Jan Ściurkowski (ur. 1942, Siemakowce) pochodzi z rodziny robotników przymusowych na terenie III Rzeszy. Jego matka po zajściu w ciążę została zwolniona z obozu pracy przymusowej na terenie Austrii i wróciła do domu rodzinnego w okolicach Kołomyi, losy ojca, Franciszka Kaczyńskiego, są nieznane. Jan Ściurkowski jako niemowlę przeżył rzeź dokonywaną przez Ukraińców na Polakach zamieszkałych tereny powiatu kołomyjskiego. Po wojnie jego rodzinna miejscowość znalazła się w granicach ZSRR. W marcu 1949 roku wraz z matką został deportowany do Archangielska. Tam uczęszczał do szkoły i był poddany komunizacji i rusyfikacji, a matka pracowała w kołchozie. Po śmierci Stalina rodzina wróciła do Siemakowców, skąd w 1957 roku wyjechała do Polski. Zamieszkali początkowo w Łobzie, ostatecznie osiedlili się w Zagoździe w powiecie drawskim. Jan Ściurkowski całe swoje życie zawodowe związał z Polskimi Kolejami Państwowymi. Początkowo pracował jako zawiadowca stacji, następnie jako dyżurny ruchu, kontroler ruchu i zastępca naczelnika stacji w Szczecinku. Ostatecznie doszedł do stanowiska zawiadowcy trzech stacji kolejowych w Mirosławcu, Złocieńcu i Bornem Sulinowie. W styczniu 2000 roku przeszedł na emeryturę. Obecnie jest prezesem koła Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Złocieńcu.
więcej...
mniej
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonego w 1942 r. w Siemakowcach w powiecie kołomyjskim.
[00:00:33] Matka Anna Ściurkowska została w 1939 r. [?] wywieziona na roboty do Austrii. Pracowała 6 km od Wiednia, poznała tam ojca boh. i zaszła w ciążę. Wróciła do Siemakowców i tam mieszkano do 1949 r. 1 kwietnia nakazem Stalina wywieziono ich w głąb Związku Radzieckiego. Jechano w wagonach towarowych, nikt nie powiedział dokąd. Pod koniec kwietnia dojechano „do obozu angielskiego” [sic!] i tam wyładowano – wyżywienie w czasie podróży. W Argielsku [Archangielsku?] był obóz w tajdze. Część rodaków popłynęła gdzieś łodziami. Matka i boh. trafili do kołchozu i zamieszkali początkowo w budynku, a potem w ziemiance, na dachu rosły trawy i zielsko.
[00:03:10] Boh. miał siedem lat i zabrano go do przedszkola. Tam mówiono dzieciom, że nie ma Boga, Bogiem jest Stalin, i uczono mówić po rosyjsku. Nie można się było przeżegnać, modlić. Matka pracowała w kołchozie. Dzieci i młodzież chodziły do pielenia bawełny – opis rośliny, która miała główki jak mak. Dzieci, które były niegrzeczne albo nie wykonały normy nie dostawały kolacji, „była jakaś zupa na niedźwiedziu czy na końskim, oczywiście, mięsie”. Ludzie byli głodni i jedli to co im dano. Ta sytuacja trwała do 1953 r., po śmierci Stalina można było wrócić „z tego Archangielska”.
[00:04:54] Wrócono do Siemakowców i tam mieszkano do 1957 r. Władze radzieckie w Stanisławowie [Iwano-Frankowsku] wydały zgodę na wyjazd do Polski. 23 maja 1957 przyjechano do Węgorzyna w powiecie łobeskim. Rodzina trafiła do Kraśnika Łobeskiego, gdzie matka pracowała w PGR. Boh. jako szesnastolatek także pracował, ma zaświadczenia z pracy w Kraśniku i Kumkach.
[00:06:09] 15 marca 1958 przyjechali do Kraśnika milicjanci z Łobza, zabrali boh. i pytali, gdzie ma broń. W tej sprawie dostali cynk z Siemakowców czy z Kołomyi, że boh. wyjechał i ma broń. Rozrzucono siano, szukano broni w kartoflach złożonych w piwnicy. PGR dał do przeszukania trzech pracowników z latarkami. Boh. nie miał broni i niczego nie znaleziono.
