Stanisław Błasiak (ur. 1943, Czaniec) w latach 1957-62 uczył się w Technikum Mechaniczno-Elektrycznym w Bielsku-Białej, gdzie zdał maturę, uzyskując specjalność technika obróbki metali skrawaniem. Od grudnia 1962 do lipca 1963 pracował w Zakładach Chemicznych „Oświęcim” jako wzorcarz aparatury pomiarowej. W październiku 1963 podjął studia na Wydziale Łączności (późniejszy Wydział Elektroniki) Politechniki Wrocławskiej, uzyskując tytuł mgr. inż. radiotechnika. Po ukończeniu studiów, w marcu 1969 został zatrudniony w Zakładzie Układów Elektronicznych Instytutu Telekomunikacji i Akustyki Politechniki Wrocławskiej jako pracownik naukowo-dydaktyczny, pracując w tym charakterze do 9 maja 1978 roku. Od 1960 roku uprawiał sport szybowcowy i samolotowy. Startował w wielu zawodach szybowcowych i samolotowych, zdobywając wiele czołowych lokat. W 1968 zdobył trzeci diament do Złotej Odznaki Szybowcowej. Od 1978 pracował jako pilot komunikacyjny LOT, od stycznia 1982 jako kapitan, od 1992 na samolocie Boeing 767, na którym latał jako kapitan do przejścia na emeryturę w roku 2008, przeważnie na trasach transatlantyckich. W roku 2003 zamieszkał w Jeżowie Sudeckim. W swoim domu urządził Piwniczkę Lotniczą, wyjątkowe muzeum pamięci wielu znakomitych lotników i konstruktorów, także tych pozostałych na emigracji po 1945 r. W 1987 roku współzakładał wrocławski Klub Lotników „Loteczka”, od marca 2005 do października 2008 pełnił funkcję prezesa zarządu, obecnie jest jego Prezesem Honorowym. Opublikował setki artykułów na tematy lotnicze, głównie historyczne. Jest współautorem kilku książek o tematyce lotniczej. Brał udział w wielu konferencjach i sympozjach lotniczych. Od 2013 roku jest społecznym kustoszem Izby Tradycji Lotniczej urządzonej przez FOMT w budynku dawnej Wyczynowej Szkoły Szybowcowej, pełniącym obecnie rolę Euroregionalnego Centrum Spotkań Gmin Partnerskich Jeżowa Sudeckiego. Od 2011 bierze udział w seminariach Dolnośląskiej Akademii Lotniczej, prowadzonej przez Fundacje Otwartego Muzeum Techniki, w wydawnictwie FOMT opublikował (wraz z Tadeuszem Kaczmarkiem) monografię lotnictwa Kotliny Jeleniogórskiej (1923-2015). [na podstawie: Fundacja Otwartego Muzeum Techniki, https://fomt.pl/index.php/23-fanklub-fundacja/182-blasiak-stanislaw, dostęp 3.12.2024, wywiad własny]
mehr...
weniger
[00:00:10] Boh. brał udział w szkoleniu przyszłych pilotów LOT-u na warszawskim Okęciu, kurs rozpoczął się w maju 1978. Grupa liczyła 15 osób. Szkolenie teoretyczne trwało do stycznia 1979, trzy osoby go nie ukończyły. W grupie byli ludzie, którzy mieli dużo wylatanych godzin na samolotach, boh. miał mniej godzin, ale i tak dwa razy więcej niż wymagano do licencji zawodowej. Zajęcia prowadzili wybitni fachowcy. Wszyscy mieli szkolenie szybowcowe, boh. miał diamentową odznakę szybowcową. W ekipie był Edward Makula, szybowcowy mistrz świata, jego krewny Jerzy Makula był potem siedmiokrotnym mistrzem świata w akrobacji szybowcowej i wziął udział w następnym szkoleniu dla pilotów LOT. Zajęcia teoretyczne były codziennie, oprócz tego wykonywano tzw. loty zapoznawcze „na pingwina”, stało się wtedy za załogą i obserwowało, co robią jej członkowie. Boh. nauczył się latać stojąc jako „pingwin”, czasem dopuszczano go do lotu, ale to nie było legalne. Wtedy kapitan siedział obok niego. Piloci LOT-u byli kolegami szybownikami. Kapitanowie mówili o różnych rzeczach, których nie było w instrukcji.
