Andrzej Jachymczyk ps. „Azjata” (ur. 1929, Warszawa) – powstaniec warszawski, żołnierz 227 plutonu harcerskiego Zgrupowania „Żyrafa” na Żoliborzu. Syn nauczyciela i dentystki. Latem 1939 roku pojechał wraz z rodziną na wakacje do rodzinnego majątku w Hucie Janowskiej, tam zastał go wybuch wojny. W 1941 roku wrócił do Warszawy, mieszkał z rodzicami i dwoma młodszymi braćmi na Żoliborzu. Był członkiem Szarych Szeregów, najpierw Zawiszaków, następnie Bojowych Szkół. W czasie powstania przeszedł wraz z oddziałem drogę do Puszczy Kampinoskiej, następnie powrót na Bielany i Żoliborz. Po kapitulacji trafił do Stalagu XI A Altengrabow, gdzie przydzielono go do pracy w miejscowej cukrowni i w miasteczku Aschersleben. Po wypadku trafił do obozowego szpitala, gdzie zastało go wyzwolenie. Wrócił do kraju, początkowo mieszkał w Hucie Janowskiej. W 1951 roku w Poznaniu ukończył Wyższą Szkołę Ekonomiczną. Po studiach wstąpił do wojska, gdzie pracował do emerytury.
[00:00:10] Na miesiąc przed powstaniem wiedziano, że wybuchnie. Boh. miał w lipcu [1944] jechać do Kielc z matką i braćmi, „ale ponieważ chodziła historia, że będzie powstanie”, boh. powiedział o tym ojcu i został w mieście. Ojciec też zrezygnował z wyjazdu do Kielc i obaj zostali w Warszawie. W Kielcach ciotka, matka chrzestna boh., miała duży ogród przy ul. Leszczyńskiej. W tym czasie babcia już nie żyła. Ogród kupił dziadek, sędzia w Rosji [carskiej]. Przez cały lipiec boh. i ojciec czekali na powstanie. Na tydzień przed jego wybuchem przyszedł do ojca dowódca boh. z pytaniem, czy zgodziłby się, by w mieszkaniu zamieszkał dowódca Żoliborza. Mieszkano w trzech dużych pokojach z kuchnią. Ojciec się zgodził i wprowadził się pan Niedzielski, płk „Żywiciel”, który zajął pokój matki, dentystki. Zadaniem boh. było wyglądanie przez okno na Plac Wilsona i Wisłę od strony Marymontu. Między domem a placem nie było żadnych budynków, widać było ulicę Słowackiego. Boh. pilnował, „żeby nas nagle nie naszli Niemcy”. Przez ten tydzień Niemcy nie podchodzili w kierunku domu.
[00:05:42] Przez Plac Wilsona przejeżdżał wózek z bronią amunicją aelowców, „myśmy czekali, co dalej będzie”. Wózek natknął się na patrol niemiecki, nastąpiła strzelanina i „nasi już uznali, że to jest początek powstania”. Powinno się zacząć o godz. 17, ale incydent z wózkiem miał miejsce ok. 13-14 i na Żoliborzu powstanie zaczęło się wcześniej.
[00:07:16] „Żywiciel” wychodząc z mieszkania kazał spalić wszystkie zostawione papiery i boh. robił to przez dwie godziny. Potem poszedł na punkt zborny. Powstanie już trwało, koledzy się przemieszczali. Przed wyjściem pożegnał się ojcem, który już zszedł do piwnicy domu. Ojciec płakał, ale boh. przekonał go, że nic mu się nie stanie i ten się uspokoił. Dom przy Mickiewicza 37 stał naprzeciwko Szklanego Domu, tam poszedł „Żywiciel” i tam był oddział. Boh. dogonił kolegów, gdy przechodzili ulicą Drużbacką w kierunku Marymontu.
