Zalewski Stanisław
Stanisław Zalewski (ur. 1925, Sucha Wola) od piątego roku życia mieszkał na warszawskiej Pradze, gdzie jego ojciec, po sprzedaży gospodarstwa na wsi, administrował dużym terenem garażowo-parkingowym nad Wisłą. Pan Stanisław w barwny sposób opisuje życie przedwojennej Pragi, swoje relacje z rówieśnikami, zasady przynależności do ferajny i kodeks honorowy ówczesnej lokalnej kultury złodziejskiej. Porusza wątek przedwojennych relacji polsko-żydowskich – opowiada o ciężko pracujących domokrążcach „Jankielach” i w aktorski sposób przywołuje sceny targowania się matki z żydowskimi sprzedawcami porcelany. To sielskie, praskie życie zostało przerwane przez wybuch wojny we wrześniu 1939 r. Pan Stanisław miał wtedy 14 lat i wraz z rodziną ewakuował się z ostrzeliwanej stolicy na wieś. Był wtedy bardzo poważnie chory na tyfus, ledwo przeżył. Wkrótce rodzina powróciła do Warszawy i rozpoczęła życie pod okupacją niemiecką. Pan Stanisław wraz z trzema kolegami z ferajny dołączył do ZWZ-AK i brał udział w akcjach „małego sabotażu”. Mając 17 lat podjął pracę w warsztacie samochodowym, gdzie również uprawiał sabotaż powodując, objawiające się z opóźnieniem, usterki w pojazdach niemieckich. Praca w warsztacie, znajdującym się na terenie „małego getta”, umożliwiła panu Stanisławowi zaobserwowanie codziennego życia zarówno biedoty żydowskiej, jak i żydowskich prominentów. Podczas sabotażowej akcji na Pradze pan Stanisław wraz z kolegą został aresztowany. Po przesłuchaniach w Al. Szucha, wagonami towarowymi wywieziono go do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Bohater przywołuje poruszające obozowe „obrazki”: selekcje słabszych więźniów do komory gazowej, wywózki ciężarówkami kobiet do krematoriów, przybywających salonowymi pociągami Żydów, którzy w eleganckich strojach, otrzepując podróżny kurz - szli do komór gazowych. Z Auschwitz pan Stanisław trafił do obozu w Mauthausen, skąd po dwóch dniach został, wraz z innymi, przegnany do podobozu w Gusen. Tam pracował w sztolni przy produkcji samolotów odrzutowych typu ME-262. Pan Stanisław opowiada rzadko poruszaną historię chłopców z Szarych Szeregów, którzy w obozie w Gusen zostawali „senioritami” funkcyjnych w zamian za obozowe przywileje. Pan Stanisław opisuje wyzwolenie obozu przez Amerykanów, samosądy dokonywane na więźniach funkcyjnych, poranny widok martwych z przejedzenia więźniów przy wygasłych w nocy ogniskach. Wspomina służbę w armii amerykańskiej (jako mechanik), a potem powrót do Polski, przejazd przez zbombardowane Drezno i doświadczenia z Armią Czerwoną. W barwnej i przebogatej w fakty opowieści pana Stanisława, dużo jest ogólnej refleksji nad kondycją ludzką i wpływu, jaki „wichry historii” mogą wywrzeć na nasze postawy i wybory moralne.
more...
less
[00:00:10] Bohater urodził się w miejscowości Sucha Wola obok Studzianek Pancernych.
[00:01:00] Od 5 roku życia mieszkał w Warszawie. Rodzice byli średniozamożnymi rolnikami. Gdy boh. miał 5 lat, rodzice sprzedali gospodarstwo i całą jedenastoosobową rodziną zamieszkali w Warszawie na Pradze przy ul. Olszowej (obecnie Wybrzeże Helskie)
[00:02:15] Ojciec boh. został gospodarzem-administratorem dużego terenu, na którym było kilkadziesiąt garaży na różnego rodzaju samochody oraz taksówki. Jego praca polegała na utrzymywaniu czystości i wydawaniu paliwa. Boh. jako jedyny z rodziny został upoważniony do wydawania paliwa, które było wówczas na kartki. Mając 7 lat rozpoczął edukację w szkole powszechnej na ul. Szerokiej (obecnej ul. Kłopotowskiego). Neogotycki budynek szkoły, pod wezwaniem ks. biskupa Bandurskiego, powstał w 1905 r. Podczas wojny został zbombardowany i całkowicie zniszczony. Ks. Bandurski był kapelanem Legionów i w szkole panował kult marszałka Piłsudskiego.
[00:04:30] Poza szkołą boh. należał do „ferajny”, każda praska ulica miała swoją. Inicjacją przynależności do ferajny było przepłynięcie Wisły z brzegu praskiego na warszawski i z powrotem. Boh. dokonał tego w wieku 13 lat, otrzymał ksywę „Mamut”, ponieważ był powolny i nigdy mu się nie spieszyło. W każdej ferajnie był jeden „starszy” - chłopak, który uczył młodszych zasad bezpieczeństwa pływania i skoków do wody.
[00:06:00] Koło mostu Śląsko-Dąbrowskiego (d. Kierbedzia) wydobywano ręcznie żwir i w rzece powstawały wiry. Chłopców uczono, jak poradzić sobie, gdy wir ich porwie. W żadnej ferajnie nie było przypadku, żeby ktoś utonął. Każda ulica miała drużynę piłki nożnej, drużyna boh. nazywała się „Wisła”. Strój piłkarski drużyny, niepisane prawa gry i zasady strzelania bramek.
