Ewa Wojtkielewicz z d. Danilewicz (ur. 1953, Kartuzy) opowiada historię ojca, Wacława Danilewicza, w 1919 roku ewakuowanego jako „dziecko syberyjskie” z Rosji w ramach działalności Komitetu Ratunkowego Dzieci Dalekiego Wschodu. Wacław Danilewicz wraz z rodzeństwem, w grupie ok. trzystu dzieci został przetransportowany do Osaki w Japonii. Tu dzieci zostały otoczone wszechstronną opieką i po dwóch miesiącach przetransportowane do Polski. W latach 1923-1928 Wacław Danilewicz mieszkał w Zakładzie Wychowawczym Dzieci Syberyjskich w Wejherowie. Po wojnie prowadził w Kartuzach lecznicę dla zwierząt.
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonej w 1953 r. w Kartuzach.
[00:00:26] Ojciec, Wacław Danilewicz, urodził się w 1910 r. w Dziergieliszkach na Łotwie. Ojciec miał pięć sióstr i dwóch braci. Dziadkowie dzierżawili duży majątek od hrabiego Platera, który miał pałac w Krasławiu nad Dźwiną. Dziadek był rolnikiem, hodowano konie, krowy, była pasieka. Mleko i owoce sprzedawano na targu w Krasławiu. Dziadek pomagał sąsiadom i udzielał porad weterynaryjnych. Ojciec boh. skończył weterynarię w Warszawie.
[00:02:42] W 1915 r. zbliżał się front i dziadkowie postanowi uciekać w głąb Rosji. Trafili do Penzy, potem do Czelabińska. Była tam duża kolonia polska i chodzono do polskiej szkoły. Potem przeniesiono się do Białogowszczeńska [Błagowieszczeńska?]. Dwie siostry ojca zakochały się w Polakach legionistach, którzy uciekli z niewoli i groziło im niebezpieczeństwo. Dziadek postanowił uciekać w głąb Rosji. W Błagowieszczeńsku było wielu Polaków. Panował głód.
[00:04:30] W 1919 r. dziadkowie usłyszeli o utworzeniu Komitetu Ratunkowego Dzieci Dalekiego Wschodu, który organizowała Anna Bielkiewicz i doktor Jakóbkiewicz. Zbierano osierocone dzieci z terenów Syberii. Dziadkowie zdecydowali się oddać dzieci. Ojciec wspominał, że gdy był z rodzeństwem w lesie, usłyszano gwizd, tak dziadek ich zwoływał – wiadomość o czekającej ich podróży do Japonii i Polski. Dziadkowie nie przypuszczali, że już nigdy nie zobaczą swoich dzieci. Ojciec dopiero jako dorosły człowiek zdał sobie sprawę z bohaterstwa swoich rodziców, którzy powierzyli Komitetowi czwórkę własnych dzieci i trzyletnią siostrzenicę Eugenię. Ojciec opowiadał, że na nabrzeżu, gdzie czekał japoński statek „Atsuta-Maru”, działy się straszne sceny. Matki, które oddawały dzieci, mdlały z rozpaczy. Ojciec mówił, że w nocy dzieci płakały. Wiele z nich było sierotami, a on miał dwóch braci, siostrę i siostrzenicę. [+]
[00:08:30] Ojciec wspominał incydent na morzu. Dowiedziano się, że niedaleko są piraci chińscy i dzieciom kazano zejść pod pokład. Była tam nauczycielka polskiego z Dziergieliszek Maria Buglewska, która podtrzymywała dzieci na duchu – wspólna modlitwa. Piraci zaatakowali inny statek.
[00:09:42] Statek przypłynął do Osaki i dzieci zostały miło przyjęte przez Japończyków. Umieszczono ich w typowych domach japońskich, dzieci były brudne, nie miały butów i odzieży. Po kąpieli dostały kimona.
[00:11:12] Gdy dzieci w porcie [w Rosji] wsiadały na statek, niektóre wnoszono na noszach, ponieważ z głodu nie miały sił. W prasie japońskiej ukazywały się artykuły na temat polskich dzieci i Japończycy przysyłali paczki, przynosili zabawki, owoce – zachowanie dzieciaków pamiętających głód na Syberii. Dzieci zabierano na wycieczki, ojciec wspominał wizytę w zoo, starsi jeździli na słoniach i była to atrakcja. Wspominał też kąpiele w zatoce Tsuruga, silne zasolenie pozwalało utrzymywać się na wodzie.
