Zenon Kasprzak (ur. 1940, Niechanowo) pochodzi z rzemieślniczej rodziny wielodzietnej, która od okresu II Rzeczpospolitej mieszkała w okolicach Gniezna. Po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku przyjechał wraz z rodziną i starszym rodzeństwem do Koszalina. Ojciec, Ludwik Kasprzak, przywiózł ze sobą wyposażenie warsztatu rymarsko- tapicerskiego, który uruchomił przy ulicy 1 Maja. Swoją edukację Zenon rozpoczął we wrześniu 1947 w ówczesnej Publicznej Szkole Powszechnej Nr 1 przy ul. Zwycięstwa 117. W 1964 roku ukończył pięcioletnie studia polonistyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej i powrócił do Koszalina. Pracował jako nauczyciel języka polskiego w II Liceum Ogólnokształcącym im. Władysława Broniewskiego. W 1978 ukończył studia podyplomowe w zakresie filologii polskiej w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. W 1996 przeszedł na emeryturę. Jest autorem, współautorem i redaktorem wielu artykułów metodycznych, publikowanych w biuletynach i zeszytach metodycznych dla nauczycieli szkół średnich, działaczem Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz Stowarzyszenia Przyjaciół Koszalina.
mehr...
weniger
[00:00:10] Po powrocie z więzienia ojciec się zmienił, już nie patrzył w przyszłość z nadzieją. Zabrano mu warsztat pracy i posądzono o przestępstwo. Ojciec nie ukrywał tego co robi, ponieważ nie wiedział, że to zakazane – garbarnia w piwnicy. Pobyt w więzieniu go złamał. Pracował potem w spółdzielczości i już nie próbował organizować swojego zakładu, nawet gdy czasy temu sprzyjały. [+]
[00:01:49] W 1956 r. boh. był w X klasie w liceum im. Duboisa. Przeżywano nadzieję związaną z Październikiem 1956, oczekiwano komunizmu dla ludzi. Przed Urzędem Wojewódzkim odbywały się wiece. Stał tam wtedy pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej. Był to pomnik radzieckiego żołnierza i chłopca trzymającego w ręku gołąbka pokoju – symbolika. Boh. uczeń X klasy nie znał prawdziwej historii ostatnich lat. Rodzice pochodzący z Wielkopolski nie słyszeli o zbrodniach sowieckich. W 1956 na wiecu boh. dowiedział się o Katyniu. Głos zabierali mieszkańcy Koszalina, byli wśród nich wypędzeni z Kresów. Niektórzy na tyle śmiali, by wspominać tragedię Polaków [na wschodzie]. Budziła się nadzieja, ludzie zaczęli czuć się wolni. To trwało krótko. [+]
[00:05:21] Po wojnie do Koszalina przyjechali franciszkanie z Gniezna, którzy zaczęli działalność religijną. Ludzie jednoczyli się wokół kościoła. Początkowo w szkole były lekcje religii, gdy boh. był w liceum, to chodzono do sali katechetycznej. W październiku 1956 religia wróciła do szkół. Katecheta Klemens Śliwiński, franciszkanin, był potem przy papieżu i śledzono jego losy. Franciszkanie działali w parafii św. Józefa. W śródmieściu były dwa kościoły, w tym średniowieczna katedra, w czasach niemieckich kościół ewangelicki. W XIX w. w Koszalinie mieszkała grupa Polaków, katolików, którzy zbudowali kościół katolicki. W czasie wojny nie został zniszczony i przejęto go w 1945 r.
[00:09:30] Ksiądz Klemens uczył religii w liceum. Był to uduchowiony i charyzmatyczny człowiek. Maturę zdawało 16 osób, zdało 12. Po egzaminie ksiądz zabrał uczniów na pielgrzymkę do Częstochowy i obdarował ich Pismem Świętym. Każdemu wpisał tam dedykację – słowa skierowane do boh., który utracił swój egzemplarz. W latach 90., gdy zmienił się program szkolny, boh. uczył o Piśmie Świętym. Próbowano nawiązać kontakt z księdzem Klemensem – jego losy. Boh. miał dokładne informacje o jego śmierci w wieku 88 lat – odczucia zakonników, którzy przy tym byli.