[00:08:00] Przed 1 września 1939 panowała napięta atmosfera. W każdym większym domu tworzyły się grupy obrony przeciwlotniczej. Należeli do nich dorośli i młodzież zdolni do działania. W swojej grupie boh. miał stanowisko gońca, roznosił meldunki. Uczyli się, jak przechowywać żywność, nosić maski gazowe, gasić bomby zapalające. W każdym domu była skrzynia z piachem i łopata do zasypywania i gaszenia takich bomb.
[00:11:00] W Warszawie poustawiano megafony i organizowano próbne alarmy. Boh. wyróżniono i po ukończeniu 6 klasy, w sierpniu 1939, pojechał na wycieczkę do Gdyni. Pociąg przejeżdżał przez Gdańsk, ale uczniom nie wolno było wyjść na perony. Na każdym budynku były flagi ze swastykami, to był znak nadchodzących wydarzeń.
[00:12:00] 1 września 1939 boh. był ubrany w mundurek na rozpoczęcie roku szkolnego. Nagle nadleciały samoloty, do których zaczęła strzelać polska artyleria stacjonująca na brzegu Wisły w okolicy domu boh. Na terenie garaży były karabiny maszynowe obrony przeciwlotniczej. Mieszkańcy szybko zrozumieli, że to nie są ćwiczenia i że zaczęła się wojna. Naloty miały miejsce codziennie, przez megafony ogłaszano przelatujące nad kolejnymi posterunkami samoloty niemieckie.
[00:14:00] 6/7 września miał miejsce pamiętny nalot - nad Warszawę nadleciało kilkadziesiąt sztukasów atakujących lotem nurkowym. Skuteczność zrzucania z nich bomb i zniszczeń była bardzo skuteczna. Wydawały przeraźliwy świst, który mieszany z hukiem zrzucanych bomb wprawiał ludzi w przerażenie. Uciekano do rowów przeciwlotniczych, które wcześniej budowano zygzakami na każdej wolnej przestrzeni. Jeden ze znajomych rodziny postanowił wyjechać samochodem na wschód obawiając się nadejścia Niemców.
[00:16:00] Część rodziny boh. dołączyła do niego. Boh. był wtedy chory na czerwonkę, która przekształciła się w tyfus. Mimo to wyruszyli. Drogi były pełne uciekających ludzi i wojska. Za miejscowością Kałuszyn samochód wywrócił się, nikomu nic się nie stało. Ojciec niósł boh., do pobliskiego lasu, reszta rodziny poszła do wioski szukać schronienia. Niebawem niemieckie samoloty zaczęły ostrzeliwać las i drzewo, pod którym siedział boh. Przeżył nalot, rodzina zabrała go do wsi i u życzliwych gospodarzy zrobiono mu posłanie w stodole na sianie.
[00:19:00] Był półprzytomny, wspominał „Krzyżaków” Sienkiewicza, stracił świadomość. Gdy ją odzyskał, zobaczył malutką córkę siostry, która ukryła się w psiej budzie. Był bezsilny, nie miał jak powiedzieć szukającej ją rodzinie, gdzie jest. Wspominając tamto doświadczenie absolutnej bezsiły boh. napisał książkę „Znaki czasu”. Boh. był nieprzytomny kilka dni, rodzina wykopała już dla niego grób. W trakcie choroby stracił włosy. To przeżycie to był jego pierwszy „znak czasu”.
[00:21:45] Powrót do Warszawy wynajętą furmanką. Zatrzymanie się po drodze i spotkanie oddziału niemieckiego. Kilku z żołnierzy mówiło po polsku, wywiązała się przyjazna rozmowa. Dawniej dzieci mogły rozmawiać z dorosłymi tylko, gdy zostały zapytane, podczas rozmów dorosłych musiały siedzieć cicho. Żołnierz niemiecki powiedział, że gdyby żył Józef Piłsudski, to by do wojny nie doszło. Kilka miesięcy później zaczął się terror ludności i Holocaust.
[00:24:00] Dom i mieszkanie rodziny ocalało. Siostra i brat zostali w stolicy, przeżyli oblężenie miasta. Brat, który był żołnierzem w 36 pułku warszawskim, po rozbiciu jednostki przedostał się do oblężonej Warszawy. Gdy szedł grupką na zbiórkę Batalionów Obrony Warszawy do Cytadeli, spadł na nich pocisk artyleryjski. Wiele osób zostało zabitych, brat był ranny, ale z braku służb medycznych również umarł. Pogrzeb brata.
[00:25:00] Zapasy od wieśniaków szybko się skończyły. nie było jedzenia, światła i wody. Między ludźmi panowała solidarność, pomagali sobie, wymieniali się dobrami. W Porcie Praskim były barki, którymi przewożono żywność. Wybrano się „na organizację” i zabrano z nich kilka worków ryżu i kilka wiader soku owocowego. Jedli to przez 2 miesiące.
[00:27:00] Gdy zaczęła działać komunikacja, zaczęto jeździć po żywność na wieś, prowadzono handel wymienny. Potem zaczęły kursować samochody i szmugiel jedzenia ze wsi do miasta. Wydzielono Generalną Gubernię i na jej teren sprowadzono jedzenie z Rzeszy, w której rolnikom żyło się lepiej. Wyspecjalizowani przewodnicy z łodziami wykrywali posterunki/patrole niemieckie. Proceder przemytu jedzenia.
[00:29:45] Siostrę boh. wraz z grupą przewożącą jedzenie przechwycono i umieszczono na 3 tygodnie w karnym obozie pracy przymusowej. Zdobytym jedzeniem dzielono się z sąsiadami, panowała życzliwość i współpraca między ludźmi.
