Janusz Rudnicki (ur. 1934, Warszawa) wychował się na warszawskiej Woli, gdzie jego ojciec był dozorcą domu przy ulicy Leszno. 6 sierpnia 1944 rodzina została wysiedlona i przez obóz przejściowy w Pruszkowie trafiła do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Pan Janusz został tam rozdzielony z rodzicami i nigdy więcej ich nie zobaczył – obydwoje zginęli w obozie. W styczniu 1945 roku opuścił Auschwitz i trafił do Mathausen do Komando Melk. W maju został wyzwolony przez Amerykanów. Latem 1945 wrócił do Warszawy, ale nikt z rodziny nie wrócił. Znalazł się w domu dziecka w Katowicach, skąd został zabrany przez państwa Krzyżanowskich, prowadzących aptekę w Czechowicach-Dziedzicach. W 1953 roku zdał maturę, pracował m.in. w rafinerii w Czechowicach-Dziedzicach, w Hucie Lenina w Krakowie i w kopalni Sosnowiec. W 1973 roku przeniósł się do Sędziszewa, gdzie budował Fabrykę Kotłów. W tej fabryce pracował do emerytury.
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonego w 1934 r. w Warszawie. Przedstawienie rodziców: Stefanii i Pawła.
[00:00:41] Na początku okupacji przeniesiono się z Ochoty na Wolę na ul. Leszno. Ojciec pracował w warszawskich wodociągach. Po działaniach wojennych dom był zniszczony, została tylko oficyna i wejście na podwórze. Ojciec nie został zmobilizowany w 1939 r., w czasie okupacji działał w ruchu oporu. Dzieciom nie mówiono o tym, co robią rodzice.
[00:03:05] W 1940 r. Niemcy utworzyli getto i umieszczali tam Żydów – budowa muru od cmentarza żydowskiego do ulicy Leszno. W murze getta były bramy, przejeżdżał przez getto tramwaj. Na ul. Leszno był posterunek niemiecki, żandarmi wsiadali do tramwaju, którego okna musiały być zamknięte. Tramwaj nie miał prawa zatrzymać się w getcie.
[00:04:55] Żydzi mogli uciekać z getta kanałami, ucieczki przez mur nie były możliwe – pomoc AK i innych organizacji. Początkowo ludzie w getcie mieli zapasy żywności, potem było coraz gorzej, ludzie chorowali m.in. na tyfus – warszawska kanalizacja. Polacy pomagali Żydom dostarczając broń i lekarstwa.
[00:07:15] Mieszkano w kamienicy przy ul. Leszno 113. Pod nr 98 był posterunek żandarmerii niemieckiej, pod 111 szpital wojskowy dla żołnierzy radzieckich (sic!). Pod koniec wojny od Niemców kupowano benzynę, broń, amunicję. Za napady na Niemców rozstrzeliwano Polaków.
[00:09:20] Wiosną 1944 ojciec przyniósł do piwnicy dwie beczki benzyny kupione od Niemców. Boh. i inne dzieciaki zbierali w mieście butelki, potem w piwnicy napełniano je benzyną i robiono knot ze szmatki. W lipcu [1944] butelki roznoszono do wyznaczonych punktów. Butelki zapalające były potem bronią powstańców. [+]
[00:12:08] W 1941 r. boh. poszedł do szkoły powszechnej. Nie miał tornistra, więc książkę i zeszyt nosił pod pachą. Niemcy często robili łapanki w tramwajach, boh. po lekcjach jeździł tramwajami i zwiedzał miasto. W egzekucjach ulicznych najwięcej osób zginęło na Woli. Czasem Niemcy zamykali ulice budami i łapali ludzi, ustawiano ich pod ścianą i robiono rewizję. W czasie egzekucji rozstrzeliwano na ulicach albo wieszano na balkonach. Na Lesznie powieszono grupę ludzi na balkonie, mieszkańcy miasta musieli to oglądać.