[00:13:17] Liceum otrzymało imię Stanisława Dubois w 1948 r. Do tego czasu mieścił się tam szpital dla żołnierzy radzieckich. Polskie władze czekały na ten budynek. Oświata na poziomie podstawowym zaczęła działać już w czerwcu 1945, powstała szkoła przy ul. Podgórnej, zorganizowali ją nauczyciele w z Gniezna. Liceum było w dwóch miejscach, w domu prywatnym i budynku niemieckiego żeńskiego liceum. Do dziś jest tam szkoła średnia. W budynku była sala gimnastyczna, aula, szerokie korytarze. Założycielka szkoły chciała mieć nowoczesną placówkę i tak ją zbudowano, było tam centralne ogrzewanie i toalety wewnątrz. Po wojnie okazało się, że ławki i sprzęty szkolne są złożone na strychu. Liceum im. Dubois ma najstarszą tradycję, w 2025 r. będzie obchodzić 80-lecie. W 1954 r. boh. zdawał tam maturę, a po studiach uczył jako polonista.
[00:17:22] Do Koszalina przyjechał nauczyciel z Gniezna, pan Pikutowski, matematyk uczący w liceum. Potem boh. uczył jego syna w liceum im. Broniewskiego. Dyrektorką I LO była mgr Jadwiga Jelec, absolwentka Sorbony znająca kilka języków, w tym francuski i angielski. Pani Jelec pochodziła z Lidy podobnie jak siostra Pileckiego, którą znała. Maria Pilecka również była nauczycielką, do wybuchu wojny pracowała w Lidzie. Pani Pilecka zajęła się bibliotekarstwem, była dyrektorką Biblioteki Miejskiej, organizowała biblioteki na Pomorzu i czasem chodziła w teren pieszo. Byli też młodsi nauczyciele. Gdy boh. przyszedł do szkoły, to pojawili się nauczyciele wykształceni w powojennej Polsce. Jednym z nich był Leszek Żyła, nauczyciel w-f. Chemii uczył Henryk Trząskowski. Rosyjskiego uczyła nauczycielka biologii pochodząca z Kresów. Jej mąż został zamordowany w czasie okupacji, sowieci wywieźli ją i córkę na północ ZSRR, gdzie pracowała przy wycince lasu. Boh. nie wiedział tego jako uczeń.
[00:22:52] Polonistka, Zofia Witczyńska, przyjechała do Koszalina z Wilna, po latach, gdy boh. również był polonistą, pomagał jej i wtedy dużo mu opowiadała. Jej mąż był nauczycielem chemii. Siostry pani Witczyńskiej opuściły ZSRR razem z Armią Andersa, jej brat był cichociemnym i była z niego dumna. W czasach szkolnych nic na ten temat nie wiedziano. Boh. przyjaźnił się z synem Witczyńskich, swoim rówieśnikiem i ten kontakt utrzymuje do dziś.
[00:25:35] W okresie przed październikiem [1956] szkołą oficerską zarządzał Rosjanin, którego żona zaczęła w szkole uczyć rosyjskiego. Nauczyciele byli różni, ale nie indoktrynowali uczniów. W szkole działał Związek Młodzieży Polskiej. Dyrektorka szkoły wpisała kiedyś uwagę Krzysztofowi Witczyńskiemu, który na lekcji rosyjskiego rzucał papierem, zmusiła ją do tego nauczycielka. Historii uczył pan Dąbrowski, który po wojnie skończył studia w Toruniu. Nauczyciel miał protezę nogi i nazywano go Hefajstosem. Zaczęto organizować olimpiady przedmiotowe, jeden z uczniów został laureatem olimpiady historycznej. Organizowano tzw. komplety humanistyczne, było to rozszerzone nauczanie, które w latach 80. boh. wprowadzał w Koszalinie i województwie.
