Elżbieta Kuta (ur. 1946, Tarnów) jest córką Jadwigi Kuty, w latach 1940-45 więźniarki obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Jej matka Jadwiga Kuta podczas okupacji niemieckiej pracowała w Biurze Ewidencji Ludności w Tarnowie, jednocześnie działała w konspiracji. Aresztowana we wrześniu 1940, w listopadzie 1941 osadzona w KL Ravensbrück. Po wyzwoleniu obozu wróciła do Polski do rodziny i męża, w styczniu 1946 urodziła córkę. Gdy Elżbieta miała 9 miesięcy, jej ojciec zostawił rodzinę i związał się z inną kobietą. Elżbieta Kuta w 1969 roku ukończyła studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Rozpoczęła pracę w Zakładzie Fizjologii Roślin Polskiej Akademii Nauk. Po dwóch latach wróciła do Zakładu Cytologii i Embriologii Roślin, gdzie rozpoczęła karierę naukową. W 1989 roku uzyskała tytuł dr habilitowanego, a w 2002 roku tytuł profesorski. W 2016 roku przeszła na emeryturę, obecnie pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim jako wolontariuszka. Wypromowała trzydziestu magistrantów i dziesięciu doktorantów, jest autorką ponad 100 publikacji naukowych. W 2017 roku wraz z innymi dziećmi więźniarek założyła stowarzyszenie Rodzina Więźniarek Obozu Koncentracyjnego Ravensbrück.
more...
less
[00:00:10] Autoprezentacja boh., prezentacja rodziców: Jadwigi z d. Ligus i Józefa Kuty. Obydwoje pochodzili z Tarnowa. Boh. mieszkała tam do osiemnastego roku życia.
[00:00:45] Boh. w 1953 r. rozpoczęła naukę w szkole podstawowej im. Marii Konopnickiej, potem uczyła się w II LO im. Jana Tarnowskiego. Maturę zdała w 1964 r. Dostała się na Wydział Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studia skończyła w 1969 r. Potem jej kariera zawodowa i naukowa była związana z UJ, z Zakładem Cytologii i Embriologii Roślin Instytutu Botaniki. Doktorat obroniła w 1977 r., habilitację uzyskała w 1989, w roku 2002, za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, została profesorem belwederskim.
[00:03:25] Boh. przez dwa lata pracowała w Zakładzie Fizjologii Roślin Polskiej Akademii Nauk. W 1972 r. wróciła na UJ i dostała się na studia doktoranckie, po dwóch latach dostała etat asystenta w Zakładzie Cytologii i Embriologii Roślin. Potem przeszła na etat starszego asystenta, adiunkta i profesora nadzwyczajnego.
[00:04:38] Boh. pracowała na uczelni od 1974 do 2017 r. Obserwowała kolosalne zmiany w poziomie badań i metodyce technik badawczych. Gdy zaczynała pracę w Instytucie Botaniki Zakład Cytologii i Embriologii Roślin, mieścił się przy ul. Św. Jana, w dawnym pałacu Popielów. Na pierwszym piętrze było jedno pomieszczenie dla magistrantów i młodych pracowników naukowych. Starsi pracownicy mieli drugie pomieszczenie poprzedzielane szafami – trudne warunki pracy. Boh. napisała pracę magisterską razem z koleżanką, ich praca została opublikowana – trudności pracy naukowej, badania pod mikroskopem.
[00:07:12] Potem zakład przeniósł się na ul. Grodzką, były tam trochę lepsze warunki, ale nie było nowoczesnych laboratoriów biologii molekularnej do badań DNA. Mimo to prowadzono badania, publikowano. Publikacje jednoautorskie i wieloautorskie – zmiany na przestrzeni lat. Zagadnienia, którymi zajmowały się zespoły badawcze. Praca doktorska i habilitacyjna boh. były publikacjami jednoautorskimi. Obecnie praca naukowa może mieć kilkunastu albo, w zależności od tematu, kilkudziesięciu autorów. Współpraca międzynarodowa naukowców. Gdy zakład przeniósł się na kampus uniwersytecki, były tam nowoczesne laboratoria kultur in vitro, biologii molekularnej – przejście na poziom badań z zakresu DNA. Boh. miała szansę obserwowania zmian w nauce.
[00:10:57] Boh. nie rozumie, dlaczego studenci i młodzi pracownicy naukowi nie mają na nic czasu. W czasach studenckich i początkach na uczelni pracowała w trudnych warunkach, rysowano ręcznie – obecne techniki dokumentacji naukowej, programy do opracowywania danych. Boh. miała czas na chodzenie do teatru, kina, do Związku Literatów na spotkania autorskie.
[00:12:28] Boh. miała szczęście spotkać nauczycieli akademickich wywiezionych 6 listopada 1939 w akcji Sonderaktion Krakau. Miała kontakt z prof. Franciszkiem Górskim, wykładowcą fizjologii roślin oraz prof. [Zygmuntem] Grodzińskim, wykładowcą anatomii kręgowców. Gdy studiowała, nie wiedziano, że byli w grupie profesorów represjonowanych przez Niemców, nikt o tym nie mówił. Do dziś studenci uczą się z podręczników napisanych przez dawnych profesorów. Profesorowie krakowscy w obozie w Sachsenhausen prowadzili wykłady, pisali prace naukowe. Boh. przez lata nie wiedziała, że prof. Kazimierz Piech, kierownik Zakładu Cytologii i Embriologii Roślin od 1932 r., również był wywieziony do obozu w ramach Sonderaktion Krakau. W 1940 r. razem z większością profesorów został uwolniony i wrócił do Krakowa. Był schorowany i w 1944 r. zmarł. Opinia na temat dawnych profesorów.
