Kuczyńska Teresa cz. 2
Teresa Kuczyńska (ur. 1929, Kalisz) – więźniarka Auschwitz i Ravensbrück, po wojnie dziennikarka, współtwórczyni pisma „Ty i Ja”. Wychowała się w Kaliszu, skąd w lutym 1940 została wraz z rodziną wysiedlona do Generalnej Guberni. W czasie powstania warszawskiego mieszkała na Ochocie, skąd w pierwszej połowie sierpnia została wypędzona i z całą rodziną (z wyjątkiem brata) przez Zieleniak trafiła do obozu w Pruszkowie. Stamtąd rodzinę Kuczyńskich przewieziono do KL Auschwitz. Ojca zabrano, zginął w Dachau. Pani Teresa chorowała w obozie na szkarlatynę – gdy przebywała w szpitalu, jej matkę i siostry wywieziono do Bergen-Belsen, gdzie zginęły. W styczniu 1945 Teresa Kuczyńska w „marszu śmierci” dotarła do Wodzisławia, skąd trafiła do Ravensbrück. Po ok. dwóch miesiącach zabrano ją do obozu w Rechlinie, Malchow i w końcu do Neubrandenburga, gdzie doczekała wyzwolenia. Wróciła do rodzinnego Kalisza, a gdy okazało się, że z całej rodziny została sama – pojechała do Warszawy. W 1949 roku rozpoczęła studia na Akademii Dyplomatyczno-Politycznej. Po jej zamknięciu studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Następnie pracowała jako dziennikarka oraz korektorka. Zakładała pismo „Ty i Ja”, które współtworzyła do końca 1973 roku. Przez lata pisała również do Tygodnika Solidarność.
więcej...
mniej
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonej w 1929 r. w Kaliszu.
[00:00:22] Po kwarantannie boh. została przeniesiona do innej części obozu i już była „normalną” więźniarką. Chodzono do pracy, którą było przenoszenie cegieł i kamieni w rozbudowywanym obozie cygański. W tym czasie Cyganów już nie było, ale obóz przygotowywano dla innych więźniów. Pracujących więźniarek pilnował kapo.
[00:03:00] Kobiety nie miały wytatuowanych numerów i pewnego dnia zabrano je do tatuowania. Boh. bała się tego. Numery wytatuowano matce i siostrom, ale gdy przyszła jej kolej, zaczął się alarm bombowy i wszyscy musieli wracać do bloków. Alianci zbombardowali podobóz w Molkowicach [Monowitz, Monowice], gdzie były zakłady chemiczne. Wielu więźniów zginęło.
[00:05:22] Gdy następnego dnia zabrano więźniarki do pracy, boh. upadła i zemdlała. Trafienie na rewir było nieszczęściem i starano się tego unikać. Wielu chorych chodziło do pracy, by nie iść szpitala. Boh. zaniesiono na rewir i rozłączono z rodziną, matką i dwiema siostrami. Po badaniu umyto ją jakimś środkiem dezynfekującym i położono [na pryczy]. Boh. rozmawiała z lekarką dr Perzanowską. Od jednej z pielęgniarek dowiedziała się, że jej bliskich wywieziono do Bergen-Belsen – ostatni kontakt z rodziną. Matka i siostry były w Bergen-Belsen do marca [1945], wtedy zmarła młodsza siostra i matka, starsza siostra zmarła już po wyzwoleniu obozu. Wszystkie zmarły na choroby zakaźne.
[00:09:10] Boh. była w szpitalu do wyjścia z obozu, zmieniła tylko blok na ten dla rekonwalescentów, a potem trafiła do dawnego obozu cygańskiego. 26 stycznia [1945] wyszła z obozu w ostatniej wyprowadzanej grupie więźniarek. Były tam dziewczyny z Warszawy oraz dzieci białoruskie bądź ukraińskie.
[00:11:20] Boh. nie miała styczności z doktorem Mengele. Słyszała ogłoszenia przez megafon, że wzywa się bliźniaki oraz osoby mające oczy różnego koloru.
[00:12:26] W obozie nie obchodzono świat. W tamtym dniu w obozie powieszono kilku Polaków. Egzekucję przeprowadzono w męskim obozie i boh. nie widziała zwłok. Pozwalano na odśnieżanie, ale natykano się wtedy na ciała leżące koło baraków.
[00:14:47] Boh. miała trzy koleżanki – wspomnienie przenosin do obozu cygańskiego. Boh. spała na pryczy z Danusią Bieńko [Pieńko?]. Jeszcze dwie koleżanki dołączyły w Ravensbrück. Rozmawiano głównie o jedzeniu. Dwie koleżanki były z warszawskiego domu poprawczego prowadzonego przez zakonnice. Przy nich nie rozmawiano o domu. Danusia miała 16 lat, boh. była o rok młodsza.
