Wołoszyn Edward
Edward Wołoszyn (ur. 1942, Zbaraż), nauczyciel, samorządowiec, działacz społeczny. Pierwsze lata swojego życia spędził na Kresach Wschodnich II RP w Zbarażu, pamięta z tego czasu dom dziadków Furmaniuków (ze strony mamy) nad Jeziorem Bazarzynieckim. Ojciec Władysław Wołoszyn pracował w firmie budowlanej, zajmował się w czasie II RP m.in. odbudową zamku w Zbarażu, w latach 1935-1936 odbywał służbę wojskową. Brał udział w kampanii wrześniowej w pułku artylerii, został rozbrojony przez Armię Czerwoną i wrócił do domu. W 1944 r. został wcielony do 1 Armii Wojska Polskiego, był na szkoleniu w Sumach, przeszedł szlak bojowy do Berlina. W czasie Powstania Warszawskiego stacjonował na warszawskiej Pradze, brał udział w walkach o Wał Pomorski i Kołobrzeg jako artylerzysta. W październiku 1945 r. został zdemobilizowany i wrócił do Zbaraża, w 1946 r. razem z większością rodziny wyjechał na tzw. Ziemie Odzyskane do Głubczyc na Opolszczyźnie. W Zbarażu została siostra mamy (wyszła za mąż za Ukraińca) i jej ojciec. W maju 1946 r. przyjechali do Głubczyc, byli tu już dziadkowie ze strony ojca Edwarda Wołoszyna. W 1949 r. Edward Wołoszyn rozpoczął naukę w szkole podstawowej, następnie chodził do Liceum Ogólnokształcącego w Głubczycach. Ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Opolu (obecnie Uniwersytet Opolski) na kierunkach fizyka i pedagogika szkolna. W 1964 r. rozpoczął pracę w zawodzie nauczyciela w głubczyckim liceum, w 1967 r. objął posadę instruktora w Powiatowym Ośrodku Metodycznym Fizyki, Chemii i Matematyki. W 1972 r. został dyrektorem LO w Głubczycach i pełnił tę funkcję do przejścia na emeryturę w 2002 r. W 1998 r. rozpoczął działalność samorządową, zaangażował się wówczas w działalność Obywatelskiego Komitetu Obrony Opolszczyzny. Z OKOP został wybrany do Rady Miejskiej w Głubczycach, pełni funkcję radnego nieprzerwanie do dziś. W 2001 r. podczas wizyty z Chórem Mieszanym Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Głubczycach na Ukrainie odwiedził po raz pierwszy od 1946 r. rodzinny Zbaraż. Od tego czasu regularnie organizuje wycieczki środowisk kresowych na Ukrainę. Udzielał się także przez wiele lat w Kole Pszczelarzy w Głubczycach. Miał trójkę młodszego rodzeństwa: Adama (urodzony w Zbarażu) oraz Zofię i Franciszka (urodzeni już w Głubczycach). Był żonaty z Czesławą z domu Konopelską, mieli trójkę dzieci: Andrzeja, Barbarę i Beatę.
more...
less
[00:00:07] Autoprezentacja boh. urodzonego w 1942 r. w Zbarażu. Mieszkali tam dziadkowie i rodzice, wyjechano stamtąd w 1946 r.
[00:00:47] Władysław Wołoszyn, ojciec boh., w latach 1935-36 służył w Wojsku Polskim. W czasie kampanii wrześniowej został zmobilizowany w szeregi pułku artylerii i opowiadał o wkroczeniu sowietów 17 września 1939. Ojciec ze swoją jednostką znalazł się między Złoczowem a Zbruczem i tam spotkano sowietów. Dowództwo zakazało walk z Rosjanami, mówiono, że idą na pomoc Polakom. Doszło do spotkania dowództwa polskiego i sowieckiego. W tym czasie Polacy zostali otoczeni przez Rosjan – rozbrojenie. Żołnierzy ustawiono w szeregu i oglądano ich mundury oraz ręce. Reakcja żołnierza, który oglądał dłonie ojca. Innych zatrzymywano i potem okazało się, że trafili do obozów i zginęli w Katyniu.
