Elżbieta Strojny z d. Banaszak (ur. 1956, Warszawa) ukończyła liceum im. Stefana Batorego i podjęła studia w Szkole Głównej Planowania i Statystyki (SGPiS, obecnie SGH) na kierunku ekonomika i organizacja turystyki. W czasie studiów poznała przyszłego męża. Wielokrotnie w czasie wakacji wyjeżdżała zarobkowo do Francji, pracowała m.in. jako sprzedawczyni w sklepie sieci Carrefour. Po zakończeniu studiów i kursu pilotów zagranicznych pracowała w Orbisie, oprowadzając turystów z ZSRR, m.in. potomków Polaków z dawnych Kresów Wschodnich, którym pomagała nawiązać kontakt z rodzinami. W 1980 roku została wiceprzewodniczącą komisji zakładowej NSZZ „Solidarność” w biurze Orbisu. Po wprowadzeniu stanu wojennego została zwolniona z pracy. Rozpoczęła pracę w komórce stypendialnej Akademii Teologii Katolickiej. Po przemianach 1989 r. zatrudniła się w dziale obsługi klienta hotelu „Marriott”. Kolejną pracę podjęła w firmie L’Oréal jako handlowiec, a następnie została specjalistą d/s marketingu, technik sprzedaży, promocji, trenerką handlowców i hostess, w końcu prowadziła dział szkoleń i wsparcia sprzedaży operujący w Europie środkowo-wschodniej. Ukończyła kurs MBA i rozpoczęła współpracę z firmą rekrutacyjną Dories Aria, przejętą potem przez Lincoln Aria. Obecnie prowadzi własną działalność w obszarze rekrutacji, szkoleń i doradztwa biznesowego.
więcej...
mniej
[00:00:07] Po skończeniu szkoły podstawowej boh. dobrze mówiła po rosyjsku – korespondencja z rówieśnikami w ZSRR. Boh. pisała z Kazachem Maratem Nijazowem i ta korespondencja trwała ponad 20 lat. Nigdy się spotkano, ale wysyłano zdjęcia. Wymianę listów utrudnił, a potem przerwał stan wojenny.
[00:02:22] Ojciec boh. lepiej mówił po rosyjsku niż po polsku. Był Polakiem, ale prawie siedem lat spędził na Syberii. Rodzina została deportowana 10 lutego 1940 r., dziadek był leśniczym. W chwili wywózki ojciec miał 11 lat, wrócił jako osiemnastolatek. Do śmierci lubił język rosyjski. Ojciec mówił do boh. po polsku tylko wtedy, gdy słyszała to babcia, gdy był sam z córką, mówił po rosyjsku. W szkole podstawowej miała z rosyjskiego same piątki, nauka łatwo jej przychodziła.
[00:05:12] Boh. równie łatwo uczyła się historii – wpływ nauczycielki. Dużo czytała i prenumerowała czasopismo „Mówią wieki”. Zamiłowanie do historii miało wpływ na wybór kierunku studiów oraz pracę zawodową.
[00:06:35] Zdając do liceum im. Stefana Batorego boh. zaznaczyła w arkuszu, że chciałaby się uczyć języka angielskiego. Była dzieckiem wyżu demograficznego i w jej roczniku w liceum było sześć klas, które liczyły po 40 uczniów. Boh. zaproponowano klasę z językiem francuskim, co początkowo nie wydawało się jej atrakcyjne. W pozostałych pięciu klasach uczono angielskiego. Francuskiego uczyła Maria Szypowska, rodowita Francuzka, która przyjęła nazwisko męża. W tamtych czasach było to niezwykłe, że Francuzka przyjechała do kraju komunistycznego – różnice w poziomie życia. Boh. marzyła o wyjeździe do Francji. Na maturze zdawała francuski i dostała piątkę. Była też bardzo dobra z historii i rosyjskiego. Wytyczne przyszłego zawodu.