[00:13:54] Po latach rodzina dziwiła się, że dwunastoletni chłopiec zapamiętał hymn japoński i pamiętał go do końca długiego życia. Śpiewał też japońską piosenkę o żółwiu i boh. zapamiętała pierwsze słowa. Wielkim wydarzeniem była wizyta cesarzowej Japonii [Sadako Kujō], która wzięła na kolana trzyletnią dziewczynkę, łamiąc tym samym etykietę. Cesarzowa wspierała polskie dzieci finansowo.
[00:15:48] Ojciec był w grupie ponad trzystu dzieci wracających statkiem do Polski. Podróż była długa, zawijano do różnych portów. W Hongkongu przyszedł zakonnik Polak, który wzruszył się na widok dzieci. Dbano, by podróżni się nie nudzili, na statku był basen z wodą morską, odbywały się zawody. W Londynie nastąpiła przesiadka na niemiecki statek „Baltic”, którym dopłynięto do Gdańska.
[00:18:35] Cześć dzieci z Gdańska pojechała do Warszawy. W tej grupie znalazł się ojciec i jego rodzeństwo. Tu przeżyto rozczarowanie. Dzieci zamieszkały w bursie koło Powązek, gdzie warunki były skromne. W Japonii inaczej wyobrażano sobie Polskę – trudne czasy po odzyskaniu niepodległości. Doktor Jakóbkiewicz dowiedział się, że dzieci skierowane do różnych miejsc w Polsce bardzo to przeżywają. Jakóbkiewicz zorganizował placówkę w Wejherowie, w której zamieszkało 300 osób. Wcześniej mieścił się tam zakład psychiatryczny zbudowany przez Niemców. Ośrodek był dobrze wyposażony, wychowankowie byli nim zachwyceni. Chodzono na spacery, wyżywienie nie było najgorsze, ale zauważono, że niektóre dzieci chowają jedzenie z obawy przed głodem.
[00:21:40] Okoliczni mieszkańcy dowiedzieli się z gazet, kto zamieszkał w ośrodku. Przynoszono tam żywność, książki. Doktor Jakóbkiewicz i Anna Bielkiewicz organizowali przedstawienia w szkołach, wychowankowie śpiewali m.in. hymn japoński i piosenkę o żółwiu. Ojciec opowiadał, że Japonia była dla dzieci drugą ojczyzną, opowiadał o tym doświadczeniu przez całe życie.
[00:23:50] Doktor Jakóbkiewicz zorganizował w Wejherowie grupę harcerską i uczył pływania. Wakacyjny obóz harcerski był na Helu i ojciec brał w tym udział – rejsy po Bałtyku. Jakóbkiewicz wiedział, że większość wychowanków nie spotka się z rodzicami i uczył samodzielności. Starsze dzieci pomagały w sprzątaniu i uczyły młodszych wychowanków.
[00:25:42] W 1928 r. dowiedziano się, że trzeba opuścić budynek w Wejherowie, ponieważ zajmowało go wojsko. Był to dramat dla wychowanków. Ojciec wraz z rodzeństwem dostał się do bursy na Powązkach. Panowały tam skromne warunki, niedaleko była garbarnia zatruwająca otoczenie, ten czas ojciec źle wspominał. Po likwidacji bursy dzieci przeniesiono na ul. Książęcą. Ojciec miał daleko do gimnazjum. Nie było go stać na tramwaj i w jedną stronę szedł godzinę. W szkole nauczano m.in. kultury antycznej, czego dzieci syberyjskie nie znały. Ojciec napisał list do Wejherowa, do dyrektora liceum Urbanieckiego, że chciałby z bratem wrócić i skończyć szkołę. Wejherowo podobało się ojcu bardziej niż Warszawa. Dyrektor pamiętał ojca i jego rodzeństwo jako dobrych uczniów i wyraził zgodę na przyjazd.
