Weronika Cybulska-Goch (ur. 1936, Mołodeczno) urodziła się w zamożnej rodzinie posiadaczy ziemskich. W lutym 1940 zostali deportowani do Kajzaku w obłasti kemerowskiej. Jej rodzice i dwaj starsi bracia pracowali przy wyrębie tajgi
w trakcie pracy ojciec został przygnieciony drzewem, doznając ciężkiego urazu. W lipcu 1942 cała rodzina przeniosła się do kołchozu w Nikitinie w obłasti omskiej. Najstarszy brat Piotr został skazany za kradzież ziarna na 5 lat więzienia. W kwietniu 1946 rodzina przyjechała do Polski i osiedliła w Hrubieszowie. Piotr został zwolniony rok później, jednak nie uzyskał pozwolenia na powrót do Polski, do śmierci pozostał w Mołodecznie. Pani Weronika po ukończeniu w 1955 roku szkoły pielęgniarskiej pracowała w klinice w Warszawie. Po przeprowadzce do Biłgoraju pełniła funkcję powiatowej instruktorki do spraw pielęgniarstwa. W 1987 straciła w wypadku motocyklowym męża. Ponownie wyszła za mąż, mieszkała we Włoszech, powtórnie owdowiała. Ma troje dzieci, siedmioro wnucząt i jedną prawnuczkę. Mieszka w Biłgoraju.
more...
less
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonej w 1936 r. w Mołodecznie.
[00:00:20] Rodzina była zamożna. Ojciec, Konstanty, był leśnikiem. Matka, Anastazja, urodziła czworo dzieci i zajmowała się domem. Najstarszy brat Piotr urodził się w 1926 r., rok później na świat przyszedł Władysław, w grudniu 1939 urodziła się najmłodsza siostra Maria. Boh. miała szczęśliwe dzieciństwo. Wszystko zmienił wybuch wojny. Rodzice nie przypuszczali, że rodzina zostanie wywieziona. Znajomy sędzia namawiał ojca na wyjazd do Szwajcarii, ale ten się nie zgodził.
[00:01:45] Nocą z 9 na 10 lutego [1940] przyszli Rosjanie, pilnowali ojca, a matce kazali się pakować. Babcia też się zbierała, ale jeden z żołnierzy powiedział, że starsze osoby nie są zabierane, ponieważ nie przeżyłyby dalekiej podróży. Rodzinę wsadzono do wagonu bydlęcego, gdzie było już pięć rodzin. Na środku stał piecyk, był też otwór do załatwiania potrzeb naturalnych. Zima była bardzo mroźna i ludzie zaczęli chorować. Po tygodniu transport ruszył. Jedzono tylko to, co zabrano z domu. Czasem dawano wiadro gorącej wody.
[00:04:12] Pociąg dojechał do Nowosybirska. Dalej pojechano samochodami. Po stu kilometrach zesłańców przesadzono do łodzi i wywieziono do tajgi. Stały tam duże baraki i każda rodzina dostała swoje miejsce – tłok w baraku. Zesłańców przywitał komendant, który powiedział, że ludzie muszą pracować, bo inaczej nie dostaną jedzenia. Dzieci miały pomagać przy paleniu gałęzi – praca w lesie. Przyjechano do tajgi latem i zesłańcy mieli jeszcze jakieś zapasy żywności. Za pracę dawano 80 dkg chleba na dobę, dzieci nie miały racji żywnościowych – głód i choroby.
0[00:06:35] Trudy podróży z najmłodszą siostrą Marią – stan jej zdrowia. Gdy matka chodziła do pracy w lesie, dziećmi opiekowała się staruszka, która dostawała za to chleb. Starsi bracia chodzili do pracy z matką. W tajdze mieszkali Rosjanie, zesłańcy z czasów carskich. Komendant nie miał litości dla zesłańców – wysoka śmiertelność z powodu braku pomocy.