[00:13:15] Boh. w klasie humanistycznej uczyła się łaciny – wspomnienie nauczycielki, która uczyła dawną metodą, polegającą na nauce na pamięć fragmentów tekstów Owidiusza, Cycerona – cytat [„De bello Gallico” Juliusza Cezara]. Po pierwszej klasie nauczycielka odeszła i poziom nauki obniżył się. Refleksje na temat wpływu nauczyciela na ucznia.
[00:16:05] W pierwszej połowie lat 70. Stanisław Niewiadomski, polonista i tłumacz poezji rosyjskiej, już był na emeryturze. Prof. Niewiadomski był poliglotą, znał angielski, francuski, niemiecki, grekę i łacinę. Przed wojną studiował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Znał Tuwima, Słonimskiego i Wierzyńskiego. Zasady pisania słowa „macierz”. Prof. Niewiadomski był autorem książki „Spacerkiem po Warszawie”. Prowadził kolumnę w „Życiu Warszawy”, w której opisywał ciekawe budynki. W czasie okupacji uczył języka polskiego na tajnych kompletach. Specyfika lekcji z prof. Niewiadomskim, który potrafił opanować niezdyscyplinowaną klasę. Przed dłuższymi przerwami w nauce profesor czytał uczniom fragment aktualnie pisanej książki. Był także malarzem, jego prace wystawiano w KMPiK, gdzie odbywały się także prezentacje jego książek. Profesor zorganizował uczniom spotkania w kinie „Polonia” z prof. Aleksandrem Bardinim, który opowiadał młodzieży o historii kina. Potem odbywały się pokazy filmowe. Uczniowie prof. Niewiadomskiego mieli obowiązek chodzić raz w miesiącu na koncerty do Filharmonii – ceny wejściówek.
[00:24:52] Profesor był wymagający, zwracał uwagę na właściwe wysławianie się nie tylko uczniów, ale także dyrektorki liceum, która również była polonistką, ale uczyła języka w klasach o profilu matematycznym. Dyrektorka szkoły była I Sekretarzem Komitetu Dzielnicowego PZPR. Znana była z tego, że wprowadziła do szkoły milicję, gdy rozlepiono tam ulotki po śmierci Grzegorza Przemyka [w 1983]. Młodzież zebrano w szli gimnastycznej, milicja chciała, by sprawca rozlepiania ulotek przyznał się. Potem sprawdzano ręce uczniów, dwaj, którzy mieli na nich ślady kleju zostali wyrzuceni ze szkoły. Kolega z dawnej klasy Aleksander Paszyński napisał artykuł pt. „Klej na rękach”, w którym krytykował postępowanie dyrektorki.
[00:28:35] Dyrektorka szkoły prowadziła pogadanki przez radiowęzeł. Nie były one zapowiadane i miały miejsce w trakcie lekcji. Czasem omawiała tematy organizacyjne, czasem polityczne. Gdy miało to miejsce na lekcjach prof. Niewiadomskiego, ten kazał uczniom wyłapywać błędy stylistyczne, logiczne, barbaryzmy w danej wypowiedzi. Boh. pozostało wyczulenie na słowo – współczesny poziom znajomości zasad języka polskiego. Profesor zwracał uwagę na to, by nie używać barbaryzmów – przykłady.
[00:32:08] W klasie były m.in. dzieci znanych rodziców. Kolegą był Mirek Kania, syn Stanisława Kani, I Sekretarza KC PZPR. Dzięki koledze klasa dostawała za darmo autokar z Rady Ministrów na wycieczki. Koleżanką była Marianna Pawlik, córka aktora Bronisława Pawlika. Dzięki niemu uczniowie mieli wstęp na próby generalne nowych sztuk w Teatrze Polskim. Wojtek Hańbowski był synem wiceprezesa Radiokomitetu, który w czasach Solidarności razem z Maciejem Szymańskim [Szczepańskim] trafił do więzienia. Mirek Kania nie wyróżniał się wśród rówieśników ubraniami, a Wojtek Hańbowski wyróżniał się, nosił amerykańskie dżinsy, swetry szetlandzkie i koszule Wólczanki, które wtedy produkowano tylko na eksport. Kolega skończył psychologię i został psychoterapeutą. W klasie był przez rok Krzysztof Gospodarek, syn Violetty Villas. Kolega separował się od rówieśników, nie mówił nigdy o matce, w ocenie boh. nie był zbyt urodziwy.