[00:16:02] Współcześnie boh. słyszy, że studenci nie są zainteresowani nauką, zdobywaniem wiedzy i nie szanują wykładowców – związek między profesorem a uczniami. Jeśli profesor nie ma autorytetu, nie udowodni tego wiedzą i zachowaniem, to wychowa studentów adekwatnie do tego.
[00:16:55] W czasie studiów w latach 1964-69 boh. miała wykłady z prof. Grodzińskim i z prof. Górskim, który wydawał się młodzieży starszym człowiekiem. Prof. Górski był bardzo łagodny, niewymagający wobec studentów. Na egzaminach dawał proste pytania. Wtedy boh. nie wiedziała, że był ofiarą Sonderaktion Krakau i wraz z innymi profesorami był wywieziony [do obozu]. Prof. Grodziński był pragmatyczny i wymagający, o jego przeszłości okupacyjnej też nie wiedziano. Nie wiadomo, czy w tamtym czasie profesorowie nie mogli o tym mówić, czy nie chcieli tego poruszać ze studentami. Na uczelni o tym nie rozmawiano.
[00:21:00] Boh. zajmowała się roślinami z rodzaju Viola i korzystała z klucza do oznaczania roślin autorstwa prof. Jana Zabłockiego. Boh. nie spotkała go ani prof. Piecha. Po latach dowiedziała się, że obydwaj byli wywiezieni w Sonderaktion Krakau. Próbowała swoją wiedzę o dawnych profesorach przekazać studentom. Po wojnie profesorowie wrócili na uniwersytet, prowadzili badania, byli kierownikami zakładów.
[00:22:52] Co roku 6 listopada uczelnia upamiętnia dzień Sonderaktion Krakau, uroczystości odbywają się w Collegium Novum. Zapraszani są rektorzy uczelni krakowskich oraz studenci, tych przychodzi niewielu. W czasie uroczystości jest apel pamięci, czytane są nazwiska profesorów. Boh. dziwi małe zainteresowanie studentów. Upamiętnianie profesorów zaczęło się po 1989 r.
[00:24:50] Matka urodziła się 15 grudnia 1916 w Tarnowie, ojciec w lutym 1915 w Kladnie, babcia Ludwika Kuta z d. Taborska urodziła się w latach 80. XIX w. – daty zgonu rodziców i babci, miejsca pochówku. Babcia Franciszka Ligus zmarła w 1943 r. i jest pochowana na Cmentarzu Nowym w Tarnowie.
[00:27:32] Po ukończeniu w 1935 r. Seminarium Nauczycielskiego w Tarnowie matka podjęła pracę w Magistracie w biurze ewidencji ludności. Gdy wybuchła wojna kierownik pan [Mieczysław] Stein zaczął działać w Związku Walki Zbrojnej i wciągnął do organizacji swoje pracownice: matkę i jej koleżanki.
[00:29:50] Matka miała siostrę Barbarę i brata Leona. Ciocia Basia była związana z konspiracją poprzez męża Władysława Kościenia, który należał do Armii Krajowej i był radiotelegrafistą. Został nazwany ostatnim radiotelegrafistą [AK], ponieważ po wyzwoleniu dostał rozkaz, by utrzymać stację, ale nie nadawać. W maju 1945 przyszedł rozkaz nadania do Londynu zaszyfrowanych telegramów. Gdy to robił 16 maja [1945], matka przyszła do mieszkania siostry po powrocie z Ravensbrück, zjawiło się też NKWD, które namierzyło radiostację. Wuja pobito i zabrano. Sytuacja matki, która uwolniła się od Niemców, a drugim wrogiem okazali się żołnierze Armii Czerwonej. Boh. pamięta opowieści Zofii Meres o tym, że uwolnione więźniarki szły do Polski nocami, ukrywały się w opuszczonych domach, bały się czerwonoarmistów. Matka szczęśliwie wróciła do Tarnowa i tu trafiła na kocioł w mieszkaniu i przyjście sowietów. Na szczęście jej nie znaleziono. [+]
[00:34:10] Ciotka Barbara była w zaawansowanej ciąży. Męża pobito i aresztowano, z mieszkania zabrano wiele rzeczy, ubrań, mebli. Ciotkę zabrano na przesłuchania, potem została sama. Wuja wywieziono do Rosji, potem sześć lat siedział we Wronkach. Ciotka urodziła córkę Dorotę, jeździła z nią na wizyty do więzienia. Wcześniej pomagała mężowi, gdy nadawał z radiostacji ukrytej w grobowcu na cmentarzu, to ciotka napędzała turbinę.
[00:36:10] Ojciec Józef Kuta i jego bracia byli związani z Armią Krajową w różnych rejonach kraju. Boh. nie zna szczegółów.
[00:36:48] Boh. nie wie, kiedy dokładnie matka wróciła do Tarnowa, ale 16 maja 1945 była w mieszkaniu siostry, do którego weszło NKWD. Prawdopodobnie wróciła do miasta tego dnia. Pierwsze kroki skierowała na ul. Zamkową, gdzie w domu rodzinnym szukała matki, tam się dowiedziała, że nie żyje, więc poszła do siostry i jej męża.
