Janina Jankowska ps. „Jasia” (ur. 1927, Warszawa) jest córką Stanisławy Orskiej-Kowalczyk, aktorki teatralnej i operetkowej. Przed wybuchem wojny była uczennicą Prywatnej Szkoły Powszechnej Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstanek w Warszawie. W czasie okupacji pracowała w Fabryce Franaszka w Warszawie. Członkini ruchu oporu: brała udział w akcjach małego sabotażu, ukończyła kurs sanitarny. Uczestniczyła w powstaniu warszawskim jako sanitariuszka Zgrupowania „Żywiciel” na Żoliborzu. 30 września 1944 opuściła miasto przez obóz tymczasowy na terenie kościoła Św. Wojciecha na Woli, a następnie przez obóz przejściowy (Dulag 121) w Pruszkowie, skąd została wywieziona transportem ewakuacyjnym do Jędrzejowa. Umieszczona przez RGO w leśniczówce w miejscowości Cierno, gmina Prząsław, powiat Jędrzejów. W lipcu 1945 zamieszkała w Kielcach, gdzie kontynuowała naukę. Do Warszawy powróciła w 1950 roku, mieszkając m.in. u znajomych oraz na poddaszu w Warszawskiej Fabryce Motocykli (WFM) przy ul. Mińskiej 25, nie mogąc uzyskać meldunku od ówczesnych komunistycznych władz. Od 1954 roku do dziś mieszka na Grochowie. [Na podstawie: Muzeum Powstania Warszawskiego, https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/janina-kowalczyk,56072.html, dostęp 31 stycznia 2025, wywiad własny]
więcej...
mniej
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonej w 1927 r. w Warszawie. Przedstawienie rodziców: Stanisławy i Henryka Kowalczyków. Matka, z domu Oporska, była aktorką i używała pseudonimu artystycznego Stanisława Orska.
[00:01:02] Gdy boh. miała trzy lata, przeprowadzono się z ul. Kruczej na Żoliborz na ul. Mickiewicza 27. Punkt sanitarny prowadzony przez doktora Mazurka był w tym samym budynku w klatce K, boh. mieszkała w klatce F. Punkt był w piwnicy, sąsiadował w małym szpitalikiem. Budynek miał dwa wejścia od ulicy Mickiewicza – klatki A i M. Życie towarzyskie w czasie okupacji.
[00:02:45] Boh. w 1934 zaczęła chodzić do szkoły sióstr zmartwychwstanek i uczyła się tam do wybuchu powstania. W 1939 r. miała 12 lat. Przed wojną była w zuchach i harcerstwie, w czasie okupacji nie musiała się nigdzie zapisywać. Brała udział w akcjach małego sabotażu – rozlepiano plakaty i pisano na ścianach, w Święto Zmarłych postawiono biało-czerwone chorągiewki na grobach na cmentarzu wojskowym. Konspiracja była tak głęboka, że boh. nie wiedziała, od kogo dostawała te rzeczy. Popołudniami chodziła na lekcje muzyki, przychodziła po nią gosposia, która już miała plakaty. Boh. rozlepiała je wieczorami – wspomnienie akcji w czasie gęstej mgły.
[00:04:57] Boh. ukończyła kurs sanitarny. Po wojnie odnalazła dziesięć koleżanek i zaprosiła je do siebie – wspomnienie robienia zastrzyków. Obecnie żyje tylko Barbara Majewska, która mieszka we Wrocławiu, Krystyna Domańska z d. Grzebalska i Inka Nowicka mieszkają w Warszawie – refleksja na temat siły przyjaźni. Gdy umierała przyjaciółka Sylwia Wiśniewska z d. Drzewicka, jej mąż zadzwonił do boh. i rozmawiał z nią o umieraniu żony. Inna koleżanka Wisia Kowalówna była potem prawniczką – prowadzone rozmowy. [Prowadząca na temat przyjaźni i nagranej opowieści Barbary Gancarczyk]. Boh. powiedziała prezydentowi Dudzie, że żyjący powstańcy to ludzie z innej epoki. Ojciec walczył w Legionach – życie w kulcie Piłsudskiego. Po I wojnie było tylko 20 lat wolności, pokolenie powojenne było wychowane w miłości do ojczyzny.
