Stanisław Urbanik (ur. 1946, Godowa), inżynier, doktor nauk ekonomicznych, wykładowca akademicki. Jego ojciec Franciszek służył w 17. Pułku Piechoty im. Ziemi Rzeszowskiej w czasie kampanii wrześniowej. 12 września 1939 r. pod Borownicą dostał się do niewoli niemieckiej. Został internowany w Stalagu XVII A pod Wiedniem (nr 1597), następnie był przewożony do obozów M.-Stalag VE w Mulhouse, w Kolmar, Stalag VD. W 1942 r. trafił do podobozu w anektowanej przez Niemców Alzacji, w Ursprung blisko miasteczka Urbach (Arbeitskommando lagier nr 491). W nocy z 26 na 27 sierpnia 1944 r. działający we francuskim ruchu oporu mieszkańcy wioski Urbach (przed i po II wojnie światowej francuskie Fréland), pod wodzą miejscowego księdza Raymonda Voegeli’ego, pomogli zbiec polskim więźniom. Udzielali im schronienia i pomocy najpierw w górskiej jaskini, a potem w jednym z gospodarstw rolnych, aż do wkroczenia wojsk amerykańskich 6 grudnia 1944 r. Franciszek Urbanik wrócił do rodzinnej Godowej na Boże Narodzenie 1945 r. Ojciec Stanisława Urbanika wielokrotnie podkreślał dobroć i bezinteresowną pomoc mieszkańców Fréland. Stanisław Urbanik postanowił więc odszukać tę miejscowość i ludzi pamiętających historię pomocy polskim jeńcom. Czynił starania o upamiętnienie bohaterskiej postawy mieszkańców Alzacji. 8 września 2019 r. we Fréland odsłonięto pamiątkową tablicę, 15 czerwca 2022 r. Instytut Pileckiego uhonorował Francuzów z Fréland medalem Virtus et Fraternitas. Źródła: Strzyżowski.pl (https://www.strzyzowski.pl/news/nasza-spolecznosc/historia-odwagi-i-ludzkiej-dobroci – dostęp: 25.07.2022), wywiad własny.
więcej...
mniej
[00:00:07] Autoprezentacja boh. urodzonego w 1946 r. w Godowej.
[00:00:20] Ojciec, Franciszek Urbanik, był rolnikiem i miał przed wojną niewielkie gospodarstwo. Wsie na Podkarpaciu były bardzo przeludnione, często w rodzinach było po kilkanaścioro dzieci. Ojciec był najmłodszy z siódemki rodzeństwa. W Strzyżowie i okolicach trudno było o pracę. Ojciec pracował dorywczo, m.in. woził towary z Rzeszowa do sklepów w Strzyżowie, pracował też w rolnictwie. Jedynym zakładem przemysłowym była cegielnia w Dobrzechowie. Gospodarstwa rolne były rozdrobnione. Ojciec opowiadał o biedzie i głodowaniu na przednówku, dzieci przez cały rok chodziły boso.
[00:04:00] Chłopi nie mieli maszyn ani elektryczności, wszystko robiono ręcznie. Zboże żęto sierpami, kosami, używano motyki, pługu jednoskibowego. Wykorzystywano też wiatraki i kieraty. Boh. czytał publikacje dotyczące poziomu życia na wsi podkarpackiej – w Galicji i Kieleckiem było gorzej niż na innych terenach. Nie można było tego porównywać do sytuacji np. w Wielkopolsce. W Galicji typowa była niska wydajność rolnictwa, co przy przeludnieniu nie mogło zapewnić podstawowych warunków życia.
[00:07:30] Atmosfera przed wybuchem wojny. W 1933 r. ojciec służył w 17 pułku piechoty w Rzeszowie, w 1937 był na sześciotygodniowych ćwiczeniach. Po służbie zasadniczej był w szkole podoficerskiej, potem wrócił do domu i pracował w gospodarstwie. Na wojnę w 1939 r. poszedł jako kapral. Rodzice wzięli ślub w 1936 r., matka Klara z d. Chmiel pochodziła z Brzeżanki, małżeństwa zawierano z osobami z najbliższej okolicy. Wiele osób z Podkarpacia wyjechało do Ameryki. Ojciec matki był w USA trzy razy, płynął na statku „Batory”. Życie na wsi w okresie przedwojennym – prace w dużych folwarkach były źle opłacane.