[00:38:00] Matka opuściła obóz 28 kwietnia 1945. Wyszła z ostatnią grupą więźniarek, która opuściła obóz razem ze strażnikami. Grupę pędzono w głąb Niemiec. Od kolumny, przy pomocy jednej z więźniarek niemieckich, odłączyła się niewielka grupa, w której była matka. Kobietom udało się uciec. Niemcy strzelali do więźniarek, które omdlewały w marszu i nie miały siły iść. Kobiety uciekały głównie nocami bojąc się żołnierzy Armii Czerwonej. Zatrzymywały się w opuszczonych domach. W grupie były mężatki: matka, Stacha Kumalowa, i panny: Zosia Meres. Ustalono, że przy drzwiach będą spały mężatki, a panny będą ukryte. Tej grupie kobiet się udało, nie zostały napadnięte przez sowietów – droga do Tarnowa.
[00:41:20] O powrocie do Polski opowiadała Zosia Meres. Boh. odwiedzała ją, gdy była chora. Zosia Meres była zaprzyjaźniona z matką i często do niej przychodziła. W 1995 r. razem pojechano do Ravensbrück na uroczystości 50-lecia wyzwolenia obozu. Zosia Meres za uzyskane odszkodowanie kupiła kawałek ziemi w Lubomierzu i wybudowała góralską chałupę, do której zapraszała byłe więźniarki. Gdy boh. pojechała do Kanady, matka była w Lubomierzu przez dwa tygodnie.
[00:42:44] Boh. razem z Andrzejem [Komorowskim] odwiedzała chorą Zosię Meres, która wtedy zaczęła opowiadać. Boh. jej opowieści spisała. Nagranie Zosi jest w Karcie i boh. słuchała go. Boh. opowiadała o decyzjach podejmowanych w czasie powrotu z obozu do Polski.
[00:43:38] Byłe więźniarki opowiadały o strasznych godzinach nocnych podczas pracy w szwalni. Pracowała tam matka i Zosia Meres. Kobiety wyplatały też buty ze słomy. Zmiany nocne były najcięższe, trudno było nie zasnąć. Nadzorca Binder był okrutny, gdy zauważył, że którejś z więźniarek opada głowa, bił do nieprzytomności. Drugą taką osobą była Dorothea Binz, okrutna auzjerka.
[00:45:30] Ciocia Basia [Koścień] mieszkała z mężem w Olsztynie. Boh. często jeździła do nich na wakacje, a ciotka przyjeżdżała do Krakowa. Najwięcej o działalności wuja w konspiracji boh. dowiedziała się, gdy Maria Żychowska, historyczka z Tarnowa, chciała opisać historię wuja jako telegrafisty. Przeprowadziła kwerendę i zdobyła dokumenty dotyczące wuja. Napisała artykuł „Ostatni telegrafista” [Ostatni radiotelegrafista AK Ziemi tarnowskiej]. Maria Żychowska nawiązała kontakt z boh. i prosiła o kwerendę wśród członków jego rodziny. W tamtym czasie wuj i ciotka już nie żyli. Boh. rozmawiała z ich synem Leszkiem i córką Dorotą. Szukano rodzinnych dokumentów, a kuzyni opowiadali, co robili rodzice. Na cmentarzu w Tarnowie próbowano zlokalizować grobowiec, z którego nadawano. Wytypowano grobowiec króla Cyganów. Wuj często nadawał z domu, na cmentarz udawano się, gdy zwiększało się zagrożenie namierzenia radiostacji. Aparat musiał mieć napęd elektryczny, więc ciotka kręciła korbą, by wytwarzać prąd.
[00:50:25] Cała historia jest opisana. Gdy wojna się skończyła, wuj był żołnierzem AK i miał swojego dowódcę ps. „Gołąb”. Wuj nadawał szyfrowane telegramy do Londynu od 1943 r. Meldunki przekazywała mu „Klara” mieszkająca w Krakowie. Gdy wojna się skończyła, dowódca rozkazał, by przestał nadawać, ale nie likwidował radiostacji. W maju 1945 przyszedł rozkaz nadania trzech ostatnich telegramów do Londynu, do gen. Okulickiego . 16 maja [1945] wuj został namierzony przez NKWD i zaczęła się jego gehenna i droga krzyżowa. Wuja nie namierzono w czasie okupacji, a stało się to już po wojnie. Żyją dzieci wujostwa i można z nimi porozmawiać o działalności rodziców.
[00:54:55] Ciotka Barbara wyszła za mąż za Władysława Kościenia, ale to nie była jej pierwsza miłość. W czasie wojny straciła kontakt z ukochanym, który trafił do obozu koncentracyjnego albo jenieckiego. Po wojnie szukał jej, ale już była mężatką i nie odezwała się do niego.
[00:56:46] Boh. niewiele wie na temat okoliczności aresztowania matki, którą zatrzymano w biurze i przewieziono do więzienia etapowego w Tarnowie. Z listów pisanych z więzienia wynika, że matkę przesłuchiwano, ale nie maltretowano – odczucie molestowania. Boh. nie przeczytała wszystkich zachowanych listów, niektórych nie można odczytać. Nie wiadomo, czy matka miała proces i odczytano jej wyrok.