[00:30:38] W szkole podstawowej było ZHP, organizacja nie miała wtedy wiele wspólnego z harcerstwem przedwojennym. W szkole średniej działał Związek Młodzieży Polskiej. Przewodniczący szkolnej organizacji był ważną osobą. Przynależność do organizacji miała formę zewnętrzną, chodzono w koszulach i czerwonych krawatach. W szkole były lekcje tańca, próbowano uczniów rozwinąć towarzysko. Działał teatr szkolny, którym kierowała pani Witczyńska. Uczniowie grali spektakle dla mieszkańców miasta. Pani Witczyńska opiekowała się biblioteką i początkowo miała kilkanaście książek. Potem poszła na kurs dla bibliotekarzy. Książki przysyłała Polonia z USA.
[00:33:23] Boh. nie miał styczności z druga siostrą Pileckiego, Wandą Giec, która mieszkała przy ul. Moniuszki. Pani Giecowa prowadziła kronikę rodzinną, boh. widział ją u znajomej nauczycielki. Była tam historia rodziny Pileckich.
[00:34:36] Po maturze boh. pojechał na egzamin do Akademii Medycznej w Poznaniu. Był rok 1958 i Uniwersytet Poznański objął patronat nad Koszalinem i rozwojem naukowym jego mieszkańców. Na studia medyczne był trudny egzamin, boh. był do niego przygotowany przez wymagającą nauczycielkę biologii. Dobrze napisał egzamin, ale przysłano mu informację, że nie został przyjęty. Bardziej interesował się naukami humanistycznymi, więc zdawał na polonistykę i dostał się na studia w Gdańsku. Edukowano tam na najwyższym poziomie. Gdy nie było specjalistów w Gdańsku, to przyjeżdżali wykładowcy z Uniwersytetu Warszawskiego albo z Torunia, w tym prof. Nadolski, autor podręczników. Boh. chodził na wykłady docent Marii Janion, autorki książki o Zygmuncie Krasińskim.
[00:38:16] Boh. pisał pracę magisterską u Marii Janion. Dostał Czerwoną Różę, nagrodę przyznawana najlepszym studentom w Trójmieście. Władza ludowa dbała o studentów. Boh. mieszkał w akademiku, miał bony żywnościowe. Jako dobry student dostawał przez dwa lata stypendium naukowe, które było wyższe od pensji nauczycielskiej po studiach. Wtedy ta pensja to było 1200-1300 zł, robotnik w tamtym czasie więcej zarabiał. Młodzi nauczyciele uczyli w liceach dla pracujących, uczniowie byli tam w różnym wieku, niektórzy pracowali jako urzędnicy, robotnicy. Refleksje na temat kosztów studiowania i pauperyzacji studiów wyższych – zdobyte wykształcenie a rynek pracy.
[00:41:16] Boh. w czasie studiów traktował je poważnie i skupiał na nauce. Dużo czasu spędzał w czytelniach. W klubach studenckich prym wodzili studenci politechniki, medycyny – studenci [Wyższej Szkoły Pedagogicznej] nie należeli do tego grona. W czasie roku akademickiego mieszkano w domu wczasowym w Brzeźnie. Dojazd tramwajem do Wrzeszcza zabierał pół godziny. Niektórzy profesorowie wrócili na uczelnię po tym, jak wcześniej wywieziono ich na taczkach.
[00:44:58] Boh. kończył studia w 1964 r. i już nie było nakazów pracy. Nauczycieli brakowało i o pracę nie było trudno. Boh. zaproponowano w kuratorium posadę polonisty w liceum i przyjął ją. Chciał pracować z młodzieżą i potem odnajdywał się w tej pracy. W tamtym czasie bardziej dbano o kwalifikacje nauczycieli. Władze ministerialne wprowadziły egzamin na profesora szkoły średniej. Nie wystarczyło być magistrem po studiach, zaczęto wymagać zdobycia tytułu profesorskiego, co nie było łatwe. Ten dyplom próbowali zdobyć najambitniejsi nauczyciele. Egzamin w kuratorium był trudny. Gdy boh. go zdawał, w komisji był polonista, dyrekcja szkoły i wizytator-historyk pan Czernik. Trzeba było pokazać lekcję – zaliczano ją albo nie, potem odbywał się egzamin z dydaktyki i pedagogiki. Boh. uzyskał tytuł profesora szkoły średniej. W latach 90. nadawano stopnie nauczycielskie, wtedy boh. był w komisji jako kierownik sekcji języka polskiego. Egzaminy odbywały się w Instytucie Kształcenia Nauczycieli – filie wojewódzkie instytutu z siedzibą w Warszawie.