[00:40:08] W drugiej klasie doszła Magda Ciupak, obecnie Środa, która po kontuzji przeniosła się ze szkoły baletowej. Koleżanka poruszała się jak baletnica, co wyśmiewali koledzy, docinki skończyły się, gdy koleżanka zatańczyła. Piotr Drozdowski był synem Bohdana Drozdowskiego, jednego z jurorów festiwalu piosenki w Sopocie. Koledze wróżono przyszłość dziennikarza albo pisarza. Magda Ciupak była córką profesora filozofii i wybrała studia filozoficzne, obecnie jest cenioną przez studentów wykładowczynią. W rządzie lewicy była wiceministrem ds. kobiet, wtedy zorganizowała spotkanie klasowe.
[00:46:45] Jeden z kolegów, uzdolniony graficznie, ukończył ASP i został profesorem rzeźby. Joanna Długosz była córką wiceministra gospodarki morskiej. Ojciec innej koleżanki, gen. Makarewicz, w czasie stanu wojennego został członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. W czasie stanu wojennego kontakt z koleżanką został zerwany. Przed studniówką koleżanka, która miała duże mieszkanie, zorganizowała u siebie lekcje tańca z instruktorem. To się przydało podczas studniówki i balu maturalnego. Na studniówce boh. miała spódnicę z żorżety uszytą z klinów i białą bluzkę z falbaniastymi rękawami. Na bal poszła z instruktorem tańca.
[00:54:30] Boh. chodziła do klasy humanistycznej, interesowała się studiami na kierunku ekonomika i organizacja turystyki w Szkole Głównej Planowania i Statystyki (obecnie SGH). Turystyka interesowała ją ze względu na języki obce i historię. Na egzaminie miała być historia, matematyka i język obcy. Boh. bała się egzaminu z matematyki. Dowiedziała, że tego egzaminu nie będzie, jeśli będzie zdawała na studia zagraniczne. Znalazła turystykę w Instytucie Turystyki w Warnie. Egzaminy wstępne na uczelnię były w kwietniu, jeszcze przed maturą. Boh. zdawała na egzaminie historię i język rosyjski i dobrze jej poszło. Okazało się jednak, że na skutek błędu uczelni na studia w Warnie jest pięć miejsc, ale dla uczelni w Katowicach i pięć miejsc dla Krakowa. Warszawa nie miała miejsc. Boh. zdała egzamin najlepiej ze wszystkich zdających osób i została kandydatką rezerwową. Gdyby w czasie kursu przygotowawczego ktoś odpadł, miała zająć jego miejsce. Gdyby nikt nie zrezygnował, byłaby studentką turystyki na SGPiS.
[01:00:42] W dniu balu maturalnego 11 czerwca boh. dostała legitymację studencką SGPiS z oddelegowaniem na studia w Instytucie Turystyki w Warnie. Na balu maturalnym była jedyną studentką. Boh. pojechała na kurs przygotowawczy do Wrocławia i przez dwa miesiące uczyła się intensywnie języka bułgarskiego. Spotkała na kursie ludzi, którzy dostali się na studia w różnych krajach, m.in. kolegów, którzy mieli studiować w konserwatorium w Sofii, dwie osoby miały studiować hungarystykę w Budapeszcie. Władze uczelni zafundowały studentom rejs statkiem po Odrze. Koledzy, którzy chcieli się uczyć w konserwatorium, dali koncert.
[01:06:55] W czasie kursu we Wrocławiu nikt [z grupy bułgarskiej] nie zrezygnował, kolejny etap miał się odbyć we wrześniu w Warnie, ale boh. już tam nie pojechała i podjęła studia na SGPiS. Babcia była zaniepokojona pomysłem studiów w Bułgarii, uznając Bułgarów za dzikusów. Na praktykach zerowych przed studiami boh. grabiła liście i zbierała śmieci w parku Dreszera.