[00:59:57] Matka nigdy nie mówiła o warunkach w transporcie, ale zostało to opisane w literaturze tematu. Transport wyjechał 12 września 1941. Dzięki działalności Stowarzyszenia upamiętniono obydwa Sondertransporty z Tarnowa. Tablica z nazwiskami jest na murze więzienia, jej odsłonięcie jest planowane we wrześniu 2024. Przygotowując listę więźniarek obu transportów boh. przeprowadziła kwerendę w archiwum w Wieliczce i widziała dokumenty wszystkich kobiet. Mogła przeczytać życiorysy i poznać ich historie. Próbowała wyszukać nazwiska, pod jakimi więźniarki zostały wywiezione, a nie ich nazwiska, gdy zmieniły stan cywilny. Weryfikowała numery obozowe – numery pierwszego i drugiego transportu.
[01:04:20] Powody aresztowań były różne. Niektóre kobiety zatrzymano przez przypadek, jednak większość działała w konspiracji. Były łączniczkami, harcerkami, członkiniami ZWZ. Boh. przejrzała 170 życiorysów. Jedna z kobiet nie była związana z konspiracją, ale jej krewny był. Niektóre więźniarki, jak [Irena] Elgas-Markiewicz, zostały zwolnione z obozu w 1942 r.
[01:06:45] W Wieliczce znajduje się archiwum IPN, prawdopodobnie dokumenty składały więźniarki w momencie, gdy zaistniała kwestia odszkodowań za pracę niewolniczą i eksperymenty pseudomedyczne – opinia na temat „medyczne czy pseudomedyczne”.
[01:08:00] Stowarzyszenie powstało w 2017 r. Spotkano się w Przeworsku u pani Stanisławy Śledziejowskiej-Osiczko, która była „królikiem doświadczalnym”. Pięć razy operowano ją. „Królikami” była także dr Półtawska, Wanda Rosiewicz i Krystyna Zając. Rawensbruczanki rozumiały, że będą odchodzić, a pamięć o tym co przeszły, jakie wartości wyznawały, nie może zginąć. Powinny o tym wiedzieć kolejne pokolenia. Na spotkaniu były także dzieci rawensbruczanek: Maria Lorens, Andrzej Sikora, boh. Ustalono, że stowarzyszenie musi powstać. Zarejestrowano je pod nazwą Rodzina Więźniarek Niemieckiego Obozu Koncentracyjnego Ravensbrück, używa się też skróconej nazwy Rodzina Ravensbrück.
[01:13:05] Celem stowarzyszenia jest przekazywanie wiedzy następnym pokoleniom. Gdy żyły więźniarki, organizowano spotkania z młodzieżą. Obecnie stowarzyszenie organizuje konkursy, np. ogólnopolski konkurs poezji i prozy lagrowej więźniarek Ravensbrück, adresowany do uczniów kończących podstawówkę i uczniów szkół średnich. Młodzież ma szansę zapoznać się z twórczością więźniarek. Ten konkurs twa od dziesięciu lat. Jest też konkurs dedykowany harcerce Grażynie Chrostowskiej, rozstrzelanej razem z siostrą Polą w 1942 r. Konkurs organizuje lubelskie Muzeum Pod Zegarem, którego szefową była przez lata Barbara Oratowska, działaczka na rzecz przekazywania wiedzy o Ravensbrück. Są też konkursy plastyczne. Boh. była na finale w Limanowej i widziała tam portrety matki namalowane przez młodzież. Są też ogólnopolskie konkursy literacko-historyczne dotyczące Ravensbrück, tu uczestnicy piszą eseje. Stowarzyszenie jest współautorem bądź patronem konkursów.
[01:18:05] Organizowane są warsztaty dla młodzieży w Biurze Edukacji krakowskiego oddziału IPN. W pierwszej części są wykłady na temat Ravensbrück, w drugiej części boh. opowiada o nauczaniu w obozie, o harcerstwie oraz organizowaniu życia artystycznego. W obozie pisano wiersze, powstała sztuka teatralna „Noc Wigilijna”. Jedną z więźniarek była aktorka Zofia Rysiówna. W warsztatach bierze udział Ewa Romaniak, aktorka, która uczy dykcji i emisji głosu.
[01:21:05] Ważną dla boh. działalnością jest organizowanie wyjazdów na rocznicę oswobodzenie obozu. Boh. jest prezeską stowarzyszenia i stara się zdobywać fundusze na wyjazdy. Od kilku lat jeździ na uroczystości do Ravensbrück młodzież, przede wszystkim harcerze. Wyjazdy to najlepsze lekcje historii – wejście do krematorium, bunkra, gdzie odbywa się msza w języku polskim. Współcześnie szkoły nie są zainteresowane zapraszaniem świadków historii – nieliczne wyjątki.
[01:24:45] Stowarzyszenie stara się pomagać żyjącym więźniarkom Ravensbrück, których jest coraz mniej – współpraca z fundacją „Wiarus”, której funduszami zajmuje się Andrzej Sikora, członek stowarzyszenia Rodzina Ravensbrück. Fundacja wspiera kombatantów i wdowy po kombatantach.
[01:26:30] Stowarzyszenie bierze udział w uroczystościach, zabiera głos w różnych sprawach, np. nieprawdy historycznej. Współpracuje z organizacjami międzynarodowymi, muzeami, oddziałami IPN na terenie Polski. Problemem jest, komu tę działalność przekazać. Muzeum w Ravensbrück organizuje spotkania pokoleń, boh. bierze w nich udział. W spotkaniach uczestniczą członkowie rodzin więźniarek z różnych pokoleń – niewielkie zainteresowanie tematyką obozową. Tendencja wzrostowa w zainteresowaniu wnuków i prawnuków. Do stowarzyszenia przychodzi coraz więcej zapytań od rodzin w sprawie byłych więźniarek.