[00:06:56] Boh. walczył z komuną – pobyt w ZSRR w kołchozie im. Malenkowa. Kołchozy miały różne nazwy, np. Chruszczowa, innych przywódców. W 1958 przyjechano do PGR w Cianowie, tu matka i boh. pracowali. Rok później matka wzięła gospodarstwo rolne w Zagoździe. W 1965 r. boh. podjął pracę na PKP, na emeryturę odszedł w roku 2000. Jest prezesem kombatantów – zakres działań.
[00:09:22] Ojcem boh. był Franciszek Kaczyński, który został w Austrii. Gospodarze, u których matka pracowała dobrze ją po latach wspominali. Boh. szukał ojca, ale nie na trafił na żaden ślad. Matka była w ciąży i wróciła z Austrii do domu. Boh. ma zeznania „bawora” [bauera], że ojciec pracował u niego do 1943 r., w grudniu pojechał na urlop i już z niego nie wrócił. Prawdopodobnie ojciec pochodził z Krakowa.
[00:11:22] W 1943 r. Janek Ściurkowski, brat matki, mieszkał „na Hannywi” [we wsi Haniów?, obecnie na mapie Ganniw] oddalonej od Siemakowców, przez Prut, o 10 km. W marcu szesnaście polskich rodzin zostało wymordowanych, domy spalono. Zginął wuj Janek i jego żona Zofia. Opinia na temat uznania Bandery za bohatera Ukrainy.
[00:13:07] Boh. pamięta z historii, że wojna zakończyła się w 1945 r. Na cmentarzu w Złocieńcu są groby żołnierzy, którzy zginęli w czasie wojny – dywagacje na ten temat, rozważania na temat przyszłych obchodów święta 11 Listopada.
[00:14:45] Boh. i matkę deportowano z Kołomyi 1 kwietnia 1949. NKWD przyszło do domu i trzeba było wykonać ich polecenia, „nie było tam ani płaczu ani prośby, żeby po prostu można było coś z sobą zabrać powiedzmy. Nie można było. To byli bardzo okrutni ludzie. To byli bardzo bardzo nieludzkie ludzie oczywiście”. NKWD naśladowało Berię i Stalina, „człowiek był dla nich niczym oczywiście”. Z domu zabrano tylko poduszkę i koc. Wiadomo było, że ludzie będą jechać w wagonie towarowym, liczono, że będzie coraz cieplej. W wagonie było 10-12 osób, sami Polacy. Było gorąco i uchylano drzwi, ludzie byli zjednoczeni i pomagali sobie, by nie zachorować i nie umrzeć w czasie drogi.
[00:17:27] W Siemakowcach mieszkali Polacy i Ukraińcy, były małżeństwa mieszane. Była zgoda, dopóki Niemcy nie obiecali samostijnej Ukrainy. „I to Niemcy spowodowali właśnie, że my ucierpieliśmy od strony ukraińskiej, bo chcieli samostijnu Ukrainu, tak mówił Niemiec oczywiście, że będziecie mieli no samowitu [sic!] dobroć będzie dla was jak Polaków oczywiście nie będzie. No i to właśnie to im zależało wiecie, żeby spełnić życzenia Niemca. Bo to tak my odbieramy oczywiście do dziś”.
[00:18:30] W Archangielsku warunki bytowe były trudne. Spano na pryczach albo na podłodze. Ludziom dokuczały pluskwy i wszy, rano byli pogryzieni. Boh. chorował na nogi, nie mógł chodzić, miał na nogach cieknące pęcherze, leczono to zielskiem, do dziś ma problem z nogami – kwestie zdrowotne, pozostałości niewoli i zesłania. Warunki bytowe były nieludzkie – rozważania na temat piekła stworzonego człowiekowi przez człowieka.