[00:17:04] W 1944 r. akowcy zabili Kutscherę, po tym nastąpiła eskalacja łapanek, w jednej z nich znalazł się boh. Miał już sznur na szyi, ale przyszedł oficer niemiecki, zdjął sznur i wygonił go kopniakiem, niedaleko Niemcy rozstrzeliwali ludzi. Niemcy zabili wtedy [w akcji odwetowej] ok. tysiąc osób. Od tamtego zdarzenia boh. nie mógł nosić krawata.
[00:20:30] 31 lipca 1944 jeszcze roznoszono meldunki i benzynę do punktów zbiorczych. Następnego dnia walki wybuchły o różnych godzinach, np. o 15. Przed wybuchem powstania alianci dostarczali broń samolotami, partyzanci odbierali zrzuty. Niemcy zostali zaskoczeni wybuchem powstania. Sporadyczne zrzuty nadal trwały i Niemcy przejęli dużo broni, ponieważ mieli konfidentów w szeregach partyzantki – informacje o miejscach zrzutów. Boh. był w grupie roznoszącej butelki z benzyną pod podane adresy. W wojsku niemieckim byli też Ukraińcy, muzułmanie.
[00:25:20] Boh. nie należał do Szarych Szeregów, ale działał. Na 10-latka nikt nie zwracał uwagi. Kanałami chodził do getta. Przejeżdżał przez nie tramwajem i wraz z innymi dzieciakami brał udział w wyrzucaniu chleba. Przejazdów pilnowali starsi Niemcy, którzy nie byli tacy uważni. Obrazy zapamiętane w getcie. Niemcy handlowali żywnością z Żydami, którzy płacili złotem.
[00:28:45] Boh. chodził kanałami do getta. Samemu nie wolno było wchodzić do kanału, w niektórych miejscach można się było utopić – organizacja zejścia do kanału. Tą drogą noszono lekarstwa, żywność, broń. Boh. niczego nie nosił, ale chodził kanałami z ciekawości. Niemcy w niektórych włazach montowali granaty. W czasie powstania ludzie przechodzili kanałami.
[00:32:24] W czasie powstania miasto było bombardowane. Z powodu ostrzału całe dnie spędzano w piwnicach, a wychodzono wieczorami – trudne warunki ludności cywilnej, porównanie do współczesnej wojny na Ukrainie. Dom stał między szpitalem a rogiem Kercelaku. W innych budynkach można było przebić przejście do sąsiedniej kamienicy, tu nie było takiej możliwości. [+]
[00:35:12] Po wybuchu powstania Niemcy na Ochocie zabijali ludność cywilną. Wyciąganych z piwnic rozstrzeliwano lub podrzynano gardła. Robiła to brygada niemiecko-ukraińsko-muzułmańska. 6 sierpnia [1944] Niemcy przyszli do kamienicy, w której mieszkała rodzina boh., i wyciągnęli ludzi. Dowiedziano się, że na Woli zginęło 11 tys. ludzi. Doniesiono Niemcom, że brygada morduje cywilów, był sąd i Niemcy rozstrzelali kilku jej członków.
[00:37:03] Niemcy szli od budynku do budynku. Do kamienicy na Lesznie przyszło trzech Niemców i oficer. Po wyjściu ludzi z piwnic pytano ich o partyzantów [powstańców]. Cywili ustawiono i policzono, a potem dano 20 minut na zabranie rzeczy z piwnic. Rodzice zabrali dwa worki sucharów. Potem cywili ustawiono czwórkami i wyprowadzono na ulicę, gdzie leżały trupy ludzi i koni. Niemcy podpalali domy miotaczami ognia. Ludzi prowadzono na Pragę [?] na stację kolejową. Tam załadowano ich do wagonów i zawieziono do Pruszkowa. [+]
[00:41:10] W Pruszkowie trafiono do parowozowni. Niemcy spisywali przybyłych do obozu. 8 sierpnia [1944] podstawiono wagony towarowe i załadowano rodzinę boh. W wagonach upychano po 200-250 osób. Okienka były zadrutowane drutem kolczastym, było wiaderko do załatwiania potrzeb naturalnych. Ponad dwa dni jechano do Oświęcimia. Pociąg zatrzymywał się w polu w czasie nalotów. Niemieccy konwojenci uciekali, a więźniowie siedzieli w pociągu. Ludzie nie mieli co pić, starsi umierali.