[01:09:00] Matka poznała ojca na studiach i uważała, że jeśli boh. nikogo w tym czasie nie pozna, to zostanie starą panną. Na jej roku było 200 osób, w tym dwudziestu kilku chłopaków. Ocena szansy zamążpójścia w czasie studiów. Boh. poznała przyszłego męża, studenta IV roku fizyki, na dyskotece w klubie studenckim „Hades”. Jego koleżanką ze studiów była córka pracownika polskiej ambasady w Paryżu. Dzięki niej można było wyjechać do pracy wakacyjnej w instytucie eksperymentalnym we Francji. Zajmowano się tam m.in. hodowlą wydajnej kukurydzy – charakter pracy w instytucie, metody zwiększania wydajności. Przyszły mąż obiecał pomoc w wyjeździe boh. do Francji. I tak się stało. Jeździła do Francji, ale nigdy nie pojechała z przyszłym mężem.
[01:15:40] Para poznała się 17 września 1975, waga tej daty w historii rodziny. Po skończeniu IV roku studiów przyszły mąż wziął urlop dziekański i wyjechał do Szwecji. Był to wtedy jedyny kraj, do którego można było wyjechać na trzy miesiące bez wizy. Mąż miał paszport, ponieważ wcześniej jeździł do Francji, ale na wyjazd do Szwecji potrzebne było zaproszenie.
[01:17:16] Instytut we Francji zapraszał studentów i zapewniał noclegi w dawnym klasztorze oraz wyżywienie. Przebywając we Francji boh. słyszała opinię o papieżu Janie Pawle II. W klasztorze mieszkało dużo młodzieży – rozważania na temat „łatwości” Francuzek. Szokiem dla boh. było duże rozprężenie moralne, znikoma wiedza geograficzna i w innych dziedzinach. Zauważyła, że Francuzi nie dbają o higienę, ale używają perfum. Specyficznie pojmowano we Francji równouprawnienie kobiet – na pola kukurydzy dojeżdżano autobusem, dziewczynom nie ustępowano miejsca. Boh. uczyła francuskich kolegów grzeczności wobec kobiet. Powodzenie u Francuzek miał kolega Włodek, który nie był atrakcyjny fizycznie, ale był dżentelmenem. To, co w Polsce było grzecznością, tam uznawano za objawy zainteresowania. Wpływ boh. na młodych Francuzów. [+]
[01:29:00] Boh. nie mogła sama poruszać się ulicami, ponieważ zaraz ktoś się zaczynał nią interesować. Już po studiach boh. była we Francji na targach turystycznych jako reprezentantka Orbisu. Umówiła się do kina ze znajomymi Francuzami, gdy na nich czekała, zatrzymywały się koło niej samochody i pytano „ile?” – wyjaśnienie odnośnie technik czekania. Zderzenie między polską grzecznością a francuskim rozpasaniem i napastliwością mężczyzn wobec kobiet. Będąc we Francji boh. czuła się jako kobieta bardziej ograniczona niż w Polsce. [+]
[01:33:20] Przyszły mąż był w Szwecji przez 10 miesięcy, gdy wrócił, zatrzymano mu paszport na 7 lat. Nawet po ślubie boh. wyjeżdżała do Francji sama. Myślała, że gdy będzie mówić, że jest mężatką, Francuzi dadzą jej spokój. Okazało się jednak, że mężatka bez towarzystwa męża oznacza, że kobieta szuka przygód. Pewnego dnia zwiedzała jeden z zamków nad Loarą w towarzystwie kolegi Włodka oraz dwóch Francuzek. Namolny Francuz zapraszał ją na kawę i nie przyjmował odmowy, zniknął dopiero po zaimprowizowanej scenie z udziałem Włodka.