[00:21:45] Dzieciom rzucano cukierki i mówiono, że to robi to bat'ko Stalin. Dzieciaki je zbierały. „I oni mówili właśnie, że to Bóg, to jest bat'ko Stalin, i trzeba było tak właśnie się wypowiadać i tak trzeba było po prostu powtarzać, że to, jeżeli ktoś nie chciał powtórzyć, to była kara zaraz za to, że po prostu nie chce uznać, że bat'ko Stalin jest Bogiem oczywiście. A innego Boga nie ma”. Na słupach były głośniki, które nadawały od piątej rano, najpierw hymn sowiecki, a później przemówienia na temat przyszłego dobrobytu. Nikt w to nie wierzył. Zdawano sobie sprawę, ze to nie jest możliwe [+]. To pozostało do dziś – widzimy jacy są przywódcy radzieccy – opinia boh. W 2010 r. Warszawa wystąpiła o odszkodowanie od Putina i boh. ma kopię pisma, które wysłano do Moskwy. Putin odpowiedział, że gdyby boh. pozostał w Rosji, to miałby odszkodowanie, ale ponieważ wyjechał, to go nie dostanie. Konsul Polski w Moskwie powiedział, że będzie się starał o odszkodowania.
[00:24:11] Za karę wrzucano do ziemianki, w której mieszkały żmije. Gady wychodziły, ale nie kąsały ludzi, były bardzo przyjazne. W okolicy było dużo wilków, które nocami wyły, „tych wilków było to wycie takim oczywiście głosem oczywiście wilczym”. Mówiono, że nie można chodzić do kościoła, do cerkwi, wierzyć w Boga, „tylko Bóg-Stalin i koniec”.
[00:25:17] Gdy w marcu 1953 umarł Stalin, wszystko się zmieniło. W czasie jego pogrzebu wszyscy płakali, jaki to był wielki przywódca, który pokonał Niemców i zwyciężył – propaganda odnosząca się do przywódców radzieckich.
[00:25:56] Boh. był karany, ponieważ nie godził się z tym, że nie może myśleć o Bogu, nie może myśleć po swojemu. „Jak ktoś może uczyć mnie, że Boga nie ma, a Stalin daje cukierki, brosił, brosił, tak oni mówili, że Stalin brosił konfiety” – wychowanie dzieci i młodzieży, przygotowywanie boh. do życia w ZSRR [+]. Porównanie do współczesnego wywożenia dzieci ukraińskich, by zrobić z nich obywateli radzieckich – opinia na ten temat. Boh. rozmawiał z kolegą o tym, że Bóg jest. Ktoś poskarżył i ukarano go za sianie propagandy. Dwa dni nie dostał posiłku za to, że buntował rówieśników.
[00:27:55] W 1953 r. boh. poszedł do szkoły, w klasie byli Ukraińcy i Polacy. Na zesłaniu „Ruskie byli same, nie było Polaków, same Ruskie byli moi drodzy. No ja wiem po prostu uczyli też po rusku, tam nie było w szkole innego języka, tylko był ruski właśnie, tak”.
[00:28:25] Wiedziano, że jest Boże Narodzenie, ale nie śpiewano kolęd, nie obchodzono świąt, chyba, że po cichu. Klimat w Archangielsku – „względnie dość tak, temperatura znośna, ale było też bardzo zimno, moi drodzy, no niestety było bardzo zimno”. Boh. nie miał butów, nogi owijał, ale je przemroził. Zimą chodzono w drewnianych trepach. Rodzice nacierali dzieciom odmrożone nogi, by nie trzeba było ich obcinać. Nie było możliwości leczenia i zdarzały się amputacje nóg dzieciom. Najczęściej takie dzieci potem umierały.
[00:31:16] Po śmierci Stalina wyły syreny, do pogrzebu dni były pochmurne. „To tylko przywódcy, NKWD, świętowali i zdawali sobie sprawę bat'ko Stalin, ale naród nigdy jego nie uznał i nigdy nie uznał, także i wtedy, kiedy to pogrzeb. A wręcz uważali, że bardzo dobrze. 72 lata i niestety pożegnał się z żyjącym światem (…), za długo i tak był, powinien był wcześniej odejść, żeby po prostu nie męczyć naród, aby po prostu nie kaleczyć naród, aby nie głodować naród. No przecież to jest brak określenia, czego by nie zrobił, moi drodzy”.