[00:31:00] Warsztat Czesława Kozikowskiego na ul. Waliców został przejęty przez Wermacht, który reperował w nim swoje samochody. Brat boh., który był zapalonym motocyklistą, pracował w tym warsztacie jeszcze przed wojną. W okresie okupacji załatwił boh. zatrudnienie w warsztacie, żeby miał ausweis i uniknął łapanek. Jako pracownik boh. dostał dodatkowe kartki na żywność.
[00:33:20] Ulica Waliców i warsztat mieściły się w obszarze późniejszego getta, nazywanego początkowo na afiszach „dzielnicą zagrożoną tyfusem”. Nie było wtedy formalnego zakazu wejścia na ten teren, ale ludności aryjskiej sugerowano, że nie powinna tam wchodzić. Boh. zaczął pracować w warsztacie, gdy nie było jeszcze murów getta, powstały one później, wysokie na 3 m. Wtedy pracownicy warsztatu dostali przepustki. Wchodzili przez bramy. Pierwsza kontrola policji granatowej odbywała się po stronie aryjskiej.
[00:35:00] Policja granatowa nie była policją ochotniczą - po wejściu Niemców przedwojennych polskich policjantów wcielono przymusowo do służby policyjnej. Aby wejść na teren getta, trzeba było przejść trzy kontrole: polskiej policji granatowej, żandarmerii niemieckiej i policji żydowskiej. Z przepustką boh. szedł do warsztatu, gdzie naprawiał samochody.
[00:36:00] W 1940 z ferajny boh. wyodrębniło się 4 kolegów (trzech Staśków i jeden Stefan), którzy trzymali się razem i podczas umówionych spotkań dzielili się ze sobą zdobytym jedzeniem. Mieli po 14 lat, chcieli walczyć z okupantem. Dostali się do ZWZ. Mieli kryjówkę na ul. Kłopotowskiego (dawna Panieńska), gdzie jeden z ojców kolegów boh. miał wytwórnię kamieni młyńskich i był zaangażowany w konspirację. Mieli zbiórki tylko w nocy, w ciągu dnia zakład pracował.
[00:38:20] Pierwszy dzień pracy boh. w warsztacie – brat kazał mu uczyć się fachu nie zważając na niemieckie pochodzenie klientów. Historia zawodowa boh. Charakterystyka narodu niemieckiego oraz docenienie przez boh. zaawansowanej niemieckiej techniki i organizacji. W warsztacie był polski nadzorca, folksdojcz. Zorganizował spotkanie i zespołowi mechanik-pomocnik wydał nowe skrzynki z narzędziami, wprowadził porządek w pracy.
[00:42:00] Boh. nauczył się naprawy silników samochodowych od brata. Gdy miał 17 lat, samodzielnie naprawiał silniki, nadano mu w warsztacie przezwisko „Majsterek”. Boh. z kolegami dostał się do grupy „małego sabotażu”. Przeprowadzane akcje: rozdawali gazety wzorowane graficznie na niemieckich, ale z prawdziwymi informacjami o sytuacji na świecie. Boh. z kolegami mieli kryjówkę na ul. Targowej.
[00:45:20] Robili sabotaż również w warsztacie - uszkadzali mechanizmy samochodów tak, żeby po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów spowodować ich awarię. Wybierali te, które szły na front, aby Niemcy nie mogli wykryć przyczyny awarii. Metoda niszczenia resorów i zmniejszanie żywotności silników samochodowych.
[00:50:00] Refleksja, że opowiadanie współcześnie o wydarzeniach historycznych nie jest łatwe ze względu na zmianę świadomości ludzi ukształtowanej przez ich byt. Boh. po studiach i swojej zawodowej karierze eksperta miał uczyć osoby na różnym poziomie edukacji. Uczył się, jak zadać pytania, żeby uzyskać żądaną odpowiedź.
[00:53:30] Getto warszawskie było przedsionkiem obozu koncentracyjnego. Martwych ludzi na ulicach było tak dużo, że nie wzbudzali niczyjego zainteresowania. Boh. był świadkiem śmierci - osoba na ulicy zaczęła się chwiać, upadła na jezdnię, dostała drgawek i umarła. To był obraz często spotykany. Ludzie chodzący po getcie, gdzie stłoczono 400 tys. ludzi, zachowywali się jak mrówki, byli w ciągłym ruchu. Jak ktoś upadał, od razu zbierano się przy nim i rozbierano go, sprawdzano, co ma przy sobie. [+] Przekupki miały straganiki (odniesienie do książki o getcie wyd. przez Muzeum Powstania Warszawskiego), gdzie sprzedawały kawałki chleba, ziemniaki i in. Stragany były za siatką i tylko przy sprzedaży otwierano siatkę i dokonywano transakcji. Mieszkania w getcie były przepełnione.
[00:56:25] Boh. i pracującym na terenie getta nie wolno było chodzić po jego terenie. Mieli określony czas od zakończenia pracy do wyjścia. Boh. „zwiedzał” jednak getto i obserwował życie Żydów. W jego warsztacie pracowało kilku prominentów żydowskich. Boh. był w mieszkaniu żydowskim ludzi biednych, wszędzie panowała nędza, głód. Wygląd większości ludzi w getcie - sama skóra i kości.