[00:04:40] W 1979 r. można było sporo latać. Odbyła się oficjalna praktyka, gdy kandydaci na pilotów legalnie siedzieli w fotelu. Wszyscy byli szkoleni na drugich pilotów, ale ci, którzy mieli dużo wylatanych godzin mogli szybciej zostać kapitanami. Wymagano 1500 godzin wylatanych na samolotach. Boh. półtora roku zabrało zostanie kapitanem. Latając jako drugi pilot zdobywał doświadczenie głównie w lotach krajowych. By latać za granicę, trzeba było zdać specjalne egzaminy, w tym z angielskiego. Ci, którzy je zdali, latali na nieodległe lotniska. Latano na samolocie Antonow-24, który służył głównie do komunikacji krajowej – polskie lotniska cywilne i wojskowe.
[00:07:36] Po dwóch miesiącach szkolenia boh. miał lot na trasie Warszawa-Poznań-Babimost k. Zielonej Góry-Warszawa. Leciał z Lenartowiczem, samolotowym mistrzem świata. Kwestia bezpiecznego lądowania. W Poznaniu boh. gładko wylądował i chciał to samo zrobić na lotnisku wojskowym w Babimoście. Przyziemił zgodnie z zasadami, ale „jeden moment i siedzimy bez podwozia”. Na pokładzie była czwórka pasażerów, w tym zakonnica. Pojawiła się natychmiast ekipa z lotniska, samolot nie był bardzo uszkodzony, ale łopaty śmigła uderzyły o grunt. O wypadku powiadomiono Warszawę, wysłano ekipę do zbadania okoliczności i boh. czekał na nią. Obejrzano taśmę z parametrami lotu – kwestia podwozia. Nie zostało do końca wyjaśnione, co się stało w czasie lądowania. Podejrzewano, że błąd popełnił mechanik, który siedzi w kabinie między pilotami i ma dwa wyłączniki: na klapy i podwozie. Wcześniej mechanik ćwiczył na symulatorze na lwowskim lotnisku Skniłów, a tam przełączniki były w innym położeniu. Boh. nigdy nie zapytał kolegi, co zrobił w chwili lądowania. Komisja oceniła, że mechanik popełnił błąd i wykluczono go na rok z latania, pracował wtedy jako mechanik naziemny. [+]
[00:16:44] Boh. był z wykształcenia elektronikiem i doszedł do wniosku, że można dociec, co się stało. Zbadał schemat i zauważył, że nie zrobiono w tej sprawie wszystkiego, co można, ale wtedy koszty byłyby większe. Nie zbadano całych przewodów elektrycznych – by to zrobić, trzeba by rozebrać samolot. Komisja ds. przyczyn wypadku liczyła pięć osób i jej przewodniczący nie obarczył mechanika jednoznaczną winą – głosowanie w tej sprawie. Boh. wskazał punkty, w których mogło nastąpić zwarcie instalacji. Samolot dosyć szybko wyremontowano, dalej latał i podobna usterka nigdy się nie zdarzyła. Do wyjaśnienia sprawy boh. nie latał. [+]
[00:18:50] W międzyczasie zdarzył się poważniejszy wypadek. W Warszawie lądował TU-134, źle oceniono możliwość lądowania. Lotnisko nie może być zalodzone w niedopuszczalnym stopniu. W tym przypadku ocena była dopuszczalna, ale samolot się ślizgał i lądując na krótszym pasie uderzył w fałdę na końcu. Zniszczenia maszyny były duże. Komisja zajęła się poważniejszym wypadkiem, co przedłużyło oczekiwanie boh. na wynik w jego sprawie. W tym czasie nie latał, był pracownikiem administracyjnym. Potem wrócił do latania. [+]
[00:20:52] Boh. jeszcze jako drugi pilot zdobył uprawnienie do lotów na lotniska zagraniczne i latał do Mińska, Berlina, Pragi, Wiednia i innych miast. Najdłuższą trasą na Antonowie był lot do Helsinek.
[00:22:00] Boh. został kapitanem na początku stanu wojennego. Przed awansem musiał zdać egzaminy, planowano je na 13 stycznia 1981 [1982]. Po wprowadzeniu stanu wojennego myślał, że egzaminu nie będzie, ale był. W tym czasie LOT nie latał i wszystkie samoloty były wolne, więc boh. szybko wykonał wymagane loty. Stosunkowo szybko po egzaminach zaczął latać jako kapitan. Przed pójściem do LOT-u miał wylatanych ok. 400 godzin i musiał wylatać 1100, trwało to do końca 1980 r.