[00:32:37] Po pogrzebie Stalina była amnestia – zmiany w Związku Radzieckim. Wiele osób wracało z Syberii, nawet do Siemakowców. „Troszeczku to w tym czasie jakby tak troszeczku ulżyło” – ulga i odwilż po śmierci Stalina. Boh. był zesłany razem z matką.
[00:33:46] Po powrocie z zesłania była bieda. Boh. pracował w kołchozie, czasem ukradł pomidora, ogórka. Matka też pracowała w kołchozie, za rok pracy dostała 50 kg żyta. Nie można było chodzić do cerkwi ani do kościoła. W Zamulińcach z kościoła zrobiono magazyn nawozów. Jeśli uczeń poszedł na mszę do cerkwi i doniesiono o tym nauczycielce, to ta wymierzała kary, zmuszało ją do tego NKWD.
[00:35:33] Dochodziły informacje o życiu w Polsce, ale kanałami nieoficjalnymi. Dostawano pisma, że „dobrobyt jest w Polszczy”. Polski nie uznawano za republikę radziecka, uważano, że to samodzielny kraj – tęsknota do ojczyzny. Opinia na temat wiz dla uchodźców, osób potrzebujących, np. z Białorusi i Związku Radzieckiego (Rosji).
[00:37:15] Matka dbała o życie religijne, boh. był u komunii – stosunek do religii i Boga. Gdy rodzina wróciła z zesłania, we wsi było niewielu Polaków. Większość, np. Wolscy, wyjechała do Polski w latach 1945-46. Bano się (Ukraińców) i wyjeżdżano nocami – rola Niemców.
[00:38:38] Boh. w Polsce mieszkał w Kraśniku (Łobeskim), do Runowa Pomorskiego chodził do piekarni, był tam też sklep i myślał, że to Ameryka, dobrobyt – wyjście z biedy. W Polsce można było kupić chleb, cukier, miód, „to było coś niesamowitego, takiego życia człowiek nie widział (…). Człowiek wcale nie wiedział, że jest pod Ruskimi dalej tutaj, należy jako republika, któraś z kolei, prawda, Polska.” W Związku Radzieckim „naród był ujarzmiony”.
[00:39:56] By [w ZSRR] kupić chleb, boh. szedł pieszo do Kołomyi 12 kilometrów, wchodził do miasta, gdy wstawało słońce. Stawał w kolejce w piekarni i kupował go za 20-30 kopiejek. Nie było autobusów – „to tragiczna jest opowieść i tragiczne losy, moi drodzy, żeby za chlebkiem 12 kilometry iść, aby pojeść, bo człowiek głodny, no niestety”. Jedzono kartofle, cebulę, ogórki, mięsa nie było za co kupić. Kołchoz nie płacił pensji za pracę, raz w roku dawano coś za trudodni, ale tylko wtedy, jeśli było co dać – system w Związku Radzieckim. [+]
[00:41:43] Boh. źle i smutno wspomina szkołę. Trzeba było mówić i śpiewać po rosyjsku – stosunek do Rosjan i języka. Dywagacje na temat ofiar Katynia. „Oni nigdy nas nie przeproszą i oni zawsze nam będą tak życzyć jak najgorzej, ten Związek Radziecki. Przepraszam”.
[00:42:38] Sytuacja po przyjeździe do Polski w 1957 r. – mówiono, że przyjechali Ukraińcy. Boh. ma polskie obywatelstwo, wojewoda zachodniopomorski wydał mu dokument. Na te tereny przyjeżdżali ludzie z różnych stron. Później sytuacja się poprawiła, „była wielka życzliwość, wszyscy byli jedną rodziną, oczywiście”.
[00:43:52] Boh. pracował od 1965 r. w PKP na różnych stanowiskach. Był nastawniczym, potem dyżurnym ruchu w Jankowie Pomorskim i zawiadowcą stacji w Mirosławcu, w 1975 r. przeniesiono go do Złocieńca na dyżurnego ruchu i rozpoczął zaocznie naukę w technikum kolejowym w Słupsku. Naukę ukończył w 1980 r. 1 lipca 1981 został zawiadowcą stacji w Złocieńcu, w 1985 został kontrolerem ruchu. Zajmował się woj. koszalińskim i Chojnicami. W 1986 został zastępca naczelnika stacji w Szczecinku, pracował tam do 1992 r. W tym czasie uczył też w kolejowej szkole zawodowej w Szczecinku. Potem został zawiadowcą trzech stacji: Silnowo, Łubowo, Czaplinek, było w to włączone Borne Sulinowo. Rosjanie już się szykowali do wyjazdu. W 1999 odszedł na emeryturę.