[00:44:28] Do Oświęcimia przyjechano w nocy. W Auschwitz był obóz na bazie koszar Wojska Polskiego, był też obóz Auschwitz-Birkenau po drugiej stronie torów. W 1943 r. (świadek nie jest pewien daty) Himmler przyjechał na wizytację obozu w Oświęcimiu. Po zapoznaniu się z terenem podjął decyzję o wysiedleniu wsi między Wisłą a Sołą i zrobieniu tam obozu.
[00:46:35] Pociąg zatrzymał się przy rampie, drzwi otworzyli Niemcy z psami – oświetlenie terenu. Boh. widział ogień buchający z kominów dwóch krematoriów. Tłumacz powiedział więźniom, że przyjechali do pracy, a wyjście jest tylko przez komin. Przy stolikach siedzieli więźniowie, podchodzono tam podając dane personalne, adres miejsca zamieszkania i zdawano kosztowności, zegarki, pieniądze. Rzeczy wkładano do kopert, na których pisano nazwisko. Rozdzielono mężczyzn i kobiety z dziećmi – skierowanie do łaźni. W czasie kąpieli boh. trochę się napił. Po kąpieli kobiety i dzieci ogolono – wykorzystanie włosów. Potem wydano ubrania obozowe, czapki i drewniaki.
[00:53:00] Blokowa zabrała więźniów na blok kobiecy, który był niedaleko krematorium. Boh. z matką dostali się do bloku murowanego, spano na piętrowych pryczach – wszy i ataki szczurów. Rano na apelu liczono więźniów. Matki robiły dzieciom onuce do drewniaków i prowizoryczne paski do portek. Po trzech dniach przyszli Niemcy i na apelu kazali wystąpić dzieciom, które skończyły siedem lat. Boh. wystąpił i został zabrany do obozu męskiego. Lager A był przejściowy, tam w czasie kwarantanny uczono obyczajów obozowych. Po dwóch tygodniach boh. przeniesiono do lagru B. Każdy obóz był otoczony drutem kolczastym pod prądem. Ostatni obóz F leżał nad Wisłą.
[00:58:52] W lagrze B boh. był w bloku IX, byli tam też starsi więźniowie i dzieci miały spać na piętrach prycz. Więźniowie chorowali na tyfus, ale nie chcieli iść do szpitala. Bali się doktora Mengele i woleli umierać na swoich pryczach – sikanie na pryczy. W nocy załatwiano się do wiader stojących na końcu baraku. Od godziny 22 do 6 rano była cisza nocna, strażnik z wieżyczki mógł zastrzelić osobę wychodzącą z baraku. Rano wiadra opróżniano w latrynie – jej opis, korzystanie z umywalni.
[01:03:00] Boh. nie miał kontaktu z rodzicami. W lagrze A było 16 baraków, w B 32 baraki. Pobudka była o 6 rano, spano w tym, w czym chodzono. Na noc nie zdejmowano drewniaków, bo szczury gryzły w nogi. W dzień nie wolno było siedzieć w bloku, więc wałęsano się po obozie. Do innych bloków nie wolno było wchodzić. Kapo chodzili z kijami i bili więźniów – ostrzeżenia blokowego.