[00:50:17] Po czterech latach [pracy w szkole] zaproponowano boh. stanowisko kierownika sekcji polonistycznej w ośrodku metodycznym. Jego zadaniem było dokształcanie i szkolenie polonistów oraz hospitacje w całym województwie. Boh. jeździł w teren, organizował konferencje i olimpiady polonistyczne. Tym zajmował się przez 24 lata, potem przeszedł na emeryturę.
[00:51:16] W grudniu 1970 boh. dostał delegację do Warszawy i jechał w pociągu-widmo przez Trójmiasto. W Warszawie w Instytucie Badań Literackich dziwiono się jak dojechał, ponieważ nie przyjechał nikt ze Szczecina. Sytuacja na Wybrzeżu była w tamtym czasie napięta. W 1968 w Koszalinie nie było ruchów antysemickich ani potyczek [na ulicach].
[00:53:00] Sytuacja w latach 70. – kredyty w czasach Gierka, budowa zakładów przemysłowych. Boh. kupił malucha na raty. Czekał na mieszkanie spółdzielcze i odkładał na nie z pensji nauczycielskiej. Musiał też mieć odpowiednie zaświadczenia, syn chodził wtedy do szkoły a żona musiała w spółdzielni pokazać zaświadczenie lekarskie, że jest w ciąży. W Koszalinie budowano wtedy mieszkania klitki. Boh. miał szczęście, bo nie dostał lokalu ze ślepą kuchnią. Po wyprowadzce synów z domu zrobił generalny remont.
[00:55:51] W latach 70. boh. pracując jako wizytator i metodyk nie był angażowany w prace w szkole. Przed dożynkami w 1975 r. dokonywano zmian w mieście, budowano nowe ulice, malowano fasady domów, powstał stadion Gwardii i tam witano Gierka. Wspomnienie amfiteatru w Koszalinie. Boh. nie odczuł tego, że dożynki to jakaś wielka uroczystość, ale cieszył się, że miasto na tym skorzysta.
[00:59:28] Teatr w Koszalinie tworzył się od 1958 r. [1953], boh. jako uczeń liceum chodził na przedstawienia, poznawał aktorów. W Teatrze Bałtyckim grała Urszula Jursa, jej mąż był lekarzem ginekologiem i pracował w szpitalu. Boh. przyjaźnił się z rodziną Jursów, odwiedzano się w czasie świąt. Gdy Jursowie wyjechali do Krakowa, odwiedzano ich tam. Kraków jest boh. bliski, pisał o nim. Urszula Jursa zrezygnowała z pracy w koszalińskim teatrze – powody decyzji.
[01:02:35] Na boh. nie naciskano, by wstąpił do partii. W szkołach były organizacje partyjne i namawiano nauczycieli na zapisywanie się do PZPR. Nauczyciele w niewielki stopniu korzystali z partyjnych przywilejów.
[01:03:47] Sierpień 1980 to był ciężki czas. Strajki powodowały emocje społeczne. Ludzie się bali, czuli się zagrożeni. Sytuacja rodziła nadzieję, ale i obawy – działalność „Solidarności”. Boh. pamięta wprowadzenie stanu wojennego. Szedł z żoną do szpitala i widział wojsko na ulicach. Spacyfikowano zakłady pracy. Był w szkole, gdy odbywała się pacyfikacja nauczycieli II LO. Umundurowani oficerowie LWP odbyli spotkanie z gronem pedagogicznym. Informowali o sytuacji i mówili, jak nauczyciele powinni się zachowywać, straszyli ich. Nie było wtedy bohaterów. Boh. wiedział, kto należy do Solidarności, nikt nie podjął próby sprzeciwu – przewidywane konsekwencje. Opinia na temat polskich kłótni – nawiązanie do czasów saskich.