[00:58:00] W getcie były też plakaty informujące o wydarzeniach kulturalnych. Otwarte były lokale gastronomiczne i rozrywkowe. Boh. miał styczność z Żydowską Organizacją Bojową, która nakładała kontrybucję na bogatych Żydów, aby mieć środki na działalność. Do warsztatu boh. przywożono samochody z frontu, które on z innymi pracownikami od razu dokładnie przeszukiwali. Znajdywali dużo amunicji - naboje i granaty, które wydawali ludziom spoza warsztatu. Nie mogli tego wynieść poza getto z powodu częstych rewizji przy bramach getta.
[01:00:20] Była możliwość wywiezienia amunicji z getta przy okazji wyjazdu samochodami na stację diagnostyczną. Samochodem takim jechał niemiecki kierowca-żołnierz i mechanik, który reperował samochód. Do getta boh. mógł wnieść żywność na cały dzień pracy w warsztacie, czasem brał więcej i miał problemy na bramie, szczególnie z żandarmem niemieckim. Współpraca z bratem przy wnoszeniu jedzenia.
[01:02:40] Po wojnie boh. dowiedział się, że brat był w siatce, która wnosiła do getta paszporty dla Żydów. Szczegóły tych działań brat zabrał ze sobą do grobu. Boh. widział, jak do getta wjeżdżały niemieckie samochody ciężarowe - okazało się, że Niemcy przywozili prominentnej ludności żydowskiej jedzenie w zamian za kosztowności. Boh. uważa, że to działanie nie było akcją prywatną, ale celowym działaniem Niemców, żeby odebrać bogatym Żydom ich bogactwo.
[01:05:25] Sprawa paszportów została opisana w książce p. Hłasko. Właściciele warsztatu, p. Kozikowscy, szukali dla Żydów schronienia po stronie aryjskiej. Boh. widział dzieci, tzw. szmuglerów, który przeciskali się szparami na stronę aryjską po jedzenie. Gdy złapała ich żandarmeria niemiecka, wszystko im zabierano. Pod murami getta były robione podkopy do przerzutu różnych artykułów. Gdy jedne podkopy zostały odkryte, kopano nowe. Dysproporcje w getcie - byli tacy Żydzi, którzy umierali z głodu i tacy, którzy mieli wszystko. [+]
[01:08:00] Z warsztatu na ul. Waliców, która potem znalazła się w obrębie małego getta, było widać most łączący getto „małe” i „duże”. Boh. obserwował twarze Żydów stojących na moście i patrzących w dół, gdzie toczyło się normalne życie, nieosiągalne już dla ludności żydowskiej. Pamięta wyraz ich twarzy, ich męczarnię. Sytuacja boh. w stodole i, najgorsze ze wszystkich, poczucie bezsilności. [+]
[01:10:00] Film „Pianista” był realizowany na ul. 11 Listopada. Boh. miał kontakt z ludnością żydowską od lat dziecięcych. W jego rejonie mieszkało dużo żydowskich rodzin i boh. bawił się z dziećmi żydowskimi. Ojciec kolegi-Żyda zaproponował boh. pracę przy sprzedaży śledzi na sztuki na bazarze Różyckiego. Ludność żydowska pracowała bardzo ciężko. Domokrążcy żydowscy. Sprzedawca ceramiki, nawołując „fajans za gałgan”, skupował zużytą odzież wełnianą, którą oddawał przy ul. Zamenhoffa, gdzie były tzw. gręplarnie. Rozrywano w nich starą wełnę na kłaki, przędło nitki i z nich robiono nową tkaninę o grubej strukturze, tzw. samodział. Mieszanki wełny z innymi włóknami.
[01:14:30] Negocjacje mamy boh. ze sprzedawcą ceramiki, który za wełnę płacił ceramiką. [boh. odgrywa scenę, naśladuje żydowski akcent]. Rozmowy matki ze sprzedawcą Jankielem. [++]
[01:17:00] Sprzedawca warzyw i zmiany cen towarów w ciągu dnia. Sposób sprzedaży – gosposie nie schodziły do sprzedawcy, ale spuszczały mu z okna koszyk na sznurku z kartką z zamówieniem i pieniędzmi. Potem koszyk z warzywami wciągały z powrotem. Nie zdarzyło się nigdy, aby coś było niedoważone lub źle wydane. [+]
[01:17:50] Folklor złodziejski na Pradze. Codzienny obchód dzielnicowego, wizyty u ojca boh. Kradzież portfela, dochodzenie i zwrot ukradzionego przedmiotu. Złodziej z rewiru. Dintojra – sąd złodziejski. Zasada kieszonkowców – jak ukradł portfel, mógł wziąć tylko pieniądze, resztę zawartości miał wrzucić do koperty i odesłać. Jeśli tego nie zrobił, podlegał pod dintojrę, sąd złodziejski.
[01:20:00] Postać Szpicbródki [Stanisław Cichocki, polski włamywacz]. Starszy brat boh. pracował w banku na ul. Bielańskiej, pod którym zrobiono podkop. Szpicbródka był wzywany, gdy gdzieś zaciął się sejf lub kasa, inkasował pieniądze za otwarcie.
[01:21:00] Historia trafienia boh. do obozu koncentracyjnego: podczas akcji, w której boh. z kolegą malował na Pradze napis „Pawiak pomścimy”, natknęli się na patrol żandarmerii niemieckiej. Zostali zatrzymani i zaprowadzeni na komisariat na ul. Kłopotowskiego. Zabrano im paski od spodni i przeprowadzono do siedziby gestapo. Boh. z kolegą Stefanem nie zostali rozdzieleni i mogli uzgodnić, co mają mówić na przesłuchaniach.