[00:12:15] Zmobilizowany ojciec stawił się w jednostce w Rzeszowie. 3 września [1939] pociąg z żołnierzami ruszył do Jasła. W Moderówce pociąg stanął, żołnierze strzelali do niemieckiego samolotu i strącili go. Boh. znalazł opis tego zdarzenia, pilot wyskoczył ze spadochronem i został wzięty do niewoli – stosowanie zasad Konwencji Genewskiej. Żołnierze mieli bronić linii Dunajca, ale tam nie dojechano i zaczął się odwrót. Ruchy polskich oddziałów były chaotyczne – sytuacja na froncie. Drogi tarasowali uciekinierzy. Dowódca pułku podjął decyzję, by iść po bezdrożach, a nie drogami. Oddziały przeszły przez San atakowane przez Niemców. Ojciec opowiadał, że woda w rzece była czerwona. Po przejściu rzeki kierowano się w kierunku Birczy.
[00:17:40] W czasie jazdy pociągiem ojciec widział rodzinny dom. Wojsko cofało się przez Wysoką, Strzyżów, Godowę, Żyznów. Ojciec poprosił dowódcę o możliwość pójścia do domu, pożegnania z matką i ciężarną żoną. Dowódca pozwolił, dał konia i kazał także zbadać stan mostów w okolicy. Ojciec wykonał zadanie, most w Wysokiej nie nadawał się do przejścia wojska wraz ze sprzętem. Most w Strzyżowie był w dobrym stanie i z niego skorzystano. Ojciec wstąpił do domu i pożegnał się z rodziną. 22 grudnia [1939] urodziła się najstarsza siostra boh., która tego samego dnia zmarła. W tym czasie ojciec był w obozie jenieckim. Dramat rodziny.
[00:22:05] Pułk dotarł do Borownicy i tam się okopano. Żołnierze byli bardzo zmęczeni marszami po drogach i bezdrożach w pełnym ekwipunku. Tempa nie wytrzymywały konie, które ciągnęły wozy z amunicją, armaty. Przed Borownicą jeden z koni tak odparzył skórę, że dowódca wydal rozkaz wymieniania go w jakimś gospodarstwie na inne zwierzę. W jednym z gospodarstw znaleziono konia, ale gospodyni poprosiła ojca, by go nie zabierał. Kobieta wskazała gospodarstwo ukraińskie, w którym były dwa konie – właścicielka chciała wygonić żołnierzy, ale ojciec nie dał się zbyć i zwierzę zabrano siłą, zostawiając konia wojskowego. [+]
[00:27:07] Wiedziano, że Borownica jest zajęta przez Niemców. Dowódca nie sądził, że Niemcy dojdą tam tak szybko. Rozpoczęła się bitwa, wzięto do niewoli kilku żołnierzy niemieckich. Dowódcą oddziału, który tego dokonał był przyjaciel ojca sierżant Władysław Kogut (w dalszej części nagrania Ludwik). Po pierwszych sukcesach sytuacja zmieniła się. Niemcy ściągnęli posiłki i otoczyli wieś – ciężkie walki. Dowódca pułku, ppłk Beniamin Kotarba, chciał się przebić z okrążenia i poprowadził swoich żołnierzy do ataku na bagnety. Ojciec bał się przed atakiem, był gotowy na śmierć, był religijnym człowiekiem i poszedł do walki z różańcem w ręku. Atak załamał się, dowódca pułku poległ. Dwa pociski trafiły w hełm ojca, ale jemu samemu nic się nie stało. Potem starano się wyjść z okrążenia na własną rękę. Ojciec z kolegą usłyszeli jęki w krzakach i znaleźli ciężko rannego sierżanta Ludwika Koguta, który poprosił ojca, by go dobił. Ojciec opatrzył ranę i starał się zatamować krew. W tym czasie podeszli Niemcy – wzięcie do niewoli. [+]
[00:35:48] 50 lat po wojnie dowiedziano się, że Ludwik Kogut na polu bitwy leżał od nocy 12 do 14 września. Ojciec był przekonany, że kolega zmarł z powodu ran albo został dobity przez Niemców. W latach 2000 boh. znalazł w autobusie rzeszowskie „Nowiny”, był tam artykuł pt. „Salwa i różaniec” dotyczący bitwy pod Borownicą. Był też wywiad z Ludwikiem Kogutem. Polacy walczyli z 2 Dywizją Górską, której żołnierze byli w większości Austriakami. Koguta zabrano do szpitala w Sanoku, potem do Krakowa. Na sali leżał razem z żołnierzami niemieckimi. Był w tak ciężkim stanie, że przeniesiono go do umieralni. Obok leżał ciężko ranny Niemiec. Kogut odmawiał różaniec – wspólna modlitwa. Kogut poczuł się lepiej i wrócił na salę z dobrze rokującymi rannymi. W styczniu 1940 powrócił do domu, ważył wtedy 43 kg. [+]. Odnaleziono pana Koguta, który przyjechał wraz z żoną do domu boh. Kwestia zbiegu okoliczności.