[00:17:40] Na bloku więźniarek pilnowała blokowa i sztubowe. Niektóre z nich były bardzo ordynarne. Na apelach stano godzinami bez względu na pogodę. Więźniów liczono i zdawano raporty.
[00:20:05] Słychać było odgłosy zbliżającego się frontu, ale więźniarki nie wiedziały, jak wygląda sytuacja. Zastanawiano się, czy nastąpi ewakuacja, czy więźniowie zostaną zabici. W dniu wywózki wydano prowiant – konserwę i pół bochenka chleba. W innej grupie szły funkcyjne, ich sytuacja była lepsza, bo były zdrowie i odżywione, miały też ekwipunek na drogę. Dzięki kobietom pracującym w „Kanadzie”, czyli w blokach z rzeczami odebranymi więźniom, część rzeczy przenikała na teren obozu. Niektóre z więźniarek miały dobre buty i ciepłe ubrania. Najcenniejsze rzeczy odebrane więźniom wywożono do Niemiec. W „Kanadzie” pracowała Krystyna Żywulska, udało jej się uciec w czasie marszu, a gospodarzy, do których trafiła, przekupiła biżuterią.
[00:24:50] Niemcy rozstrzeliwali osoby, które zasłabły w czasie marszu, zwłoki zostawiano przy drodze. Najtrudniejsze były momenty, gdy odstawało się od swoich. Boh. znalazła się wśród kobiet, których języka nie rozumiała. 90 kilometrów pokonano w trzy dni. Gdy wychodzono z obozu, było minus 20 stopni. Boh. miała na sobie palto. Zimą wydano więźniom cieplejszą odzież. Nocowano w stodole w folwarku, potem w szkole w Pszczynie i w Wodzisławiu w jakimś budynku użyteczności publicznej. Rano zaprowadzono więźniarki na dworzec i załadowano do wagonów towarowych. Pociąg z więźniami musiał ustąpić pierwszeństwa pociągom z emblematami Czerwonego Krzyża, w których jechali ranni żołnierze. Przejechano przez pusty dworzec w Berlinie, chodzili tam tylko żandarmi. Późnym wieczorem dojechano do Ravensbrück. Odczucia po przyjeździe do obozu. [+]
[00:31:56] W Oświęcimiu ofiarami eksperymentów pseudomedycznych były przeważnie Żydówki, a w Ravensbrück Polki. Po przyjeździe kobiety zostały zważone, zmierzone i sfotografowane, potem odesłano je do bloków. Boh. była w Ravensbrück krótko. Rano dostawano zupę zabieloną mąką z dodatkiem mleka. W marcu boh. trafiła do podobozu w Rechlinie. Więźniarki nie pracowały, całe dnie spędzały leżąc na pryczach. Potem boh. przeniesiono do Malachowa.
[00:34:52] Zbliżał się front, więźniarki prowadzili esesmani, którzy prawie ich nie pilnowali. Strażniczki mówiły, że ludność niemiecka jest źle nastawiona do więźniów i zdarzają się morderstwa, więc nie uciekano. Niemcy zamordowali grupę więźniów, którzy uciekli z Bergen-Belsen. Grupa dotarła do Neubrandenburga. Tam doczekano do wyzwolenia. W nocy zniknęli strażnicy. Chodząc po obozie boh. natknęła się na zwłoki kucharza, prawdopodobnie zabitego przez więźniów.
[00:37:38] Zastanawiano się, czy wracać do Polski. Obóz w Neubrandenburgu był obozem dla jeńców wojennych, byli tam Anglicy, Chorwaci, Słoweńcy, Polacy. Boh. chciała wracać licząc na to, że w kraju jest rodzina. Przyjeżdżali działacze komunistyczni [?], którzy namawiali do tego, by nie wracać. Inni działacze namawiali do powrotu. Spośród więźniów wyłoniło się kierownictwo obozu, żywność wymuszano na mieszkających w okolicy Niemcach.
[00:40:36] Kobiety, które chciały wracać do Polski, dostały wóz, woźnicami było dwóch żołnierzy. Do jednego z miast ich nie wpuszczono z powodu umowy między aliantami, że z Niemiec nie można wywozić żadnych dóbr. Konia i wóz odebrano, więc dalszą drogę odbywano pieszo. Nocowano w stodołach wybierając miejsca, gdzie byli robotnicy przymusowi. Z grupą dziewczyn szły dwie dorosłe kobiety. Grupa doszła do Stargardu Szczecińskiego. W puncie repatriacyjnym otrzymano bilety kolejowe. Koleżanki pojechały do Warszawy, a boh. do Kalisza, tak jak było umówione z rodzicami i rodzeństwem. W Kaliszu mieszkała dalsza rodzina.
więcej...
mniej