[01:07:20] Z powodu dezynfekcji boh. przeniesiono z lagru B do C i zmienił się blokowy. W dzień zaczęła wyć syrena i blokowy kazał wracać do bloku – przelot samolotów lecących nad Berlin. Część więźniów pracowała w zakładach chemicznych w Oświęcimiu i wożono ich tam samochodami – liczenie więźniów. Blokowy miał kantorek w baraku, a tam łóżko i pościel, więźniowie spali na gołych deskach.
[01:11:12] W lagrze C boh. był w bloku XII, spotkał ojca, który dowiedział się, że starsze dzieci przeniesiono. Ojciec pracował w zakładach chemicznych, ale przewidywał, że pójdzie do gazu z powodu sabotażu w fabryce, i tak się stało. Boh. dowiedział się od znajomych o śmierci matki, która chorowała na serce, a w obozie nie brała lekarstw. [+]
[01:13:10] W czasie przelotu samolotów ziemia się trzęsła, obóz był zamaskowany przez Niemców sztuczną mgłą – widok przelatujących maszyn. W czasie kolejnego alarmu boh. i inni chłopcy stali przed blokiem i oglądali samoloty, potem blokowy zgłosił nieposłuszeństwo i przyszedł Niemiec w czarnym mundurze, który wymierzył razy na goły tyłek, a potem kazał biegać i czołgać się. [+]
[01:15:00] Blokowi nie wyżywali się na dzieciakach. Kary stosowane za nieposłuszeństwo – klęczenie na grochu, bieganie, czołganie się, skoki żabką. Można było zostać ukaranym za drapanie się w czasie apelu. Starszych więźniów bito pejczami albo drągami – inne formy dręczenia ludzi.
[01:17:50] Ostatnie spotkanie z ojcem – odczucia boh., pożegnanie. Kontakty z więźniami z innych bloków były zabronione. W latrynie nie można było siedzieć za długo, bo kapo stamtąd wyganiał. Starano się unikać Niemców i żadnemu nie podpaść. Esesman zwany „Czarnym diabłem” chodził w czarnym mundurze i wymyślał różne kary. Niemiec, który przychodził na apel i sprawdzał stan bloków też wymierzał kary, ale mniej dotkliwe. Ustawienie więźniów w czasie apelu – tego uczył blokowy w pierwszym lagrze A. Trzeba była pamiętać koło kogo się stoi, by nawet w nocy dobrze stanąć.
[01:21:50] Koniec lagru C sąsiadował z obozem kobiecym, ale dzieliła je przecinka. Blokowy miał zawsze trochę więcej jedzenia. Rano podawał stan liczebny więźniów, ale w dzień kilku zmarło albo zachorowało, ci nie jedli, tylko chcieli pić. Jedzenie zostawało blokowemu. Jak miał dobry humor, to dzielił je między chłopców. Kilogramowy bochenek chleba dzielono na 10 kromek, do pajdki chleba na kolację dawano trochę margaryny albo łyżkę marmolady. Trawa na placu apelowym była wyjedzona przez więźniów. Zgłaszano się do różnych prac i wtedy można było wyjść w pole, by zbierać zielsko dla kucharzy – wyżywienie w obozie. Kolega dostał dodatkowy kawałek chleba i chciał przerzucić matce przez druty. By to zrobić, musiał przejść przez drut i fosę i zbliżyć się do głównych drutów. Chłopak pośliznął się i wpadł na druty. Między lagrami szedł Niemiec, który laską odepchnął chłopaka, który potem miał na twarzy odbite kolce drutu. Blokowy przyniósł maść i leczył chłopaka. Niemiec nie zgłosił tego zajścia, gdyby tak się stało, chłopak mógł być zabrany do gazu. [+]
[01:30:46] W lagrze przejściowym A był basen przeciwpożarowy. Niemcy zabawiali się każąc skakać tam dzieciom cygańskim, basen miał betonowe brzegi i nie można było z niego wyjść. Niemcy zganiali więźniów i kazali im obserwować co się dzieje.
