Ks. prałat Aleksander Jaszczur (ur. 1930, Liw) pochodzi z wielodzietnej wiejskiej rodziny rolników z powiatu Węgrów na Mazowszu. Podczas okupacji niemieckiej uczył się na tajnych kompletach. W 1947 roku zdał maturę w liceum w Gorzowie Wielkopolskim. Ukończył Niższe, a potem Wyższe Seminarium Duchowne w Gorzowie Wlkp. W 1952 roku przyjął święcenia kapłańskie. W latach 1952-55 był wikariuszem w katedrze gorzowskiej, potem prefektem w Niższym Seminarium Duchownym we Wschowie (1955-57). Pełnił funkcję proboszcza w Białogórzynie k. Koszalina (1957-62), w Cedyni (1962-74), Łobzie (1974-85) i Kierzkowie. W 2009 roku przeszedł w stan senioratu. Mieszka w Domu Rekolekcyjnym Sióstr Jezusa Miłosiernego w Myśliborzu, gdzie pełni funkcje kapelana oraz spowiednika w myśliborskich parafiach.
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonego w 1930 r. w Liwie, w powiecie węgrowskim.
[00:00:47] Ojciec, Lucjan Jaszczur, urodził się w Liwie w 1900 r., matka Zofia z d. Brzezik również w Liwie w roku 1906 lub 1907. Boh. miał pięcioro rodzeństwa, braci Tadeusza i Piotra oraz siostry Władysławę, Jadwigę i Annę.
[00:02:44] Liw to rolnicza wieś, dawniej miasteczko, siedziba władz Ziemi Liwskiej. W XIV w. był tam zamek broniący brodu na Liwcu, rzece granicznej między Polską a Litwą. Rodzice byli rolnikami, mieli 6 hektarów ziemi ornej, trochę łąki i lasu. Matka również pochodziła z rodziny rolniczej. Dziadkowie Marianna i Leonard Jaszczur mieli gospodarstwo i sklep spożywczy i z artykułami pierwszej potrzeby na wsi. Rodzice matki Julia i Damazy Brzezik byli rolnikami.
[00:06:20] Rodzice po ślubie w 1925 r. mieszkali w wynajętym pokoju blisko dziadków Jaszczurów. Potem przenieśli się domu dziadków Brzezików. Po ślubie brata matki zrobiło się ciasno, więc wynajęli mieszkanie w środku wsi. Ojciec gromadził fundusze i materiały na budowę domu, wprowadzono się do niego w 1938 r. Drewniany dom zbudowano niedaleko kościoła, były tam dwa pokoje, kuchnia, spiżarnia i sień. Pokryty był blachą, w tamtym czasie domy wiejskie przeważnie były kryte słomą. Dom stoi do dziś.
[00:10:26] Kiedy mieszkano u dziadków, sąsiadką była Marynia Sulich, koleżanka matki, inwalidka. Gdy rodzice wychodzili w pole, zajmowała się młodszymi dziećmi. Starsze dzieci pracowały. Boh. opiekował się młodymi gąskami, by nie porwał ich jastrząb, widywał udane polowania drapieżnika. Jako sześciolatek poszedł do pierwszej klasy. We wsi była sześcioletnia szkoła powszechna. Gdy boh. podrósł, pasł krowy. Czasem gęsi wysiadywała kwoka – specyfika hodowli drobiu.
[00:16:33] Rolnicy mieli krowy, latem wypędzano je na pastwisko. We wsi mało kto miał ogrodzone pastwisko, więc trzeba było pilnować krów – pętanie zwierząt. Krowy wypędzano rano, a potem przyprowadzano do dojenia. Wielu gospodarzy odstawiało mleko do mleczarni. Rolnicy zabierali odchudzone mleko i polewano nim jedzenie dla świń. Robiono sery. Zasady w mleczarni, co miesiąc badano zawartość tłuszczu w mleku z każdego gospodarstwa oraz ilość oddanych litrów i płacono za mleko. Rodzice w ten sposób zarabiali. Zboże zużywano na własne potrzeby. Sprzedawano też prosiaki albo tuczniki.