[00:08:15] Ojciec był leśniczym i wiedział, jak okorować drzewo, pozostali zesłańcy to była inteligencja: lekarze, prawnicy, sędziowie. Ojciec uczył zesłańców jak trzymać piłę, siekierę. Na początku 1944 r. [prawdopodobnie chodzi o 1941] okorował drzewo i miał je spławiać. Ktoś z góry spuścił drzewo, które go przygniotło. Nieprzytomnego zabrano do szpitala, ale lekarz go nie przyjął. Ojca przywieziono z powrotem do baraku – jego stan. Boh. podawała mu wodę i pomagała – stopniowy powrót do zdrowia. Matka musiała zastąpić go w pracy. Siostra była w bardzo złym stanie. [+]
[00:11:12] Niektórzy jedli trujące grzyby. Zesłańcy przebywali na półwyspie, z którego nie można było uciec. W lasach były jeziorka, ludziom bardzo dokuczały meszki, atakowały ich dzikie zwierzęta. Wiosną mężczyzn zabrano do koszenia łąk. Pojechał też ojciec. Po dwóch miesiącach przyjechał po nich Rosjanin i zaprosił do kantoru, gdzie miano im przekazać nowinę. Przywitał ich życzliwy i roześmiany komendant, który powiedział, że Polacy są wolni i mogą wyjechać z tajgi – informacja o polskim wojsku. Początkowo nie wierzono komendantowi, potem zaczęto wyjeżdżać. Wielu zesłańców zmarło, zostały samotne osoby, które nie chciały wyjeżdżać. Komendant obiecał, że zapewni pracę i zaopiekuje się tymi, którzy chcieli zostać w tajdze.
[00:15:20] Komendant chciał zatrzymać ojca i nie wydawał mu zezwolenia na wyjazd. Potem wyjechano, początkowo łódką, potem samochodem do Nowosybirska. Tam kilka dni czekano na pociąg. Mówiono, że są opuszczone kołchozy, z których mieszkańcy poszli na wojnę – wybór kołchozu w Nikitino koło Omska. Przed laty rodzina kierownika kołchozu była właścicielami ziemi, w czasie rewolucji zabrano ojca jako kułaka. Kierownik kołchozu zaopiekował się czterema rodzinami zesłańców, dał ziemiankę, pracę i dwie kury na start. Jednego z braci wysłał na kurs traktorzystów. Matka i inne Polki pracowała przy krowach. Boh. opiekowała się sąsiadka, siostra była w żłobku, matka odwiedzała ją raz w tygodniu.
[00:18:50] Gdy mieszkano w tajdze, były tam temperatury poniżej 50 stopni – sytuacja po przeprowadzce, poczucie wolności. Brat został traktorzystą, a drugi brat mu pomagał. Ojciec narzekał na zdrowie. W 1942 r. zgłosił się do wojska, ale lekarz zrobił prześwietlenie i powiedział mu, że złamane żebro tkwi w płucu. Ojciec wrócił do rodziny.
[00:20:15] Boh. zostawała sama w ziemiance. Gdy dzieci szły do szkoły, poszła z nimi i nauczycielka ją przyjęła. W szkole dawano miskę zupy, co bardzo zmotywowało boh. do nauki – atrament z sadzy. Po lekcjach nikt się nie zajmował dziećmi. W 1944 r. był duży głód, za kradzież garści zboża skazywano na pięć lat. Dzieci chodziły kraść, jedzono surowe ziemniaki, sadzeniaki, wyciągnięte z ziemi. Jedzono także surowe ryby.