[01:08:25] W czasach trudnych boh. jest człowiekiem prostolinijnym, podobnie jak byli jego rodzice. Nie potrafi kręcić, zdobywać apanaży. W swoim mieszkaniu mieszka od 50 lat, kupił je za zarobione pieniądze – inni dostali mieszkania w powojennych willach. Niektórych z ładnych mieszkań usuwano. Łatwiej jest oceniać innych niż rozliczyć i ocenić siebie. Boh. uważa, że kłamstwo dominuje w życiu społecznym i polityce, przywołanie cytatu z Mickiewicza. Boh. nie należy do żadne partii. Chce zachować godność i swoje zdanie, bo wie czym grozi partyjniactwo – opinia na temat ludzi władzy. Boh. działa w różnych towarzystwach, należy do Klubu Pionierów. Rozważania na temat przyszłości Polski – nacisk na samorządność. Rozważania na temat globalizacji i zbrojeń – postawa humanisty.
[01:13:47] W czasie spotkania z nauczycielami po wprowadzeniu stanu wojennego wojskowi głosili zwykłą propagandę. Mówili, że ruch [Solidarność] był nakręcany przez imperialistów. Jan Stawisiński był górnikiem kopani „Wujek” i zginął mając 19 lat. Pochodził z Koszalina, mieszkał z rodzicami w bloku, w którym mieszkała też rodzina boh. – śledzenie w mediach prób rozliczenia ludzi strzelających do górników. Do dziś górnicy dbają o jego grób i przyjeżdżają do Koszalina. Boh. uznaje Jana Stawisińskiego za bohatera – refleksje na temat ludzi, którzy oddali życie za Polskę. Kwestia podszywania się pod bohaterów.
[01:16:32] Boh. współczuł matkom żołnierzy poległych pod Monte Cassino i na Wale Pomorskim. Po wojnie te matki żyły w biedzie, nie były docenione. Jeżdżąc do szkół poznał staruszkę z Kresów, która przyjechała na Pomorze, by umrzeć blisko miejsca, w którym walcząc o Wał Pomorski zginęli jej dwaj synowie. Refleksja na temat bohaterskich matek, o które Polska się nie troszczy. Moda na seniorów i stowarzyszenia jest w porządku, ale trzeba pamiętać o tych, którzy walczyli i zginęli za Polskę. Dla boh. to przejaw braku sprawiedliwości – idealizm i wysokie wymagania.
[01:19:00] Boh. nie brał udziału w demonstracji w sierpniu 1982, ale słyszał o niej. Były wtedy wakacje i prawdopodobnie nie było go w mieście. Kwestie zmian programowych i zmian lektur podczas procesów zachodzących w kraju. Boh. był świadkiem wielu przemian. Szkoła podstawowa była siedmioletnia, a potem ośmioletnia. W liceum uczono się cztery lata. Potem utworzono gimnazja. Nauczycielom polskiego zawsze brakowało czasu do spełnienia wymagań programowych, uważano, że lektur jest za dużo. Boh. próbował znajdować wyjście z tej sytuacji. Mądry nauczyciel powinien wiedzieć, co jest w nauczaniu jego przedmiotu najważniejsze i na to powinien kłaść nacisk. Wyjątkowi nauczyciele to robili, inni trudzili się realizacją [programu] i nie nadążali z tym. Nie było synchronizacji w nauczaniu historii oraz literatury. Na polskim uczono się o czasach Konstytucji 3 Maja, a w tym samym czasie na historii przerabiano średniowiecze czy początek renesansu. Ta sytuacja trwa do dziś. W opinii boh. lektury zostały bardzo okrojone. Młodzież jest obecnie inna i czasy są inne. Pod koniec XX w. uczniowie boh. czytali, nie musiał ich do tego zmuszać. Potem lawinowo weszły dodatkowe pomoce, streszczenia, które de facto nie były pomocami, a służyły uczniom do tego, by prześliznąć się przez materiał. To dzieje się cały czas. Mądry nauczyciel potrafi przekonać to czytania i do tego, że warto coś umieć. Ta wartość nie jest dziś rozumiana.