[00:11:17] Ojciec urodził się w 1901 r., zachowała się jego fotografia w mundurze i maciejówce. Babcia i matka opowiadały o czasach zaborów. Po Placu Zamkowym jeździli Kozacy z tzw. Czarnej Sotni. Ludzi bito nahajkami i płazowano szablami. Dziadek przez kilka lat służył w armii rosyjskiej. Stracił zdrowie i wcześnie zmarł. Babcia była wdową, w 1939 r. zabrano ją do żoliborskiego mieszkania. W czasie okupacji zachorowała i trafiła do szpitala, podczas bombardowania wyleciały szyby, babcia dostała zapalenia płuc i zmarła.
[00:13:32] Ojciec i matka był jedynakami, boh. też była jedynaczką i ma tylko syna. Rodzina była nieliczna. Brat dziadka Oporskiego miał pięcioro dzieci, a dziadek tylko córkę, matkę boh. Oporscy mieli duży grobowiec na cmentarzu Powązkowskim.
[00:14:42] Przed wojną ojciec pracował w fabryce Franaszka na Woli. Matka była aktorką, w czasie okupacji nie występowała, ale dostała od Franaszka kartę pracy. Boh. też miała kartę z fabryki. Szkoła zmartwychwstanek była oficjalnie szkołą krawiecka, nieoficjalnie działało gimnazjum. Gdy wybuchła wojna, boh. skończyła szósta klasę i powinna iść do gimnazjum – marzenia o niebieskiej tarczy. Siostry zrobiły siódmą klasę, by można było kontynuować naukę. Niemcy przychodzili do szkoły na kontrole i szukali niedozwolonych książek. Siostry zatrzymywały Niemców przy głównym wejściu, a w tym czasie zawiadamiano klasy. Refleksje na temat nauczycieli. W 1943 r. Niemcy wpadli do szkoły, boh. miała lekcję geografii z prof. Jaxa-Bykowskim, który chował się w klauzurze. To była ostania lekcja geografii, nauczyciel nie pojawił się już w szkole, dowiedziano się, że został rozstrzelany.
[00:18:27] Niemcy zarządzili, że uczennice szkoły krawieckiej mają szyć koszule dla żołnierzy. Dziewczyny ze starszej klasy jeździły codziennie do szwalni w getcie, w kołnierzykach zaszywano wszy. Młodsze uczennice szyły na miejscu, w kołnierzykach zaszywano szpilki. Dziewczyny musiały podjąć pracę, boh. dostała kartę pracy z fabryki Franaszka. Inka znała niemiecki i pracowała w elektrowni jako telefonistka – bimber pędzony w piwnicach zakładu. Inna z koleżanek trafiła do szkoły, w której robiono koronki. Siostry zorganizowały tajne komplety. Ojciec był dyrektorem finansowym w fabryce Franaszka i boh. nie musiała codziennie być w pracy.
[00:21:20] Franaszek bronił swoich pracowników, przekupywał Niemców. Na terenie zakładu działała straż ogniowa, tworzyli ją synowie pracowników. Dzięki Franaszkowi ojca uwolniono z dwóch łapanek. W 1941 Niemcy robili duże łapanki, obstawiali dzielnice, podstawiali budy i wyciągali mężczyzn z mieszkań. Z klatki schodowej zabrano wszystkich, w tym ojca. Mężczyźni zostali załadowani do ciężarówek i przewiezieni do miejsca, gdzie przy stolikach siedzieli Niemcy. Odbierano tam dokumenty, ojciec miał je oddać, ale zobaczył Niemca w okularach i powiedział mu, że pracuje w firmie, która produkuje błony fotograficzne dla armii niemieckiej. Niemiec obejrzał dokumenty z fabryki Franaszka i wyprowadził ojca, a potem jeszcze pracownika gazowni i elektrowni. Ojca wypuszczono, a sąsiad, ojciec koleżanki Hali Sujeckiej zginął w Oświęcimiu.