[00:04:08] Ojciec z kolegami wrócił do Zbaraża. Wracano grupami, ponieważ Ukraińcy napadali na żołnierzy wracających do domów. Ojciec wspominał, że po ucieczce sowietów po ataku Niemiec w rowach leżały czołgi rosyjskie, w których zabrakło paliwa. Sowieci w czasie okupacji ogołocili sklepy i magazyny, potem swoje zrobili Niemcy. Boh. miał młodszego brata Adama. Po bitwie pod Stalingradem Niemcy zaczęli się wycofywać. Potem przyszli tzw. drudzy sowieci.
[00:06:14] Zaczęła rządzić władza radziecka i ogłoszono powszechną mobilizację. Zdatnych do służby wojskowej wezwano do punktu zbornego w Sumach. Trafiło tam kilka tysięcy mężczyzn z Kresów. Rosyjscy i polscy oficerowie szkolili żołnierzy przed wysłaniem ich na front. Ojciec opowiadał, że początkowo w Sumach w niedziele odprawiano msze. Formowano oddziały 1 Armii Polskiej, pierwszym punktem mobilizacyjnym były Sielce nad Oką. Po szkoleniu wyruszono na front. Przekroczono Bug i jednostka artylerii, w której był ojciec, dojechała do Warszawy. Na Pradze zatrzymano się w sierpniu [1944], gdy powstanie już trwało. Czasem przychodził dowódca, podawał namiary i kazał strzelać w kierunku Warszawy, ale żołnierze nie wiedzieli, do kogo strzelają. 17 stycznia [1945] przeprawiono się przez Wisłę i ruszono w kierunku Wału Pomorskiego.
[00:09:27] Szkoła w Głubczycach, do której boh. chodził, jest jedną z najstarszych w Polsce. Niemieckie gimnazjum w mieście utworzono w 1751 r. Powstało w Polsce stowarzyszenie najstarszych szkół, mające na celu opracowanie wiedzy o tych placówkach. Szkoła w Przemyślu też ma bardzo długą historię. Boh. jako przedstawiciel głubczyckiego liceum pojechał do Wałcza. Tam brał udział w wycieczce na Wała Pomorski. Zobaczył potężne schrony, widział dwie haubice, takie jakie obsługiwał ojciec. Odwiedzono cmentarz w Wałczu, gdzie pochowano kilka tysięcy polskich żołnierzy, głównie z dawnych Kresów.
[00:12:10] Ojciec walczył o Kołobrzeg. Żołnierze niemieccy siedzieli z karabinami maszynowymi w piwnicach domów. Kołobrzeg był wtedy jednym z głównych portów, przez który z Prus Wschodnich uciekali cywile oraz wycofywano jednostki wojskowe – dlatego miasto było tak bronione. W czasie walk ulicznych ojciec i kolega z działonu zostali ranni, pozostali koledzy polegli – groźby ze strony dowódcy.
[00:14:15] Po zdobyciu Kołobrzegu armia szła w kierunku Berlina. Zatrzymano się nad Odrą. Zachowało się zdjęcie ojca i kolegów, którzy strugają i ustawiają nad rzeką słup graniczny w kwietniu 1945. Jednostka ojca brała udział w zdobywaniu Berlina. Rozmontowane działo wniesiono na piętro budynku i stamtąd strzelano. W Berlinie ojciec zakończył szlak bojowy. Ojciec był ranny w Kołobrzegu, jako artylerzysta nie walczył na pierwszej linii frontu. Wracających żołnierzy zatrzymano na jakiś czas w okolicach Włocławka, a potem przy granicy skierowano ich do walki z bandami i rabusiami. Ojciec został zdemobilizowany w październiku 1945 r. W maju zaczęły się wyjazdy ekspatriantów z Kresów na Ziemie Odzyskane.
[00:16:40] W Zbarażu połowę mieszkańców stanowili Żydzi, pozostali to Polacy, Rusini, Ormianie, Czesi. Przed wybuchem wojny zaczęły się różne ekscesy nacjonalistyczne – atakowano urzędników polskich, żołnierzy, wcześniej społeczność żyła zgodnie. Boh. oglądał zdjęcia z wizyty prezydenta Mościckiego we Lwowie, witali go tam Tatarzy, Żydzi, prawosławni i katolicy. Sąsiadami [w Zbarażu] byli Żydzi, Pesia prowadziła restaurację. Z drugiej strony mieszkali Rusini.