[00:23:32] W 1943 r. bracia siali zboże w polu oddalonym o 18 km od kołchozu. Był z nimi starszy mężczyzna, ojciec kilkorga dzieci, który ukradł trochę zboża. Przyjechało NKWD i znalazło zboże, mężczyznę pobito i powiedział, że był z nim [brat boh.] Piotr Cybulski – pobicie siedemnastoletniego brata i młodszego Władysława, który go bronił. Enkawudzista powiedział kierownikowi, by zabrał trupa z pola – stan Władysława, którego zabrano do domu. Brata leczyła Rosjanka Pustowałowa. Po tygodniu na rozprawę pokazową przywieziono brata i mężczyznę, który ukradł zboże. Złodzieja skazano na 3,5 roku, a brata na 5 lat. Matce nie pozwolono pożegnać się z synem. Po ewakuacji armii Andersa zmieniło się nastawienie Rosjan do Polaków. Raz w miesiącu można było podać kilogramową paczkę bratu. Matka pakowała suszone ziemniaki i czosnek. Ojcu nie pozwolono na widzenie z synem, więc pojechała z nim boh., która zaczęła płakać – pozwolenie na spotkanie. [+]
[00:28:20] Gdy wojna się kończyła, rodzina mogła wyjechać, ale nie zrobiono tego ze względu na brata w więzieniu. Ojciec udał się do dyrektora więzienia, który obiecał, że da bratu bilet, gdy tylko odsiedzi wyrok. I tak się stało. Brat dojechał do granicy, ale Polska go nie przyjęła, ponieważ był karany. Rodzina pisała w tej sprawie, ale nic nie uzyskano. Brat pojechał do Mołodeczna, tam się ożenił i miał dwoje dzieci. Gdy chciał zobaczyć matkę, umożliwiono mu przyjazd na tydzień do Polski.
[00:30:17] Z Syberii wyjechano 1 kwietnia [1946], na stacjach dostawano obiady. Polską granicę przekroczono 28 czerwca. Rodzinę skierowano do Wrocławia – w mieście wiele domów było zaminowanych. Ojciec zabrał rodzinę do Lublina, początkowo zatrzymano się w barakach na Majdanku. Matka zachorowała na tyfus i jej stan był ciężki. Do szpitala przyjął ją starszy lekarz, który obiecał, że matka wróci do domu. Gdy była w szpitalu, likwidowano baraki w dawnym obozie i rodzina pojechała do Hrubieszowa. Ojciec dostał pracę i mieszkanie w zakładach mięsnych. Dzieci zaczęły chodzić do szkoły. Najmłodsza siostra miała krzywicę i długo dochodziła do siebie.
[00:33:15] Rodzice nie mogli nic dać dzieciom, ale przykładali wagę do ich edukacji. Po maturze boh. poszła do szkoły pielęgniarskiej do Warszawy. Siostra skończyła szkołę dla położnych, wyszła za mąż i miała dwie córki. Brat pracował w banku, wyjechał do Warszawy i ożenił się. Boh. wyszła za mąż, urodziła troje dzieci: Irminę, Roberta i Janusza.
[koniec samodzielnej relacji – świadek odpowiada na pytania]
[00:35:00] W tajdze pracowano w zakładach leśnych Kajzak w obłasti kemerowskiej. Potem przebywano we wsi Nikitino w omskiej obłasti.
[00:35:42] Przed wywózką mieszkano w Sokowszczyźnie na przedmieściach Mołodeczna. Rodzina miała duży majątek, ziemię i las, ojciec był leśniczym na własnych gruntach. Przyjeżdżano tam na polowania, potem babcia gotowała tzw. bigos myśliwski. Dom był duży, drewniany. Po wywózce, gdy zostawiono babcię, dano jej niewielki pokoik, a w domu zamieszkali Rosjanie, potem zastąpili ich Niemcy. W czasie akcji partyzanckiej budynki zniszczono. Ojciec zajmował się myślistwem, a ziemią zarządca. W gospodarstwie były krowy, konie. Rosjanie uznali rodzinę za kułaków i wywieźli.
[00:38:52] Matka, z domu Leszczyńska, w chwili ślubu miała 16 lat, ojciec 22 lata. Rodzice byli udanym małżeństwem, szanowali się. Po powrocie do Polski matka chorowała na serce, boh. zawiozła ją do szpitala w Warszawie, lekarz powiedział, że pomógłby jedynie przeszczep. Był rok 1962 i jeszcze takich rzeczy nie robiono. Boh. zabrała matkę do Hrubieszowa samolotem, tu niebawem zmarła mając 55 lat. Matka pochodziła z okolic Mołodeczna, także z zamożnej rodziny.