[00:28:50] Po skończeniu liceum ojciec wrócił do Warszawy i zdał egzamin konkursowy na weterynarię na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszkał w skromnych warunkach w bursie, w sali było 40 osób. Nie miał stypendium i było mu ciężko. Ojciec znał francuski i udzielał korepetycji uczniowi liceum. Chłopak miał przeczytać „Cyda”, ojciec kupił tę książkę i przerobił ją z nim. Gdy przychodził na lekcje, widział na ścianie zdjęcie statku, który przypomniał mu „Atsuta-Maru”. Okazało się, że to ten statek, a chłopiec płynął na nim z Japonii.
[00:31:38] Ojciec mieszkał przy ul. Targowej i na zajęcia na ul. Grochowską chodził pieszo, bo nie stać go było na bilet tramwajowy. Za końcowy egzamin na studiach musiałby zapłacić. Nie mógł tego zrobić, więc przerwał studia, wyjechał w okolice Poznania i podjął pracę zwalczając choroby zakaźne wśród zwierząt. Po roku wrócił i za zarobione pieniądze opłacił egzamin, zdał go otrzymując tytuł lekarza weterynarii.
[00:33:08] Po studiach ojciec rok był w wojsku, a w 1937 r. wyjechał do Żarek koło Częstochowy. Gdy wybuchła wojna, został zmobilizowany i znalazł się w okolicach Ostrołęki. Po wojnie szedł pieszo z Warszawy do Żarek, gdzie prowadził prywatną praktykę lekarską. Okupacja go bardzo nie dotknęła, leczył też konie Niemców. Mieszkała z nim część rodzeństwa.
[00:34:44] Po wojnie ojciec myślał o Kaszubach i okolicach Wejherowa. Doktor Jakóbkiewicz organizował wychowankom długie wycieczki, ojciec wspominał, że czasem pokonywano 60 km dziennie. Odwiedzono m.in. Kartuzy, gdzie ojciec później pracował i gdzie urodziła się boh. – przyroda Kaszub. Ojciec w Kartuzach utworzył lecznicę dla zwierząt. Do gospodarstw dojeżdżał rowerem, potem motocyklem i samochodem służbowym – trudne początki. Ojciec ożenił się z Bożeną z d. Zawidzką. Boh. jako dziecko interesowała się zwierzętami, które pojawiały się w lecznicy. Ojciec podjął starania o budowę nowej i większej lecznicy, ciężko było o zgodę, bo w mieście nie było miejsca na taką inwestycję. Nadleśnictwo w Kartuzach wyraziło zgodę na budowę lecznicy w lesie koło Kartuz. Boh. jako dziecko cieszyła się swobodą. W lecznicy były dwa mieszkania służbowe. Ojciec przez wiele lat pracował jako lekarz powiatowy. Była to ciężka praca, ale lubił ją.
[00:39:38] Ojciec żył wspomnieniami. Najgorsze było dla niego to, że już nie zobaczył swoich rodziców. Dziadek został rozstrzelany w 1934 r. przez NKWD razem ze swoim zięciem. Dziadkowie mieli obywatelstwo łotewskie, babcia zmarła w 1949 r. Wcześniej nie uzyskała pozwolenia na wyjazd do Polski. Ojciec i rodzeństwo nie dostali pozwolenia na wyjazd do ZSRR – dramat rodziny. Zachowały się dwa listy babci, która przed śmiercią chciała zobaczyć dzieci. Babcia codziennie o godz. 16 wychodziła do listonosza, ponieważ czekała na listy z Polski. W 1956 r. ojciec z żoną i bratem pojechali do ZSRR, byli w Krasławiu na grobie babci. [+]
[00:42:25] Radością dla ojca była wiadomość o tym, że zainteresowano się losami dzieci syberyjskich. Do Kartuz na spotkania z ojcem przyjeżdżali goście, m.in. red. Teruo Matsumoto, prof. Stanisław Filipek i prof. Wiesław Theiss. Spisywano relacje ojca, który cieszył się tym, że mógł dzielić się swoją wiedzą. O placówce w Wejherowie powstał film „Syberyjskie sny”. Zaproszono go do Ambasady Japonii, był też razem z innymi dziećmi syberyjskimi w domu redaktora Matsumoto. Wielu wychowanków zakładu w Wejherowie zginęło w czasie II wojny. Pan Matsumoto na polecenie Ambasadora Japonii szukał dzieci syberyjskich. Prof. Theiss napisał książkę na ten temat. Co roku Ambasador Japonii organizował spotkania dzieci syberyjskich. Na koniec były to cztery osoby, ojciec miał 92 lata, gdy ostatni raz był na spotkaniu w ambasadzie. W 1997 r. boh. była z ojcem w ambasadzie Japonii. Na jednym ze spotkań byli cesarz i cesarzowa Japonii.