[00:20:23] Dziadkowie Franciszka i Jan Furmaniuk mieszkali nad stawem Bazarzynieckim, który w XVI-XVII w. był jedną z części fosy otaczającej twierdzę opisaną przez Sienkiewicza. W ich domu boh. się urodził. Dziadkowie ze strony ojca mieszkali na przedmieściu Tarnopolskim. Posesja dziadka leżała nad brzegiem stawu i boh. zapamiętał wodę. Po śmierci babci w 1943 r. dziadek ożenił się z wdową, która miała pasierba, chłopca starszego o kilkanaście lat od boh. Chłopak schował trochę granatów, potem ogłuszał nimi ryby w stawie.
[00:23:56] W okresie międzywojennym ojciec i brat matki pracowali w firmie budowlanej pana Michałowskiego. Brali udział w odbudowie zamku zbaraskiego. Zachowała się część bastionów twierdzy i zamek.
[00:24:57] Dziadek Furmaniuk, ojciec matki boh., Józefy, był patriotą polskim. Kuzynki, które zostały w Zbarażu przychodziły do dziadka z życzeniami na Nowy Rok, dziewczynki chodziły do szkoły ukraińskiej, a dziadek pilnował, by mówiły poprawną polszczyzną. Dziadek Wołoszyn brał udział w I wojnie światowej jako żołnierz austriacki. Po zakończeniu wojny dostał gratyfikację finansową, kupiono plac w Zbarażu i postawiono dom. Dziadkowie ze strony ojca przyjechali do Głubczyc. Dziadek Furmaniuk i siostra matki, która wyszła za Ukraińca, zostali w Zbarażu. Dziadek został na gospodarce, ponieważ z racji położenia między stawem a rzeką nie włączono tego do kołchozu – nadzieje na powrót rodziny. Dziadek z ciotką i jej dziećmi chcieli wyjechać do Polski w drugiej turze ekspatriacji pod koniec lat 50. Byli już na dworcu, ale mąż ciotki, który wcześniej podpisał zgodę na wyjazd córek, przyszedł z milicjantami i zabrał dokument, co uniemożliwiło wyjazd.
[00:28:48] W czasie ekspatriacji rodzina miała początkowo jechać do Lęborka. Na wojnie było trzech braci Wołoszynów, oprócz ojca jeszcze Michał i Jan. Ojciec jadąc do Polski zabrał żonę i dzieci jednego z nich. W tym czasie bracia jeszcze nie wrócili do Zbaraża, tylko zatrzymali się na Pomorzu. Z podróży boh. zapamiętał, że przez okienka w wagonie migały kraty mostów. Jechano razem ze zwierzętami gospodarskimi i w wagonach było ciasno. Boh. miał wtedy niecałe cztery lata.
[00:30:36] W Głubczycach byli już dziadkowie Wołoszynowie z najmłodszym synem, który nie brał udziału w wojnie. Rodzina boh. przyjechała do Głubczyc. Otrzymano mieszkanie naprzeciwko dziadków. Większość domów była już zajęta, z innych zabierano przydatne rzeczy. Boh. w Głubczycach poszedł do szkoły podstawowej, potem skończył liceum, a w 1964 r. podjął w nim pracę jako nauczyciel. Wiele rodzin z ulicy Grunwaldzkiej miało podobną historię – przesiedlenia głównie z dawnego województwa tarnopolskiego.
[00:34:13] Często wyjeżdżały całe miejscowości. Na pogranicze polsko-czeskie w okolice Głubczyc przyjechali mieszkańcy Bóbrki. Stamtąd pochodziła żona boh. W innych miejscowościach osiedlili się przesiedleńcy z Taurowa i Budyłowa. Po II wojnie w powiecie głubczyckim 95 procent to byli ekspatrianci z Kresów.