[01:24:50] W latach 70.-80. młodzież uczyła się. Do liceów przychodzili najlepiej przygotowani uczniowie i nie było z nimi kłopotów. Boh. prowadził lekcje na poziomie wyższym niż poziom seminaryjny na uczelni. Młodzież się przygotowywała i chciała rozmawiać o literaturze. Temat jest szeroki. Można opowiadać o zmianach programowych i podręcznikach, była „szkoła poznańska”, która wydawała podręczniki do liceum, były ciekawe, ale opasłe, zawierały wiele wiadomości. Podręcznik do I klasy zaczynał się od starożytności i Biblii, a kończył na epoce oświecenia. Teksty były ciekawe. Zaczęto w szkole mówić o Andrzeju Szczypiorskim, o jego uwięzieniu i książce napisanej w więzieniu. To były rewelacje także dla boh. jako nauczyciela. Były to lekcje historii i człowieczeństwa. Początkowo przerabiano lagry niemieckie, Nałkowską, potem doszedł świat łagrów sowieckich, lektury Sołżenicyna – odkrywanie prawdy współczesnej historii. Wtedy niektórzy, w tym boh. zauważyli, że żyli w zakłamanym świecie, że obowiązująca wiedza historyczna była fałszywa. O pewnych sprawach nie można było mówić, o innych mówiono za wiele i niepotrzebnie. W opinii boh. polityka historyczna ma dwie strony. Jej nadmiar, wywoływany przez ludzi nastawionych ideologicznie, znów powoduje zamazywanie historii. Do tego ma siłę tylko mądry i dobry nauczyciel. Jeśli będzie znał fakty i będzie chciał je przekazać młodzieży, to zrobi to w każdych warunkach.
[01:28:47] Boh. nigdy nie był piętnowany za swoje lekcje. Podejmował tam m.in. zagadnienia metafizyczne, literatura to także religia, i mówił o tym, inni nauczyciele się bali. Podczas wizytacji w Malechowie, gdzie szkoła była blisko kościoła i urzędu – refleksja na temat zapóźnienia intelektualnego dzieci wiejskich, spowodowanego innymi wymaganiami, pracą w gospodarstwach. Dzieci mogły być mądre i zdolne, ale miały dużo braków. Nauczyciel polskiego omawiał wiersz Norwida „Moja piosnka”, wiersz ma w sobie uniesienie religijne i tak należałoby go interpretować. Nauczyciel nie wiedział, jak boh. by to ocenił, i nie poszedł w tym kierunku, był poetą i praca w szkole była dla niego trudna. Boh. sam poprowadził lekcję, choć bardzo rzadko robił takie rzeczy – fragmenty o bocianim gnieździe, bochenku chleba – widok za oknem szkoły. Zapytał uczniów, czy ktoś ze starszych w domu robi znak krzyża przed pokrojeniem chleba i niektórzy potwierdzili, tak robiła babcia i matka boh. – sprawienie, że uczniowie przeżyli wiersz i zapamiętali go na całe życie. Nauczanie literatury polega na przeżywaniu, osoba, która coś przeżyje, zapamięta to. [+]
[01:33:50] Jedna z koleżanek boh. wspominając swojego polonistę w tarnowskiej szkole mówiła, że wchodził do klasy i już od drzwi zaczynał opowiadać. Spotkanie z nauczycielką w Bytowie, która wszystko robiła tak jak miała napisane w konspekcie. Nie mógł jej powiedzieć „kochaniutka, ale ty jesteś mało inteligentna. Z ciebie nigdy nie będzie dobra nauczycielka”. Nauczyciel nie powinien się bać pójścia na całość. [+]
[01:34:47] W czasie wyborów w 1989 r. panowała euforia. Cieszono się ze zmiany ustroju. Mówiono o reformie o samorządach, o tym, że ludzie obudzą się w innym świecie, w dobrym, wolnym, sprawiedliwym dostatnim kraju. Prości ludzie wierzą w idee, poświęcają się. Nie są krętaczami, „zostali wysadzeni z drogi do wolności”, niektórzy stracili pracę, środki do życia, nie mogli kształcić dzieci – sprawa PGRów. Gdy boh. zaczynał pracę jako nauczyciel w ogólniaku, było tam wielu uczniów z okolicznych wsi. Potem o tych wsiach i tych dzieciach nikt nie pamiętał. Dziś zbiera się środki na stypendia, ale to kropla w morzu potrzeb. W opinii boh. Polska jest biednym, ciągle rozkradanym krajem. Ludzie powinni mieć możliwość nauki i pracy. Współcześnie ważna jest młodość, wygląd, ubranie – hedonizm – „ale człowiek żyje dla drugich, nie tylko dla siebie, że on wytańczy, napije się, wybawi się” – przywołanie myśli Seneki. Boh. tak traktował swoją pracę, był czas, że bardziej myślał o niej niż o życiu rodzinnym – myśl Jana Kochanowskiego.