[00:41:05] Boh. pamięta pobyt w kołchozie za Omskiem, zabawy z dziećmi, życzliwych ludzi. Młodszy brat w 1943 r. zachorował na zapalenie opon mózgowych, a matka na tyfus, i obydwoje trafili do szpitala odległego o 6 km od miasteczka. Stan matki po powrocie do kraju. Boh. nie pamięta pobytu w tajdze, pamięta tylko, jak płynęła łódką. W pamięci zapisał się jej pobyt w kołchozie. Chodziła do matki, która pracowała przy krowach. Matka po kryjomu doiła jej mleko w ręce. Siostra ułożyła sobie życie i mieszka w Lublinie. Boh. ma siedmioro wnucząt i prawnuczkę.
[00:44:00] Gdy wracano do Polski, rodzina nie miała ubrań. W dwóch wagonach jechały sieroty polskie, w czterech polskie rodziny, w pozostałych wagonach Żydzi. Transport liczył 60 wagonów. Dzieci żydowskie były zadbane i ładnie ubrane. Czasem boh. podchodziła do żydowskich dzieci i prosiła o cukierka, ale starsi Żydzi ją odpędzali. W czasie podróży raz dziennie dawano jedzenie. Ojciec zabrał z Syberii worek ziemniaków. W Poznaniu stano dwa tygodnie, ponieważ tory zajmowały transporty wojskowe. Boh. stała na nasypie, podeszła do niej kobieta i podała jej chleb, ale boh. nie wzięła go i uciekła – rozmowa matki z nieznajomą. Na drugi dzień kobieta przyniosła ładne ubrania dla dzieci. Pojawił się też mężczyzna, który zabrał chłopców do ogrodu zoologicznego i stołówki. Ojciec kolegi Maksymowicza zginął pod Monte Cassino, pan Poźniak po przyjeździe do kołchozu zjadł za dużo i zmarł. Tylko rodzina boh. miała ojca. Chciano ją zatrzymać w Poznaniu na wychowanie, ale ojciec nie chciał oddać córki. [+]
[00:48:22] Gdy przyjechano do Hrubieszowa, ludzie zachowywali tam dystans do rodziny, potem sytuacja zmieniła się. Ojciec pracował, pewnego dnia zemdlał – stan płuc. Przeszedł na emeryturę, dożył 84. lat. Po śmierci matki drugi raz się ożenił i miał syna, który został lekarzem i mieszka w Przemyślu.
[00:49:58] Pani z Poznania była muzykiem, a pan architektem. Boh. podobały się rzeczy, które dostała. Na stacji stały dwa wagony polskich sierot i ludzie je zabierali. Jedna z kobiet chciała zabrać jedno z trójki dzieci, ale nie zgodzono się na ich rozdzielenie. Na dworcu w Poznaniu zabrano wszystkie sieroty, podpisywano przy tym stosowne dokumenty. Jedna z opiekunek szła z zabieranymi dziećmi i patrzyła, w jakich warunkach będą mieszkać. Boh. bawiła się z dziećmi z sierocińca, które były ładnie ubrane i zadbane. W czerwcu 1946 boh. przyjechała do Poznania w kożuszku i walonkach. Sieroty jechały od Omska i zostały w Poznaniu.
[00:54:02] Gdy pociąg z repatriantami dojechał do granicy z Polską, jeden z Żydów wdał się w kłótnię z Polakiem. Po tym incydencie wielu Żydów wysiadło na terenie ZSRR. Żydzi, którzy przyjechali do Polski, byli bogaci, mieli pieniądze i młode żony Rosjanki, sprawowali kierownicze stanowiska. Żydzi wysiadali w Polsce w różnych miastach, byli dobrze ubrani, odżywieni, nie tak jak zesłańcy Polacy.