[00:47:30] Ojciec zmarł w 2003 r. Boh. słyszała od niego dobre opinie na temat Anny Bielkiewicz i doktora Jakóbkiewicza. W jednej z książek przeczytała, że grób doktora znajduje się na Powązkach i odnalazła go. Nie wiadomo, gdzie jest pochowana Anna Bielkiewicz, która zmarła w latach 30. [w Chicago]. Doktor Jakóbkiewicz miał dwoje dzieci, córka mieszka we Francji.
[koniec samodzielnej relacji – świadek odpowiada na pytania]
[00:49:10] Przedstawienie dziadków: Anny i Wincentego Danilewiczów. Boh. nie zna okoliczności śmierci dziadka, ojciec więcej mówił o swojej matce. W ZSRR zostały jego cztery siostry, które były z matką.
[00:50:30] Dziadek dowiedział się o powstaniu Komitetu Ratunkowego. Panował wielki głód i zdawano sobie sprawę, że dzieci mogą umrzeć albo zginąć w czasie wojny domowej. Decyzja była trudna. Nie można było oddać wszystkich dzieci, Komitet był zainteresowany tylko sierotami i półsierotami. Córki zostały z rodzicami, ale oddanie dzieci było dramatem dla babci. Wyjechali chłopcy, którzy mieli 14, 12 i 10 lat – motywacja babci. Pojechała też Eugenia Asiejew, trzyletnia córka jednej z sióstr ojca. Dziewczynka w Wejherowie cały czas płakała i odwieziono ją do granicy, gdzie zabrała ją matka.
[00:55:12] W Błagowieszczeńsku po śmierci dziadka babcia mieszkała z jedną z córek. Pewnej nocy przyszli złodzieje i okradli dom. Babcia postanowiła wracać w rodzinne strony i powrócono w okolice Krasławia.
[00:56:16] Przedstawienie braci ojca: Witolda i Wilhelma Danilewiczów. Razem z nimi wyjechała do Polski piętnastoletnia siostra Kinga. Wszyscy byli potem w Wejherowie. Najmłodszy Witold przyjechał z ojcem do Warszawy, dostał się na medycynę, ale nie poradził sobie finansowo. W czasie wojny był na Węgrzech. Po wojnie skończył medycynę w Poznaniu i pracował jako pediatra w Kartuzach. Najstarszy brat Wilhelm skończył geodezję i mieszkał we Wrocławiu. Kinga mieszkała w Poznaniu – spotkania rodzinne w Kartuzach.
[00:59:49] Ojciec wspominał swoją matkę, która stała na nabrzeżu i rozpaczała. Widział ją z pokładu statku, babcia żegnała dzieci znakiem krzyża – rozpacz rodziny. Rozpacz innych dzieci. Sytuacja w Rosji była tragiczna i ojciec chciał jechać. Mówiono dzieciom, że z Japonii pojadą do Polski i rodzice też tam przyjadą.
[01:02:10] W opowieściach przewijały się nazwiska pani Bielkiewicz i doktora Jakóbkiewicza oraz Marii Buglewskiej, nauczycielki polskiego, która także płynęła statkiem, a potem pracowała w Wejherowie. Ojciec wspominała, że pani Buglewska wcześnie straciła rodziców i była w trudnej sytuacji materialnej. Gdy na Syberii chodzono do szkoły, rodzice dawali żywność dla nauczycielki. Ojciec nie wspominał innych opiekunów, ale pamiętał serdeczność Japończyków. Dzieci szybko nauczyły się hymnu japońskiego i odśpiewano go w czasie wizyty cesarzowej.