[00:23:36] W stanie wojennym lotów nie było zbyt dużo. Dopiero w 1985 r. mógł przejść na samolot Ił-18. O ewentualnym przekwalifikowaniu decydowała tzw. lista starszeństwa. Boh. nie zdecydował się na zmianę samolotu, ponieważ żona i dwaj synowie mieszkali we Wrocławiu. Był jedynym wtedy kapitanem z Wrocławia. Tak ustawiał trasy, by jak najczęściej bywać w domu. Zdarzało się, że przez dłuższy czas nie sypiał w Warszawie, w pokojach wynajmowanych dla pilotów. Jedna z kwater była przy ul. Żwirki i Wigury, skąd był bardzo dobry dojazd na lotnisko.
[00:27:25] Boh. poznał gen. Stanisława Skalskiego w 1969 r. Poleciał wtedy samolotem CSS 13 do szkoły szybowcowej w Lisich Kątach. Samolot zbudowano w Polsce na wzór radzieckiego kukuruźnika PO 2, takimi samolotami w czasie wojny latały pilotki radzieckie. Był to powolny samolot, który zabierał dwie osoby, zrzucano z niego bomby w lotach nocnych. W Lisich Kątach w zawodach szybowcowych kobiet startowały dwie koleżanki z Aeroklubu we Wrocławiu. Boh. miał następnego dnia zabrać szybowce do Wrocławia na tzw. dwuholu. Na wieczornym spotkaniu i ogłoszeniu wyników był Stanisław Skalski, wtedy sekretarz w Aeroklubie Polskim.
[00:29:47] Boh. pracującemu w LOT zależało na lotach do Wrocławia, nocowaniu i pobytach w domu. Zdecydował się zostać w oddziale Antonowa-24 i był tam jeszcze dwa lata. Mniej zarabiał, ale więcej czasu spędzał z rodziną. Ił-18 to był bardzo dobry czterosilnikowy samolot, zabierał 112 osób i latał dosyć daleko, m.in. do Dubaju. Antonow zabierał 50-52 pasażerów. Iły nie latały długo i wszyscy piloci przeszli się na Boeinga 767, który pojawił się w LOT w 1987 r. Młodzi piloci przeszli na Boeingi nawet jako trzeci piloci – szybsza ścieżka kariery. Te samoloty wykonywały ciekawe trasy, np. do Chin, Tajlandii, Emiratów Arabskich.
[00:32:58] Boh. po dwóch latach przeszedł na TU-154, był to super samolot. Latał na nim sześć lat zaczynając jako drugi pilot, a po roku zostając kapitanem. Na TU-154 latał do 1991 r. W tym czasie miała miejsce jedna z dwóch katastrof samolotów IŁ-62, które na pewien czas wyłączono z lotów. Tupolewem latano wtedy do Pekinu. Bezpośrednio latano wtedy, gdy było mało pasażerów i można było zabrać dużo paliwa. Czterosilnikowy IŁ-62 mógł przy starcie ważyć 178 ton, trzysilnikowy Tupolew miał masę do startu 100 ton. Lecąc do Pekinu jedna załoga leciała do Moskwy, tam się wymieniano i druga załoga leciała do Pekinu z międzylądowaniem w Omsku lub Nowosybirsku, gdzie uzupełniano paliwo. Ocena szybkości samolotu, porównanie z Boeingiem.
[00:36:20] Do Delhi latano przez Taszkient, latano też do Emiratów Arabskich, Afryki Północnej i na Wyspy Kanaryjskie. Były to ciekawe loty. Do USA i Kanady nie latano. W 1990 r. były kolejne przeszeregowania i boh. mający prawie 50 lat został zakwalifikowany na Boeinga 767. Cały czas rodzina mieszkała we Wrocławiu i szykowano się do przeprowadzki do Warszawy. Zrezygnowano z tego, ponieważ loty Boeingiem były w innym rytmie, trwały dłużej, ale między nimi był kilkudniowe przerwy. Loty do Tajlandii były np. łączone z Dubajem, gdzie załoga się wymieniała i czekała na odlot. Taka tura trwała czasem kilka dni. Koledzy latający na iłach nie bywali w domach po trzy tygodnie. Lecieli przez Dubaj do Tajlandii i do Australii, wszędzie trzeba było czekać na kolejny samolot.