[00:10:50] Boh. zobaczył Niemca, żołnierza Wehrmachtu. Chciał go zastrzelić i poprosił kolegę o pistolet. Kolega sam chciał strzelać, wyciągnął broń, a w tym momencie Niemiec strzelił i trafił go w rękę. Pistolet wypadł i boh. go podniósł, ale sanitariuszki zabrały broń i rannego. Następnego dnia w rękę kolegi wdało się zakażenie krwi. Rannego umieszczono u sióstr zakonnych, w klasztorze na Bielanach. Siostry początkowo nie chciały go przyjąć. Zostawiono kolegę i ruszono za oddziałami, które szły w kierunku Puszczy Kampinoskiej.
[00:14:15] Boh. był świadkiem, jak „Żywiciel” udowadniał, że jego żołnierze nie mają broni. Były 2-3 oddziały lepiej wyposażone w broń. Na oddział liczący ok. 70 ludzi były dwie parabelki, dwa pistolety typu Walter, pięć czeskich zbrojówek z niepełną amunicją, pięć starych rewolwerów. Do tego 30 granatów podziemnej produkcji, „głowa pękała od tego naszego uzbrojenia”. Pistolety mieli dowódca i jego zastępca, później brakowało amunicji.
[00:17:32] Oddział miał rozkaz ataku na budynek zajęty przez Niemców na Bielanach. Nie było czym z nimi walczyć. W pierwszych momentach [powstania] „Żywiciel” zdecydował o wyjściu do Puszczy Kampinoskiej. Pomaszerowali tam powstańcy z Żoliborza. Boh. i kolega Jurek Sułkowski szli za oddziałem. Była noc i padał deszcz. Kilkaset osób idących przed nimi wydeptało trawę i wiadomo było którędy iść. Boh. i kolega dogonili oddziały, przekazali hasło i dotarli do kolegów odpoczywających w lesie. Niektórzy rozebrali się do naga i wycierali koszulami. Powstańcy trafili do wsi Sieraków. Tam zatrzymano się w stodole, obok kwaterował dowódca Żoliborza. Oddział pełnił funkcję wartowniczą, chłopcy byli gońcami. Najmłodszy kolega miał 14 lat. W Sierakowie udano się na spoczynek, spano w słomie i było ciepło. „Żywiciel” rozmawiał o sprawie braku broni, uważał, „że to bezsens jest – prowadzenie powstania”. [+]
[00:23:54] Pod koniec pierwszego dnia przeszedł któryś z dowódców powstania namawiać „Żywiciela”, by wracał. Dyskusja trwała kilka godzin. Boh. był na warcie i słuchał. Padały groźby wyroku śmierci, grożono „Żywicielowi” rozstrzelaniem. Przekonano go do powrotu. „Żywiciel” zawołał boh. i kazał mu iść do leśniczówki koło cmentarza. Żeby się nie natknąć na Niemców, szedł skrajem lasu. Miał szczęście, bo drogą przejechały dwie ciężarówki z Niemcami, kierujące się w stronę rozlokowanego w puszczy oddziału. Boh. doszedł do leśniczówki, podał hasło i przekazał rozkaz ustny i pisemny. Dostał obiad i do dziś pamięta smak rosołu, mięsa kurczaka. Potem wymaszerowano do Sierakowa. Po drodze nie spotkano Niemców. [+]
[00:27:55] Wtedy jeszcze było mało ofiar wśród powstańców. Boh. nie widział płaczących dziewcząt. Z Sierakowa wyruszono nocą na Bielany. Oddziały dotarły do domków osiedla robotniczego [Zdobycz Robotnicza] i tam się zatrzymano. Boh. nosił rozkazy do oddziałów. Broniono się przed czołgami. Dowódca kazał wykopać dołki w dwóch szeregach, każdy dostał jeden granat. Boh. był w drugiej linii. Nie musiał uciekać ani rzucać granatami. Niemcy podjechali pod powstańcze stanowiska i zaczęli strzelać z dział w kierunku domów, pociski przebijały ściany i padały na drugą stronę pozycji niemieckich. Powstańcy zatrzymali czołgi i Niemcy tego dnia się wycofali. W nocy ruszono na Żoliborz. W międzyczasie zginęły trzy dziewczyny, może sanitariuszki. Zginęło też kilku chłopców z Bojowej Szkoły, „z tych lepszych oddziałów, bardziej uzbrojonych. Trochę tam Niemcy natłukli naszych”. Oddział boh. szedł za innymi oddziałami.