[01:31:15] Koszty wyjazdów na uroczystości do Ravensbrück finansują polskie organizacje i instytucje, głównie IPN, Urząd Wojewody Małopolskiego, czasem Urząd Marszałkowski. Fundusze wystarczają na autokar, hotel i wyżywienie. Stowarzyszenie pokrywa koszty ubezpieczenia i kaucję klimatyczną w Templinie. Obecnie stowarzyszenie liczy 73. członków, są to głównie członkowie rodzin więźniarek, ale też osoby nie związane rodzinnie z Ravensbrück.
[01:33:43] Boh. nie sądzi, by strona niemiecka chciała finansować wyjazdy. Może tak się stanie w okrągłą rocznicę wyzwolenia obozu. W 1995 r. w 50. rocznicę Ravensbrück Memorial sfinansowało wyjazd żyjących więźniarek i ich rodzin. Obecnie nie ma szans na wyjazd byłej więźniarki, jadą tylko członkowie rodzin. Najważniejszy jest udział młodzieży szkolnej, harcerzy. Liczbę uczestników ogranicza liczba miejsc w autokarze, coraz wyższe są opłaty. W niewielkim stopniu wyjazdy wspiera Urząd d.s. Kombatantów i Osób Represjonowanych. W przyszłym roku jest 80 rocznica i może Ravensbrück Memorial wykona jakiś gest.
[01:36:45] Stowarzyszenie chciało na jedną z rocznic zaprosić artystów z koncertem „Siła miłości”. Dyrektor Ravensbrück Memorial Andrea Genest przyjechała na jubileusz stulecia Wandy Półtawskiej i koncert. Pani Genest była zachwycona koncertem i uroczystością. Zaproponowano przyjazd artystów do Ravensbrück – kwestia finansowania.
[01:40:00] W Warszawie wciąż działa Klub Ravensbrück i jeszcze są jego członkiniami dawne więźniarki, głównie osoby wywiezione po powstaniu warszawskim. Szefową klubu jest Hanna Nowakowska, wiceprezeska Międzynarodowego Klubu Ravensbrück, do którego należy też Barbara Piotrowska, rawensbruczanka. Boh. nie wie, czy Ravensbrück Memorial finansuje wyjazdy członkiń Klubu z Warszawy.
[01:41:42] Matka w Ravensbrück nie należała do „Murów”, choć przed wojną była harcerką. W Seminarium Nauczycielskim jej wychowawczynią była Stefania Czarnecka, działaczka harcerska. Boh. nie ma wiedzy o „Murach”. Maria Lorens z Rudy Śląskiej jest córką pani [Katarzyny] Matei, harcerki „Murów”.
[01:43:40] Boh. słyszała to, co Wanda Półtawska mówiła na temat wartości do młodzieży. Gdy w ubiegłym roku boh. wróciła z harcerzami z Ravensbrück, młodzi ludzie chcieli się spotkać z Wandą Półtawską. Spotkanie odbyło się w mieszkaniu doktor Półtawskiej. Harcerze chcieli usłyszeć o obozie, ale przez półtorej godziny doktor Półtawska mówiła o wartościach, o tym czym jest człowiek, jakie powinien mieć idee, mówiła o życiu rodzinnym, małżeństwie, o rodzeniu i wychowaniu dzieci, o tym jak ważna jest nauka, wzajemna pomoc. Gdy na koniec zapytano ją o Ravensbrück odpowiedziała, że o tym mogą sobie przeczytać w jej książce. Wanda Półtawska często powtarzała „pamiętaj, że nie jesteś byle kim, musisz być wartościowym człowiekiem i to co ważne przekazywać innym”.
[01:47:26] Kamilla Janowicz-Sycz trafiła do Ravensbrück w 1940 r., do Polski wróciła w lipcu 1945. Po ewakuacji obozu pod koniec kwietnia 1945 pozostała w nim. Kamilla Janowicz-Sycz pracowała w obozowej kuchni. Mogła podkradać żywność i wspierać operowane „króliki” doświadczalne. Według niej obóz nie został oswobodzony przez żołnierzy Armii Czerwonej. Kama Syczowa była świadkiem tego, co się działo. Niemcy i ostatnie grupy więźniarek opuściły zaminowany obóz, w którym nie było wody ani prądu. Zostały w obozie chore leżące więźniarki. Wcześniej w akcji „białych autobusów” hrabiego Folke Bernadotte wyjechało do Szwecji wiele więźniarek, także Polek. Kama Syczowa miała miejsce w „białym autobusie”, ale została w obozie razem z chorymi. Zostały też lekarki, m.in. Hanka Burdówna, Bieńkowska [Jolanta Krzyżanowska-Bieńkowska] i lekarki innych narodowości. Gdy Niemcy dokonywali ostatniej ewakuacji wydali zarządzenie, że oprócz lekarek nie może zostać z chorymi żadna więźniarka – ryzyko decyzji podjętej przez Kamę Syczową. Wymyślono, że zostanie wywieszona informacja o chorobie zakaźnej i w tym pomieszczeniu się ukrywała. Wodę dla chorych przywożono na taczkach z jeziora Schwedt, wcześniej wyrzucano tam prochy z krematorium. Pewnego dnia na welocypedzie przyjechał żołnierz radziecki, który zapytał, co jest na tym terenie. Tak wyglądało oswobodzenie obozu. Rosjanie rozminowali obóz i zajęli baraki. W obozie uruchomiono prąd i była woda. Polski rząd nie zainteresował się chorymi Polkami. Rządy innych krajów dosyć szybko zorganizowały pomoc i wywóz swoich obywatelek. Polacy tego nie zrobili, Kama Syczowa wróciła do kraju dopiero w lipcu. [+]
[01:57:45] Matka i inne więźniarki nie chciały mówić o Ravensbrück. To wiązało się z tym, że były, w jakimś sensie, uważane za wrogów ojczyzny. Matka, łącznie z pobytem w więzieniu, była uwięziona pięć lat. Gdy wróciła, nic nie miała. W mieszkaniu teściowej zabrano pokoje i zostawiono tylko jeden. Tak rząd odnosił się do byłych więźniarek, które nie miały żadnych ulg, nie były traktowane jak osoby, którym trzeba pomóc.