[00:47:55] Były wypadki kolejowe, ale tylko pociągów towarowych. Na trasie „zdefektowała” lokomotywa z wagonami i wysłano drugą lokomotywę, by ściągnęła skład. Nie wskazano właściwego kilometra i na łuku torów lokomotywy zderzyły się. Zdarzały się wykolejenia, czasem z winy człowieka. Nie było większych wypadków. W Szczecinku doszło do samobójstwa, człowiek wszedł pod jadącą lokomotywę i zginął. Trzeba potem zebrać ciało z torów, zabezpieczyć wszystkie jego elementy. Czasem ginęli ludzie, którzy przechodząc przez tory nie zachowali ostrożności.
[00:50:47] Boh. z radością przyjął wiadomości o strajkach w sierpniu 1980. W Złocieńcu powstała Solidarność i boh. zapisał się do związku razem z żoną. Jego zdaniem niepotrzebnie wprowadzono stan wojenny. Niepotrzebne było internowanie obywateli w jednostce wojskowej w Budowie. „Dobrze, że się skończyło bez przelewu krwi, bez tak, delikatnie mówiąc. Bo gdyby ten wariat było u niego tam w Rosji, to by tam połowię ludzi wystrzelano panie, gdyby to tam było taka możliwość zastrajkować w Związku Radzieckim, jak to u nas się stało. A u nas bardzo tak spokojnie, ja uważam, przeszło”.
[00:52:40] Kolejarze też strajkowali na różne sposoby. Wszyscy chcieli wolności i zmiany – dywagacje na temat stanu wojennego, lat 1980-83. Tamten czas boh. określiłby jako żałobę. Był wtedy zawiadowcą stacji. Na kolei starano się, by nie doszło do sabotażu, by ktoś nie spowodował wykolejenia pociągu albo wypadku.
[00:57:37] Syn Arkadiusz urodził się w 1980 r. i ciągle chorował. 13 grudnia 1981 leżał w szpitalu w Drawsku. Rodzice chcieli go zabrać do domu i tu podawać mu leki. Lekarz zgodził się i syna zabrano, ale w Złocieńcu nie było przepisanych leków. „Wspominam ten dzień bardzo smutnie i bardzo niepokojące, podobne do Związku Radzieckiego, moi drodzy, to było do Związku Radzieckiego, który wydał powiedzmy jakąś swoją przez NKWD i wszyscy musieli też mieć taki stan wojenny”. Boh. uważa, że trzeba było stanu wojennego [sic!]. „Przecież naród nie chciał wojny, naród nie chciał, Polacy nie chcieli niczego. Stan wojenny wiele spowodował zła, moi drodzy”.
[00:56:32] Syn jest chory na stwardnienie rozsiane, trzeba go ubrać, karmić. Na tę chorobę nie ma leków. Chorują na to sportowcy, piloci – rozważania na temat choroby.
[00:58:10] W 1989 r. wszyscy chcieli zmiany, ten rok przyniósł wielką nadzieję i ocieplenie. Rodzina boh. głosowała za zmianą. Polacy też jej chcieli. Boh. ma odznaczenia z pracy na kolei oraz kombatanckie, jest zasłużony dla powiatu drawskiego. Obecna burmistrz chce ratować dworzec kolejowy w Złocieńcu.
[01:00:58] Po powrocie do Polski matka miała gospodarstwo w Zagoździe koło Drawska Pomorskiego, w 1976 przekazała je na Skarb Państwa i dostała rentę. Zmarła w 1997 r.