[00:39:35] W 1991 r. boh. został pilotem Boeinga. Na TU-154 był szkolony w Uljanowsku w ZSRR. Główne centrum szkolenia na boeingach jest w Seattle, ale boh. był szkolony w Nowej Zelandii, co było o wiele ciekawsze. W szkoleniu wykorzystywano symulatory. Boh. latał jako drugi pilot i na tym zakończył karierę, bo był już za stary. Młodsi piloci, którzy wcześniej przeszli z samolotów IŁ-18 na boeingi, już byli kapitanami. Bardziej są potrzebni kapitanowie niż drudzy piloci. W lotach do 10 godzin wystarczy dwóch pilotów, do 12 godzin trzech. Plusem rezygnacji z bycia kapitanem był mniejszy stres – różnica zarobków. Drugi pilot musiał mieć kwalifikacje, by zastąpić kapitana [w sytuacji kryzysowej], zdarzały się przypadki śmierci kapitanów na pokładzie.
[00:43:34] Boh. latał do wieku 65 lat, pracował w LOT do sierpnia 2008 r. Ostatni lot miał a Okęcia do Newark w USA i z powrotem. Od tego czasu raz był za granicą. Jako pasażer poleciał w 2010 r. do Toronto na 60-lecie tzw. Skrzydła Warszawa. Polscy piloci zaczynali wojnę głównie w Anglii. Na początku wojny Anglicy mieli swoich pilotów i nie potrzebowali Polaków. Polski personel latający opuszczał kraj we wrześniu 1939 i przez Rumunię, Francję docierano do Anglii. W pierwszej grupie, która przypłynęła do Anglii w grudniu 1939 był m.in. Bolesław Orliński. Polscy piloci byli szkoleni przez Anglików. Oprócz personelu latającego wyjechali z Polski konstruktorzy, m.in. inż. Jakimiuk, który potem mieszkał i pracował w Kanadzie. Wspomnienie pilota Janusza Żurakowskiego, który oblatywał samoloty „Arrow”. Żurakowski również mieszkał po wojnie w Kanadzie, boh. go odwiedzał i brał udział w jego pogrzebie.
[00:48:08] Boh. pracując w LOT starał się, by loty były jak najprzyjemniejsze dla pasażerów. Miał też możliwość poznania ok. 100 pilotów z czasów wojny, obecnie prawie nikt już nie żyje. Po wojnie w Anglii powstało Światowe Stowarzyszenie Lotników Polskich. Boh. spotykał się z polskimi lotnikami w Anglii i Kanadzie. W USA i Kanadzie weterani lotnictwa zrzeszali się w Skrzydłach, a w Anglii w klubach. Niektórzy z poznanych lotników przeszli przez sowieckie wywózki i potem trafili do lotnictwa. Boh. poznał Stanisława Skalskiego, Witolda Urbanowicza, Janusza Meissnera. Znał też młodszych lotników, którzy zaczęli latać pod koniec wojny albo zostali wyszkoleni i już nie latali, bo wojna się skończyła.
[00:51:55] Gdy boh. po raz ostatni pilotował samolot w sierpniu 2008, na pokładzie samolotu był jego syn, który obecnie jest stewardem-instruktorem. Syn pracuje w lotnictwie od 1990 r., pracował we wszystkich typach samolotów i zaliczył trasy, których boh. nie wykonał. Po zakończeniu pracy w LOT boh. latał na szybowcach jako instruktor i szkolił młodych adeptów szybownictwa w Aeroklubie Wrocławskim i Jeleniogórskim. Żona Irena z d. Mickiewicz urodziła się w Jeżowie Sudeckim. Tu była druga na świecie szkoła szybowcowa.
[00:54:08] Na szybowcach latano już w XIX w., ale jeszcze nie nazywano ich szybowcami. Ojcem szybownictwa jest Otto Lilienthal, urodzony w 1948 [1848], który zginął podczas ostatniego lotu w 1896 r. W Polsce pierwszym szybownikiem był Czesław Tański, artysta malarz, konstruktor lotni. Pierwszy samolot skonstruowali bracia Wright, którzy też wcześniej latali na szybowcach. W grudniu 1903 udało im się wykonać lot na maszynie z silnikiem. Francuzi i Rosjanie także próbowali swoich sił w lotnictwie. Postęp w lotnictwie dokonał się w czasie I wojny światowej. Szybownictwo rozwinęło się szczególnie w Niemczech. Po przegranej wojnie Traktat Wersalski pozbawił Niemcy możliwości latania na większych samolotach. W niemieckiej Jeleniej Górze w 1911 r. powstał Związek Pilotów Niemieckich, który nabrał znaczenia po I wojnie. Z tych okolic pochodziło wielu pilotów. W Świdnicy do dziś stoi dom Czerwonego Barona.