[00:56:17] Granicę przekraczano w Brześciu, jechano w otwartych wagonach – radość repatriantów, śpiewanie polskich piosenek. Sytuacja po przyjeździe do Polski. Ojciec pracując w zakładach mięsnych dostawał co tydzień deputat. Rodzina miała działkę i tam uprawiano warzywa, matka była zaradną osobą. Po przyjeździe nie jedzono do syta. Obecnie boh. musi mieć w domu suszony chleb – stosunek do chleba i do polityków.
[01:00:50] Boh. pracowała w szpitalu jako przełożona pielęgniarek. Do pracy poszła w 1955 r. po skończeniu szkoły – stosunek do pracy i do chorych.
[01:02:30] Zesłańcom pomagali Rosjanie. Pewnego dnia wracano ze szpitala od matki i brata. Ojciec ukradkiem ocierał łzy. Czekano na wóz, który woził benzynę i podwiózłby ich do kołchozu. Boh. była głodna i marudziła, Rosjanka wyjęła zza pazuchy ugotowanego ziemniaka w mundurku i dała boh. – podzielenie się z ojcem. Ludzie w Rosji pamiętali głód w czasie rewolucji. Kierownik kołchozu pomagał braciom boh. Gdy ojciec źle się czuł, dawał mu lżejszą pracę. Daleko od władzy ludzie byli inni, gnębili ich enkawudziści. [+]
[01:05:22] Pięć polskich rodzin zbierało się na wspólną modlitwę. W pogotowiu stała butelka wódki, by jakąś imprezą wytłumaczyć spotkanie. Dzieciaki nie wiedziały, po co dorośli się zbierają. W tajdze też ludzie byli zjednoczeni.
[01:06:26] Szef kołchozu był miłym człowiekiem, miał siostrę lekarkę i matkę staruszkę. Niedaleko był kurnik, pilnował go weteran bez oka i nogi. Kiedyś wyleciała stamtąd jedna kura i boh. ją odniosła. Inwalida wpuścił ją do kurnika i pozwolił pić jajka, kazał tylko kruszyć i zakopać skorupki. Potem powiedział, by o tym nie mówiła, bo wtedy jej rodzice mogą zostać aresztowani – inspekcja kurnika, oferowania cukierka za odpowiedzi na pytania o ojca. Boh. potem pomagała w kurniku. [+]
[01:09:48] Zachowanie wnuków boh. przy stole, która na zesłaniu jadła zupę z lebiody i pokrzywy. Miska zupy dawana w szkole była zachętą do nauki i dzięki temu boh. skończyła z wyróżnieniem trzecią klasę rosyjskiej szkoły. Gdy dzieci były głodne, matka kazała im pić wodę. Siostra nie miała smoczka, matka zawiązywała w chusteczkę cukier albo rozmoczony chleb i dawała jej do ssania. Boh. nie lubi wspominać dawnych czasów, źle się potem czuje. Chłopak łowiący ryby za pomocą pułapki wyrzucał je na brzeg i dzieciaki jadły je na surowo. Chodzono na pola kołchozowe, by kraść posadzone ziemniaki. Jesienią kradziono z pół słoneczniki.
[01:14:15] W 1945 r. sąsiadka dała rodzinie cielaka – ocielenie się krowy w domu. Potem ojciec zbił byczka i jedzono mięso. Dla boh. najważniejsza była szkoła, nigdy nie zaspała na lekcje. Matka szła do pracy jeszcze w nocy, boh. też wcześnie wstawała.
[01:16:35] W Nikitinie było kilka polskich rodzin wywiezionych z Litwy. Te rodziny nie były w tajdze, a dołączyły w Nowosybirsku. Jan Maksymowicz poszedł do wojska i zginął pod Lenino. Pani Poźniakowa miała kilkoro dzieci. W tajdze poznano rodzinę Jaruzelskich, Wojtek przyjaźnił się z braćmi boh. Ojciec instruował ludzi pracujących w lesie. W Nikitinie pomagał rodzinom z dziećmi. Były tam też dwie inne rodziny polskie, które nie dostały pozwolenia na wyjazd z ZSRR.