[00:34:10] Niemcy strzelali z flar i wtedy padano na ziemię. Boh. przewrócił się i wpadł do dołu, wykopanego przez Niemców i uderzył o jakąś rurę, tak znalazł karabin maszynowy MG42. Karabin nie miał kolby, ale poza tym był sprawny. Zabrał go, poszedł za kolegami i pokazał swoje znalezisko. Starsi powstańcy zabierali broń dzieciakom, ale boh. nie oddał karabinu. Wyczyścił go, w olszynie wyciął klocek i scyzorykiem przyciął kolbę. Zajęło mu to dwa dni, trzeciego miał gotowy karabin maszynowy. [+]
[00:38:00] „Żywiciel” pozwolił przestrzelać karabin. Boh. poszedł z dwoma kolegami, wszedł na wał ziemny i strzelał w kierunku ul. Słowackiego. Miał dwie taśmy amunicji, jedną w karabinie, drugą na szyi. W pewnej chwili podjechał samochód, widać było fragment szoferki, a w niej dwóch Niemców. Boh. ich zastrzelił. Koledzy pobiegli zobaczyć, co jest w aucie. Okazało się, że to karetka pogotowia, ale zamiast rannych wieziono broń i amunicję. Ładunek zabrano, a samochód odholowano na stronę powstańców. Na drugi dzień boh. wykopał sobie na wale stanowisko. Zobaczył czterech Niemców z opaskami Czerwonego Krzyża, którzy dźwigali nosze, ale nie z okopu. Na noszach była broń. Boh. strzelił i zabił wszystkich czterech. W tamtym czasie dobrze strzelał. Broń, którą nieśli oraz nosze zabrano. „To były przygody z pierwszych dni z bronią”. Za te akcje, strzelania do karetki i do czterech Niemców „Żywiciel” zwymyślał go i ukarał aresztem do odsiedzenia po wojnie – reakcja boh. Był ukarany jeszcze raz, ale już nie pamięta za co. Kwaterowano na ul. Suzina, przy dowódcy.
[00:46:50] 15 sierpnia [1944] „Żywiciel” „wygonił” oddział boh. na ul. Krasińskiego 20. Dom miał trzy piętra. Boh. zajmował pozycję od strony działek, na których byli Niemcy. Stanowiska niemieckie były też przy Dworcu Gdańskim. Na Krasińskiego 20 boh. był do końca powstania. Zabierano go na ważniejsze akcje. Gdy powstańcy szli w kierunku Cytadeli, karabin ustawiano na pozycji przed wejściem do niej i boh. strzelał, gdy ktoś się pokazał. „Ustrzelałem się dość dużo”. Gdy oddziały z Żoliborza szły na Starówkę, boh. zajmował stanowisko w bloku na górnym piętrze i strzelał stamtąd do Niemców. Swego czasu liczył, ilu zabił. Na pewno trzydziestu, ale pewnie więcej. Później zastanawiał się – jeżeli zabijanie jest grzechem, to czy zabijanie Niemców to także grzech? Miał cały czas taką wątpliwość.
[00:52:20] Do domu na Krasińskiego 20 podjechały trzy samochody. Boh. był w okopach na pozycji. Zaczął strzelać, gdy auta się zatrzymały. Zabił kierowców i strzelał do Niemców siedzących na skrzyniach, gdy uciekali „gonił ich kulami”. Broń i amunicję zdobywano.