[01:37:15] Pierwszy przyjazd do Francji – konfrontacja z rzeczywistością kraju kapitalistycznego, możliwość kupowania ubrań na wyprzedaży. W Polsce boh. nie mogła kupić kostiumu kąpielowego i uszyła go krawcowa – jego wygląd. We Francji kupiła odpowiedni strój bez problemów. Konfuzja z powodu obsługi w sklepie obuwniczym – ucieczka ze sklepu. Boh. pojechała do Francji z sukienką, którą sama sobie uszyła i robiła w niej furorę.
[01:45:42] Boh. dostała pracę w sklepie Carrefour. Myślano, że nie zna francuskiego i początkowo pracowała w krajalni sera, gdy zorientowano się, że zna język, przeniesiono ją do działu sprzedaży serów i wędlin – szok na widok ilości gatunków sera i wędlin. Różnica między serem Brie w Polsce i Francji – rodzaje wędliny, których nie znała. Koleżanką na stoisku była Francuzka, która korzystała z tego, że boh. radzi sobie i często zostawiała ją samą. Trudności z nauką nazw serów – degustacja, zaproponowane zmiany w ułożeniu towarów. Po trzech dniach pracy kierownik powierzył boh. cały dział – znaczący wzrost sprzedaży. Profitem było to, że na koniec dnia pracy boh. mogła zabrać resztki serów, ale też w ciągu trzech miesięcy przytyła 6 kg – wspomnienie świeżej bagietki z serem Brie. Boh. miała satysfakcję z pokazania, że Polacy są dobrymi pracownikami.
[01:54:34] W sklepie pracowała przez kolejne wakacje i proponowano jej stałą pracę oraz pozostanie we Francji. Boh. była bardzo dobrą studentką i przedłużała wyjazdy wakacyjne, zaczynała studia w listopadzie i szybko nadrabiała zaległości. Egzaminy zdawała w terminach zerowych i 1 czerwca wyjeżdżała do Paryża. Nie miała problemów z otrzymaniem paszportu, nie proponowano jej współpracy. Zawsze wyjeżdżała na zaproszenie, gdzie było wskazane miejsca zamieszkania we Francji. Francuscy przyjaciele załatwiali jej pracę, co było bezpieczne. Mąż pojechał do Szwecji nie mając załatwionej pracy i znalazł ją w restauracji prowadzonej przez Węgrów, emigrantów z 1956 r.
[01:57:21] Gdy boh. jechała do Francji po raz pierwszy, samolot lądował w Paryżu ok. godz. 16, stamtąd miała dojechać do Angers odległego od stolicy o ok. 250 km i jeszcze 25 km do klasztoru. Boh. chciała przebukować bilet, by przylecieć wcześniej do Paryża. Przyszły mąż uspokoił ją, że nie jest to konieczne, zawsze ostatni odcinek jechał stopem i to było bezpieczne, doradzał też nocleg w Angers na dworcu. Gdy wsiadła do pociągu w Paryżu, okazało się, że jadą nim poborowi do wojska – ich zachowanie, pomoc przypadkowo spotkanej Francuzki, która wytłumaczyła jej, że nocując na dworcu mogłaby zostać zgwałcona, i zaprosiła ją do domu. Typy widziane na dworcu w Angers. [+]
[02:03:22] Rano znajoma wyprowadziła boh. na drogę, na której mogła złapać stopa do klasztoru. Pierwszy samochód, który nadjechał zatrzymał się, w czasie drogi kierowca zapytał, czy boh. stosuje środki antykoncepcyjne. Na prośbę o zatrzymanie się kierowca przyspieszył – okoliczności ucieczki z samochodu. Potem boh. odważyła się zatrzymać auto, którego kierowca był stary. We Francji nauczyła się, że jako kobieta nie może improwizować, musi mieć wszystko zorganizowane. Gdy po powrocie do Polski opowiadała przyszłemu mężowi o swoich doświadczeniach był zdziwiony, nie zdawał sobie sprawy z tego, na co naraża samotnie podróżującą dziewczynę [+]. Lekcja pewności siebie odebrana we Francji. Kolejne wyjazdy były mniej stresujące, boh. wiedziała, z czym może się spotkać i jak o siebie zadbać.