[01:21:55] Jan Maksymowicz i ojciec razem poszli do polskiego wojska, ale ojca nie przyjęto. Do armii poszły też dwie Poźniakówny, które służyły jako sanitariuszki i były świadkami śmierci Maksymowicza.
[01:24:00] Starszy brat Piotr był wtedy w więzieniu, wypuszczono go w 1947 r. Posądzono go o współudział w kradzieży zboża. Na rozprawę w kołchozie przyprowadzono pobitego brata. Spędzono tam pracowników, wszyscy wiedzieli, że chłopak nie kradł, ale bano się coś powiedzieć. Brat dostał większy wyrok niż złodziej, ponieważ był wrogiem Związku Radzieckiego. Wyrok odsiadywał w więzieniu karnym w Omsku, gdy wracał z pracy przebił nogę drutem i rana długo się nie goiła – prawa więźniów. Ojciec i boh. jeździli do więzienia – krótkie widzenia z bratem, który bardzo schudł w więzieniu. Matka podała bandaże na zranioną nogę. [+]
[01:32:00] Ojca zabrano z kołchozu na budowę fabryki do Omska, pracowano tam dzień i noc i nie mógł przyjechać do Nikitina. Matka przygotowała jedzenie, a boh. je zawoziła pociągiem do Omska. Gdy rodzina zdecydowała się na wyjazd z ZSRR, udano się do więzienia, naczelnik wypuścił brata do bramy. Matka bała się, że już nie zobaczy syna – rozstanie. Brat wierzył, że dołączy do rodziny. Gdy brat wyszedł z więzienia, polskie władze nie pozwoliły mu przyjechać do kraju, bo według nich był kryminalistą. [+]
[01:36:45] Spotkano się po latach, w 1962 r., gdy brat przyjechał na tydzień niedługo przed śmiercią matki. Ojciec wyjechał po syna i jego córkę prawie do granicy, potem ich odwiózł. Potem boh. wiele razy odwiedzała brata, pomagano mu finansowo, zawożono ubrania. Brat pracował na kolei.
[01:39:44] Wrażenia po powrocie do Polski. Szanowanie butów. Boh. nie wiedziała, co to kotlet. Nikitino było wsią, w której dominowały ziemianki. Murowane było tylko biuro kołchozu. W Poznaniu pociąg stał na dworcu towarowym – wrażenia. Najbardziej smakowały jej kotlety i krupnik gotowany na żeberkach.
[01:44:39] 4 maja 1987 mąż pojechał do rodziców, gdy wracał motocyklem miał wypadek w Szczebrzeszynie, uderzył głową o krawężnik i zginął. W tym czasie córka była już mężatką, starszy syn kończył technikum leśne, a młodszy był w III klasie liceum – trudna sytuacja materialna rodziny. Starszy syn dostał się na rolnictwo, młodszy po maturze na medycynę. Starszy ożenił się, wziął roczną dziekankę i pojechał do pracy do Włoch, gdzie pracował w fabryce makaronu. Boh. odwiedziła syna, gotowała jedzenie i nosiła mu do pracy.
[01:49:40] Rodzina zbierała się do powrotu do Polski, gdy boh. dowiedziała się, że mogłaby pracować jako pielęgniarka. Baron miał sparaliżowaną żonę i boh. pojechała zobaczyć ją – stan chorej – podjęcie pracy. Baron zalegalizował jej pobyt we Włoszech. Chorą trzeba było przenosić i boh. zaczęła mieć problemy z kręgosłupem. Po dwóch latach boh. jechała do Polski, odwiózł ją sąsiad, Włoch, który oświadczył się jej na stacji kolejowej. Po powrocie do domu nikomu o tym nie powiedziała. Włoch codziennie do niej dzwonił, potem przyjechał – ślub cywilny, a potem kościelny. Potem boh. ściągnęła do Włoch siostrę, która wyszła za przyjaciela jej męża.