[02:00:00] Matka dodatkowo była w trudnej sytuacji, ponieważ jej brat Leon był w USA, potem w Montrealu w Kanadzie. Wuj przysyłał listy i matkę ciągle w związku z tym wzywano. Do mieszkania przychodzili funkcjonariusze i przepytywali matkę. Wuj Leon pierwszy raz przyjechał do Polski w latach 60. i swój pobyt opisał. Drugi raz przyjechał na początku lat 70., przywiózł wtedy walizkę dolarów. Chciał wynagrodzić szpital w Tarnowie, w którym w 1943 r. zmarła jego matka. Z relacji siostry wiedział, że w szpitalu dobrze się babcią opiekowano. Morfina była tylko dla Niemców, ale podawano ją babci. Wuj z walizką pieniędzy zjawił się w dyrekcji szpitala, by je ofiarować placówce. Chciał, by szpital tę darowiznę upamiętnił tablicą. Szpital powiedział, że nie może od obywatela kanadyjskiego przyjąć pieniędzy. Wuj zapisał w testamencie darowiznę na rzecz szpitala w Montrealu oraz szpitala w Tarnowie. Zmarł w 2006 r., a boh. była wykonawczynią testamentu. Szpital w Tarnowie dostał ponad milion złotych na renowację oddziału chirurgii. Tablica została zaakceptowana przez szpital, rodzina była na jej odsłonięciu.
[02:06:05] Boh rozmawiała z Marią Falniowską, byłą więźniarką Ravensbrück, która została „białymi autobusami” wywieziona do Szwecji. Po kwarantannie szwedzkie rodziny brały więźniarki, Falniowska została bardzo serdecznie przyjęta. Do Polski wróciła w 1947 r., pracowała w ZBOWiD. Ciągle ją wzywano na przesłuchania traktując jak szpiega. Funkcjonariusze nie mogli zrozumieć, dlaczego wróciła. Jej siostra została w Szwecji i tam wyszła za mąż.
[02:08:50] Babcia [Ludwika Kutowa] miała duże mieszkanie w starej kamienicy przy ul. Janka Krasickiego, dziś Piłsudskiego. Na parterze były trzy pokoje, kuchnia, służbówka, łazienka i dwa balkony. Boh. nie wie, w którym roku, może w 1948 r. w mieszkaniu zakwaterowano rodzinę Rudolfa Klappera. Klapperowie zajęli wszystko, a matka z boh. i babcią zostały w jednym pokoju. Rudolf Klapper był prawdopodobnie działaczem partii. Matka mówiła o nim „ten partyjniak”. Gdyby Klapperowie mieli sumienie, to pozwoliliby babci korzystać z kuchni. Partia wprowadzała do mieszkań swoich funkcjonariuszy. W Krakowie było tak samo, kwaterowano sublokatorów w dużych mieszkaniach.
[02:12:33] W pokoju był kaflowy piec – umeblowanie. Ojciec przyjeżdżając na święta spał na rozkładanym fotelu. Babcia gotowała na piecyku-kozie. W suterenie budynku był zlew i ubikacja oraz mieszkanie państwa Brzozowskich. Do zlewu chodzono po wodę. W piwnicach składowano węgiel. Boh. nie chodziła do ubikacji w suterenie. Takie życie było koszmarem. Po Klapperach do mieszkania wprowadzili się Stefańscy. Matce udało się odzyskać kuchnię i służbówkę, w której zamontowano małą wannę i klozet. Używano kuchni węglowej, potem zamontowano kuchnię gazową. Syn babci, Karol Kuta, był karłem. Dopóki nie znalazł mieszkania, miał kąt za parawanem w pokoju, w którym była matka z boh. i babcia.
[02:19:10] Boh. nie pamięta, jak długo mieszkali Klapperowie, którzy byli nieżyczliwi. W latach 60. zamieszkali Stefańscy, boh. była wtedy uczennicą liceum. Stefańscy mieli dwoje dzieci, mieszkali dopóki matka nie przeprowadziła się do Krakowa w 1980 r. Matka w międzyczasie odzyskała kuchnię. Stefańscy mieli dwa pokoje, kuchnię i łazienkę, a matka i babcia pokój i kuchnię. Stefańscy byli bardziej życzliwi – możliwość korzystania z ich telefonu.