[00:53:50] Występowano w radio [powstańczym] śpiewając, deklamując wiersze. Na Żoliborzu działała radiostacja, przez która kontaktowano się z Zachodem. Nie mieli kogo „używać za artystów, to dzieciaków używali”. Radiostacja była m.in. na ul. Suzina, w jakimś mieszkaniu, a potem w kinie, przenoszono ją z miejsca na miejsce.
[00:56:23] Boh. dwa razy szedł kanałami. Przenoszono broń i amunicję z Żoliborza na Stare Miasto. Najgorzej było iść przez Dworzec Gdański, na górze przy wejściach siedzieli Niemcy i słuchali, gdy usłyszeli coś, to rzucali do kanału granaty. W kanałach można było się wyprostować „woda, gnój, kupy ludzkie, się szło przez te kupy, ale się szło”. Z powrotem wracano bez obciążenia. W oddziale byli koledzy tzw. kanalarze chodzący na Starówkę, do Śródmieścia. Do kanału wchodziło się po szczeblach wkutych w ścianę. Przejście kanałem nie było przyjemne, była tam woda, gówna, trzeba było tak iść, by podchodząc pod właz być cicho – wyjście ze studzienki kanału. Zdarzało się, że ktoś wpadał w breję i trzeba było go wyciągać. Pod Dworcem Gdańskim trzeba było iść bardzo ostrożnie. Boh. nie chodził na Starówkę ze swoim karabinem, bo tam by go zabrano. Nie chciał oddać swojej „Maleńkiej” i zostawiał broń pod opieką kolegi.
[01:02:32] Droga na Starówkę była wygodna, nie trzeba było się schylać, nie były potrzebne oznaczenia. Prowadzili koledzy, którzy znali trasę. Wychodziło się na Placu Krasińskich. W innych kanałach trzeba było iść na czworakach. Broń i amunicję przywożono z Puszczy Kampinoskiej, przenosiło ją na Starówkę 20-30 chłopaków. Dostawy zakończono, gdy Stare Miasto skapitulowało.
[01:04:45] W czasie powstania boh. został lekko ranny w nogę. Miało to miejsce pod Dworcem Gdańskim. Boh. nie brał udziału w próbie przedarcia się na Starówkę, ale zabezpieczał ją z budynku gimnazjum im. Poniatowskiego. Strzelał i zmieniał pozycję. Pozostawanie w jednym miejscu było niebezpieczne.
[01:07:20] Ze swojej pozycji widział perony Dworca Gdańskiego. W pewnym momencie zobaczył idący oddział niemiecki, „to ja się ładnie przymierzyłem i prułem do tych Niemców, jak tylko mogłem. Nie wiem, ile wtedy natłukłem ich. Bo przecież nie pójdę tam na miejsce i nie sprawdzę, ile Niemców natłukłem, ale wiem, że natłukłem dużo”. Boh. wystrzelał wtedy 2-3 taśmy. W ataku na dworzec nie zginął nikt z bliskich kolegów. Boh. nie wie, ilu powstańców wtedy zginęło.
[01:09:25] Boh. był na ul. Krasińskiego 20 do ostatniego dnia powstania. Potem powstańcy doszli do Placu Wilsona. Boh. poszedł pod kościół, potem był w domach „lewicowych” z Jurkiem Sułkowskim. Gdy Niemcy przebiegali przez ulicę, obydwaj do nich strzelali. Jurek miał pistolet maszynowy, a boh. strzelał z „Maleńkiej”. To było pod koniec powstania.
[01:11:55] Po kapitulacji boh. znalazł się na Placu Wilsona. Tam Niemcy zabrali powstańcom broń. Amunicji im nie oddawano. Boh. miał trochę amunicji w kieszeniach. Strzelał z „Maleńkiej” prawie do samej kapitulacji. Powstańcy liczyli na to, że pójdą w kierunku Wisły i przeprawią się na stronę Rosjan. To się nie udało, Niemcy nie dopuścili ich do rzeki. Boh. musiał im oddać „Maleńką”.