[00:43:10] Żołnierzy wzięty do niewoli do Borownicą rozbrojono. Dla ojca był to jeden z najgorszych momentów w życiu. Nie wiedziano, co zrobią Niemcy. Jeńców odwieziono do stalagu XVII A koło Wiednia, ojciec miał niski numer 1597. Był w sumie w siedmiu obozach. Polakom zabrano mundury i wychodzili na apele owinięci w koce. Jeńcom dokuczał głód i robactwo – wyżywienie jeńców. Najgorzej było w Schirmeck, jedynym obozie koncentracyjnym na terenie Francji. Ojciec nie chciał mówić o tym miejscu, ale gdy je wspominał, miał łzy w oczach.
[00:49:20] Ostatnim obozem był lager 491 w Ursprung [koło Fréland w Alzacji]. Była to osada leśna, domy były rozrzucone w górach. Jeńców umieszczono w nieczynnej szkole. Obóz prawdopodobnie podlegał stalagowi w Offenburgu. Obóz wizytowała komisja z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Jeńcy mieli kontakt z ludnością miejscową, która im pomagała. Pracowano przy wyrębie lasów.
[00:51:48] Ojciec trafił do Ursprung w 1942 r. Budynek szkoły nie miał początkowo krat w oknach i nie był dostosowany do funkcji obozu. Kraty montował miejscowy ślusarz, który powiedział ojcu, że zostawił dwa niezakończone nity, które można od wewnątrz wyciągnąć i rozsunąć kratę. Ojciec znał trochę niemiecki, jako kapral był szefem grupy jeńców i składał meldunki wachmanowi. Jeńcy otrzymywali paczki żywnościowe i papierosy z Genewy – przyjacielskie relacje z miejscową ludnością. Cywile mieli zakaz kontaktów z jeńcami, ale łamano go – system ostrzegania. [+]
[00:56:56] Alzacja została włączona do Rzeszy w 1940 r., region nie była tak sfaszyzowany jak Niemcy. Ludność stawiała opór przymusowemu poborowi do Wehrmachtu – relacje między Alzatczykami a Niemcami. Jeden z wachmanów, Ludwik Blau, był Francuzem – jego stosunek do jeńców. Drugi wachman Goering był Niemcem i nie lubił Polaków, ale nie znęcał się nad jeńcami. Boh., dorastając po wojnie, miał kontakt z literaturą obozową i filmami – ukazany obraz wachmanów był różny od tego, z czym ojciec się zetknął [w Ursprung].
[01:00:15] Jeńcy chodzili do pobliskiego miasteczka po prowiant dla całego obozu. Ojciec zaprzyjaźnił się z jednym ze sklepikarzy, który podarował mu nylonowe pończochy dla żony. Ojciec przyniósł je do obozu, a w tym czasie przyjechała inspekcja z obozu macierzystego i pończochy znaleziono. Ojca aresztowano i miał się odbyć sąd polowy. Podejrzewano go o kradzież albo kontakty z ludnością cywilną, które były zabronione. Rozprawie miał przewodniczyć niemiecki major, który na osobności powiedział ojcu, jak ma zeznawać. Na rozprawie zapytano ojca o to, co robił w cywilu, być może podejrzewano, że jest oficerem ukrywającym się między żołnierzami. Ojciec zeznawał tak jak mu doradzono i jego wina nie została udowodniona. [+]
[01:06:15] Po latach boh. chciał się spotkać z rodziną oficera niemieckiego, by im powiedzieć, że był dobrym człowiekiem. Ojciec podkreślał, że Niemcy, którzy nie byli faszystami, byli ludźmi o wysokiej kulturze.