[00:21:55] Życie na wsi było trudne, prymitywne. Wszystko robiono ręcznie, koszono kosą. Przed pracą trzeba ją było wyklepać na „babce” - metalowym kowadełku. Boh. nie umiał kosić, gdy próbował, czubek kosy wbijał się w ziemię. Starszy brat pomagał ojcu w polu, a boh. matce w kuchni, pilnował także młodszego rodzeństwa i sprzątał, karmił drób, pielił w ogrodzie.
[00:23:52] Dzieci nie miały zabawek. Grano z chłopcami w palanta – zasady gry. Robiono fujarki. Dużo czasu zajmowało pomaganie w domu. W latach szkolnych czas przeznaczano na odrabianie lekcji. Boh. miał blisko do szkoły. W Liwie była stara szkoła, do której chodzili rodzice. Przed wojną zaczęto budować nową szkołę.
[00:25:47] 11 września 1939 do wsi wkroczyli żołnierze niemieccy. W czasie okupacji niemieckiej szkoła była czynna, uczyli ci sami przedwojenni nauczyciele. Nie wolno było uczyć historii Polski, ale kierownik szkoły, potomek osadników niemieckich, powiedział, że polskie dzieci muszą znać historię swojego narodu. Na ławkach rozkładano podręczniki do rachunków i pozorowano lekcję matematyki, a nauczyciel mówił o historii. [+]
[00:28:20] Ksiądz przychodził do szkoły na lekcje religii. Latem do szkoły chodzono boso. Buty oszczędzano na niedziele i na zimę. W czasie okupacji trudno było o buty na skórze i chodzono w drewniakach. Zimą gimnastyka była na korytarzu, czasem grano w piłkę nożną puszką blaszaną zamiast piłki. W tym czasie inne klasy miały lekcje. [+]
[00:31:00] W czasie okupacji działały szkoły powszechne, ale nie było gimnazjów i liceów. Organizowano tajne komplety. Grupy uczniów spotykały się z nauczycielami w prywatnych domach. Na kompletach zdawano matury. Niektórzy nauczyciele mieli przedwojenne pieczęcie szkoły i wydawali świadectwa z pieczątką. Boh. skończył szkołę powszechną w 1942 r. i uczył się na kompletach w Liwie. Ksiądz wikary, jezuita, został przysłany z Warszawy. Niemcy prześladowali jezuitów i przełożeni rozesłali ich w teren. Boh. był ministrantem, ksiądz mieszkał po drugiej stronie drogi. Ksiądz i jeden z nauczycieli zebrali ok. 10 osób i prowadzili zajęcia. Tak boh. skończył I i II klasę gimnazjum.
[00:35:30] Po wojnie, gdy były szkoły państwowe, dyrektor wyznaczał nauczycieli, by przeegzaminowali ucznia, który mówił, że uczył się na tajnych kompletach. Komisja sprawdzała stopień opanowania materiału. Gdy egzamin przebiegł pomyślnie, ucznia przyjmowano do odpowiedniej klasy. Boh. chodził do państwowego gimnazjum w Węgrowie, mieście powiatowym, ukończył IV klasę i otrzymał świadectwo.
[00:37:45] Od trzeciej klasy szkoły podstawowej boh. myślał o tym, by zostać księdzem. Wiedział, że nauka w gimnazjum i liceum jest płatna. Pytał ojca, czy da mu pieniądze na czesne, które wynosiło ok. 12 zł miesięcznie. Była to cena 100 kg pszenicy – odpowiedź ojca. Boh. chciał być księdzem, ale rodzina nie mogła sfinansować jego nauki. Po wojnie nowe władze ogłosiły, że nauka w szkołach średnich jest bezpłatna. Po latach, gdy boh. był już księdzem, przesłuchiwało go UB, funkcjonariusz pytał o rodzinę i o wykształcenie. Boh. odpowiedział, że pomogły mu władze Polski Ludowej – rozmowa z ubekiem.