[01:02:04] W Archangielsku mieszkano w chałupie, w której było też przedszkole dla dzieci. Tam je maltretowano mówiąc, że Boga nie ma. Były też ziemianki, które miały dachy z gliny, i tam też mieszkano. Na dachu rosło zielsko. Prace zapisywano na trudodni. Załatwiano się do wiaderka, nie było pojęcia „toaleta”. Nie było mydła, więc były pluskwy, wszy. Rozgrzewano do czerwoności kamienie i wrzucano je w popiół, tak robiono proszek do prania, ług, który miał zabijać insekty. Woda była skarbem, było o nią bardzo trudno. Dzieci nie kąpano, bo wody nie było.
[01:06:02] W Zagoździe mieszkało wielu przyjezdnych, m.in. z Kresów, z Białorusi. Wieś była kolonią, gospodarstwa były rozrzucone. W 2005 r. boh. rozpoczął starania o uprawnienia kombatanckie. Namówili go do tego koledzy. Nie było łatwo uzyskać dokumenty potwierdzające zesłanie, ale otrzymano je.
więcej...
mniej
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Warszawie
ul. Sienna 82, 00-815 Warszawa
Pon. Wt. Pt. 8:00 - 16:00, Sr. Czw. 8:00 - 19:30
(+48) 22 182 24 75
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Wt. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji
W Archiwum Instytutu Pileckiego gromadzimy i udostępniamy dokumenty w wersji cyfrowej. Zapisane są w nich losy obywateli polskich, którzy w XX wieku doświadczyli dwóch totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego. Pozyskujemy kopie cyfrowe dokumentów, których oryginały znajdują się w zbiorach wielu instytucji polskich i zagranicznych, m.in.: Bundesarchiv, United Nations Archives, brytyjskich National Archives i polskich archiwów państwowych. Budujemy w ten sposób centrum wiedzy i ośrodek kompleksowych badań nad II wojną światową i podwójną okupacją w Polsce. Dla naukowców, dziennikarzy, ludzi kultury, rodzin ofiar i świadków zbrodni oraz wszystkich innych zainteresowanych historią.
Prosimy zapoznać się z polityką prywatności. Korzystanie z serwisu internetowego oznacza akceptację jego warunków.
Portal internetowy archiwum.instytutpileckiego.pl prezentuje pełny katalog naszych zbiorów. Pozwala się po nich poruszać z wykorzystaniem funkcji pełnotekstowego przeszukiwania dokumentów. Zawiera także opisy poszczególnych obiektów. Z treścią dokumentów zapoznać się można tylko w czytelniach Biblioteki Instytutu Pileckiego w Warszawie i w Berlinie, w których nasi pracownicy służą pomocą w przypadku pytań dotyczących zbiorów, pomagają użytkownikom w korzystaniu z naszych katalogów internetowych, umożliwiają wgląd do materiałów objętych ograniczeniami dostępności.
Niektóre dokumenty, np. te pochodzące z kolekcji Bundesarchiv czy Ośrodka Karta, są jednak objęte ograniczeniami dostępności, które wynikają z umów między Instytutem a tymi instytucjami. Po przybyciu do Biblioteki należy wówczas dopełnić formalności, podpisując stosowne oświadczenia, aby uzyskać dostęp do treści dokumentów na miejscu. Informacje dotyczące ograniczeń dostępu są zawarte w regulaminie Biblioteki. Przed wizytą zachęcamy do zapoznania się z zakresem i strukturą naszych zasobów archiwalnych, bibliotecznych i audiowizualnych, a także z regulaminem pobytu i korzystania ze zbiorów.
Wszystkich zainteresowanych skorzystaniem z naszych zbiorów zapraszamy do siedziby Instytutu Pileckiego przy ul. Siennej 82 w Warszawie. Biblioteka jest otwarta w poniedziałek, wtorek oraz piątek w godzinach 8–16, a w środę i czwartek w godzinach 8–19.30. Przed wizytą należy się umówić. Można to zrobić, wysyłając e-mail na adres czytelnia@instytutpileckiego.pl lub dzwoniąc pod numer (+48) 22 182 24 75.
Biblioteka Instytutu Pileckiego w Berlinie znajduje się przy Pariser Platz 4a. Jest otwarta od wtorku do piątku w godzinach 10.30–17.30. Wizytę można odbyć po wcześniejszym umówieniu się, wysyłając e-mail na adres