[00:24:54] Drugi raz ojca złapano w 1943 r. W niedzielę 17 stycznia, w urodziny ojca, matka i boh. wybierały się do kościoła św. Stanisława. Zadzwonił znajomy i ostrzegł, że coś się dzieje i lepiej nie wychodzić z domu. Matka chciała wyjść z domu, ale usłyszano huk na dole – odgłosy walenia kolbami do drzwi. Boh., gosposia i pies ukryli się w służbówce. Niemcy zabrali rodziców na Pawiak, tam zostali rozdzieleni. Oboje mieli dokumenty z fabryki Franaszka, matkę wypuszczono, a ojciec był w grupie poddanej selekcji. Zobaczył znajomego Niemca, krzyknął, że jest z fabryki Franaszka i został wypuszczony.
[00:29:30] Na dziedziniec fabryki Franaszka [w czasie powstania] spędzono wielu mieszkańców Woli, w tym [Kazimierza] Franaszka, i zamordowano ich. Franaszek wybudował schrony i zaproponował ojc,u by się tam przeniósł z rodziną. Matka nie chciała opuścić domu [na Żoliborzu]. W czasie egzekucji jedna z kobiet urodziła dziecko na trupach. Kobieta wyczołgała się z miejsca egzekucji i ocalała.
[00:31:15] Boh. nie wie, czy ojciec działał w konspiracji. Była jedynaczką i ojciec pilnował jej, z czego śmiały się jej koleżanki. Ojciec nie wiedział, że córka jest w konspiracji. Koleżanka Basia Pawłowska zrobiła witraż o tematyce powstańczej. Miała przyjaciela, który pochodził z Poznania, tam pracował w fabryce i stracił rękę, potem przedostała się do Warszawy. Ojciec znalazł kartę od Baśki – afera z powodu „buntowania” córki przez koleżanki.
[00:33:30] Gdy wybuchło powstanie, ojciec został koło Zmartwychwstanek zatrzymany przez Niemców i nie dotarł do domu. Niemcy z zatrzymanych mężczyzn utworzyli grupy robocze, pracowano przy demontażach maszyn w fabrykach. Pod koniec powstania mężczyzn wsadzono na ciężarówkę, po drodze auto zatrzymało się i Niemiec ich wypuścił. Ojciec z kolegą doszli na piechotę do Grodziska. Gdy usłyszał, że idą transporty z Żoliborza poprosił o siostrę z PCK, by wywoływała nazwisko Kowalczyk. W czasie powstania tyle się działo, że boh. nie myślała o tym, co stało się z ojcem.
[00:35:30] Gdy boh. wychodziła z Żoliborza była ranna i miała wysoką gorączkę. W klatce M, która wychodziła na ul. Mickiewicza, stał pluton, w którym byli znajomi chłopcy, w tym Witek Jabłoński, kolega mieszkający na I piętrze, który zginął tragicznie. Gdy pluton utworzył się, boh. wysłano do księdza, by odebrał przysięgę od powstańców. Potem złożyła przysięgę razem z chłopakami. Pewnego dnia w budynek uderzył pocisk, kilka osób zostało rannych. Boh. spotkała Basię, siostrę Witka, która powiedziała, że brata gdzieś wysłano. Chłopak był uzbrojony w dwa granaty, gdy wracał odłamki trafiły w granaty, które eksplodowały. Zwłoki znaleziono na sąsiedniej posesji. Boh. po latach szukała Basi Jabłońskiej, ale jej nie znalazła.
[00:39:07] Boh. była ranna w głowę, ale pracowała w punkcie sanitarnym. Pod koniec powstania Niemcy szli od Dworca Gdańskiego i zajmowali dom po domu, rannych przenoszono do domów, w których jeszcze byli powstańcy. 29 września [1944] boh. dostała rozkaz przeniesienie powstańców na Mickiewicza 34. W punkcie sanitarnym przy Mickiewicza 27 byli już ranni przyniesieni z innych domów. Boh. nie miała noszy ani ludzi do pomocy. Jeden z rannych powstańców miał strzaskane kolano i poruszał się o kuli. Razem z nim boh. zeszła do piwnic, gdzie siedzieli cywile i zmobilizowano ich do przenoszenia rannych. Gdy dom opustoszał, likwidowano punkt sanitarny. 30 września o 4 rano weszli Niemcy. [+]
[00:43:05] Boh. i doktor Mazurek poszli do piwnicy do matki, tam się pożegnano i boh. więcej nie zobaczył doktora. Po latach spotkał matkę, ale ta nie przekazała, że chciał się spotkać z boh. Jeszcze później znalazła nazwisko Mazurek, Mickiewicza 27, w książce telefonicznej. Zadzwoniła i rozmawiała z żoną doktora, który już nie żył.