[02:09:28] W czasie drugiego pobytu we Francji pracowała w szklarni pikując fiołki alpejskie. Razem z nią pracował czarnoskóry chłopak, student miejscowego uniwersytetu, który dorabiał w czasie wakacji. Pracownicy mieszkali w piwnicy domu właściciela szklarni. Kolega dobrze gotował i tańczył. Obracał się w światku klasy średniej, rodzice jego kolegów byli właścicielami małych zamków nad Loarą, organizowano tam weekendowe imprezy – zetknięcie z papierowymi obrusami i talerzykami. Boh. i kolega ze szklarni uchodzili za najlepiej tańczącą parę. Wzięli udział w konkursie tanecznym w dyskotece i znaleźli się w finale – doświadczenie tańca finałowego i zwycięstwo. Wytańczono skrzynkę szampana i boh. upiła się po raz pierwszy w życiu. [+]
[02:19:00] Po latach boh. jeździła do Francji służbowo i stykała się z Francuzami, którzy podziwiali Polki jako kreatywne osoby. Jedna z koleżanek była we Francji po raz pierwszy, jako miłośniczka serów francuskich kupiła ich dużo wracając do Polski. Był sierpień i produkty nie zniosły za dobrze temperatury.
[02:21:45] Okres urlopu wychowawczego przypadł na czas stanu wojennego. W czasie studiów boh. zrobiła orbisowski kurs pilotów wycieczek zagranicznych i pilotowała zagraniczne wycieczki, początkowo z ZSRR, a potem także z Francji. Pierwszą radziecką wycieczkę miała pilotować następnego dnia po powrocie z Francji – wpływ języka francuskiego, powolne osłuchiwanie się z rosyjskim.
[02:29:42] Na jednej z wycieczek byli głównie Białorusini, Litwini i Ukraińcy. Okazało się, że to Polacy z dawnych Kresów II RP, którzy mieli w Polsce rodziny. Wyjazd na wycieczkę nie był po to, by zwiedzać, tylko by bezpiecznie spotkać się z krewnymi. Na wycieczce był m.in. Andrzej Poczobut-Odlanicki, który poprosił ją o pomoc w kontakcie z dziadkiem, mieszkającym w Podkowie Leśnej. W każdym autokarze jechał donosiciel, na którego trzeba było uważać, więc spotkanie z rodziną mogło mieć miejsce tylko w nocy. Czas wycieczki był tak wypełniony, by turyści nie mieli chwili wolnego czasu na zakupy. W Warszawie zwiedzano m.in. Muzeum Lenina, boh. nie mogła tego pominąć, ale maksymalnie to skracała, by dać turystom czas na zakupy. By ułatwić Andrzejowi Poczobutowi spotkanie z dziadkiem, poprosiła o pomoc znajomego taksówkarza – konieczność powrotu na śniadanie w hotelu. [+]
[02:37:20] Na tej samej wycieczce w czasie pobytu w Szczecinie do boh. przyszła kobieta prosząca o umożliwienie spotkania z siostrą. Znała tylko ulicę, przy której siostra mieszkała. Boh. znalazła numer w książce telefonicznej, zadzwoniła i zorganizowała spotkanie w restauracji. W kolejnym mieście inna z turystek, pani Kapuścińska, poprosiła o zdobycie medalika dla syna. Jej rodzice mieli 50 hektarów ziemi i potraktowano ich jak kułaków. Męża aresztowano i skazano na 11 lat więzienia, a ona w 9 miesiącu ciąży została wywieziona do Kazachstanu, urodziła w podróży i dziecko zmarło. W Kazachstanie była dwa lata, wróciła do Mińska i czekała na męża, który wrócił, ale był bardzo chory. Boh. poszła do najbliższego kościoła, wzruszony ksiądz dał jej pudełko poświęconych medalików. Pani Kapuścińska wzięła kilka, a następnego dnia przyszły inne turystki prosząc o medaliki. W czasie wycieczki boh. zorientowała się, w jakich warunkach żyją Polacy na dawnych Kresach. W stanie wojennym ruch turystyczny zamarł. [+]
[02:44:44] Boh. pilotując wycieczki z Francji mówiła, że jest mężatką. Na jedną przyjechali sami żonaci mężczyźni, inżynierowie z firmy „Otis”. Turyści mieszkali w hotelu „Victoria”. Francuzi nie chcieli zwiedzać, byli tylko zainteresowani tym, gdzie można znaleźć panienki. Boh. odwołała wszystkie imprezy i wysłała Francuzów do baru „Czarny kot”. Jeden z mężczyzn był bardzo przystojny, w czasie obiadu w niedzielę przed wyjazdem powiedział, że źle się czuje i boh. poszła z nim do lekarza. Okazało się, że mężczyzna jest prawdopodobnie chory wenerycznie i bez badań nie może wyjechać z Polski. Wszyscy wyjechali, a mężczyzna został. Badania potwierdziły chorobę, turysta dostał antybiotyki i wyjechał po trzech dniach.