[00:36:20] W Głubczycach zostało kilkanaście rodzin niemieckich. Po wojnach śląskich Fryderyk Wielki zajął Dolny Śląsk. Granica między Prusami a Austrią była niedaleko Głubczyc. W Głubczycach przed wojną mieszkali Niemcy, a nie Ślązacy, po wojnie ich wysiedlono. W 1945 r. w budynku o. werbistów zbierano ludzi z okolic Głubczyc przeznaczonych do wysiedlenia. W latach 2003-04 zawarto partnerstwo z Rockenhausen. Boh. jako przewodniczący głubczyckiej Rady Miejskiej pojechał z burmistrzem Jurkowskim na podpisanie umowy. Okazało się, że w Rockenhausen mieszka kobieta wysiedlona z Głubczyc – spotkanie i rozmowa o wypędzeniu. Do Głubczyc przyjechała delegacja władz Rockenhausen, burmistrz wystąpił na spotkaniu Rady Miasta i przeprosił za krzywdy doznane od Niemców.
[00:43:25] Boh. pracował jako nauczyciel w liceum, w 1966 r. zdał nauczycielski egzamin kwalifikacyjny i zaproponowano mu stanowisko instruktora Powiatowego Ośrodka Metodycznego. Boh., początkujący nauczyciel, był tym zaskoczony. Do jego obowiązków należała pomoc nauczycielom matematyki, chemii i fizyki. W tamtym czasie nie było zbyt wielu specjalistów od tych przedmiotów. Dzięki pracy boh. odwiedził wszystkie szkoły w powiecie głubczyckim, w tamtym czasie szkoła była w każdej wsi. Poznał wielu kierowników szkół, którzy w większości pochodzili z Kresów. W szkole podstawowej i liceum prawie wszyscy koledzy byli Kresowiakami.
[00:46:34] W 1945 r. w Kołomyi zorganizowano grupę nauczycieli Polaków, którzy mieli specjalnym transportem dotrzeć do Raciborza. Na skutek jakiegoś zamieszania na kolei transport dojechał do Głubczyc i nauczyciele zasilili miejscowe szkoły. Większość kierowników okolicznych szkół to byli ekspatrianci. Boh. dużo się od nich nauczył. Jeździł jako instruktor na rozmowy z nauczycielami fizyki i chemii.
[00:48:50] Po pięciu latach pracy został dyrektorem szkoły, w której było prawie siedmiuset uczniów. Przez 20 lat był dyrektorem głubczyckiego liceum, na emeryturę odszedł w 2002 r. Do dziś spotyka się i współpracuje z byłymi uczniami.
[00:50:40] W 1998 r. został członkiem stowarzyszenia „Okop”, którego zadaniem była obrona województwa opolskiego. Osoby zaangażowane w ten ruch postanowiły przystąpić do wyborów samorządowych. Namówiono boh. do kandydowania – opory związane z pracą w dużej szkole. Boh. wyjechał na pielgrzymkę do Rzymu i nie brał udziału w kampanii wyborczej.
[00:53:10] Na pielgrzymkę w 1998 r. pojechali członkowie chóru z liceum w Głubczycach. W tamtym czasie był to jeden z czołowych chórów młodzieżowych w Polsce. Kilka razy reprezentowano Polskę w Europejskich Spotkaniach Chóralnych. W pielgrzymce uczestniczył także ksiądz proboszcz. Chciano wziąć udział w audiencji na Placu św. Piotra i to się udało – rozmowa z papieżem.
[00:57:10] Niedawno obchodzono 35-lecie istnienia chóru. Na koncercie w auli liceum wystąpili absolwenci szkoły, obecnie ludzie różnych profesji. Dawno temu boh. miał sen, że w głubczyckim amfiteatrze śpiewa chór. Gdy w szkole pojawił się młody nauczyciel muzyki Tadeusz Eckert, powiedział mu o śnie. W czasie trasy koncertowej w Anglii chór miał dwa koncerty w Londynie dla Polonii. Po kilku latach zaproszono chór na spotkanie Polonii, był tam prezydent i pani Andersowa. W czasie tournée koncertowano w kościołach. W północnej części Anglii spotykano ludzi ewakuowanych z ZSRR razem z armią Andersa. Byli to ludzie wywiezieni z Kresów, głównie Wołyniacy. Refleksje na temat zasług gen. Andersa.