[01:23:00] Przewieziono ich na gestapo w Al. Szucha i umieszczono w celach tzw. „tramwajach”. Geneza nazwy cel. Po nocy w celi boh. został wywołany na przesłuchanie. W sali przesłuchań za stołem siedział oficer SS, na ścianie wisiały „narzędzia tortur”, boh. siedział przykuty rękami do krzesła. Obok niego stanęło dwóch drabów, którzy mieli w dłoniach bicze, pałki itp.
[01:25:10] Boh. mocno pobito, ale bez trwałych urazów. Przesłuchanie kolegi miało ten sam przebieg. Wieczorem przewieziono boh. i kolegę na Pawiak na dwutygodniową kwarantannę. Potem mieli kolejne przesłuchanie. Jęki ludzi w celach. Zbiorowa cela kwarantanny na Pawiaku. Warunki w celi, posiłki, „obórka” (toaleta). Obsługa rosyjska na Pawiaku, gimnastyka.
[01:29:00] Po drugim przesłuchaniu boh. i kolegę przeniesiono do celi 5-osobowej. Niemieckie metody moralnego znęcania się nad więźniami. Nocne najścia strażników w celach i wyprowadzanie więźniów na rozstrzelanie. Przyjście strażników do celi boh. i wyprowadzenie jednego z więźniów. Pluskwy na Pawiaku, specyfika gatunku i obrona przed nimi.
[01:34:10] Świerzb, tzw. kreca, charakterystyka gatunku, zarażenie się boh. chorobą. Na Pawiaku bano się świerzbu, była specjalna cela dla zarażonych. Chory boh. z kolegą mieli oddzielną cele, nie wchodzono do nich, nie chodzili na zbiorową „obórkę” (toaletę) ani na apele. Byli jak w „sanatorium”. Na świerzb dostawali maść siarkową i musieli się nią smarować. Zostawiali jednak część ciała, np. kawałek dłoni, której nie smarowali, aby po wyjściu móc zarazić świerzbem kolejną osobę. Cela „sanatorium” cieszyła się powodzeniem. [+]
[01:36:30] Po ok. miesiącu w nocy załadowano więźniów na budy samochodów i zawieziono na dworzec, gdzie umieszczono wszystkich w wagonach towarowych. Ścisk w wagonie, załatwianie potrzeb fizjologicznych. Podróż trwała dzień i noc, przewożeni domyślili się, że jadą do Auschwitz.
[01:39:45] Gdy przyjechali na miejsce, musieli wynieść z wagonów nieżywych kolegów. Szli do bramy wejściowej obozu i baraku. Rano była kąpiel, strzyżenie całego owłosienia i tatuowanie numerów. Boh. ma nr w nietypowym miejscu [z tyłu ramienia] - w takim samym co esesmani. Był początek października 1943 r. Losy innych więźniów o podobnym do boh. umieszczeniu tatuażu.
[01:42:00] Po bitwie pod Stalingradem i stratach w wojsku niemieckim, funkcyjnych z obozów wysyłano przymusowo na front. Na ich miejsce brano więźniów do administrowania obozami. Boh. jako mechanik samochodowy nadawał się do produkcji zbrojeniowej. W 1943 r. pisarze obozowi, tatuatorzy i blokowi byli Żydami, szybko uczyli się jęz. niemieckiego. Boh. miał buty, jeden z Żydów chciał mu za nie dać bochenek chleba, boh. odmówił.
[01:44:00] Kwarantanna w baraku, praca przy rozbudowie obozu. Boh. miał 18 lat, dźwigał 50-kilogramowe worki z cementem. Zmorą pobytu w obozie były selekcje. Po wieczornym apelu robiono zbiórkę więźniów przed barakiem. Blockfuhrer wyszukiwał najsłabszych więźniów i ich numery kazał zapisywać towarzyszącemu mu pisarzowi. Po kolacji ich wyczytywano i prowadzono do komory gazowej. [+]
[01:45:00] Któregoś dnia zamknięto baraki, ogłoszono zakaz wyjścia. Obok był barak, w którym umieszczano nieprzydatnych do pracy. Był też barak kobiecy, pod który podjechały samochody ciężarowe. Kobietom rozkazano rozbierać się do naga, załadowano je na samochody i zamknięto. Samochody z eskortą dwóch motocyklistów jechały prosto do krematorium. Kobiety wiedziały, gdzie jadą, ich krzyk boh. pamięta do dziś, swoją bezsilność również. Proceder trwał aż do południa. Gdy kobieta wypadła z samochodu, zostawała zastrzelona przez motocyklistę, wracający samochód zabierał jej ciało na pakę. [++]
[01:47:40] Na boczny tor przyjechał z zagranicy pociąg z eleganckimi wagonami („pulmanami”). Wysiedli z niego dobrze ubrani ludzie z opaskami z gwiazdą Dawida, panie miały kapelusze z woalkami, walizeczki, pelisy. Ustawili się w marszową grupę, prowadził ich jeden esesman, prosto do komory gazowej. [++]
[01:49:20] Któregoś dnia na apelu sprawdzano więźniom numery. Tych, którzy tak jak boh. mieli je wytatuowane na tylnej części kości ramiennej, wpisano na listę. Wieczorem osoby z listy zaprowadzono do głównego obozu Auschwitz, wykąpano, dano nowe pasiaki i chleb. Rano wprowadzono do wagonów wyściełanych słomą i nieprzepełnionych. Dwóch esesmanów siedziało przy drzwiach i nie interesowało się więźniami, nawet jak ci głośno śpiewali.