[00:58:52] Po zakończeniu pracy w LOT boh. latał jako instruktor na szybowcach. Żona chciała wrócić do rodzinnego Jeżowa i zamieszkać z matką. Teściowa boh. miała 10 dzieci, urodziła siedmiu synów i trzy córki. Gdy boh. poznał przyszłą żonę, jej dwóch braci już nie żyło. Nie poznał też teścia, który zginął w wypadku samochodowym. Obecnie z rodziny żony żyje czwórka rodzeństwa. Boh. był na pięć lat przed emeryturą i zgodził się na budowę domu w Jeżowie, który znał jako szybownik. Kupiono działkę i rozebrano dwa budynki z 1830 r., została tylko piwnica jednego z nich. Zbudowano dom, w którym boh. mieszka od 20 lat – pomieszczenie na pamiątki związane z lotnictwem. Boh. jako członek Aeroklubu w Jeleniej Górze do 2011 r. zajmował się szkoleniami. Podczas badań lotniczych wykryto u niego tętniaka aorty, był operowany i przestał potem latać. W swej karierze wylatał 16 tys. godzin na samolotach i 1700 na szybowcach. Jako szybownik zdobył diamentową odznakę szybowcową.
[01:03:54] Boh. należy do jeleniogórskiego Klubu Seniorów Lotnictwa i do Klubu Lotników „Loteczka” we Wrocławiu, który powstał w 1987 r. Z klubem było związanych ok. 250 osób, wiele już nie żyje. Do klubu należał gen. Skalski, Janusz Żurakowski, Kazimierz Szrajer, Mirosław Hermaszewski, który odwiedzał piwniczkę lotniczą boh., autor książki „Ciężar nieważkości”.
[01:07:25] Przedstawienie rodziców: Władysławy i Bolesława Błasiaków. Rodzice pochodzili z Czańca, ojciec urodził się w 1911, a matka w 1913 r. W rodzinie było wielu muzykantów. Ojciec pasąc krowy zrobił sobie fujarkę, przed wojną grał na wielu instrumentach, w tym na skrzypcach i klarnecie. Czaniec był dużą wsią, pochodziła z niej rodzina Wojtyłów, mieszkał tam dziadek papieża i jego przodkowie. W czasie okupacji organista Ignacy Rup został zabrany do Oświęcimia i ojciec zaczął grać w kościele na organach. Po wojnie organista wrócił z obozu. Syn siostry boh. był organistą w Porąbce, sam nauczył się grać.
[01:11:28] Ojciec miał pięcioro rodzeństwa, dwie siostry i trzech braci. Bronisława wyszła za chłopaka z Karwiny w Czechach, który przyjechał do Polski jako piętnastolatek. Chłopak zamieszkał na strychu zakładu włókienniczego w Andrychowie. Był uzdolniony muzycznie, grał na wielu instrumentach i potem był kapelmistrzem, w sumie prowadził 30 orkiestr dętych. Najstarszy brat ojca także był muzykantem, grał na tenorze, jego syn na bębnie. Drugi z synów siostry boh. także muzykował i grał na potańcówkach.
[01:14:12] Ojciec tworzył zespół z czterema kolegami, grano na akordeonie, klarnecie, skrzypcach, saksofonie, bębnie, kornecie. Tylko akordeonista był spoza rodziny. Zespół grał na zabawach, weselach, dobrze na tym zarabiano. Czaniec leży w Beskidzie Małym – położenie wsi.
[01:16:14] Matka nie grała na żadnym instrumencie, miała trzy siostry i brata. Dziadkowie mieli gospodarstwo rolne i dzieci w nim pracowały. Dziadek ożenił się z Wiśniowską z Czańca. W domu Wiśniowskich odbywały się potańcówki. Przed ślubem wybudował dom – jego położenie. Ludzie na wsi mieli co jeść, ale nie mieli pieniędzy. Dziadkowie oddali matkę boh. do Bielska do masarza Niemca. Gdy nastał Hitler, na ścianie zawisnął jego portret, matka go zniszczyła. Do wybuchu wojny pracowała w Bielsku.