[01:07:25] Babcia i matka starały się wyciągnąć ojca z niewoli i napisały list do władz niemieckich, pisząc, że gospodarstwo prowadzą dwie kobiety – kontyngenty. W domu były żarna, ale je opieczętowano, by nie można było z nich korzystać. Pewnego dnia matka zauważyła jadącego konno Niemca i kazała babci położyć się do łóżka i udawać chorą. Niemiec przyjechał, by zbadać sytuację rodziny i pytał o pismo w sprawie zwolnienia ojca z obozu – zachowanie Niemca, przebieg rozmowy. Wychodząc urzędnik zauważył wiszącą męską marynarkę – odpowiedź matki. Marynarka należała do stryja, który mieszkał niedaleko i czasem odwiedzał swoją matkę. Prawdopodobnie ten szczegół zaważył na tym, że ojca nie zwolniono [+]. Rozważania na temat dobrych Niemców.
[01:13:32] Kontakty między jeńcami a ludnością miejscową zacieśniały się. Ojciec rozmawiał z księdzem Raymondem Voegeli, proboszczem we Fréland. Ksiądz zadeklarował pomoc. W nocy 26 sierpnia [1944] przyniesiono kartkę od niego, by jeńcy uciekali. Jeden z jeńców wydostał się na zewnątrz, by nawiązać łączność. Gdy wachman przyszedł sprawdzić stan jeńców, nieobecnego udawał manekin. Ojciec wiedział, że krata w oknie ma niezabezpieczone nity – droga udanej ucieczki. Wachmanów związano, Ludwik Blau poprosił, by go nie zabijać, bo był dobry dla więźniów. Ojciec zniszczył linię telefoniczną. Na uciekinierów czekał przewodnik, który zaprowadził ich do pieczary powstałej z niedokończonej studni – warunki w pieczarze. [+]
[01:21:21] Stan psychiczny uciekinierów. Niedaleko miejsca ukrycia była droga, którą przemieszczało się wojsko. Niemcy szukający zbiegów przyjechali z psami. Drogę do kryjówki wysypano pieprzem i psy tam nie doszły. Jeden z jeńców nie wytrzymał i opuścił kryjówkę, obiecując kolegom, że ich nie zdradzi. To był moment, w którym zaczęto się zastanawiać nad zmianą miejsca. Uciekinierów przeprowadzono do stodoły, w której zrobiono kryjówkę obłożoną słomą – poprawa warunków bytowych. [+]
[01:25:43] Ojciec często wspominał kolegę Jana Piąstkę, który opuścił kryjówkę, ciekawiły go jego losy. Po latach okazało się, że uciekinier trafił do kobiety [Hélène Waldmann, po mężu Pionstka], którą poznał będąc jeńcem, a ona dała mu schronienie w swoim gospodarstwie. Po wojnie para wzięła ślub. Pewnego dnia jeniec poszedł do domu, by się ogolić, a w tym czasie przyszedł tam oficer niemiecki szukający kwater dla żołnierzy. Oficer znalazł jeńca w łóżku, ale powiedziano mu, że to chory z Aubure. W domu zamieszkało ośmiu żołnierzy, którzy zjedli kartofle ugotowane dla świń.
[01:32:10] Ucieczka z obozu miała miejsce nocą z 27 na 28 sierpnia 1944. Było tuż po lądowaniu aliantów w Normandii, front zbliżał się do terenów zajętych przez III Rzeszę. Kwestia wyżywienia i ochrony uciekinierów.
[01:33:15] Po wojnie ojciec wspominał kolegę i liczył na to, że się uratował. We wrześniu 2019, po uroczystości we Fréland, boh. dostał list od Elisabeth Pionstki, która okazała się córką Jana Piąstki. Boh. dostał od niej wspomnienia jej matki, jej ojciec nie opowiadał o swoich wojennych przeżyciach. Jan Piąstka pochodził z Wielkopolski, w czasie kampanii wrześniowej dostał się do niewoli.