[02:00:14] Po przyjeździe do Lublina repatrianci zamieszkali w baraku pół kilometra od obozu na Majdanku, był punkt zborny dla ludzi, którzy przyjeżdżali z zagranicy. Leżały tam jeszcze kości, śmierdziało. Dostawano trzy posiłki dziennie. Ojciec chciał zostać w Lublinie ze względu na większe możliwości edukacji dzieci. W dawnym obozie koncentracyjnym pokazywano m.in. pomieszczenie, w którym zabijano gazem. Przyjeżdżały nowe osoby i trzeba było wyjechać. W Hrubieszowie też początkowo mieszkano w baraku.
[02:03:48] W 1946 r. banderowcy napadli na Hrubieszów. W mieście było UB, w Warężu była jednostka, w której stacjonowało 30 żołnierzy, banderowcy spędzili ich do stodoły i spalili żywcem. Boh. słyszała krzyki i strzelaninę. Złapano dowódcę banderowców, którego potem sądzono.
[02:05:11] Boh. od 1953 r. uczyła się w szkole pielęgniarskiej na Solcu w Warszawie. W niedzielę po mszy uczennice odgruzowywały Stare Miasto. Boh. skupiała się na nauce i była prymuską. Po skończeniu szkoły mogła zdecydować, gdzie chce pracować i wybrała klinikę przy ul. Oczki, tam poznała męża. Po ślubie przeprowadzono do Hrubieszowa ze względu na zły stan zdrowia matki. Boh. pracowała jako instruktorka powiatowa ds. pielęgniarstwa.
[02:08:44] W 1955 r. odbywał się Festiwal Młodzieży. Pielęgniarki przydzielano do grup sportowych z różnych krajów, ale boh. poprosiła o skierowanie do kliniki przy ul. Oczki. Praca była ciężka, ale satysfakcjonująca. Wskazówki matki, gdy szła do szkoły pielęgniarskiej – szacunek dla ludzi. Do kliniki boh. jeździła tramwajem nr 9 – Pałac Kultury zabity deskami na dzień przed festiwalem. Gdy jechała rano po dyżurze, widziała ładny budynek i rosnące wokół drzewa. Żołnierze zrobili to w ciągu nocy. Na festiwal przywieziono młodzież polską z różnych spółdzielni produkcyjnych, PGR-ów, niektórzy wcześniej nie byli w Warszawie. Młodzież z USA i Anglii miała aparaty fotograficzne – kradzieże w tramwaju. Jedna z Amerykanek przyjechała z mężem sportowcem i urodziła w Warszawie córkę, której tak dała na imię.
[02:14:35] Boh. mieszkała w internacie przy szkole na Solcu. W marcu 1953 boh. była uczennicą i miała praktykę na oddziale. Przybiegła pracownica kadr i płacząc powiedziała profesorowi, że zmarł Stalin. Reakcja kobiety, gdy profesor powiedział, że będzie się za niego modlił. W szkole nikt nie chciał się zapisać do organizacji młodzieżowej. Dyrektorka uważała, że uczennice mają się uczyć, a nie chodzić na zebrania. Po skończeniu szkoły boh. dostała w nagrodę zegarek Pobieda.
[02:17:47] Cieszono się na wiadomość o zakończeniu wojny. Do domów wracali kalecy żołnierze – przyjazdy transportów. Zesłańcy liczyli na wyjazd. Nie było już takiej dyscypliny, nagonki. Po roku szykowano się na wyjazd, ale nie wszyscy dostawali konieczne papiery. W kołchozach nie miał kto pracować i niechętnie ludzi wypuszczano. Dwie rodziny nie dostały dokumentów na wyjazd.