[01:20:20] Rodzice pobrali się w 1940 r., przez pół roku po ślubie nie mieszkali razem. Dom rodzinny był zbudowany z cegły, ściana od wschodu była bardzo gruba. Rolnicy sobie pomagali. Rodzice mieli 3 hektary ziemi, ojciec pracował w fabryce papieru. Robiono tam tekturę z drzew. Przed wojną pracował na kolei przy łączeniu wagonów. Zarabiał ok. 80 zł, gdy w wojsku zarabiano ok. 600. Boh. urodził się w 1943 r., siostra w 1945, potem najmłodszy brat. Wszystkie dzieci urodziły się w domu, boh. pamięta, jak matka go obudziła i pokazała brata.
[01:23:50] Po maturze boh. pracował w zakładach chemicznych w Oświęcimiu, dawnych IG Farben. Chrzestny boh., mąż najstarszej siostry matki, pochodził z Bujakowa i był mleczarzem. Woził mleko z Czańca do mleczarni w Kętach i czasem zabierał tam boh. Zajeżdżano po drodze do Błasiaka, nie krewnego, który zbierał mleko od gospodarzy i oddawał mleczarzowi. Błasiak miał krachelnię i produkował oranżadę (gwarowo krachla to oranżada). Ojciec pracował w fabryce, a matka zajmowała się dziećmi i gospodarstwem. Ojciec w latach 1950-55 budował dom, miał pieniądze dzięki graniu na weselach . Razem mieszkała matka ojca, babcia Katarzyna Szymalska – losy babci, małżeństwo z dużo starszym dziadkiem. Córka z pierwszego małżeństwa dziadka, Marysia, została zabrana przez swoich braci do Stanów i po latach boh. ją tam spotkał.
[01:29:35] Boh. był w Auschwitz jako uczeń szkoły średniej. Przedszkole w Czańcu mieściło się w fabryce papieru. Bliskość obozu nie miała wpływu na wieś. W czasie okupacji do obozu trafił na krótko najmłodszy brat ojca, Ignacy, który marzył o byciu żołnierzem i razem z kolegą Adamusem cieszył się z wybuchu wojny w 1939. Chrzestny boh., mleczarz, pracował w czasie okupacji w IG Farben i codziennie chodził na piechotę z Czańca do Oświęcimia i z powrotem – pokonywana odległość. Niewielka skala represji wobec mieszkańców okolicy.
[01:32:15] Ignacy Błasiak, najmłodszy brat ojca, ożenił się ze Stanisławą, która pochodziła z Dworów, wsi, którą częściowo zajęły zakłady IG Farben. Matka dziewczyny zabrana do obozu nigdy nie wróciła – reakcja Stanisławy na wspomnienie matki.
[01:33:35] W 1948 r. Czaniec został zelektryfikowany, boh. miał wtedy pięć lat. Wcześniej używano lampy naftowej, łuczywa i nie było radia. Gdy była elektryczność, ojciec rozwiesił antenę między drzewami i słuchano audycji nadawanych na falach długich, także Wolnej Europy. W fabryce papieru elektryczność była wcześniej, obecnie fabryka nie działa, ale budynki stoją. Czaniec leży po wschodnie stronie Soły. Gdy budowano fabrykę, zrobiono też trzy stawy i fontannę. Do napędzania fabryki służyły wielkie koła i z Soły zrobiono przekop, sztuczną rzekę. Z gór spływała rzeka Domaczka wpadająca do Soły – poprowadzenie przekopu tak, by rzeki się nie stykały. Boh. jako dziecko chodził do fabryki do ojca, który był urzędnikiem, kierownikiem bhp i magazynierem. Fabryka zatrudniała ponad 100 osób.