[01:36:25] W pomieszczeniu wachmanów był schowek, w którym znajdowała się zabezpieczona koperta. Wachmani mieli ją otworzyć na polecenie z obozu macierzystego. Na krótko przed ucieczką jeden z wachmanów odebrał telefon a rozmowę podsłuchano. Obóz miał zostać ewakuowany w głąb Niemiec – decyzja księdza Voegeli o zorganizowaniu ucieczki.
[01:38:55] Jeńcy ukrywali się w obozie. Front zbliżał się do Fréland. Do domu rodziny Gorius przyszedł oficer niemiecki, który powiedział, że będzie się tam mieścił niemiecki sztab. W stodole byli ukryci Polacy oraz Alzatczycy uciekający przed wcieleniem do Wehrmachtu. Była to grupa 30 osób. Polaków było dziesięciu. Gdy złapano kogoś uchylającego się przed wcieleniem do wojska, trafiał do obozu koncentracyjnego albo na front wschodni.
[01:41:32] 6 grudnia 1944 r. do gospodarstwa rodziny Gorius przyjechało dwóch żołnierzy i okazało się, że to patrol amerykański. Niemcy kwaterujący w domu uciekli przez okno. Koniec niewoli po ponad pięciu latach. Amerykanie, nie znający mundurów polskich, kazali Polakom podnieść ręce do góry. Po wyjaśnieniu sprawy uwolnieni jeńcy złożyli zeznania. Pytano ich o traktowanie przez wachmanów. [+]
[01:45:20] Mieszkańcy i ksiądz chcieli przygotować ucztę dla byłych jeńców, ale Amerykanie zabrali ich do obozu, potem przewieźli do Marsylii, a stamtąd do Neapolu. W tym czasie ludzie z okolic Fréland szukali ich – więź z jeńcami.
[01:47:48] W czasie uroczystości [w 2019] boh. rozmawiał z jedną z kobiet, które pomagały jeńcom. Brat kobiety został jako 19-latek wcielony do Wehrmachtu i zginął w Wólce na terenie Polski, ale rodzina nie odnalazła grobu – trudności ze znalezieniem tej konkretnej Wólki. Brat chciał się dostać do niewoli sowieckiej, bo w tym upatrywał szansę na przeżycie. Boh. odnalazł miejsce śmierci żołnierza, którym okazała się Wólka Pełkińska.
[01:54:10] Po wylądowaniu w Neapolu ojciec został wcielony do 66 batalionu 16 Pomorskiej Brygady Piechoty 2 Korpusu. We Włoszech ojciec znalazł się na przełomie 1944-45 roku. Żołnierzy przewiózł statek „Batory” – warunki na pokładzie, zagrożenie na morzu. Wrażenie, jakie na ojcu zrobiła Marsylia.
[01:56:52] Ojciec w 2 Korpusie został poddany intensywnemu szkoleniu. Brygadę piechoty formowano z jeńców uwolnionych z obozów. Ojciec brał udział w bitwie o Bolonię – zupełnie inna walka niż we wrześniu 1939 r. – przygotowanie do ataku piechoty. Opowiadał, że kilkudziesięciu żołnierzy zginęło po pomyłkowym zbombardowaniu przez własne lotnictwo. Wspominał spowiedź powszechną dla żołnierzy przed bitwą
[02:00:55] Ojciec przejeżdżał drogą obok Monte Cassino i widział pole walki. Po bitwie pod Bolonią żołnierze zastanawiali się, czy wracać do Polski. Ojciec chciał wrócić do żony i swojej matki. Ksiądz z Fréland proponował mu załatwienie wyjazdu do Ameryki. Niektórzy zostawali we Włoszech lub wyjeżdżali do Anglii.
[02:02:58] Część żołnierzy wracała do Polski pociągami. Ojciec przyjechał do Kędzierzyna-Koźla w grudniu 1945 r. Boh. dowiedział się, że tą drogą wróciło ok 10 tys. żołnierzy i oficerów. Żołnierze przyjechali w mundurach i z bronią oraz sztandarami 2 Korpusu. Ojciec był w poczcie sztandarowym w czasie defilady w jednostce wojskowej w Kędzierzynie-Koźlu. Zachował się krótki materiał filmowy PKF z powitania żołnierzy Andersa na stacji w Kędzierzynie, widać tam proporce i sztandar. Boh. nie udało się odszukać dokumentacji defilady żołnierzy wracających z Włoch i wprowadzenia sztandarów do kancelarii jednostki wojskowej, którą potem zlikwidowano.