[00:41:25] Po skończeniu gimnazjum boh. chciał uczyć się w liceum katolickim. Taką szkołę prowadziła kuria biskupia w Siedlcach. Nie dostał się, bo było wielu kandydatów. Boh. był wtedy mało obytym chłopakiem ze wsi, rodzice nie byli inteligentami. W Gorzowie Wielkopolskim na Ziemiach Odzyskanych zostało otwarte tzw. Małe Seminarium Duchowne prowadzone przez kurię i do tej szkoły się dostał. Seminarium nie miało uprawnień szkoły państwowej. Władze kościelne zdecydowały, że uczniowie będą jednocześnie uczyć się w liceum wieczorowym dla dorosłych i pracujących. Boh. skończył licem na tzw. galopkach, w jednym roku zaliczył dwie klasy. Uczniami szkoły wieczorowej byli dorośli, np. oficerowie, którzy po podstawówce mieli skróconą szkołę oficerską. Po wojnie ci, którzy chcieli zostać w wojsku, musieli mieć maturę. Podobnie uczyli się urzędnicy różnych szczebli, którzy pracowali, a nie mieli średniego wykształcenia. W szkole wieczorowej nie było gimnastyki ani lekcji śpiewu, tylko przedmioty podstawowe. Matura odbywała się według normalnych zasad. Szkoła miała kłopot z boh., który nie był ani dorosły ani pracujący. Zdawał maturę w 1947 r. nie mając 18 lat. W tamtym czasie Gorzów należał do województwa poznańskiego. Przewodniczący komisji maturalnej przyjechał na egzamin z Poznania.
[00:49:23] Od października 1947 boh. rozpoczął naukę w Wyższym Seminarium Duchownym w Gorzowie, które przygotowywało do święceń kapłańskich. Po wojnie było wielu kandydatów do kapłaństwa. Rocznik boh. rozpoczynał funkcjonowanie gorzowskiego seminarium. Nauka po wojnie trwała pięć lat, obecnie sześć. Edukacja była przyspieszona, na Ziemiach Odzyskanych potrzebni byli księża. Tereny [do końca wojny] były ewangelickie, w okolicy zostało kilku księży niemieckich, ale większość nie znała polskiego. Trochę księży przyjechało z Polski centralnej i z terenów wcielonych do Związku Radzieckiego, ale potrzeby były duże. Przyjeżdżający Polacy pytali, czy jest kościół i ksiądz, czy jest szkoła. Ksiądz i kościół sprawiali, że miejscowość stawała się bardziej atrakcyjna dla osadników. Pierwszy administrator apostolski, czyli ksiądz, który zarządzał terenami w sprawach kościelnych mówił, że przyjeżdżali do niego oficerowie sowieccy i prosili, by dał im księdza. Armia Czerwona prowadziła na tych terenach gospodarstwa, by mieć żywność dla swoich żołnierzy. Rosjanie potrzebowali ludzi do pracy, jeśli był ksiądz, to robotnicy zostawali.
[00:54:20] Czasem jeden ksiądz obsługiwał pół powiatu. Dziś na takim terenie jest kilka parafii i dziesięciu księży. Po wojnie ksiądz objeżdżał parafię rowerem lub furmanką. Potem pojawiły się motocykle.
[00:55:14] 1 września 1939 matka obudziła rano boh. Był przekonany, że czas szykować się do szkoły, ale zapłakana matka powiedziała, że wybuchła wojna. Latały samoloty niemieckie i bombardowały miasteczka, w których były stacje kolejowe. Na Liw też któregoś dnia spadły bomby i kilka budynków się spaliło. Nie było frontu, ale pokazywali się polscy żołnierze, którzy strzelali do samolotów. Niemcy weszli do wsi 11 września. W czasie okupacji w sklepach zaczęło brakować popularnych towarów.
[00:58:00] W Liwie nie było elektryczności, używano lamp naftowych i przy takim oświetleniu boh. się uczył wieczorami. Wieś zelektryfikowano w 1947 r. Boh. zawdzięcza Polsce Ludowej możliwość ukończenia szkoły średniej, a także elektryczność w rodzinnej wsi i ubezpieczenie rolników. Przed wojną trzeba było się leczyć prywatnie, nie było na to pieniędzy. Czasem dopiero umierającego wieziono furmanką do lekarza. Na wsi zawsze brakowało pieniędzy i sporo ludzi przez to umierało. Wysoka była śmiertelność wśród niemowląt. Matka wspominała, że pani Kosiorkowa, wiejska kobieta była akuszerką i odbierała porody. Po wojnie powstała agencja pocztowa i tam był telefon.