[01:32:14] Blokowy pytał, kto chce iść do pracy i boh. poszedł kopać doły. Po apelu uformowano grupę roboczą. Narzędzia brano z baraku przy bramie. Więźniów pilnował starszy Niemiec z karabinem, który ostrzegł, że są obserwowani przez lornetkę i trzeba coś robić, ale pozwolił wozić puste taczki. Praca się opłacała, bo potem dostawano trochę więcej jedzenia. [+]
[01:35:20] Trupy ładowano na platformę, którą zaciągano pod bramę, stamtąd samochód zabierał zwłoki do krematorium. Platformę ciągnęli więźniowie, a chłopcy ją pchali. W krematorium pracowała specjalna brygada więźniów. Co kilka miesięcy gazowano ich i do pracy brano nowych więźniów. Pracujący w krematorium nie mieli styczności z innymi więźniami, by nie opowiadać o tym co robią.
[01:37:05] Najgorsze były apele w złą pogodę, gdy nie zgadzała się liczba więźniów liczenie ponawiano. Gdy to nie przynosiło oczekiwanego rezultatu, Niemcy ruszali na poszukiwania, a więźniowie stali, dopóki sytuacja się nie wyjaśniła. Potem musiano spać w mokrych ubraniach i dalej w nich chodzić.
[01:38:48] Zima 1944-45 była ciężka. Odgarniano śnieg na placu apelowym i drogi obozowe. W Boże Narodzenie boh. był w lagrze C. Niemcy dali do bloku choinkę. Więźniowie dostali dodatkowo pół bochenka chleba. Blokowy załatwił pozwolenie na śpiewanie rano „Kiedy ranne wstają zorze” i odmawianie pacierza wieczorem. Niemcy lubili, gdy więźniowie śpiewali. Kobiety idące do pracy musiały śpiewać. W obozie była orkiestra, która grała czasem, gdy więźniowie szli do pracy.
[01:41:27] Na przełomie grudnia [1944] i stycznia [1945] zaczęło ubywać więźniów. Wywożono kobiety z dziećmi, ale nikt nie wiedział gdzie. Coraz mniej więźniów zabierano do pracy. Chłopaków przeniesiono do pustego lagru F leżącego blisko Wisły i krematorium, blokowy powiedział, że to z powodu epidemii tyfusu. Blokowy palił w piecu, chłopcy nie musieli nigdzie chodzić.
[01:44:25] Pewnego dnia blokowy powiedział o ewakuacji obozu z powodu zbliżającego się frontu. W międzyczasie poszła pogłoska, że Niemcy chcieli rozstrzelać więźniów, ale któryś zaoponował z powodu niemożliwości usunięcia tylu zwłok. Więźniowie przynieśli ubrania, buty, blokowy radził brać większe rozmiary, by można było schować dłonie. Pewnej nocy Niemcy wysadzili obydwa krematoria, myślano, że to odgłosy z frontu. [+]
[01:47:10] Obóz był tak zbudowany, że gdy przyjeżdżały transporty wiedziano, czy ludzie zostaną zagazowani czy skierowani do kąpieli i obozu. Gdy transport kierowano do gazu, Niemcy w białych kombinezonach i maskach chodzili po dachu krematorium [?] i przygotowywali Cyklon B, który wpuszczali przez wywietrzniki, by truć ludzi. Na rampę wychodzili doktor Mengele, Niemiec, który zbierał od przyjeżdżających złoto i pieniądze oraz Niemiec wywołujący ludzi potrzebnych zawodów: piekarzy, szewców, krawców, lekarzy, pielęgniarzy. Była też Niemka, która wybierała kobiety mające być prostytutkami.