[02:07:07] Kontakt z pracownikiem działu sztandarów Muzeum Wojska Polskiego. Zbadano przechowywany tam sztandar i dwa proporce. Sztandar wykonano w północnych Włoszech, w drzewcu był mały otwór, w którym schowano dokument z jego poświęcenia.
[02:09:02] Ojciec przyjechał do Strzyżowa 25 grudnia 1945 w pełnym umundurowaniu, bez hełmu i broni. Mundur przerobiono potem na ubranie cywilne. Boh. jako dziecko nie zdawał sobie sprawy z tego, jakiej wagi po latach nabędą dla niego pamiątki po ojcu. Rodzina żyła w trudnych warunkach. Przed wojną było ciężko – stan domów po wojnie. Pracowano motykami, sierpami.
[02:12:35] Przełomem cywilizacyjnym była elektryfikacja wsi – wpływ na życie mieszkańców. Boh. był wtedy w siódmej klasie szkoły podstawowej – wspomnienie pierwszego wieczoru ze światłem elektrycznym. Wcześniej boh. uczył się przy lampie naftowej.
[02:14:08] Po wojnie życie na wsi się nie zmieniło. Dopiero na przełomie lat 60.-70. w Strzyżowie i okolicy powstały duże zakłady pracy, co wpłynęło na poziom życia. W latach 60. wiele osób dojeżdżało do pracy do Rzeszowa, poranne pociągi były przepełnione.
[02:15:20] Boh. przygotowuje publikację dotyczącą historii ojca – badanie tematu. Pierwszym uzyskanym dokumentem było potwierdzenie pobytu ojca w obozie. Napisał list do mera Ursprung w Alzacji, nie wiedząc, że to osada leśna, nie mająca takich przedstawicieli władz. List trafił do mera Fréland, niemieckie Urbach. Ojciec opowiadając o obozach używał nazw niemieckich, a boh. nie znał nazw francuskich. Boh. dostał odpowiedź od pani Gorius, która opiekowała się jeńcami, że dziesięciu Polaków ukrywano w gospodarstwie przez sto dni. Sąsiadka znająca francuski pomogła mu znaleźć miejscowości – wymiana korespondencji. Boh. dostał zdjęcie wykonane 6 grudnia 1944 po wyjściu jeńców z ukrycia, na zdjęciu są też członkowie rodziny Gorius. Prawdopodobnie ojciec pisał z Włoch do Fréland, prawdopodobnie to Polacy wystawili bardzo dobrą opinię jednemu z wachmanów, który został przez aliantów skierowany do pilnowania jeńców niemieckich. Korespondencję prowadzono do 1953 r. – cenzura listów.
[02:24:30] Ojciec przysyłał listy z obozu i były one ocenzurowane. Czasem list poza cenzurą wysyłał jakiś mieszkaniec Fréland. Frelandczycy słuchali radia BBC i znali sytuację na froncie. Informacja o spotkaniu Hitlera z Mussolinim w bunkrze w Stępinie [sierpień 1941] dotarła do ojca. W jednym ze stalagów Niemcy podstawili wagony i ogłosili, że jeńcy zostali zwolnieni i mogą jechać do rodzin. Pociąg przejechał kilka kilometrów, zatrzymano go i powiedziano, że Związek Radziecki napadł na Niemcy i jeńcy muszą wrócić do obozu – działanie propagandy niemieckiej.
[02:27:30] Ojciec zawsze podkreślał dobroć, odwagę i poświęcenie ludzi, którzy pomagali polskim jeńcom. Gdy jeńcy ukrywali się, ich rodziny nie dostawały żadnych listów. Dopiero z Włoch pisano do domów. Boh. zastanawiał się, czy pomoc jeńcom żyje jeszcze w świadomości społeczności lokalnej. Okazało się, że żyją jeszcze uczestnicy zdarzeń i boh. we wrześniu 2019 mógł z nimi porozmawiać. Wydarzenie zostało odnotowane w monografii miejscowości, co było bardzo budujące. Boh. interesowało, dlaczego mieszkańcy zdecydowali się na pomoc Polakom – udzielona odpowiedź. Chęć dokuczenia Niemcom.