[00:44:18] Były trudności z żywnością w czasie powstania. Zdobyto olejarnię na Marymoncie i był tam nieoczyszczony czarny olej. Matka zdobyła mąkę kartoflaną i usmażyła placki, które przyniosła na punkt sanitarny. Ludzie powyciągali kotły i gotowali to co mieli. Wieczorami zakradano się do ogródków działkowych i stamtąd coś przynoszono. Koledzy poradzili, by głodna boh. zapaliła papierosa. Kanałami przyszedł ranny powstaniec, który potem przychodził na opatrunki. Pewnego dnia przyniósł puszkę sardynek – jedzenie podczas ostrzału. Na kursie sanitarnym boh. nauczyła się robić zastrzyki podskórne, ranny „od sardynek” przyszedł na zastrzyk domięśniowy – rada lekarza. Boh. miała w tamtym czasie 17 lat.
[00:48:05] Ojciec szukał rodziny. Boh. wyszła z powstania ranna w nogę i z wysoką temperaturą. Ludzi przed wywiezieniem gromadzono w hali. Matka znalazła lekarza, który zmienił boh. opatrunki i zabandażował głowę. Lekarz przeprowadził je do innej hali, gdzie były osoby do wywiezienia na terenie Generalnej Guberni. Udało im się dołączyć do grupy idącej do transportu, była tam koleżanka Ala, córka dyrektora gazowni, gdzie była silna konspiracja. Jej ojciec był we władzach powstańczych, zginął w pierwszych dniach powstania ratując sąsiada. W kamienicy przy ul. Gomółki 5 odbywały się spotkania konspiracyjne, a boh., Ala i Sylwia bawiły się w ogrodzie. Po wojnie Ala wyjechała do Ameryki, po latach przyjechała do Polski i odwiedziła boh. Wychodząc z powstania matka wzięła nuty, co potem jej się przydało. Koleżanka Ala szła do transportu w kapciach, a boh. miała na nogach za duże na nią buty ojca. Boh. widziała, jak dwóch Niemców wyciągnęło Alę z idącej grupy. Potem ci sami Niemcy podeszli do niej, ale po to, by pomóc jej wsiąść do wagonu – reakcja boh. Razem z nią była gosposia, która była sierotą i nie miała dokąd pójść. Podróż do Jędrzejowa otwartymi wagonami, w deszczu, trwała 17 godzin.
[00:55:05] W Jędrzejowie ludzi wypuszczono. Nauczyciel wysiedlony z rodziną z Poznania przyjął na kilka dni boh., matkę i gosposię. Na kwaterze mieszkał też żołnierz Wehrmachtu, Ślązak, który na klęczkach przepraszał kobiety za to, co robią Niemcy. Na Boże Narodzenie żołnierz ukradł w jednostce dwie filiżanki i dał je w prezencie. Wysiedleńcom pomagał pan Janiec, nadleśniczy. Wiedziano, że boh. została wysiedlona z Warszawy, ale nie wiedziano, że brała udział w powstaniu. Nadleśniczy zrobił Wigilię dla warszawiaków, nie było godziny policyjnej i udano się na pasterkę, którą boh. szczególnie zapamiętała.
[00:58:00] W RGO wydano zaświadczenie, że kobiety przyjechały transportem ewakuacyjnym z Pruszkowa i zostały skierowane do leśniczówki koło Jędrzejowa. W leśniczówce byli już inny wysiedleńcy – wspólne posiłki. Wieś była biedna, leśniczówka stała na skraju lasów świętokrzyskich, gdzie byli Jędrusie [partyzanci]. Zdarzało się, że do leśniczego przychodzili Niemcy, a w tym samym czasie w leśniczówce byli Jędrusie. Matka była najstarsza – zabawy młodych. Była tylko jedna płyta i tańczono do piosenki Lucienne Boyer. Chłopak wysiedlony z Poznania, trochę starszy od boh., po tańcu całował ją w rękę. W leśniczówce przebywano do wyzwolenia.