[01:49:55] Chłopcy dostali ciepłe ubrania. W tym czasie w lagrze C Niemcy rozpalili wielkie ognisko i palili tam dokumenty z Auschwitz, gdzie nie było warunków do takiej akcji. W drugiej połowie stycznia [1945] już było słychać artylerię. Blokowy przyniósł papiery, by chłopcy okręcili nimi nogi przed włożeniem w buty. Po jakimś czasie blokowy zabrał chłopców do lagru C, gdzie była zbiórka więźniów przed wymarszem. Tam wydano chleb i margarynę na drogę – komenda „wymarsz!” padła w nocy i grupa ruszyła – warunki marszu. Gdy ktoś się przewrócił, to Niemiec do niego strzelał, więźniowie odciągali zwłoki. Po 3-4 dniach kolumna więźniów doszła do stacji kolejowej. Stał tam pociąg z wagonami węglarkami i więźniów załadowano – podróż. [+]
[01:53:40] Dojechano do stacji i Niemcy kazali wysiadać. Były tylko same dzieci bez starszych więźniów. Boh. znalazł się w obozie w Melku na terenie Austrii. Z trzech strony był mur i brama z czwartej strony druty kolczaste i przepaść, niedaleko płynęła rzeka. Pobyt w obozie rozpoczął się od kąpieli i wydania czystych ubrań. Rano wydano po kromce chleba i kubku kawy. Blokowy powiedział, że chłopcy będą obierać ziemniaki, ale nie nożami, tylko kawałkami blachy – bicie za obieranie „grubo”. Pracowano w wielkiej hali, w której leżała sterta kartofli. Do obiadu trzeba było obrać trzy wiaderka. Jeśli nie wykonano normy, nie było obiadu. Potem do kolacji normą były dwa wiaderka – wyżywienie w obozie. Pracowano półtora miesiąca
[01:58:40] Pewnego dnia Niemcy zabrali więźniów i prowadzili pieszo przez wieś nad rzeką. Mieszkańcy wsi chcieli coś podać do jedzenia, ale Niemcy na to nie pozwolili. Wieczorem grupa doszła do Mauthausen, gdzie był obóz główny. Tu chłopcy dostali nowe numery obozowe. Boh. znalazł się w tzw. drugim obozie. Nie kierowano ich do pracy, chodzili tylko do kuchni odnosząc puste naczynia i tam czasem dostawali coś dodatkowego do jedzenia. Starsi rozmawiali o możliwym wkroczeniu Amerykanów.
[02:03:00] Wyzwolenie obozu nastąpiło 4 maja [1945]. Wcześniej widać było rozrywające się pociski artyleryjskie i amerykańskie samoloty. Kilka Niemcy zestrzelili, jeden rozbił się niedaleko i lotników przyprowadzono do obozu, nic im nie zrobiono, tylko zabrano broń. Kilka dni później do obozu wjechał amerykański czołg. Niemcy zeszli z wieżyczek i złożyli broń. Orkiestra zaczęła grać – orkiestry i muzyka w obozach. W Oświęcimiu Niemcy często grali „Cichą noc”. Po powrocie do Polski boh. mieszkał na Śląsku i był na pasterce, tam też śpiewano to po niemiecku.
[02:06:50] Na drugi dzień przywieziono żywność, ubrania, lekarstwa. Więźniowie poszli do kąpieli – wcześniej była dezynfekcja proszkiem ddt. Potem wydano czyste ubrania, a stare palono. W barakach także robiono dezynfekcję, choć w tym obozie było mniej wszy niż w Oświęcimiu. Niektórzy więźniowie dorwali się do jedzenia i zmarli – stopniowe zwiększanie ilości jedzenia. Suchary kruszono i dawano po kawałku jak cukierki. Można było wychodzić z obozu.
[02:10:40] Po miesiącu decydowano, kto wraca do kraju a kto jedzie na leczenie do Szwecji, do Włoch lub Szwajcarii. Boh. nie miał nikogo i zdecydował się na powrót do Polski. Wiele osób mu to odradzało, proponowano mu wyjazd na leczenie. Przed wyjazdem repatrianci zostali skoszarowani, dostali na drogę od Amerykanów paczki żywnościowe. Odwieziono ich do Czechosłowacji, tam na podstawie wydanych przez Amerykanów dokumentów podróżni mieli zapewnione wyżywienie, noclegi, opiekę lekarską. Na pociąg do Polski czekano dwa dni. Jedenastoletni boh. w swojej paczce miał 30 papierosów – handel wymienny. W pociągu grupa repatriantów dostała oddzielny wagon i tak dojechano do Katowic.