[02:20:20] W Polsce boh. nie przyznawała się do pobytu na zesłaniu. Mówiono, że w ZSRR znaleziono się uciekając przed Niemcami. W rodzinie czasem wspominano pobyt w Związku Radzieckim, ale to były przykre wspomnienia. Boh. odjeżdżając nie wiedziała, dlaczego brat Piotr musi zostać. Głód na zesłaniu. W Hrubieszowie rosła jabłonka i dzieciaki zjadły niedojrzałe jabłka. Boh. odchorowała to.
[02:24:40] Rodzice rozmawiali o wyjeździe do Polski, liczyli na to, że jadąc wysiądą na swoich terenach, tam wezmą ziemię i będą gospodarzyć. Transport pojechał do Polski przez Ukrainę. Nie można było wrócić na ojcowiznę. Jadąc nie wiedziano, że te ziemie już nie należą do Polski. Rodzice już w Polsce mieli nadzieję na powrót w rodzinne strony, liczyli na zmianę granic. Ojciec raz był w Mołodecznie i odwiedził rodzinę. Tęsknił za rodzinnymi stronami. W Hrubieszowie mieszkano w ocieplonym baraku koło plebanii. Potem ojciec dostał inne mieszkanie.
[02:31:44] Po zesłaniu boh. pozostał lęk przed głodem, śni jej się czasem, że szuka chleba albo o niego prosi. Obecnie Polacy nie szanują jedzenia – wspomnienie ludzi umierających z głodu i smaku lebiody. W kołchozie nie było owoców, ludzie mieli zdrowie zęby.
[02:34:40] Apel do ludzi o wzajemne zrozumienie. Sytuacja w Rosji w 1917 r. – głód. Rosjanie pomagali Polakom – rozróżnienie władzy sowieckiej i zwykłych ludzi. Rozważania na temat współczesnych Rosjan. Włochy w czasie II wojny – osoba Mussoliniego, którego pomników się tam nie niszczy. Dywagacje na temat historii – palenie książek przez księdza ze Szczecina.
more...
less
The library of the Pilecki Institute
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Monday to Friday, 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
The library of the Berlin branch of the Pilecki Institute
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
This page uses 'cookies'. More information
Ever since it was established, the Witold Pilecki Institute of Solidarity and Valor has been collecting and sharing documents that present the multiple historical facets of the last century. Many of them were previously split up, lost, or forgotten. Some were held in archives on other continents. To facilitate research, we have created an innovative digital archive that enables easy access to the source material. We are striving to gather as many archives as possible in one place. As a result, it takes little more than a few clicks to learn about the history of Poland and its citizens in the 20th century.
The Institute’s website contains a description of the collections available in the reading room as well as the necessary information to plan a visit. The documents themselves are only available in the Institute’s reading room, a public space where material is available free of charge to researchers and anyone interested in the topics collected there. The reading room also offers a friendly environment for quiet work.
The materials are obtained from institutions, public archives, both domestic and international social organizations, as well as from private individuals. The collections are constantly being expanded. A full-text search engine that searches both the content of the documents and their metadata allows the user to reach the desired source with ease. Another way to navigate the accumulated resources is to search according to the archival institutions from which they originate and which contain hierarchically arranged fonds and files.
Most of the archival materials are in open access on computers in the reading room. Some of our collections, e.g. from the Bundesarchiv, are subject to the restrictions on availability resulting from agreements between the Institute and the institutions which transfer them. An appropriate declaration must be signed upon arrival at the reading room in order to gain immediate access to these documents.
Before your visit, we recommend familiarizing yourself with the scope and structure of our archival, library and audio-visual resources, as well as with the regulations for visiting and using the collections.
All those wishing to access our collections are invited to the Pilecki Institute at ul. Stawki 2 in Warsaw. The reading room is open from 9–15, Monday to Friday. An appointment must be made in advance by emailing czytelnia@instytutpileckiego.pl or calling (+48) 22 182 24 75.
Please read the privacy policy. Using the website is a declaration of an acceptance of its terms.