[01:01:22] Pewnego dnia przyjechał ojciec. Sąsiad z Żoliborza szukał rodziny i przyjechał do Jędrzejowa, znalazł nazwisko boh. w spisach RGO i powiedział o tym ojcu. Dano mu podwodę i jeździł po okolicznych leśniczówkach. Po przyjeździe ojca matka poszła do wsi, by kupić chleb. Boh. była z ojcem, gdy przyszli trzej żandarmi i sprawdzali dokumenty – wywiezienie ojca do obozu pracy. Tam przekupił jednego ze strażników, wyszedł z obozu i wrócił do rodziny. Ojciec zostawił dokumenty w Grodzisku i postanowił po nie pojechać.
[01:06:42] Po upadku powstania ojciec należał do grupy wywożącej pod nadzorem Niemców rzeczy z Warszawy. Będąc w mieście skorzystał z okazji i poszedł do mieszkania na Żoliborzu. Wszystko było rozkradzione, został tylko obraz, pianino i szafka z dokumentami, które zabrał. Zanim ojciec przyjechał do rodziny do Cierna, Niemcy zaczęli uciekać.
[01:08:15] Matka i boh. wybierały się do kościoła, obydwie kochały zwierzęta, więc szły za nimi dwie kozy i pies. Chłopak jadący konno kazał im wracać do leśniczówki, ponieważ nadchodzili Rosjanie. Grupa z leśniczówki poszła do lasu, ale nic się nie działo i postanowiono wrócić. Podjechał czołg, który ostrzelał zabudowania. Potem szła piechota i boh. zobaczyła żołnierzy u kresu sił. Czerwonoarmiści zajęli leśniczówkę i pokotem spali na podłodze w kuchni. Matce kazano piec chleb, choć nie miała o tym pojęcia. Żołnierze zobaczyli dokumenty z niemieckimi pieczęciami i myśleli, że znaleźli Niemców. Matka znała rosyjski i wytłumaczyła, że są Polakami. Matka smażyła placki, a boh. położyła się – incydent z oficerem Armii Czerwonej – pomoc kolegi z Poznania. Rosjanie byli w leśniczówce trzy dni, ukradli co mogli i pojechali. [+]
[01:14:13] Pewnego dnia w leśniczówce zjawił się lotnik i powiedział, że pokój matki i boh. zajmie komendant. Matka powiadomiła matkę leśniczego, która się tym nie przejęła. Po jakimś czasie przyjechał komendant, zobaczył, że pokój nie jest przygotowany i wpadł w szał. Matka, znająca rosyjski, załagodziła sytuację. Pokój przygotowano, ale komendant już nie chciał tam kwaterować. Mimo to zaprosił matkę i boh. na obiad. Przysłano po nie auto, więc pojechały i okazało się, że byli tam starsi wiekiem oficerowie. Na stole nie było alkoholu – rozmowy. Potem do leśniczówki przychodziło w odwiedziny trzech młodych lotników. Od jednego z nich boh. dostała fotografię z dedykacją.
[01:19:15] Po wejściu Rosjan przyjechał ojciec. Przeniesiono się do Jędrzejowa i mieszkano przy drodze, którą wojsko szło na front. Pewnego dnia boh. była sama, przyszło trzech wojskowych i gospodarz skierował ich do jej pokoju. W tym czasie wrócił ojciec i żołnierze odeszli. Ojciec spotkał znajomego z fabryki Franaszka i zajęli się handlem. Z Jędrzejowa wyjechano do Kielc, tam matka zaczęła pracować w teatrze [im. Stefana Żeromskiego], a boh. poszła do szkoły. Nie miała świadectw i zdawała egzamin komisyjny – przyjęcie do liceum, do klasy matematyczno-fizycznej. Boh. miała umysł ścisły, z powodu problemów z migdałkami wysłano ją przed wojną na cztery miesiące do Rabki – system korespondencji z rodzicami.