[01:05:30] W Błagowieszczeńsku babcia zachorowała na tyfus plamisty i trafiła do szpitala zakaźnego. Dzieciom pozwalano odwiedzać matkę, która żegnała je znakiem krzyża. W Japonii dzieci chorowały na tyfus, ale nikt nie umarł. Zmarła natomiast młoda pielęgniarka Japonka. Refleksja na temat pamięci ojca. Nikt z rodziny nie zachorował na tyfus.
[01:08:04] Dzieci uczyły się japońskich słów i piosenek, ojciec pamiętał je do końca życia. Niczego z Japonii nie przywiózł. Gdy na prośbę Ambasadora Japonii w Warszawie odszukano żyjące dzieci syberyjskie, ojciec spisał swoje wspomnienia. O pobycie ojca w Japonii napisano pracę magisterską. Boh. ma kserokopie zapisków ojca, nie wiadomo, gdzie jest oryginał. Zachował się list babci napisany do dzieci w Polsce.
[01:11:00] Dzieciaki w czasie pobytu w Japonii zakopywały jedzenie, ojciec też to robił. To samo robiono w Wejherowie – obawa przed głodem, którego doświadczono w Rosji. W życiu dorosłym nie miał objawów traumy. Ojciec i rodzeństwo liczyli na to, że w Polsce spotkają się z rodzicami. Ojciec uważał, że miał w życiu szczęście, był samodzielny i radził sobie w różnych sytuacjach – studia w Warszawie. Ojciec jako student dorabiał dając korepetycje (spotkanie w Warszawie z chłopcem, który też był w Japonii) i jeżdżąc na kolonie jako wychowawca. Po przyjeździe po wojnie Kaszuby nie przerażało go to, że musi od podstaw stworzyć lecznicę.
[01:15:48] Ojciec utrzymywał kontakt z panem Henrykiem Sadowskim i Ignacym Protalińskim, który w czasie okupacji był w jednej celi z o. Maksymilianem Kolbe. Po wyjeździe z Wejherowa urwały się kontakty z doktorem Jakóbkiewiczem. Ojciec spotkał go przypadkowo w Warszawie i dowiedział się o utworzonym w Gdyni Instytucie Medycyny Tropikalnej. Ojciec śledził wiadomości, które ukazywały się w „Dzienniku Bałtyckim” – ślub doktora Jakóbkiewicza z wychowanką z Wejherowa, i zbierał wycinki prasowe. Duży artykuł o dzieciach syberyjskich ukazał się w gazecie angielskiej.
[01:19:16] Z Władywostoku wypłynięto na początku sierpnia 1923 albo 1922 r. W Japonii przebywano dwa miesiące. W 1923 ojciec znalazł się w Wejherowie, wcześniej był w bursie w Warszawie. W 1928 r. musiano opuścić Wejherowo, co było dla wychowanków placówki dużym przeżyciem. Wychowawcy dbali o dzieci, organizowali wycieczki, obozy, a także chodzili na msze do kościoła.
[01:21:54] Ojciec po przyjeździe nie był zachwycony Polską ani Warszawą. Potem tęsknił za Wejherowem, odważył się napisać list do dyrektora szkoły i tam skończył liceum. Był wrażliwy na piękno przyrody i zachwycił się Szwajcarią Kaszubską. Boh. chciałaby pojechać do Japonii i odwiedzić miejsca związane z ojcem.
[01:23:50] Doktor Jakóbkiewicz był młodym człowiekiem, skończył medycynę w Moskwie i był lekarzem rejonowym we Władywostoku. W pamięci ojca Jakóbkiewicz zachował się jako człowiek serdeczny i opiekuńczy jak ojciec – utworzenie zakładu w Wejherowie.
[01:26:00] W Związku Radzieckim zostały cztery siostry ojca, w tym Otylia i Monika. Dwie wyszły za legionistów polskich i zostały wdowami. Siostry były ze swoją matką, po latach odwiedziły ojca boh. w Polsce. Nie można było po wojnie ściągnąć rodziny do Polski.
[01:28:10] Ojciec zetknął się z Anną Bielkiewicz, płynął z nią statkiem i był w Wejherowie. Boh. pytała pana Matsumoto, dziennikarza, o miejsce jej pochówku, ale nie znał go.