[02:14:16] W Katowicach był punkt PCK, który zajmował się byłymi więźniami wracającymi do kraju. Stamtąd rozjeżdżano się w różne strony. Boh. chciał jechać do Warszawy, ale jako dziecko nie mógł podróżować sam. W Warszawie był cztery dni w lipcu 1945. Poszedł na gruzy domu i czekał na sąsiadów, ale nikt się nie zjawił. Wrócił do punktu repatriacyjnego i powiedział, że chce wracać do Katowic, tam jedna z pracownic punktu obiecała mu pomoc i trafił do jej rodziców, ale źle się tam czuł – problemy zdrowotne i poprosił o odwiezienie do domu dziecka – wyjazd do Czechowic.
[02:18:00] Boh. był w domu dziecka w Czechowicach i nie narzekał. Dostawano paczki z UNRRA. Po jakimś czasie chciała go zabrać kobieta, której brat zginął w Oświęcimiu, ale boh. mówił, że dobrze mu w domu dziecka, gdzie nauczył się cerować. Poszedł jednak na próbę do domu kobiety, która miała dwóch synów, młodszego i starszego od niego. Mąż gospodyni był aptekarzem i miał znajomości wśród lekarzy. Boh. zawieziono do szpitala w Bielsku, po badaniach stwierdzono gruźlicę, szkorbut i inne dolegliwości. Postawa przybranych rodziców – intensywne leczenie. [+]
[02:21:45] Podczas pobytu w Warszawie boh. był w domu, w którym wcześniej mieszkał – zwłoki kobiety przysypane gruzem. Boh. nie wiedział, skąd się tam wzięły, czy leżały od czasu powstania.
[02:24:54] W Czechowicach u państwa Krzyżanowskich boh. dowiedział się, że brat pani Krzyżanowskiej zginął w obozie w Oświęcimiu w 1942 r., Niemcom wydała go żona. Pociąg z Czechowic do Oświęcimia jechał pół godziny i boh. co niedziela tam jechał. W tym czasie pozostałości obozu nie były zabezpieczone, ludzie rozkradali różne rzeczy. Poniewierały się pasiaki i protezy zębów. Po wojnie na terenie obozu odprawiano msze. Matka załatwiła w czechowickiej walcowni dwie urny. Pojechano do Oświęcimia Brzezinki i wzięto prochy z krematorium. Boh. znalazł dwie kości i włożył je do urny, którą od 1947 r. ma ze sobą – symboliczna pamięć o rodzicach. [+]
[02:30:16] Relacje między dziećmi w obozie – bójki i zabawy. Boh. miał 10 lat, a najstarszy chłopiec 15, najmłodsi mieli 8 lat. Nie zdarzały się kradzieże chleba, każdy pilnował swojej kromki. Chleba nie można było schować, zjadłyby go szczury. Żal po utracie rodziców – ostatnia rozmowa z matką. Po wojnie boh. trafił do dobrych ludzi. Nie wiedział, dlaczego pani Krzyżanowska wybrała właśnie jego. Boh. do domu dziecka trafił jesienią 1945 r.
[02:34:53] Brata pani Krzyżanowskiej wydała Niemcom żona. Matka mówiła, że kobieta była Żydówką i wydała męża, by siebie uratować, ale boh. wydaje się to dziwne. Kobieta żyła po wojnie, ale boh. nie poznał jej.
[02:37:38] W czasie powstania w getcie warszawskim Niemcy je likwidowali, wyprowadzali Żydów i wywozili ich. Mieszkania rabowano, a domy palono. Niemcy nie dopuszczali ludzi do getta, nie jeździły tramwaje.