[01:50:40] Po dojechaniu pociągu do Wiednia i kilkugodzinnym postoju, pociąg ruszył ze zmienioną obsługą wartowniczą. Podczas liczenia eskortowanych więźniów okazało się, że brakowało dwóch. Przeprowadzono dochodzenie i wyselekcjonowano 3 więźniów, którzy rzekomo pomogli tamtym w ucieczce. Pobito ich do nieprzytomności, potem jednego powieszono na haku wagonu, dwóch zmarło od obrażeń przed końcem podróży. Gdy boh. i pozostali wychodzili na końcowej stacji w Mauthausen, nie było między nimi żadnego, który by nie cierpiał na jakieś obrażenia ciała.
[01:53:00] Zmarłych kolegów nieśli na plecach do obozu Mauthausen. Obsługa odkryła poluzowane deski w rogu wagonu, tamtędy uciekli więźniowie. Byli w strojach więziennych, ze specjalnie wystrzyżonymi głowami, musieli mieć pomoc w ucieczce. Dochodzenie boh. dotyczące okoliczności ucieczki więźniów z wagonu. Transport, w którym był boh., był największym transportem do Austrii i pracy w przemyśle zbrojeniowym. Z całego transportu uciekło 4 więźniów.
[01:55:00] W Mauthausen więźniów wykąpano w zimnej wodzie, dostali nowe, ale niekompletne pasiaki oraz trepy. Po dwóch dniach przegnano ich do podobozu w Gusen. Gdy podczas marszu ktoś upadał, był dobijany, a jego ciało nieśli idący na końcu. [+] Późniejsze zeznania i tłumaczenia komendanta obozu [Franza] Ziereisa, dlaczego wysłał na mróz tysiące ludzi.
[01:57:00] Boh. otrzymał nowy numer 4491 i ponownie musiał przejść dwutygodniową kwarantannę. Pracował w kamieniołomach w Gusen. Więźniowie niosący zbyt małe kamienie byli przez kapo i esesmanów zrzucani ze schodów, które przypominały „schody śmierci” w Mauthausen. Aby uniknąć śmierci brali kamienie płaskie, które tylko wyglądały na ciężkie. Praca boh. w przemyśle w komandzie Messerschmitt oraz w Gusen II. Dzień wyzwolenia obozu.
[01:59:40]. Gusen I był podobozem Mauthausen. W Austrii był tylko jeden obóz koncentracyjny – Mauthausen, który miał ok. 50 podobozów. Na terenie Niemiec było ok. 1880 obozów. Więźniowie mówili, że Gusen I był przedsionkiem piekła, Gusen II - jego dnem. Więźniowie z Gusen II woleli wrócić do Auschwitz.
[02:02:00] Po odbyciu kwarantanny w Gusen, boh. dostał przydział do specjalnej kolumny transportowej, w której na wózkach ciągniętych przez więźniów przewożono maszyny do produkcji zbrojeniowej. Transportowano jej z rampy kolejowej do hali produkcyjnej, gdzie ustawiali je austriaccy pracownicy cywilni. Któregoś razu, gdy boh. z innymi toczyli wózek, mijali po drodze kartoflisko. Znaleźli ziemniaki i po nanizaniu ich na sznurek umieścili w piecu.
[02:04:00] Boh. wyznaczono do sprawdzenia, czy się upiekły. Został zatrzymany przy stoliku kontrolnym. Pobicie boh. w twarz przez esesmanów. Boh. po uderzeniu pomyślał o zimniakach, głód był silniejszy niż wszystko inne. Esesmani dla spotęgowania uderzenia wkładali do rękawiczki metalową sztabkę. Ślady po tamtym uderzeniu boh. ma do dziś.
[02:06:10] Z kolumny transportowej boh. przeniesiono do oddziału produkcyjnego. W Gusen I korytarze takich oddziałów były, jak sztolnie, wydrążone w stoku góry piaskowej. Boh. był w grupie, w której byli prawie sami Francuzi i dwóch Niemców. Do komunikacji wytworzył się język polsko-francusko-niemiecki. Oznaczenia więźniów kolorowymi trójkątami. Jeden z więźniów z fioletowym oznaczeniem nie pracował. Nadzorujący oficer zawołał go do siebie i zapytał, dlaczego nie pracuje. Odpowiedział, że jego religia nie pozwala mu wykonywać urządzeń, które służą do zabijania ludzi. Przez cały dzień oficer udawał, że go nie widzi. Jak po tygodniu zmienił się nadzorca, rozmowa powtórzyła się. Więzień został rozstrzelany. Pokazało to dwie postawy osób na tych samych stanowiskach. [+]
[02:09:15] W sierpniu 1944 boh. został przeniesiony do Gusen II, gdzie wcześniej więźniowie wydrążyli korytarze o długości 8-10 km, którymi mogły nimi jeździć ciężarówki. W korytarzach umieszczono maszyny do produkcji kadłubów i płatów nowoczesnych samolotów odrzutowych typu ME-262. Więźniowe budowali kadłuby i płaty. Na zbiorniku samoloty miały specjalne tworzywo, które przy przestrzeleniu zbiornika wchodziło w reakcję z paliwem i zalepiało otwór po naboju. [+]
[02:13:00] W więzieniu na Pawiaku odbywało kwarantannę 10 chłopców z Szarych Szeregów, którzy przeszli tę samą drogę co boh. i dostali się do Gusen. Aresztowany z boh. kolega nie wytrzymał warunków panujących w Gusen I. Boh. swoją chorobę przewodu pokarmowego wyleczył dzięki prostemu pokarmowi, jaki więźniowie dostawali w obozie: brukiew, kapustę, ziemniaki, bez skwarek i przypraw. Metoda żywienia i robienie listy produktów szkodzących i zdrowych. Każda „maszynka do mielenia pokarmu” jest inna i indywidualna. Żywienie boh. współcześnie.