[02:23:50] Boh. nie ma pewności, czy mieszkanie było własnością babci. Kamienica miała właściciela, ale w czasach komunistycznych wszystko było przejęte przez państwo. Babcia, w pewnym sensie, była lokatorką w dużym mieszkaniu i władze uznały, że może tam mieszkać ważny funkcjonariusz partyjny i jego rodzina. W pozostawionym pokoju na co dzień mieszkały trzy osoby: babcia, matka i boh. Gdy na Boże Narodzenie przyjeżdżał ojciec, spał na rozkładanym fotelu. Wuj Karol pomieszkiwał za parawanem. Koza to żelazny piecyk, babcia na nim gotowała. Po latach matka odzyskała kuchnię i służbówkę przerobiła na łazienkę. Babcia prała w balii, białą pościel gotowała na kuchni węglowej, do wyciągania bielizny używała drewnianych szczypiec.
[02:28:00] Matka pracowała w księgowości w MHD i PSS. W siermiężnej rzeczywistości PRL-u koleżanki matki w PSS były grupą związaną ze sobą i współpracującą. Spotykano się po pracy, organizowano wyjazdy wakacyjne. PSS miał domki w Zakopanem i tam wyjeżdżano. Jedna z koleżanek była malarką-amatorką i działał klub malarzy. Gdy kończono bilans, organizowano imprezy bilansówki, na które matka szyła sobie sukienkę. Matka chodziła do kina i teatru, wyjeżdżano na grzybobranie i do operetki w Krakowie.
[02:31:50] W 1967 r. wuj zaprosił siostrę do Montrealu na Expo-67. Matka dostała paszport, choć nie należała do partii. W 1974 r. boh. pojechała do Montrealu z matką. Wyjeżdżały także na wycieczki zagraniczne z Orbisem i nie miały problemów z paszportami. Gdy boh. przeglądała dokumenty więźniarek w archiwum IPN, poprosiła o dokumenty swoje i matki. Bała się, że matka coś podpisała, ponieważ w 1967 wyjechała na pół roku do Kanady. W dokumentach były tylko zezwolenia na wydanie paszportu.
[02:34:10] Gdy matka dostała odszkodowanie, chciała się wybrać z córką na długą wycieczkę do Włoch. Boh. już pracowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, wezwano ją do biura paszportowego i zapytano, czy byłaby skłonna obserwować przewodniczkę wycieczki. Boh. poinformowała urzędniczkę, że z wycieczki zrezygnowano. Potem okazało się, że we Włoszech była epidemia cholery.
[02:35:56] Pomnik „Niosąca” nad jeziorem Schwedt obrazuje wzajemną pomoc więźniarek. Postacie są na cokole bardzo wysoko, boh. uznaje, że widzą całą okolicę i to co za murami. Pomnik robi duże wrażenie. Podczas pobytu w Ravensbrück z matką duże wrażenie zrobiła na niej ekumeniczna droga krzyżowa. Wrażenia nie zrobił teren obozu, na którym nie ma baraków.
[02:38:10] Boh. nie była w stanie zostawić matkę samą. Nie wie, czy matka podświadomie tego nie chciała. Z rozmów z Andrzejem [Komorowskim] wynika, że ich losy potoczyłyby się inaczej, gdyby nie pewien incydent. Boh. i Basia, siostra Andrzej, były na praktykach studenckich w Zakopanem. Andrzej przyjechał i razem chodzono w góry. W Zakopanem była też matka, która towarzyszyła córce w czasie wyjazdu na praktyki. Po latach Andrzej powiedział, że matka boh. kazała mu, by przestał zawracać głowę jej córce. Postanowił uszanować jej wolę, widząc jak wygląda relacja obu kobiet ożenił się z kim innym. Matka nie chciała, by boh. z kimś się związała – wspólne mieszkanie w Krakowie. Andrzej był pierwszą miłością boh., która nie wiedziała, dlaczego ich związek nagle się rozpadł po pobycie w Zakopanem.
[02:41:34] Basia, siostra Andrzeja, wyszła za kalekę, który był sparaliżowany od pasa w dół. Przed wypadkiem byli przyjaciółmi. Do wypadku doszło na platformie wiertniczej we Francji. Basia wyjechała do Paryża, ale nie mogła się tam odnaleźć. Jej mąż miał kolegę Filipa Rottenberga, także sparaliżowanego od pasa w dół. Basia chciała, by boh. przyjechała do Paryża i związała się z Filipem. Filip przyjechał do Polski, poznał boh. i chciał ją ściągnąć do Francji. Koleżance wydawało się, że życie będzie prostsze, ale tak nie było. W 1971 r. boh. pojechała na miesiąc do Paryża. Lubiła i ceniła Filipa, ale wiedziała, że to nie ma sensu. Wróciła do Polski z wyrzutem sumienia. Wacek, mąż Basi przez kalectwo nie pracował, a Filip pracował. Pisał listy do matki i boh., która nawet zapisała się na kurs francuskiego. Matka zaproponowała spotkanie z psychiatrą, doktor Półtawską i opowiedzenie jej o sytuacji – reakcja Półtawskiej.
[02:46:20] Boh. potem była tylko z matką – brak szansy na potomstwo. Stosunek do dzieci. Może też jako matka miałaby ten sam syndrom i musiałaby mieć dziecko przy sobie. Matka żyła dla córki i nie wpadła w depresję poobozową. Matka towarzyszyła boh. w czasie studiowania i pracy naukowej. Pisząc doktorat i habilitację jeździła po rośliny w teren, do puszczy Białowieskiej, Słowińskiego Parku Narodowego. Matka jeździła z nią i także zbierała rośliny. Boh. nie pamięta, by na jakieś wakacje pojechała sama.