[01:29:10] Ojciec żył wspomnieniami i dużo opowiadał. Pomimo dramatu utraty rodziców miło wspominał czas w Japonii. W Polsce skończył studia i ułożył sobie życie. Jego dwaj bracia także skończyli studia. Ojciec był szczęśliwy, że red. Matsumoto, prof. Filipek i prof. Theiss przyjeżdżali do Kartuz, by z nim rozmawiać.
mehr...
weniger
Bibliothek des Pilecki-Instituts in Warschau
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Mo. - Fr. 9:00 - 15:00 Uhr
(+48) 22 182 24 75
Bibliothek des Pilecki-Instituts in Berlin
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Diese Seite verwendet Cookies. Mehr Informationen
Das Archiv des Pilecki-Instituts sammelt digitalisierte Dokumente über die Schicksale polnischer Bürger*innen, die im 20. Jahrhundert unter zwei totalitären Regimes – dem deutschen und sowjetischen – gelitten haben. Es ist uns gelungen, Digitalisate von Originaldokumenten aus den Archivbeständen vieler polnischer und ausländischer Einrichtungen (u. a. des Bundesarchivs, der United Nations Archives, der britischen National Archives, der polnischen Staatsarchive) zu akquirieren. Wir bauen auf diese Art und Weise ein Wissenszentrum und gleichzeitig ein Zentrum zur komplexen Erforschung des Zweiten Weltkrieges und der doppelten Besatzung in Polen auf. Wir richten uns an Wissenschaftler*innen, Journalist*innen, Kulturschaffende, Familien der Opfer und Zeugen von Gräueltaten sowie an alle an Geschichte interessierte Personen.
Das Internetportal archiwum.instytutpileckiego.pl präsentiert unseren Bestandskatalog in vollem Umfang. Sie können darin eine Volltextsuche durchführen. Sie finden ebenfalls vollständige Beschreibungen der Objekte. Die Inhalte der einzelnen Dokumente können Sie jedoch nur in den Lesesälen der Bibliothek des Pilecki-Instituts in Warschau und Berlin einsehen. Sollten Sie Fragen zu unseren Archivbeständen und dem Internetkatalog haben, helfen Ihnen gerne unsere Mitarbeiter*innen weiter. Wenden Sie sich auch an sie, wenn Sie Archivgut mit beschränktem Zugang einsehen möchten.
Teilweise ist die Nutzung unserer Bestände, z. B. der Dokumente aus dem Bundesarchiv oder aus der Stiftung Zentrum KARTA, nur beschränkt möglich – dies hängt mit den Verträgen zwischen unserem Institut und der jeweiligen Institution zusammen. Bevor Sie vor Ort Zugang zum Inhalt der gewünschten Dokumente erhalten, erfüllen Sie bitte die erforderlichen Formalitäten in der Bibliothek und unterzeichnen die entsprechenden Erklärungsformulare. Informationen zur Nutzungsbeschränkung sind in der Benutzungsordnung der Bibliothek zu finden. Vor dem Besuch empfehlen wir Ihnen, dass Sie sich mit dem Umfang und Aufbau unserer Archiv-, Bibliotheks- und audiovisuellen Bestände sowie mit der Besucherordnung und den Nutzungsbedingungen der Sammlung vertraut machen.
Alle Personen, die unsere Bestände nutzen möchten, laden wir in den Hauptsitz des Pilecki-Instituts, ul. Stawki 2 in Warschau ein. Die Bibliothek ist von Montag bis Freitag von 9.00 bis 15.00 Uhr geöffnet. Bitte melden sie sich vor Ihrem Besuch per E-Mail: czytelnia@instytutpileckiego.pl oder telefonisch unter der Nummer (+48) 22 182 24 75 an.
In der Berliner Zweigstelle des Pilecki-Instituts befindet sich die Bibliothek am Pariser Platz 4a. Sie ist von Dienstag bis Freitag von 10.30 bis 17.30 Uhr geöffnet. Ihr Besuch ist nach vorheriger Anmeldung möglich, per E-Mail an bibliothek@pileckiinstitut.de oder telefonisch unter der Nummer (+49) 30 275 78 955.
Bitte lesen Sie unsere Datenschutzerklärung. Mit der Nutzung der Website erklären Sie sich mit ihren Bedingungen einverstanden..