więcej...
mniej
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Warszawie
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Pon. - Pt. 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Wt. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji
W Archiwum Instytutu Pileckiego gromadzimy i udostępniamy dokumenty w wersji cyfrowej. Zapisane są w nich losy obywateli polskich, którzy w XX wieku doświadczyli dwóch totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego. Pozyskujemy kopie cyfrowe dokumentów, których oryginały znajdują się w zbiorach wielu instytucji polskich i zagranicznych, m.in.: Bundesarchiv, United Nations Archives, brytyjskich National Archives i polskich archiwów państwowych. Budujemy w ten sposób centrum wiedzy i ośrodek kompleksowych badań nad II wojną światową i podwójną okupacją w Polsce. Dla naukowców, dziennikarzy, ludzi kultury, rodzin ofiar i świadków zbrodni oraz wszystkich innych zainteresowanych historią.
Portal internetowy archiwum.instytutpileckiego.pl prezentuje pełny katalog naszych zbiorów. Pozwala się po nich poruszać z wykorzystaniem funkcji pełnotekstowego przeszukiwania dokumentów. Zawiera także opisy poszczególnych obiektów. Z treścią dokumentów zapoznać się można tylko w czytelniach Biblioteki Instytutu Pileckiego w Warszawie i w Berlinie, w których nasi pracownicy służą pomocą w przypadku pytań dotyczących zbiorów, pomagają użytkownikom w korzystaniu z naszych katalogów internetowych, umożliwiają wgląd do materiałów objętych ograniczeniami dostępności.
Niektóre dokumenty, np. te pochodzące z kolekcji Bundesarchiv czy Ośrodka Karta, są jednak objęte ograniczeniami dostępności, które wynikają z umów między Instytutem a tymi instytucjami. Po przybyciu do Biblioteki należy wówczas dopełnić formalności, podpisując stosowne oświadczenia, aby uzyskać dostęp do treści dokumentów na miejscu. Informacje dotyczące ograniczeń dostępu są zawarte w regulaminie Biblioteki. Przed wizytą zachęcamy do zapoznania się z zakresem i strukturą naszych zasobów archiwalnych, bibliotecznych i audiowizualnych, a także z regulaminem[hiperłącze] pobytu i korzystania ze zbiorów.
Wszystkich zainteresowanych skorzystaniem z naszych zbiorów zapraszamy do siedziby Instytutu Pileckiego przy ul. Stawki 2 w Warszawie. Biblioteka jest otwarta od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00–15.00. Przed wizytą należy się umówić. Można to zrobić, wysyłając e-mail na adres czytelnia@instytutpileckiego.pl lub dzwoniąc pod numer (+48) 22 182 24 75.
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie znajduje się przy Pariser Platz 4a. Jest otwarta od wtorku do piątku w godzinach 10.30–17.30. Wizytę można odbyć po wcześniejszym umówieniu się, wysyłając e-mail na adres bibliothek@pileckiinstitut.de lub dzwoniąc pod numer (+49) 30 275 78 955.
Prosimy zapoznać się z polityką prywatności. Korzystanie z serwisu internetowego oznacza akceptację jego warunków.