[02:31:28] Po ucieczce do obozu przyjechała kontrola. Po wyjściu jeńców kratę poprawiono i wyglądała na nienaruszoną. Oficer niemiecki był wściekły i uderzał pejczem w kraty, a niezamocowane pręty wydały inny odgłos i tak poznano drogę ucieczki. Świadkowie we Fréland mówili, że było wiele dramatycznych momentów po ucieczce jeńców. Początkowo przebywano w pieczarze, pewnego dnia w pobliżu zatrzymali się dwaj żołnierze niemieccy, którzy zaczęli zbierać jeżyny. Jeńcy palili amerykańskie papierosy, które miały inny zapach niż papierosy niemieckie – obawa, że Niemcy poczują zapach albo usłyszą głosy. [+]
[02:34:35] Polacy budzili sympatię wśród okolicznych mieszkańców. Jeńcy pracowali w lesie. Po pracy robili miotły z gałęzi brzozy i sprzedawali je miejscowym, a za otrzymane pieniądze kupowali coś w sklepie. Najtrudniejsze były święta w obozie. W Boże Narodzenie zrobiono choinkę, która zapaliła się od świeczek. Ojciec wrócił do domu po sześciu latach i trzech miesiącach.
więcej...
mniej
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Warszawie
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Pon. - Pt. 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Wt. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji
W Archiwum Instytutu Pileckiego gromadzimy i udostępniamy dokumenty w wersji cyfrowej. Zapisane są w nich losy obywateli polskich, którzy w XX wieku doświadczyli dwóch totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego. Pozyskujemy kopie cyfrowe dokumentów, których oryginały znajdują się w zbiorach wielu instytucji polskich i zagranicznych, m.in.: Bundesarchiv, United Nations Archives, brytyjskich National Archives i polskich archiwów państwowych. Budujemy w ten sposób centrum wiedzy i ośrodek kompleksowych badań nad II wojną światową i podwójną okupacją w Polsce. Dla naukowców, dziennikarzy, ludzi kultury, rodzin ofiar i świadków zbrodni oraz wszystkich innych zainteresowanych historią.
Portal internetowy archiwum.instytutpileckiego.pl prezentuje pełny katalog naszych zbiorów. Pozwala się po nich poruszać z wykorzystaniem funkcji pełnotekstowego przeszukiwania dokumentów. Zawiera także opisy poszczególnych obiektów. Z treścią dokumentów zapoznać się można tylko w czytelniach Biblioteki Instytutu Pileckiego w Warszawie i w Berlinie, w których nasi pracownicy służą pomocą w przypadku pytań dotyczących zbiorów, pomagają użytkownikom w korzystaniu z naszych katalogów internetowych, umożliwiają wgląd do materiałów objętych ograniczeniami dostępności.
Niektóre dokumenty, np. te pochodzące z kolekcji Bundesarchiv czy Ośrodka Karta, są jednak objęte ograniczeniami dostępności, które wynikają z umów między Instytutem a tymi instytucjami. Po przybyciu do Biblioteki należy wówczas dopełnić formalności, podpisując stosowne oświadczenia, aby uzyskać dostęp do treści dokumentów na miejscu. Informacje dotyczące ograniczeń dostępu są zawarte w regulaminie Biblioteki. Przed wizytą zachęcamy do zapoznania się z zakresem i strukturą naszych zasobów archiwalnych, bibliotecznych i audiowizualnych, a także z regulaminem[hiperłącze] pobytu i korzystania ze zbiorów.
Wszystkich zainteresowanych skorzystaniem z naszych zbiorów zapraszamy do siedziby Instytutu Pileckiego przy ul. Stawki 2 w Warszawie. Biblioteka jest otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00–15.00. Przed wizytą należy się umówić. Można to zrobić, wysyłając e-mail na adres czytelnia@instytutpileckiego.pl lub dzwoniąc pod numer (+48) 22 182 24 75.
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie znajduje się przy Pariser Platz 4a. Jest otwarta od wtorku do piątku w godzinach 10.30–17.30. Wizytę można odbyć po wcześniejszym umówieniu się, wysyłając e-mail na adres bibliothek@pileckiinstitut.de lub dzwoniąc pod numer (+49) 30 275 78 955.
Prosimy zapoznać się z polityką prywatności. Korzystanie z serwisu internetowego oznacza akceptację jego warunków.