mehr...
weniger
Bibliothek des Pilecki-Instituts in Warschau
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Mo. - Fr. 9:00 - 15:00 Uhr
(+48) 22 182 24 75
Bibliothek des Pilecki-Instituts in Berlin
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Diese Seite verwendet Cookies. Mehr Informationen
Das Archiv des Pilecki-Instituts sammelt digitalisierte Dokumente über die Schicksale polnischer Bürger*innen, die im 20. Jahrhundert unter zwei totalitären Regimes – dem deutschen und sowjetischen – gelitten haben. Es ist uns gelungen, Digitalisate von Originaldokumenten aus den Archivbeständen vieler polnischer und ausländischer Einrichtungen (u. a. des Bundesarchivs, der United Nations Archives, der britischen National Archives, der polnischen Staatsarchive) zu akquirieren. Wir bauen auf diese Art und Weise ein Wissenszentrum und gleichzeitig ein Zentrum zur komplexen Erforschung des Zweiten Weltkrieges und der doppelten Besatzung in Polen auf. Wir richten uns an Wissenschaftler*innen, Journalist*innen, Kulturschaffende, Familien der Opfer und Zeugen von Gräueltaten sowie an alle an Geschichte interessierte Personen.
Das Internetportal archiwum.instytutpileckiego.pl präsentiert unseren Bestandskatalog in vollem Umfang. Sie können darin eine Volltextsuche durchführen. Sie finden ebenfalls vollständige Beschreibungen der Objekte. Die Inhalte der einzelnen Dokumente können Sie jedoch nur in den Lesesälen der Bibliothek des Pilecki-Instituts in Warschau und Berlin einsehen. Sollten Sie Fragen zu unseren Archivbeständen und dem Internetkatalog haben, helfen Ihnen gerne unsere Mitarbeiter*innen weiter. Wenden Sie sich auch an sie, wenn Sie Archivgut mit beschränktem Zugang einsehen möchten.
Teilweise ist die Nutzung unserer Bestände, z. B. der Dokumente aus dem Bundesarchiv oder aus der Stiftung Zentrum KARTA, nur beschränkt möglich – dies hängt mit den Verträgen zwischen unserem Institut und der jeweiligen Institution zusammen. Bevor Sie vor Ort Zugang zum Inhalt der gewünschten Dokumente erhalten, erfüllen Sie bitte die erforderlichen Formalitäten in der Bibliothek und unterzeichnen die entsprechenden Erklärungsformulare. Informationen zur Nutzungsbeschränkung sind in der Benutzungsordnung der Bibliothek zu finden. Vor dem Besuch empfehlen wir Ihnen, dass Sie sich mit dem Umfang und Aufbau unserer Archiv-, Bibliotheks- und audiovisuellen Bestände sowie mit der Besucherordnung und den Nutzungsbedingungen der Sammlung vertraut machen.
Alle Personen, die unsere Bestände nutzen möchten, laden wir in den Hauptsitz des Pilecki-Instituts, ul. Stawki 2 in Warschau ein. Die Bibliothek ist von Montag bis Freitag von 9.00 bis 15.00 Uhr geöffnet. Bitte melden sie sich vor Ihrem Besuch per E-Mail: czytelnia@instytutpileckiego.pl oder telefonisch unter der Nummer (+48) 22 182 24 75 an.
In der Berliner Zweigstelle des Pilecki-Instituts befindet sich die Bibliothek am Pariser Platz 4a. Sie ist von Dienstag bis Freitag von 10.30 bis 17.30 Uhr geöffnet. Ihr Besuch ist nach vorheriger Anmeldung möglich, per E-Mail an bibliothek@pileckiinstitut.de oder telefonisch unter der Nummer (+49) 30 275 78 955.
Bitte lesen Sie unsere Datenschutzerklärung. Mit der Nutzung der Website erklären Sie sich mit ihren Bedingungen einverstanden..