[01:03:17] Dawni zesłańcy opowiadali jak ich wywożono – wiele dzieci zamarzło. Jeden z panów powiedział, że gdy opowiadał Angielce o wywózce, ta odpowiedziała, że nie wpuściłaby żołnierzy do domu. Pojmowanie historii przez mieszkańców Europy Zachodniej. W jednym z miast boh. nocował w domu Henryka Krysy, przy stole rozmawiano po polsku. Krysa walczył pod Monte Cassino – jego opinia o skuteczności Polaków. Zasługi gen. Andersa.
[01:06:42] Pomimo nieobecności w Polsce boh. został [w 1998] radnym Rady Miejskiej i jest radnym od 20 lat. Związany z „Okopem” Kazimierz Jurkowski został burmistrzem. Na początku lat 2000 zaczęto nawiązywać stosunki partnerskie z miastami na dawnych Kresach. Na Dolnym Śląsku mieszka wielu kresowian wywiezionych w latach 1945-46. Ojciec przeszedł szlak bojowy 1 Amii i wiedział, co to są Ziemie Odzyskane. Większość ludzi nie wiedziała, gdzie jedzie.
[01:09:00] Gdy zaczęto nawiązywać współpracę partnerską, szukano odpowiedniego miasta. Boh. pomyślał o rodzinnym Zbarażu i to z tym miastem nawiązano kontakty. Wyjechano, żeby podpisać umowę i zaproszono delegację ze Zbaraża do Głubczyc. Zaczęto organizować wyjazdy na Kresy, pielgrzymki. Najstarszy Kresowiak w stowarzyszeniu niedługo skończy 100 lat. Kilkanaście pielgrzymek zorganizowano bez pomocy biur podróży, w sumie na Kresy pojechało ponad tysiąc osób, np. pan z Londynu, który pochodził ze Zbaraża i spotkał tam na ulicy szkolnego kolegę. Byli też uczestnicy z Kanady i Niemiec, a także Polacy pochodzenia niemieckiego mieszkający na Śląsku. Trasy wycieczek – wrażenia.
[01:15:10] Boh. nadal działa w środowisku kresowym – publikacje. W szkołach organizowano konkursy wiedzy o Kresach i w ten sposób udało się dotrzeć do wielu materiałów. Dwoje byłych uczniów ma doktoraty z historii – doktorat na temat środowiska kresowego w powiecie głubczyckim – książka wydana przez Polskie Towarzystwo Ludoznawcze we Wrocławiu.
[01:18:20] Wiedzę o Kresach należy przekazywać młodym pokoleniom. W wielu uroczystościach biorą udział przedszkolaki. Działalność głubczyckiego oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich – książki i albumy – tematyka, gromadzenie fotografii. Działalność wspomagają prof. Stanisław Nicieja i Jerzy Janicki.
[01:20:43] Prof. Nicieja postanowił opisać 200 miejscowości kresowych – ludzie pochodzący ze Zbaraża i Kresów. Wspomnienie króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który był także związany z ziemią opolską. Wiśniowiecki był uczniem gimnazjum Carolinum w Nysie, w szkole są pamiątki po nim.
[01:23:30] Boh. jest emerytem, ale uczestniczy w pracach samorządu gminy. Przez 30 lat był prezesem głubczyckiego koła pszczelarzy. Boh. przyczynił się do założenia chóru w liceum. Gdy przeszedł na emeryturę Tadeusz Eckert, który prowadził chór, został dyrektorem liceum. Przez lata przez chór przeszły setki osób. Chór odniósł wiele sukcesów. Boh. wiele razy jeździł z chórzystami.
[01:26:52] W czasie okupacji ojciec nie należał do ruchu oporu. Istniała obrona przed bandami napadającymi na Polaków. W Zbarażu nie było tak niebezpiecznie, ponieważ w mieście była jednostka niemiecka. Gorzej było w małych miejscowościach i wsiach. W Zbarażu miały miejsce napady na pojedyncze osoby. Udało się stworzyć listę zamordowanych. W pobliskiej Berezowicy Małej i Kołodnie doszło do rzezi.