[01:23:26] Gdy boh. zdawała maturę, w Kielcach doszło do pogromu Żydów. W efekcie wprowadzono godzinę policyjną. Po balu maturalnym milicja odwoziła uczniów do domów. Pogrom kielecki był prowokacją, powiedziano, że Żydzi zrobili macę z krwi polskiego [dziecka] i zaczęto ich mordować. Niektórych topiono w płytkiej rzece.
[01:24:42] W kieleckim liceum uczyli przedwojenni profesorowie. Bal miał być w sali gimnastycznej, a kolacja w klasie. W czasie kolacji orkiestra grała „Jak szybko mija życie”. Boh. nie chciała się uczyć niemieckiego, młody nauczyciel świetnie tańczył i na zabawach prosił ją do tańca. Religii uczył początkowo ksiądz staruszek, a potem kapelan wojskowy. W klasie było tylko sześć dziewczyn, siedziano przy ławkach ustawionych w podkowę i dwaj chłopcy siedzieli obok koleżanek. Na pierwszej lekcji ksiądz kazał się rozsiąść, by była przerwa między dziewczynką a chłopcem – uczniowski żart, powody wojny z księdzem. W klasie matematyczno-fizycznej była młodzież w różnym wieku. Pewnego dnia boh. spotkała księdza i ten zaprosił ją na wino – reakcja klasy.
[01:30:36] Boh. przyjechała do Warszawy, nie dostała się na medycynę, ale na biologię na Uniwersytet Warszawski. Chodziła na wykłady na medycynę i do prosektorium. Miała kolegów na różnych kierunkach, m.in. na architekturze studiował Tadek Kowalczyk – spotkania w zimnym mieszkaniu. Boh. zaręczyła się z kolegą z Poznania, który w czasach wysiedlenia ratował ją przed Rosjanami. Po wyzwoleniu kolega wstąpił do wojska, pojechał na front i kontakt się urwał. Po latach odnalazł jej matkę na afiszu teatralnym i spotkał się z nią. Boh. była już mężatką i miała syna. Wcześniej miała innego narzeczonego, ale ten był patologicznie zazdrosny, więc zerwała z nim, a chłopak podciął sobie żyły. Boh. widząc, że chłopak przyjechał do Kielc nie pokazywała się w mieszkaniu – spotkanie z porzuconym narzeczonym, który wyciągnął broń – jej reakcja.
[01:36:55] W czasie powstania boh. była sanitariuszką. Andrzej Gronowski mieszkał przy ul. Mickiewicza 25. Brał udział w walkach o Dworzec Gdański i został ciężko ranny w brzuch. Operowano go w szpitalu przy Placu Wilsona. W budynek uderzyła „krowa”, w tym czasie była w swoim mieszkaniu na trzecim piętrze, pęd powietrza wcisnął ją w ścianę, pies też ucierpiał i tak to zapamiętał, że potem na podobny dźwięk zbiegał do piwnicy. Po zniszczeniu szpitala sanitariuszki przyniosły Gronowskiego do punktu sanitarnego i boh. opiekowała się nim. Rannemu nie wolno było podawać płynów, tracił przytomność i nie poznawał boh. – jej uspokajająca obecność. Potem z książki dowiedziała się, że Gronowski, który miał 16 lat, był w grupie likwidującej Niemców. [+]
[01:42:33] Boh. ma książkę o łączności, w której są fotografie koleżanek z czasu powstania i książkę „My, chłopcy z Żoliborza”. Koleżanka Teresa Mickiewicz, wspomniana w książce, również po powstaniu znalazła się w Jędrzejowie. Książka boh. się zagubiła, ale bibliotekarka sprowadziła ją, w środku była dedykacja wypisana przez Teresę Mickiewicz.