[01:14:32] Z Placu Wilsona przewieziono powstańców ciężarówkami do baraków koło Powązek. Wieczorem następnego dnia ruszono na Bielany, grupa doszła do cmentarza wojskowego, a stamtąd przepędzono do budynku, w którym kwaterowali własowcy. Powstańców wsadzono do samochodów i zawieziono do Pruszkowa. Ojciec do Pruszkowa szedł na piechotę. Zobaczył syna w parowozowni i wartownicy go tam wpuścili. Podjechał pociąg towarowy i powstańców ładowano do wagonów. W wagonie było ponad 86 powstańców. Boh. poprosił esesmana, by zabrał ojca do wagonu z rannymi, żeby się nimi opiekował. Niemiec się zgodził. W wagonie z rannymi nie było takiego tłoku. Gdy pociąg dojeżdżał do Sochaczewa, pięciu kolegów uciekło turlając się pod poniesionymi drzwiami wagonu, jednemu się nie udało.
[01:20:20] Pociąg dojechał do Altengrabow koło Magdeburga. Po tygodniu traktorami z przyczepą przewieziono grupę jeńców, w tym boh., do cukrowni. Początkowo dźwigał na plecach worki cukru do magazynu. Potem Rosjanie namówili go [fragment nieczytelny]. W powstaniu warszawskim był oddział rosyjski złożony z jeńców 1939 r. [1941]. Niemcom powiedziano, że to Polacy z Kresów, którzy nie potrafią mówić po polsku. Rosjanie pojechali do niewoli razem z powstańcami.
[01:23:20] Grupa jeńców rosyjskich wzięta przez Niemców do niewoli prawdopodobnie w 1941 r. dotrwała w Warszawie do powstania i Rosjanie wzięli w nim udział. W czasie kapitulacji powstania potraktowano ich jako Polaków i dostali się do niewoli. Pracowali w magazynach. Gdy podeszli Amerykanie, przeszli na ich stronę. W czasie powstania Rosjanie do niego dołączyli, dostali broń i walczyli z Niemcami. Broniono m.in. domków policyjnych na końcu ulicy Mickiewicza niedaleko domu boh. Po wyjściu z tej akcji na Żoliborzu Rosjan przeniesiono w inne miejsce. Po upadku powstania poszli do niewoli jako powstańcy.
[01:26:47] Boh. wrócił do obozu w Altengrabow przed końcem wojny. Obóz został ewakuowany przez Amerykanów 1 maja [1945]. Przyjechało mnóstwo samochodów. Najpierw ładowano Amerykanów, Anglików, Francuzów, Włochów. Trzeciego dnia Polacy mieli wyjeżdżać z Amerykanami. Ojciec zastanawiał się, czy wyjazd na zachód ma sens, to oddaliłoby powrót do kraju. Zdecydowano się pozostać w obozie, a potem iść na piechotę do Polski.
[01:30:46] Boh. i ojciec wyszli z obozu 8 maja [1945] i szli prawie miesiąc spod Magdeburga do Rzepina. Po drodze mieli przygody. Raz ostrzelali ich Rosjanie. Boh. i ojciec mieli broń i ostrzeliwali się. Broń znajdowano w rowach. Boh. miał pistolet, ale zabrali go Rosjanie. Wieczorami wchodzili do domów i kładli się spać, rano szli dalej. Dogadywali się z Niemcami. Dużo domów było opuszczonych. Całą drogę pokonano na piechotę. Ludzie swobodnie przechodzili przez granicę, „wszystko się plątało gdzie chciało”.
[01:35:00] Dwa dni spędzono we Frankfurcie nad Odrą. Boh. chodząc po jedzenie zorientował się, że w dużej beczce są kurczaki. Znalazł wiadro i w nim zaniósł kurczaki do kwatery, gdzie był ojciec i kilku kolegów. Prawie wszystkie kurczaki mu zabrano, więc poszedł jeszcze raz do beczki, którą ukrył. Był z nim Celarek, jeniec z 1939 r., który zaczął kopać w beczce łopatą i dokopał się utopionego Rosjanina. Celarek porzygał się i uciekł. Pół wiadra kurczaków boh. doniósł do Rzepina.