[01:29:12] Gdy żył dziadek, do Zbaraża jeździła matka z najmłodszym synem. Boh. pojechał dopiero w 2001 r. Był to wyjazd z chórem na Kresy. Wcześniej boh. poznał dziekana Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu w Stanisławowie [Iwano-Frankiwsk]. Nawiązano kontakty i boh. zaproponował, by studenci filologii polskiej przyjechali na praktyki do liceum. Tak się stało, studenci spędzili miesiąc w Głubczycach i brali udział w lekcjach, wycieczkach. Zabrano ich także do Czech razem z chórem. Potem chór był w Stanisławowie. Współpraca trwała przez kilka lat.
[01:34:12] Chór śpiewał w lwowskiej katedrze – wzruszenie ludzi. Pojechano do Tarnopola, a potem do Zbaraża – wjazd do miasta. Boh. pobiegł do kościoła, w którym został ochrzczony – stan budynku w środku. Kościół był już przekazany wiernym i trwały w nim prace remontowe. Na jednym z filarów była tablica w języku polskim ufundowana w setną rocznicę urodzin Adama Mickiewicza. W kościele był chłopak, który nie wiedział, gdzie mieszka ksiądz. W zakrystii stały przedwojenne szafy. W tym czasie chórzyści weszli do kościoła i zaśpiewali, a boh. wzruszył się. Chciał spotkać się z kuzynką Zofią Dmytryszyn, która po dziadku dostała część parceli nad stawem. Gdy wychodzono z kościoła, spotkał mężczyznę mówiącego po polsku, który zadzwonił do kuzynki – spotkanie, bułki zbaraskie.
[01:44:02] Wizyta na cmentarzu na grobie babci i dziadka – postawienie krzyża, sprawa nagrobka. Po śmierci dziadka przyszedł telegram, który boh. ma do dziś. Nie było wiadomo, kiedy dziadek się urodził, ksiądz nie miał żadnych dokumentów kościelnych. Po podpisaniu partnerstwa ze Zbarażem boh. bywał w Radzie Miejskiej i okazało się, że są dokumenty, ale urzędniczka nie może zrobić kserokopii – spisanie daty urodzenia dziadka.
[01:48:33] Podczas kolejnej wizyty boh. pytał o późniejsze dokumenty, widział księgę z 1934 r. oraz wpis ze swojego chrztu w 1942 r., którego udzielił ksiądz Cymbalista. O księdzu opowiadała matka, która udzielała się w kościele. Urzędniczka powiedziała, że nie może zrobić ksero – uzyskanie kopii.
[01:51:03] Organizacja pielgrzymek na Kresy. Pani Helena, która przyjechała w 1958 r., też chciała pojechać i odwiedzić Maleniska koło Podkamienia. Umożliwiono to, pani Helena odwiedziła rodzinną wieś, ale nie wpuszczono jej do domu, w którym się urodziła. Kłótnię z obecnymi gospodarzami sfilmowano. Pani Helena ułamała kilka gałązek ze starego orzecha z myślą, że chce mieć je włożone do swojej trumny [+]. Wyjazdy przerwała pandemia. Niektórzy wyjeżdżali ze względu na produkcję Baczewskiego, innym smakowała słonina – sentymenty starszych ludzi.