[02:49:34] Boh. nie żałuje i jest w życiu spełniona. Nie odczuwała swojego postępowania jako misji. Kochała matkę i była z nią związana. Matka nie miała łatwego dzieciństwa, jej ogromną traumą było odejście męża. To jej ciążyło całe życie. Nie chciała go wykreślić z pamięci. Po śmierci babci ojciec przyjeżdżał do Krakowa – relacje wzajemne. Po jego śmierci chciała jechać na pogrzeb, ale boh. nie chciała, by się konfrontowała z jego partnerką.
[02:51:53] Po śmierci matki boh. dowiedziała się przez przypadek, że rodzina miała korzenie żydowskie. W dokumentach był akt ślubu babci Franciszki, pochowanej na cmentarzu katolickim. W akcie ślubu była zapisana jako Rafaela Maria Franciszka Bieder, z domu Eisenberg [jej ojciec nazywał się Samuel Bieder a matka Hermina była z domu Eisenberg]. Jej rodzice mieli żydowskie nazwiska. Boh. szukała tych nazwisk i trafiła na spis rodzin żydowskich pochowanych na kirkucie w Andrychowie. Znalazła tam nazwiska prababki i pradziadka, rodziców babci. Gdy zaczęła pisać tomik na setną rocznicę urodzin matki, korektorką zapisków była pani, która znała osobę zajmującą się historią Żydów andrychowskich. Boh. odwiedziła kirkut i widziała macewy przodków. Odtworzono historię rodziny, boh. dowiedziała się, gdzie mieszkali pradziadkowie. Prababka była akuszerką, a pradziadek Samuel Eisenberg [Samuel Bieder] blacharzem. Pradziadkowie byli ortodoksyjnymi Żydami, gdy babcia poznała przyszłego męża Tomasza [Ligusa], wyznania rzymskokatolickiego, została wyklęta i wydziedziczona. Mieszkała w Krakowie, potem w Tarnowie, prawdopodobnie przeszła na wiarę katolicką. Dzieci były ochrzczone. Matka nie miała cech żydowskich – pobyt w Ravensbrück. O tej sprawie nie wiedział Leszek ani Dorota [dzieci ciotki Barbary]. Boh. wychowano w duchu rzymskokatolickim. Matka jeździła z boh. do Andrychowa i mówiła, że tu mieszkała jej rodzina, ale nie zaprowadziła córki na kirkut i nie pokazała miejsca, w którym stał dom jej dziadków. W Krakowie ciągnęło ją na Kazimierz, bywano na koncertach muzyki żydowskiej, spacerowano. Boh. też lubi tę dzielnicę. Obecnie macewy Herminy i Samuela są oplecione bluszczem, boh. zasadziła zaszczepkę w ogrodzie.
[03:01:48] Boh. miała dobre relacje ze studentami. Ważne dla niej jest to, by iść prostą drogą i mieć cel w życiu. Dziś młodzi nie widzą celu swojego życia. Boh. wychowała się w ciężkich warunkach, ale nie uważała, że to jej dramat. Próbowała żyć tak, by być szczęśliwą – życie kulturalne, poczucie piękna – wybór rodziny roślin do badań. Apel do młodzieży, by nie patrzeć wstecz. Dla boh. ważne jest, by nie oceniać ludzi, szukać w nich dobrych cech. Boh. była uczciwa i starała się mówić prawdę, nie była konformistką i to starała się wpoić studentom. Była rzetelna i uczciwa w badaniach naukowych, i w stosunku do siebie.
more...
less
The library of the Pilecki Institute
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Monday to Friday, 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
The library of the Berlin branch of the Pilecki Institute
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
This page uses 'cookies'. More information
Ever since it was established, the Witold Pilecki Institute of Solidarity and Valor has been collecting and sharing documents that present the multiple historical facets of the last century. Many of them were previously split up, lost, or forgotten. Some were held in archives on other continents. To facilitate research, we have created an innovative digital archive that enables easy access to the source material. We are striving to gather as many archives as possible in one place. As a result, it takes little more than a few clicks to learn about the history of Poland and its citizens in the 20th century.
The Institute’s website contains a description of the collections available in the reading room as well as the necessary information to plan a visit. The documents themselves are only available in the Institute’s reading room, a public space where material is available free of charge to researchers and anyone interested in the topics collected there. The reading room also offers a friendly environment for quiet work.
The materials are obtained from institutions, public archives, both domestic and international social organizations, as well as from private individuals. The collections are constantly being expanded. A full-text search engine that searches both the content of the documents and their metadata allows the user to reach the desired source with ease. Another way to navigate the accumulated resources is to search according to the archival institutions from which they originate and which contain hierarchically arranged fonds and files.
Most of the archival materials are in open access on computers in the reading room. Some of our collections, e.g. from the Bundesarchiv, are subject to the restrictions on availability resulting from agreements between the Institute and the institutions which transfer them. An appropriate declaration must be signed upon arrival at the reading room in order to gain immediate access to these documents.
Before your visit, we recommend familiarizing yourself with the scope and structure of our archival, library and audio-visual resources, as well as with the regulations for visiting and using the collections.
All those wishing to access our collections are invited to the Pilecki Institute at ul. Stawki 2 in Warsaw. The reading room is open from 9–15, Monday to Friday. An appointment must be made in advance by emailing czytelnia@instytutpileckiego.pl or calling (+48) 22 182 24 75.
Please read the privacy policy. Using the website is a declaration of an acceptance of its terms.