[01:45:32] Andrzej Gronowski zmarł. Chłopak był jedynakiem. Matka przyszła rano i waliła głową o ścianę, jej mąż został zamordowany przez Niemców. Przeżywanie zdarzeń przez młodych ludzi – refleksja. [+]
[01:46:24] W drugim ataku na Dworzec Gdański mieli brać udział powstańcy z Mokotowa. Chłopcy kręcili się koło punktu sanitarnego i boh. zaczęła rozmawiać z jednym z nich, który przedstawił się jako Adam „Sten”. Kolega dał jej „na szczęście” order niemiecki za 1939 r. Wieczorem był koncert na Mickiewicza 34 i śpiewała tam matka. Na drugi dzień kolega zginął w ataku na dworzec – kwestia „odebranego” szczęścia. Kolega został pochowany na Dolnym Żoliborzu .
[01:48:18] Po wojnie boh. nie mogła znaleźć grobu Andrzeja [Gronowskiego] – jego odnalezienie. Po jakimś czasie zadzwonił pan, który zapytał, czy to ona kładzie na grobie czerwoną różę. Okazało się, że to brat stryjeczny i boh. spotkała się z nim. Od siostry Witka Jabłońskiego dowiedziała się, że kolega przeżył .
więcej...
mniej
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Warszawie
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Pon. - Pt. 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Wt. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji
W Archiwum Instytutu Pileckiego gromadzimy i udostępniamy dokumenty w wersji cyfrowej. Zapisane są w nich losy obywateli polskich, którzy w XX wieku doświadczyli dwóch totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego. Pozyskujemy kopie cyfrowe dokumentów, których oryginały znajdują się w zbiorach wielu instytucji polskich i zagranicznych, m.in.: Bundesarchiv, United Nations Archives, brytyjskich National Archives i polskich archiwów państwowych. Budujemy w ten sposób centrum wiedzy i ośrodek kompleksowych badań nad II wojną światową i podwójną okupacją w Polsce. Dla naukowców, dziennikarzy, ludzi kultury, rodzin ofiar i świadków zbrodni oraz wszystkich innych zainteresowanych historią.
Portal internetowy archiwum.instytutpileckiego.pl prezentuje pełny katalog naszych zbiorów. Pozwala się po nich poruszać z wykorzystaniem funkcji pełnotekstowego przeszukiwania dokumentów. Zawiera także opisy poszczególnych obiektów. Z treścią dokumentów zapoznać się można tylko w czytelniach Biblioteki Instytutu Pileckiego w Warszawie i w Berlinie, w których nasi pracownicy służą pomocą w przypadku pytań dotyczących zbiorów, pomagają użytkownikom w korzystaniu z naszych katalogów internetowych, umożliwiają wgląd do materiałów objętych ograniczeniami dostępności.
Niektóre dokumenty, np. te pochodzące z kolekcji Bundesarchiv czy Ośrodka Karta, są jednak objęte ograniczeniami dostępności, które wynikają z umów między Instytutem a tymi instytucjami. Po przybyciu do Biblioteki należy wówczas dopełnić formalności, podpisując stosowne oświadczenia, aby uzyskać dostęp do treści dokumentów na miejscu. Informacje dotyczące ograniczeń dostępu są zawarte w regulaminie Biblioteki. Przed wizytą zachęcamy do zapoznania się z zakresem i strukturą naszych zasobów archiwalnych, bibliotecznych i audiowizualnych, a także z regulaminem[hiperłącze] pobytu i korzystania ze zbiorów.
Wszystkich zainteresowanych skorzystaniem z naszych zbiorów zapraszamy do siedziby Instytutu Pileckiego przy ul. Stawki 2 w Warszawie. Biblioteka jest otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00–15.00. Przed wizytą należy się umówić. Można to zrobić, wysyłając e-mail na adres czytelnia@instytutpileckiego.pl lub dzwoniąc pod numer (+48) 22 182 24 75.
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie znajduje się przy Pariser Platz 4a. Jest otwarta od wtorku do piątku w godzinach 10.30–17.30. Wizytę można odbyć po wcześniejszym umówieniu się, wysyłając e-mail na adres bibliothek@pileckiinstitut.de lub dzwoniąc pod numer (+49) 30 275 78 955.
Prosimy zapoznać się z polityką prywatności. Korzystanie z serwisu internetowego oznacza akceptację jego warunków.