[01:39:40] Boh. wrócił do Pabianic, ponieważ wiedział, że nie ma mieszkania w Warszawie, że trzeba je remontować. Po powrocie z niewoli boh. kończył ostanie klasy liceum. W 1948 zdał maturę w Pabianicach. Przez trzy lata studiował ekonomię w Wyższej Szkole Ekonomicznej, najpierw w Szczecinie, a potem w Poznaniu. Po studiach dostał nakaz pracy. Dostał się na studia magisterskie, ale profesor go skreślił z listy studentów. Boh. był wtedy w wojsku.
[01:43:45] Służbę rozpoczął w 1952 r. Po miesięcznym przeszkoleniu został skierowany do Departamentu Finansów w Warszawie, do kontroli finansowej w instytucjach centralnych. Po trzech latach przeszedł kurs przyznawania emerytur wojskowych i tym się zajmował. Miał swój gabinet, przyjmował tam petenta i oceniał, czy jego „przeżycia” wystarczą do wojskowej emerytury. Potem był kontrolerem emerytur i jako inspektor jeździł po całej Polsce. Emerytury wojskowe przyznawano we wszystkich województwach, powstały do tego specjalne komórki. Boh. odszedł z wojska w 1991 r. po ponad trzydziestu latach pracy.
[01:47:45] Boh. nie przyznawał się do udziału w powstaniu, ujawnił się w 1958 r. O jego przeszłości wiedzieli niektórzy koledzy. W tym czasie zastępcą szefa departamentu był pochodzący z Kielc płk Noah Dajbóg, Żyd – jego reakcja, gdy boh. się ujawnił, wystąpienie o przyznanie orderów.
more...
less
The library of the Pilecki Institute
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Monday to Friday, 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
The library of the Berlin branch of the Pilecki Institute
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
This page uses 'cookies'. More information
Ever since it was established, the Witold Pilecki Institute of Solidarity and Valor has been collecting and sharing documents that present the multiple historical facets of the last century. Many of them were previously split up, lost, or forgotten. Some were held in archives on other continents. To facilitate research, we have created an innovative digital archive that enables easy access to the source material. We are striving to gather as many archives as possible in one place. As a result, it takes little more than a few clicks to learn about the history of Poland and its citizens in the 20th century.
The Institute’s website contains a description of the collections available in the reading room as well as the necessary information to plan a visit. The documents themselves are only available in the Institute’s reading room, a public space where material is available free of charge to researchers and anyone interested in the topics collected there. The reading room also offers a friendly environment for quiet work.
The materials are obtained from institutions, public archives, both domestic and international social organizations, as well as from private individuals. The collections are constantly being expanded. A full-text search engine that searches both the content of the documents and their metadata allows the user to reach the desired source with ease. Another way to navigate the accumulated resources is to search according to the archival institutions from which they originate and which contain hierarchically arranged fonds and files.
Most of the archival materials are in open access on computers in the reading room. Some of our collections, e.g. from the Bundesarchiv, are subject to the restrictions on availability resulting from agreements between the Institute and the institutions which transfer them. An appropriate declaration must be signed upon arrival at the reading room in order to gain immediate access to these documents.
Before your visit, we recommend familiarizing yourself with the scope and structure of our archival, library and audio-visual resources, as well as with the regulations for visiting and using the collections.
All those wishing to access our collections are invited to the Pilecki Institute at ul. Stawki 2 in Warsaw. The reading room is open from 9–15, Monday to Friday. An appointment must be made in advance by emailing czytelnia@instytutpileckiego.pl or calling (+48) 22 182 24 75.
Please read the privacy policy. Using the website is a declaration of an acceptance of its terms.