[01:39:31] Boh. zachorował na gruźlicę i trafi do sanatorium w Bystrej Śląskiej, miał już wtedy 19 lat i zdawał maturę. Sanatorium miało cztery oddziały, było wielu chorych. Rano trzeba było iść na zastrzyki, boh. w czasie leczenia przyjął ich kilkaset, jego stan zdrowia. Służba zdrowia to byli wspaniali ludzie, lekarze wtedy nie zarabiali dużo. Boh. zajmowała się doktor Szkodowa, jej mąż był stomatologiem. Do obiadu chorzy przebywali na zewnątrz, leżeli na łóżkach i oddychali, po obiedzie także. Jednym z chorych był Rolski, dyrektor Mostostalu w Częstochowie – stosunek boh. do niego. Po jakiejś popijawie Rolskiego zidentyfikowano i wyrzucono z sanatorium. Na leczeniu przebywały także fajne dziewczyny. Ludzie byli w różnych stadiach choroby, boh. bał się, że straci płuco. Nikt w rodzinie nie chorował na gruźlicę. Choroba ujawniła się 13 listopada, w dniu imienin boh.
mehr...
weniger
Bibliothek des Pilecki-Instituts in Warschau
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Mo. - Fr. 9:00 - 15:00 Uhr
(+48) 22 182 24 75
Bibliothek des Pilecki-Instituts in Berlin
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Diese Seite verwendet Cookies. Mehr Informationen
Das Archiv des Pilecki-Instituts sammelt digitalisierte Dokumente über die Schicksale polnischer Bürger*innen, die im 20. Jahrhundert unter zwei totalitären Regimes – dem deutschen und sowjetischen – gelitten haben. Es ist uns gelungen, Digitalisate von Originaldokumenten aus den Archivbeständen vieler polnischer und ausländischer Einrichtungen (u. a. des Bundesarchivs, der United Nations Archives, der britischen National Archives, der polnischen Staatsarchive) zu akquirieren. Wir bauen auf diese Art und Weise ein Wissenszentrum und gleichzeitig ein Zentrum zur komplexen Erforschung des Zweiten Weltkrieges und der doppelten Besatzung in Polen auf. Wir richten uns an Wissenschaftler*innen, Journalist*innen, Kulturschaffende, Familien der Opfer und Zeugen von Gräueltaten sowie an alle an Geschichte interessierte Personen.
Das Internetportal archiwum.instytutpileckiego.pl präsentiert unseren Bestandskatalog in vollem Umfang. Sie können darin eine Volltextsuche durchführen. Sie finden ebenfalls vollständige Beschreibungen der Objekte. Die Inhalte der einzelnen Dokumente können Sie jedoch nur in den Lesesälen der Bibliothek des Pilecki-Instituts in Warschau und Berlin einsehen. Sollten Sie Fragen zu unseren Archivbeständen und dem Internetkatalog haben, helfen Ihnen gerne unsere Mitarbeiter*innen weiter. Wenden Sie sich auch an sie, wenn Sie Archivgut mit beschränktem Zugang einsehen möchten.
Teilweise ist die Nutzung unserer Bestände, z. B. der Dokumente aus dem Bundesarchiv oder aus der Stiftung Zentrum KARTA, nur beschränkt möglich – dies hängt mit den Verträgen zwischen unserem Institut und der jeweiligen Institution zusammen. Bevor Sie vor Ort Zugang zum Inhalt der gewünschten Dokumente erhalten, erfüllen Sie bitte die erforderlichen Formalitäten in der Bibliothek und unterzeichnen die entsprechenden Erklärungsformulare. Informationen zur Nutzungsbeschränkung sind in der Benutzungsordnung der Bibliothek zu finden. Vor dem Besuch empfehlen wir Ihnen, dass Sie sich mit dem Umfang und Aufbau unserer Archiv-, Bibliotheks- und audiovisuellen Bestände sowie mit der Besucherordnung und den Nutzungsbedingungen der Sammlung vertraut machen.
Alle Personen, die unsere Bestände nutzen möchten, laden wir in den Hauptsitz des Pilecki-Instituts, ul. Stawki 2 in Warschau ein. Die Bibliothek ist von Montag bis Freitag von 9.00 bis 15.00 Uhr geöffnet. Bitte melden sie sich vor Ihrem Besuch per E-Mail: czytelnia@instytutpileckiego.pl oder telefonisch unter der Nummer (+48) 22 182 24 75 an.
In der Berliner Zweigstelle des Pilecki-Instituts befindet sich die Bibliothek am Pariser Platz 4a. Sie ist von Dienstag bis Freitag von 10.30 bis 17.30 Uhr geöffnet. Ihr Besuch ist nach vorheriger Anmeldung möglich, per E-Mail an bibliothek@pileckiinstitut.de oder telefonisch unter der Nummer (+49) 30 275 78 955.
Bitte lesen Sie unsere Datenschutzerklärung. Mit der Nutzung der Website erklären Sie sich mit ihren Bedingungen einverstanden..