[01:00:46] W czasie okupacji działała polska partyzantka. Należeli tam pełnoletni krewniacy boh. Niemcy urządzali łapanki. Otaczali wieś, spędzali ludzi na plac i wybierali młodzież, którą wywozili na roboty do Niemiec. W czasie łapanki w Liwie jeden z krewniaków ukrył się w stodole. Po kilku godzinach zobaczył znajomego i zapytał, czy żandarmi są jeszcze we wsi. Mężczyźni rozmawiali, nadszedł żandarm i zatrzymał obydwu. Zaprowadzono ich na plac za wsią, ponieważ uznali, że ten, który się ukrywał, był partyzantem. Niemcy wypytywali, kto należy do partyzantki i bili ich, a potem obydwu rozstrzelali. To zdarzenie zrobiło mocne wrażenie na mieszkańcach.
[01:06:05] Ukazywały się pisane na maszynie ulotki o tym, co się dzieje na świecie. Stanisław Ciepliński, który przed wojną skończył trzy klasy gimnazjum, jechał rowerem i miał w teczce tajne gazetki. Chciał go zatrzymać granatowy policjant, Polak w służbie niemieckiej. Ciepliński zaczął uciekać, a policjant go zastrzelił. Udało się ustalić personalia policjanta, który był na posterunku w pobliskiej wsi. Podziemny sąd wydał na niego wyrok śmierci za zdradę ojczyzny. Pewnego dnia policjant jechał rowerem do miasteczka i powiadomiono o tym partyzantów. W środku Liwu dwóch mężczyzn złapało policjanta. Wciągnięto go na podwórko, odczytano wyrok i wykonano go. Był to sygnał, że podziemie działa. Była to głośna sprawa.
[01:11:55] Od 1941 r. zaczęto „niszczyć” Żydów. W mieście powiatowym [Węgrowie] Żydzi stanowili połowę mieszkańców. W Liwie też mieszkało kilka żydowskich rodzin. Żydzi zajmowali się handlem i rzemiosłem. Niemcy zrobili masową nagonkę na Żydów, wyprowadzali ich z domów na plac. Działała policja żydowska, która wyszukiwała kryjówki. Żydzi spodziewali się [represji], „wiedzieli, że są przez Niemców nienawidzeni i skazani”. Żydowscy policjanci wyciągali swoich rodaków z kryjówek i oddawali Niemcom, Żydzi – Żydów. „Bo oni, narzekają nieraz Żydzi, że Polacy tam prawda wydawali. Też zdarzały się gdzieniegdzie jakieś takie, że pojedyncze osoby z Polski, które tam jakoś no przyczynili się, że wydali, że gdzieś tam się ukrywa Żyd czy coś, ale to były rzadkie wypadki i podziemie karało za takie. To Jedwabne takie, to tam było bliżej Białegostoku, gdzieś tam na wschodzie. Tam wymordowali też Żydów, prawda, ich tam, to też, że podobno tam Polacy brali udział. Pomagali Niemcom w tym.”
[01:15:32] Boh. widział, jak kilku żandarmów niemieckich prowadziło drogą dużą grupę Żydów. Ok. 40 km od Liwa jest Treblinka, gdzie był obóz zagłady dla Żydów. Przez jakiś czas musieli tam pracować, nie dostawali jeść, a wycieńczonych gazowano. Idący Żydzi nie stawiali oporu, nie uciekali, choć strażników było niewielu. Pewnego dnia ojciec boh. ukroił kilka kromek chleba, dał boh., kazał mu stanąć przy płocie i rzucać chleb, ale tak, by jakiś strażnik tego nie zauważył. Jeden z Żydów rzucił mu w zamian małe nożyczki. Był rok 1942 i boh. miał wtedy 12 lat [+]. Niektórzy z mieszkańców Liwu ukrywali Żydów. Przed Liwem był las i Żydzi mieli tam szansę na ucieczkę, gdyby się rozbiegli, to niektórzy mogliby się ukryć – refleksje na temat bezwładu, strachu, braku inicjatywy samoobrony, porównanie do współczesnej postawy Żydów.
[01:21:25] Niemcy zabraniali kształcenia, by nie było polskiej inteligencji. Po ukończeniu podstawówki można było iść do szkoły rolniczej, były też czynne inne szkoły zawodowe. Działalność gimnazjów i liceów była zakazana, ale działały tajnie. To też było ryzykowne, gdy Niemcy to wykryli, wywozili młodzież na roboty, a nauczyciele trafiali do obozów i więzień lub byli zabijani. W Liwie tajne nauczanie prowadził ksiądz wikary, lekcje odbywały się w jego mieszkaniu – zasady wchodzenia do domu. Ksiądz prosił, by nie opowiadać o tych lekcjach. Słyszano o wpadkach tajnego nauczania, ale w Liwie do tego nie doszło.