[02:17:50] „Puff” obozowy. Chłopcy z Szarych Szeregów trafili też do Gusen. Po 1943 r. Niemcy obsadzali stanowiska administracyjne obozu więźniami funkcyjnymi. Nie chodzili oni na apele ani na roboty, mieli lepsze jedzenie. Każdy blok miał swoich „prominentów” - np. blokowego, pisarza, fryzjera, którzy mieszkali w oddzielnych pomieszczeniach. Funkcyjni zarządzali, kto z baraku ma iść do pracy, a kto nie. Wyznaczali młodych chłopców [także tych z Szarych Szeregów] do pozostania w obozie i dawali im indywidualne zadania w swoich pokojach za dodatkowe porcje jedzeniowe. Z czasem ci chłopcy pełnili też funkcje „towarzyskie”, nazywano ich „senioritami”. [++]
[02:20:00] Boh. był z jednym z nich wcześniej w celi na Pawiaku, potem ten chłopak był w Gusen wykorzystywany seksualnie. Aby przeciwdziałać takim zjawiskom, Niemcy zorganizowali trzy „puffy” - obozowe domy publiczne. Nie zahamowało to zjawiska nadużyć seksualnych wobec więźniów.
[02:21:30] Kartki na usługi w puffie - handlowano nimi. Jeden ze starszych panów korzystał często z puffu, okazało się, że kupował od kobiet dodatkowe jedzenie. Puffy zlikwidowano, bo więźniowie, nieoficjalnie, bojkotowali to miejsce. Kobiety pracujące w puffach były więźniarkami z innych obozów. Homoseksualizm w obozie był zwalczany przez Niemców i karany, ale proceder trwał do wyzwolenia. Wykorzystywani seksualnie chłopcy byli poszkodowani w obozie, a późniejszy system powojenny też stwarzał „szczeliny”, z których nie mogli wyjść.
[02:24:25] Po wyzwoleniu boh. dostał się z armią amerykańską do Norymbergii i stamtąd wracał z kolegą trzy miesiące do Polski. Przejście boh. przez Drezno po nalotach - widok jak z „Gwiezdnych wojen”: same ruiny, zniszczenia były dużo gorsze niż w Warszawie. W gruzach panowała cisza i pustka. [+]
[02:25:35] Boh. podróżował trzyosobową grupą. Po wojnie spotkał jednego z tej grupy - był w mundurze jednostek specjalnych Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego, do którego przystąpił za liczne przywileje. Refleksje boh. o wymieraniu jego pokolenia i próbie uhonorowania go.
[02:30:35] Historia hrabiego Bernardotte [Folke Bernardotte, szwedzki polityk i dyplomata, wiceprzewodniczący Szwedzkiego Czerwonego Krzyża]. Przed końcem wojny hrabia podstawił tzw. białe autobusy, którymi z obozów wywożono do Szwecji kobiety z dziećmi. Handel szwedzkimi rudami z Niemcami do produkcji zbrojeniowej trwał do końca wojny.
[02:31:30] Na temat wyzwolenia obozu nie ma prawdziwych opowieści w książkach, bo były to sceny, które „nie każdemu przypadną do gustu”. Boh. pracował w podziemnej fabryce do 2 maja 1945. Esesmani i obsługa obozu z 2 na 3 maja uciekli zabierając resztki żywności . Na ich miejsce na wartowniach postawiono starszych panów z „pospolitego ruszenia”, np. straży pożarnej itp. Od 2 maja więźniowie przestali chodzić do pracy, ale w obozie panował głód i bałagan, magazyny były puste. W magazynie odzieżowym, gdzie przechowywano ubrania więźniów, wszystko było porozrzucane, każdy chciał zmienić pasiak na normalne ubranie.
[02:34:10] Boh. przebrał się w marynarkę, a swój pasiak wyrzucił, czego do dziś żałuje. Czuł się otumaniony, od 3-5 maja szwendał się po obozie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. 5 maja pod obóz podjechały dwa amerykańskie samochody bojowe, żołnierze rozbroili niemieckich strażników, odebraną broń rzucili na stertę i oblali benzyną. Strażników ustawili między samochodami i odjechali do Gusen I.
[02:35:10] W obozie nie został nikt pilnujący. Więźniowie, którzy mogli chodzić, wzięli ze sterty karabiny. Boh. uważa, że Amerykanie dali więźniom „westernowskie prawo rewanżu”. Wcześniej z wozu wyskoczył jeden z amerykańskich żołnierzy i krzyknął po polsku „Jesteśta wolni!”. Nastąpiła euforia, ludzie śpiewali hymn, ściskali się. Po euforii przyszedł dzień powszedni i głód spowodował, że część więźniów, która miała broń, wyszła za bramę w poszukiwaniu jedzenia u okolicznych mieszkańców.
[02:36:15] Ludzie z grupy ledwo chodzących, tzw. muzułmanów, ulegli błyskawicznej odmianie. Nagle podnosili głowy, prostowali się, stawali się zupełnie innymi ludźmi, zdolnymi do wszystkiego. Wychwytywali funkcyjnych, znęcających się wcześniej nad więźniami, i zabijali czym się dało: kamieniami, drutem kolczastym i in. [++] Odzyskana wolność spowodowała u nich chęć odwetu za zniewolenie. Funkcyjni w obozie prześcigali w okrucieństwie Niemców. Fenomen przemiany zwykłego człowieka w zabójcę. Samosądy w obozie. Pan German z Muzeum Historii Polski i jego film, w którym pojawia się wypowiedź boh. i dokumentacja fotograficzna ofiar samosądów.