[02:39:16] Wspomnienie z Oświęcimia: głód, chłód, wszy, szczury, choroby. Najgorszy był głód. Nawet współcześnie boh. śni o jedzeniu. W czasie pobytu w domu znajomej w Katowicach kradł chleb, choć miał pod dostatkiem jedzenia.
[02:42:15] W marszu śmierci kolumna szła drogą przez las. Niemcy strzelali do tych, którzy się przewrócili. Zwłoki odciągano na pobocze. Boh. był w obozie pół roku, ale byli więźniowie, który siedzieli tam kilka lat i też szli w marszu śmierci. Niemcy jechali na furmankach. Więźniowie raz nocowali w jakiejś stodole – marsz we śnie.
więcej...
mniej
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Warszawie
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Pon. - Pt. 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Wt. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji
W Archiwum Instytutu Pileckiego gromadzimy i udostępniamy dokumenty w wersji cyfrowej. Zapisane są w nich losy obywateli polskich, którzy w XX wieku doświadczyli dwóch totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego. Pozyskujemy kopie cyfrowe dokumentów, których oryginały znajdują się w zbiorach wielu instytucji polskich i zagranicznych, m.in.: Bundesarchiv, United Nations Archives, brytyjskich National Archives i polskich archiwów państwowych. Budujemy w ten sposób centrum wiedzy i ośrodek kompleksowych badań nad II wojną światową i podwójną okupacją w Polsce. Dla naukowców, dziennikarzy, ludzi kultury, rodzin ofiar i świadków zbrodni oraz wszystkich innych zainteresowanych historią.
Portal internetowy archiwum.instytutpileckiego.pl prezentuje pełny katalog naszych zbiorów. Pozwala się po nich poruszać z wykorzystaniem funkcji pełnotekstowego przeszukiwania dokumentów. Zawiera także opisy poszczególnych obiektów. Z treścią dokumentów zapoznać się można tylko w czytelniach Biblioteki Instytutu Pileckiego w Warszawie i w Berlinie, w których nasi pracownicy służą pomocą w przypadku pytań dotyczących zbiorów, pomagają użytkownikom w korzystaniu z naszych katalogów internetowych, umożliwiają wgląd do materiałów objętych ograniczeniami dostępności.
Niektóre dokumenty, np. te pochodzące z kolekcji Bundesarchiv czy Ośrodka Karta, są jednak objęte ograniczeniami dostępności, które wynikają z umów między Instytutem a tymi instytucjami. Po przybyciu do Biblioteki należy wówczas dopełnić formalności, podpisując stosowne oświadczenia, aby uzyskać dostęp do treści dokumentów na miejscu. Informacje dotyczące ograniczeń dostępu są zawarte w regulaminie Biblioteki. Przed wizytą zachęcamy do zapoznania się z zakresem i strukturą naszych zasobów archiwalnych, bibliotecznych i audiowizualnych, a także z regulaminem[hiperłącze] pobytu i korzystania ze zbiorów.
Wszystkich zainteresowanych skorzystaniem z naszych zbiorów zapraszamy do siedziby Instytutu Pileckiego przy ul. Stawki 2 w Warszawie. Biblioteka jest otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00–15.00. Przed wizytą należy się umówić. Można to zrobić, wysyłając e-mail na adres czytelnia@instytutpileckiego.pl lub dzwoniąc pod numer (+48) 22 182 24 75.
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie znajduje się przy Pariser Platz 4a. Jest otwarta od wtorku do piątku w godzinach 10.30–17.30. Wizytę można odbyć po wcześniejszym umówieniu się, wysyłając e-mail na adres bibliothek@pileckiinstitut.de lub dzwoniąc pod numer (+49) 30 275 78 955.
Prosimy zapoznać się z polityką prywatności. Korzystanie z serwisu internetowego oznacza akceptację jego warunków.