[01:25:15] Panowało przygnębienie. Brakowało potrzebnych artykułów, w tym mydła i ludzie sami je robili – produkcja w domu. Okupacja na wsi była lżejsza, bo było swoje jedzenie, mleko, jajka, można było hodować prosiaka. Przyjeżdżały przekupki z Warszawy, które kupowały żywność i handlowały nią w mieście.
[01:27:20] [Po wojnie] Boh. jechał z Liwa do małego seminarium w Gorzowie. Rodzice dali mu trochę smalcu w blaszanej puszcze, wędzonej słoniny, miał jakieś ubrania. Nie miał walizki, ale wykorzystał drewnianą niemiecką skrzynkę po amunicji. W Warszawie z Pragi na lewą stronę przez Wisłę można było przejść albo przejechać furmanką. Boh. szedł ze skrzynką po amunicji, zatrzymał go milicjant i spytał, czy będzie robił powstanie – ruiny miasta, mogiły na placach. Potem kazał otworzyć skrzynkę, a po oględzinach puścił chłopaka. [+]
[01:30:06] W czasie okupacji panowało przygnębienie. Niektórzy mieli radia, choć to było zabronione. Ciotka, krawcowa, miała radio ze słuchawkami, nie było elektryczności, ale radio działało na akumulator. Słuchano stacji z Zachodu, nadawał Londyn. Audycje były pocieszające.
[01:31:12] W okolicy działała partyzantka – podczas okupacji i w czasie Polski Ludowej. Partyzanci nie zgadzali się na nowe rządy. Pewnego dnia w miasteczku powiatowym [Węgrowie] był żandarm, który się znęcał nad Polakami. Zrobiono na niego zasadzkę w lesie i zabito go. Niemcy za jednego zabitego rodaka zabijali dziesięciu Polaków. W Liwie Niemcy zrobili obławę i zabrali dziesięciu mężczyzn. Kilku rozstrzelali, a resztę wywieźli na roboty. Do domu sołtysa Niemcy doprowadzili linię telefoniczną. Z telefonu korzystali także partyzanci, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że aparat może być na podsłuchu. Wpadli żandarmi, zabrali sołtysa i nie wiadomo do dziś, co się z nim stało. Zabrali też telefon.
[01:34:00] Były aresztowania. Gospodarze mieli wyznaczone kontyngenty w zależności od ilości posiadanej ziemi. Do powiatu odstawiano zboże, zwierzęta hodowlane celem wyżywienia armii niemieckiej na wschodzie. Panowało przygnębienie, bieda. „Słuchali tego radia takiego, dowiedzieć się kiedy tam, prawda, z Zachodu przyjdą, przepędzą Niemców”.
[01:35:20] Przed wojną propaganda głosiła, że Polska nie boi się Niemców. Polakom pomoże Francja, Anglia. Jesteśmy zwarci, gotowi, tak mówiono w szkole. Przed wojną boh. skończył trzy klasy. Były uroczystości państwowe 3 maja i 11 listopada, organizowano je w szkole albo remizie strażackiej. Przed wojną mobilizowano mężczyzn – kolory kart mobilizacyjnych. Ojciec nie został wezwany. Był w wojsku, ale gdy wybuchła wojna, miał 39 lat. Niektórzy kuzyni i sąsiedzi byli w wojsku w 1939 r., niektórzy dostali się do niewoli niemieckiej, innych zagarnęli sowieci. W kościele jest tablica upamiętniająca tych, którzy zginęli.
[01:38:00] Rosjanie weszli 10 sierpnia 1944 i stanęli. W Warszawie od 1 sierpnia trwało powstanie. „Podobno mówią, że Stalin zabronił, poczekać aż się tam ci partyzanci i Niemcy tam nawzajem wykrwawią. Dopiero 17 stycznia 1945 Niemcy [Rosjanie] ofensywę na Warszawę uruchomili i zdobyli Warszawę”.