[01:55:54] Czeskim miastem partnerskim jest Krnov (Karniów), tam po wojnach śląskich była granica między Prusami a Austrią. Wiedziano, że przyjeżdżają tam potomkowie dawnych mieszkańców, którzy odwiedzali także Głubczyce. Kontakty z Ludmiłą Czejenową, która była tłumaczką w czasie spotkania – kwestia wypędzenia. Polacy z Kresów byli w podobnej sytuacji. Okazało się, że Ludmiła Czejenowa zna polski, ponieważ jej babcia i matka chodziły do polskiej szkoły na Wołyniu. [01:58:54] W 1876 r. car zaprosił na Wołyń czeskich osadników, ukaz carski – sytuacja po powstaniu styczniowym. Czescy koloniści mieli być przeciwwagą dla szlachty polskiej. Przejście graniczne było w Brodach, car nakazał udzielanie osadnikom wszelkiej pomocy, pozwalano im przewozić to, co chcieli bez opłat. Wyjechało na Wołyń ok. 50 tys. Czechów. Car zwolnił osadników z podatków na 30 lat, a miejscowe władze miały im pomagać. Po II wojnie światowej, gdy wypędzano Polaków, Stalin nie chciał wypuścić Czechów, którzy sami chcieli wyjeżdżać. Gen. Ludwik Svoboda, dowódca oddziałów walczących razem z Armią Czerwoną, uzyskał zgodę Stalina, który pozwolił na wyjazd Czechów z Wołynia w 1947 r. Wielu zamieszkało w Rusinie, tuż za granicą z Polską. [+]
[02:05:20] Do Głubczyc przyszło zaproszenie na zjazd czeskich Wołyniaków. Boh. pojechał tam z kolegą (burmistrzem). W Czechach w czasach austriackich budowano okazałe świetlice i w takiej odbywało się spotkanie. Na zjeździe było 250 osób – przemówienie boh. Jedna ze starszych pań mówiła po polsku, na Wołyniu chodziła do polskiej szkoły. Współpraca z czeskimi Wołyniakami trwa do dziś – przyjazd dwudziestu osób z Krnova. Boh. rozmawiał z Tomaszem Kubą Kozłowskim, prelegentem i znawcą tematyki kresowej, reprezentującym warszawski Dom Spotkań z Historią, i poprosił go o przygotowanie czegoś na temat czeskich Wołyniaków – reakcja Czechów w czasie prelekcji. Po spotkaniu do boh. przyszły trzy Czeszki – ich wrażenia.
[02:13:28] Czechów, którzy przyjechali na Wołyń, zdziwiło to, że koło zabudowań leżały hałdy gnojówki. Miejscowi nie wykorzystywali tego jako nawozu. Czesi chcieli kupować od miejscowych gnój i wyśmiewano się z tego – większa wydajność przy użyciu nawozu. Miejscowi pojechali do cyrkułu ze skargą, że Czesi trują ludzi sadząc kartofle na gnoju. Powołano komisję, która przyjechała zbadać sprawę – wyższa kultura rolna czeskich osadników. [+]
[02:17:48] Ojciec w czasie wojny przeszedł przez Ziemie Odzyskane. Wspominał, że żołnierze myśleli tylko o spaniu i jedzeniu – przejazd przez biedne tereny polskie i wjazd na ziemie niemieckie. W spiżarniach i piwnicach znajdowano szklane słoiki i żołnierze nie wiedzieli, jak się do nich dobrać, że trzeba odciągnąć gumkę między słojem a pokrywą. Wyższa kultura rolna Niemców, narzędzia, z których nie potrafili korzystać przesiedleńcy z Kresów. Jeden z sąsiadów opowiadał, że ma kosz żelazny na stojaku. Nasypano tam słomy i kury się w tym niosły. Było to urządzenie do krojenia buraków, na dole był nóż, z boku korba. Do lepszego szybciej się człowiek przyzwyczaja – wspomnienie słów Pawlakowej z „Samych swoich”. Rodzice nie pracowali w rolnictwie, ale mieli sporą działkę. Większość sąsiadów zastała pełne stodoły, konie, narzędzia, maszyny. Przy jednej ulicy były trzy snopowiązałki, których nie było na Kresach. Niektórzy ze starszych żałowali kresowego powietrza, ale doceniali poprawienie poziomu życia i nie mieli za złe Stalinowi, że ich wypędził. Duże konie, które zostawili Niemcy, szybko wyzdychały, ponieważ nie były odpowiednio karmione. Zwierzęta polskich osadników były przyzwyczajone do jedzenia byle czego, np. strzechy. Wielu osadników nie chciało remontować poniemieckich domów. [+]
[02:24:52] W Głubczycach zostało po wojnie kilka rodzin niemieckich, jedna mieszka do dziś. Boh. miał kolegę Franka, z pochodzenia Niemca. Od dzieci niemieckich nauczono się grać w hokeja. W niektórych domach były łyżwy. Naprzeciwko mieszkała rodzina niemiecka, która wyjechała w 1957 r., pan Grala był mechanikiem w zakładach dziewiarskich.