[02:38:40] Pod wieczór więźniowie wracali ze zdobytym jedzeniem i żywym inwentarzem. Rozpalano ogniska, zbierano się przy nich w grupy i przygotowywano jedzenie. Otumaniony boh. został przygarnięty do jednej z grup przez starszego pana, który dał mu za zadanie podtrzymywanie ognia. Potem starszy pan pilnował, żeby członkowie grupy nie jedli zbyt łapczywie. Tych, którzy rzucali się na jedzenie, bił po rękach. Uratował im życie – rano boh. zobaczył przy ogniskach martwych z przejedzenia więźniów. Przeżył szok. [++]
[02:41:00] Więźniowe z przejedzenia zaczęli chorować. Od momentu wyzwolenia obozu do momentu repatriacji umarło z tego powodu ok. 1-2 tys. więźniów. Pan Geremek ma fotografie dokumentujące to zjawisko. Boh. z innymi wyruszyli do miasta Linz. Po drodze żołnierze amerykańscy rzucali im z samochodów swoje racje żywnościowe. Skład pakunków. Do Linzu doszli ok. 8 maja, miasto było zdewastowane: powybijane szyby, obrabowane sklepy. Najbardziej plądrowali więźniowie polscy i radzieccy, tych nacji było wśród więźniów najwięcej. Zabierano rowery, samochody itp. Jeżdżące nieopodal patrole amerykańskie nie reagowały. [+]
[02:44:15] Grupa boh. ulokowała się na przedmieściu u gospodarza - producenta wina, który ich częstował trunkiem. Był bardzo uprzejmy, nie miał jednak nic do jedzenia i chłopcy przejęli konia z cyrku, aby zrobić z niego posiłek. Po 5 dniach niereagowania na samowolkę więźniów, żołnierze amerykańscy zabrali ich do samochodów i zawieźli z powrotem do obozu. Obóz można było opuścić tylko z przepustką. Taki stan rzeczy trwał do końca repatriacji tj. lipca [1945]. Od Polaków pracujących w biurach wojsk amerykańskich boh. dowiedział się potem, że zezwolenie na początkową swobodę więźniów było przemyślane - wiedziano, że natychmiastowa próba organizowania dopiero co uwolnionych więźniów skończyłaby się buntem. [+]
[02:46:45] Grupka boh. nie poszła do obozu, bo udało im się dostać do samochodów amerykańskich jadących do Norymbergi. Tam zamieszkali w punkcie repatriacyjnym, znajdującym się w dawnych koszarach. Dostawali posiłki, działał teatr, toczyło się normalne życie. Przy wejściu stał amerykański żołnierz i wychwytywał ew. podejrzewanych. Norymberga była zniszczona jak Warszawa, został w niej tylko „środek” miasta - tam później odbywał się proces zbrodniarzy wojennych. Czarnoskórzy żołnierze amerykańscy jeździli do miasta i za swoje paczki żywnościowe „mieli” dziewczyny, czym się chwalili po powrocie do koszar.
[02:48:30] W obozie repatriacyjnym byłymi więźniami dobrze się zaopiekowano, opatrzono rany, dano nowe ubrania, dłuższy czas spokojnie tam żyli. Z czasem pojawiły się komunikaty wzywające Polaków do powrotu do kraju wymagającego odbudowy. Ludzie nie byli chętni do powrotu. Któregoś dnia przyjechał amerykański oficer i szukał osób znających się na samochodach. Boh. zgłosił się z dwoma innymi chłopakami i zostali wzięci do amerykańskiej jednostki, w której pracowali przy obsłudze technicznej samochodów. Dostali mundury amerykańskie i wyżywienie. Zakłady żołnierzy amerykańskich w kantynie, czy grupka boh. zje ogromne porcje, które sobie początkowo nakładała. [+]
[02:50:40] Po jakimś czasie amerykańska jednostka została skierowana na front azjatycki. Namawiali boh., żeby pojechał z nimi, ale boh. z kolegami postanowił wrócić do kraju. Zostali przez Amerykanów zawiezieni do strefy radzieckiej, gdzie grupa została przyjęta do kolejnego obozu. W obozie był reżim i przymusowa praca przy naprawie dróg. Oburzeni przymusem pracy, boh. z kolegami uciekł z niego i przez 2,5 miesiąca szli do Polski. Zaminowanie dróg i okolic przy kolejowych. Marsz trzyosobowej grupy boh. po podkładach i szynach.
[02:53:40] Boh. miał nóż komandoski, który zawsze wbija się ostrzem w cel, utracił go podczas przeprawy przez Łabę. Rosjanie zamknęli wszystkie mosty na rzece. Kolega boh. znalazł przewoźnika, który zgodził się ich przeprawić. Dołączył też do nich majętny starszy pan z córką. Pod koniec przeprawy zatrzymał ich patrol rosyjski, który zrewidował grupę i okradł. Starszemu panu zabrali jego majątek, a córkę (o żydowskich rysach) wzięli na bok i prawdopodobnie zgwałcili, „wróciła cała zarumieniona”. [+] Swój nóż boh. dla bezpieczeństwa wrzucił do rzeki. Zasady działania noża komandoskiego.
more...
less