[01:39:35] Policja żydowska czasem prowadziła Żydów. Boh. bywał z ojcem w Węgrowie i pilnował konia, gdy ojciec coś załatwiał. Policjanci żydowscy mieli czapki z otokami, mundury. Niektórzy potem mówili, iż policjanci myśleli, że w ten sposób uratują życie. Po likwidacji Żydów na końcu policjantów też zabito. Niemcy ich wykorzystali do pomocy, a potem „powykończali”. Boh. widział policjantów. Nie nosili broni, ale mieli pałki i bili swoich rodaków. Policjanci wiedzieli, gdzie Żydzi mają swoje schowki. Niektórzy wiedzieli wcześniej jak Niemcy odnoszą się do Żydów i spodziewali się [represji]. Policjanci dostarczali Niemcom złapanych rodaków. Chodzili po mieście, czasem prowadzili „Żydków”. Policjantów nie było w Liwie, ale byli w Węgrowie. Ojciec powiedział, że „swój swoich oddaje na śmierć”. Boh. nie wie, czy policjanci byli ochotnikami.
[01:46:00] W szkole w czasie okupacji uczono wszystkiego poza historią. Kierownik szkoły Kazimierz Strecker był pochodzenia niemieckiego. Jego żona też była nauczycielką . W szkole było czworo nauczycieli, poza Streckerami pracowali pan Kuryluk i pani Klemowa. Do szkoły chodziły dzieci z Liwu i sąsiednich wiosek. We wrześniu [1939] naukę zaczęto później. Kierownik szkoły był też w partyzantce. Ktoś na niego doniósł po wojnie. NKWD aresztowało kilka osób, w tym nauczyciela i wuja boh. Trzymano ich w Węgrowie, a potem wywieziono „pod japońską granicę”. Wracali stamtąd pociągami przez kilka tygodni – podróże po wojnie. Wszyscy z aresztowanych wrócili, ale jeden z mężczyzn był wycieńczony i zmarł niedługo po powrocie. Byli w Związku Radzieckim 3 albo 4 lata. Streckerowie mieli córkę Barbarę, pani Streckerowa była wychowawczynią boh. i uczyła dzieci pisać litery – tłumaczenie różnicy między „b” a „p”. W Dniu Nauczyciela boh. modli się za swoich pedagogów. Inni nauczyciele byli po 2-3 lata, a Streckerowie byli w Liwie przez dłuższy czas. Mieszkali w starej szkole, która potem się spaliła.
more...
less
The library of the Pilecki Institute
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Monday to Friday, 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
The library of the Berlin branch of the Pilecki Institute
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
This page uses 'cookies'. More information
Ever since it was established, the Witold Pilecki Institute of Solidarity and Valor has been collecting and sharing documents that present the multiple historical facets of the last century. Many of them were previously split up, lost, or forgotten. Some were held in archives on other continents. To facilitate research, we have created an innovative digital archive that enables easy access to the source material. We are striving to gather as many archives as possible in one place. As a result, it takes little more than a few clicks to learn about the history of Poland and its citizens in the 20th century.
The Institute’s website contains a description of the collections available in the reading room as well as the necessary information to plan a visit. The documents themselves are only available in the Institute’s reading room, a public space where material is available free of charge to researchers and anyone interested in the topics collected there. The reading room also offers a friendly environment for quiet work.
The materials are obtained from institutions, public archives, both domestic and international social organizations, as well as from private individuals. The collections are constantly being expanded. A full-text search engine that searches both the content of the documents and their metadata allows the user to reach the desired source with ease. Another way to navigate the accumulated resources is to search according to the archival institutions from which they originate and which contain hierarchically arranged fonds and files.
Most of the archival materials are in open access on computers in the reading room. Some of our collections, e.g. from the Bundesarchiv, are subject to the restrictions on availability resulting from agreements between the Institute and the institutions which transfer them. An appropriate declaration must be signed upon arrival at the reading room in order to gain immediate access to these documents.
Before your visit, we recommend familiarizing yourself with the scope and structure of our archival, library and audio-visual resources, as well as with the regulations for visiting and using the collections.
All those wishing to access our collections are invited to the Pilecki Institute at ul. Stawki 2 in Warsaw. The reading room is open from 9–15, Monday to Friday. An appointment must be made in advance by emailing czytelnia@instytutpileckiego.pl or calling (+48) 22 182 24 75.
Please read the privacy policy. Using the website is a declaration of an acceptance of its terms.