[02:26:08] Starsi opowiadali, że jak przyjechano, w niektórych domach na stołach stały talerze z zupą – szybka ucieczka. Rodzina boh. przyjechała później, w pustych domach leżały śmieci wyrzucane tam przez osadników. Ci, którzy byli na wojnie mniej skorzystali, bo później przyjechali. [+]
[02:26:57] Wspominano zimy i uroki krajobrazu Podola, ale raczej nie spieszono się do powrotu. Teściowa boh. nawet po ukończeniu 95 lat mówiła, że do Bóbrki to by poszła nawet na piechotę. Relacje przesiedleńców z Niemcami. Jedna z rodzin niemieckich miała 16 hektarów ziemi i władza ludowa zostawiła im to. Wzdłuż Odry ziemie są urodzajne – dobre wyniki PGR Głubczyce.
[02:31:10] Dzięki środkom z Unii odbudowano Ratusz w Głubczycach. Ruiny budynku miasto musiało odkupić. W mieście jest browar istniejący od połowy XIX w., w pewnym okresie piwo głubczyckie było uznawane za walutę, dzięki niemu załatwiano sprawy w województwie czy Warszawie. Obecnie jest tam produkowane piwo do dyskontów.
[02:34:00] Po wojnie ponad 75% miasta było zniszczone. Część uległa zniszczeniu w czasie walk z Niemcami, reszty dokonali czerwonoarmiści, którzy rabowali i palili. W połowie lat 60. XX w. we wsi przy granicy z Czechami dzieciaki pasące krowy znalazły niewybuch i wrzuciły go do ogniska. Zginęło wtedy sześcioro dzieci. W tym czasie boh. zaczynał pracę jako nauczyciel i był na pogrzebie w delegacji liceum. Zaraz po wojnie na obrzeżach miasta stało kilka zniszczonych czołgów. Zniszczony był rynek i część wschodnia Głubczyc. Akcje odgruzowywania zaczęto dopiero w latach 50. Wcześniej dzieciaki bawiły się w gruzach. Szkoła organizowała zbiórkę złomu i wyciągano go z ruin. W okolicach poległo wielu żołnierzy Armii Czerwonej, ponieważ na tych terenach Niemcy mieli znaczącą przewagę w sprzęcie i uzbrojeniu.
[02:37:43] Gdy zmarł Stalin, boh. był uczniem V klasy. Naukę zaczął w 1949 r., wcześniej uczniowie w klasach byli z różnych roczników, kwalifikowano ich według wzrostu. Po śmierci Stalina uczniów zaprowadzono do świetlicy i tam słuchano transmisji. Jeden z uczniów rozpłakał się, ale potem okazało się, że to był żart.
[02:40:00] Władze komunistyczne w Głubczycach nie były zbyt restrykcyjne. W liceum na początku lat 50. wykryto tajną organizację uczniowską, która chciała zmienić ustrój w Polsce. Aresztowano uczniów klasy maturalnej i jednego z nauczycieli, pana Czarneckiego, który już nie wyszedł z więzienia. Po przemianach ustrojowych dowiedziano się, że zmarł w więzieniu w Koźlu.
[02:42:38] Liceum było od czasów cesarza Fryderyka – pierwsza siedziba, przeniesienie do nowego budynku na początku XX w. Szkoła była bardzo dobrze wyposażona w pomoce naukowe do przedmiotów ścisłych – wyposażenie pracowni fizycznej. Do dziś w szkole są oryginalne ławki. W czasie wojny w szkole był szpital żołnierzy sowieckich i wiele rzeczy zniszczono. Gdy przyjechali pierwsi osadnicy, zaczęto zbierać rozkradzione pomoce i trochę odzyskano.
[02:45:15] Żona boh., Czesława Wołoszyn z d. Konopelska, była nauczycielką wychowania fizycznego – wspieranie sportu w szkole. Boh. studiował pedagogikę szkolną w Opolu. Teść opowiadał boh. o pierwszej wojnie w Bóbrce. Teściowie chwalili cesarza Franciszka Józefa. Najpierw przyszli Austriacy, gdy nadchodzili Rosjanie, zorganizowano wywóz dzieci do Tyrolu. Trafił tam teść i potem wspominał, że wtedy po raz pierwszy pił kakao. Potem dzieci odwieziono do Bóbrki.
more...
less