Krystyna Malinowska z d. Wysocka (ur. 1947, Rudnica) jest bratanicą Janusza Wolskiego, zamordowanego w 1944 roku przez Niemców za ukrywanie w bunkrze „Krysia” grupy Żydów, m.in. historyka Emanuela Ringelbluma. Jej ojciec Stefan Wysocki po wojnie przyjechał do dolnośląskiej wsi Rudnica, gdzie po pewnym czasie zaczął pełnić obowiązki sołtysa i gdzie ożenił się z Jadwigą Benesch. W 1950 roku rodzina przeniosła się do Bielawy, gdzie ojciec rozpoczął pracę jako inspektor BHP w Bielawskiej Fabryce Prostowników „Bester”. Pani Krystyna ukończyła w 1964 roku liceum ogólnokształcące i podjęła pracę w miejscowym oddziale Narodowego Banku Polskiego w sortowni pieniędzy oraz w dziale obsługi klienta. Równolegle ukończyła dwuletnią zaoczną szkołę kreślarską w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego we Wrocławiu. W 1967 roku rozpoczęła pracę w Bielawskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego im. II Armii Wojska Polskiego (Bielbaw) – początkowo jako pracownica Działu Studiów i Organizacji, a wkrótce potem jako sekretarka dyrektora naczelnego. W tym samym roku wyszła za mąż za Ryszarda Malinowskiego. W 1970 roku urodziła syna Wojciecha, a sześć lat później córkę Monikę. W tym czasie prowadziła dom oraz pracowała w gospodarstwie rolnym teścia. W 1984 rozpoczęła hodowlę kurczaków, a w 1989 założyła pierwszy w Bielawie sklep z odzieżą używaną. W 1991 roku rozwiodła się. W 2000 roku na skutek ciężkiej choroby trzustki zakończyła działalność gospodarczą i przeszła na wcześniejszą emeryturę. W 2015 roku zdiagnozowano u niej tętniaka aorty. Mieszka w Bielawie.
more...
less
[00:00:10] Bielbaw był olbrzymim zakładem, pracowało tam ponad 6 tysięcy osób. Na oddziały przechodzono specjalnym tunelem. Pierwszym oddziałem była tkalnia, praca tam była ciężka z powodu huku. Jedna tkaczka obsługiwała rząd maszyn. Przędzalnie były w innych budynkach. Do wykończalni trafiały prawie gotowe tkaniny, bielono je – praca w trudnych warunkach, poddawano innej obróbce. Tkaniny eksportowano na cały świat, w tym do Afryki. Nie było wakatów i ludzie chętnie pracowali. W działach mechanicznym, elektrycznym pracowali inżynierowie – wysoki poziom kadry zakładu. Każdy oddział miał swojego dyrektora. Administracja była rozbudowana. Pracowano na zmiany. Inny zakład bawełniany miał oddziały na terenie Bielawy, a Bielbaw mieścił się w jednym miejscu. Przy zakładzie był zbiornik retencyjny obecnie zamieniony na jezioro Bielawskie. Na wykończalni używano dużo wody.
[00:06:32] Boh. została sekretarką dyrektora naczelnego przez przypadek. Przed nią sekretarką była jej nauczycielka z podstawówki – gdy zaczęła studia, dyrektor chciał kogoś na zastępstwo. Boh. pracowała w dziale Studiów i Organizacji, zajmowano się tam zakresami obowiązków pracowników. Sekretarka szefa zaproponowała jej swoje stanowisko – praca z dwoma dyrektorami. Współpraca z dyrektorem Starzyńskim – szybkie zapamiętanie wewnętrznych numerów telefonów. Gdy dyrektor zachorował, boh. myślała, że wróci do swojego działu.
[00:09:40] Boh. załatwiła pracę kuzynce, która potem do emerytury pracowała w księgowości. Po powołaniu nowego dyrektora wróciła do sekretariatu. Był to ładny gabinet ze starymi meblami. Dyrektor [Starzyński] był związany z KC [PZPR], ale nie miało dla niego znaczenia, z jakiej kto jest opcji, starał się załatwić każdą sprawę od ręki. Rozmawiał z pracownikami i często spotykał się z dyrektorami działów. Boh. znała wszystkich zarządzających zakładem i miała z nimi dobre relacje – powstanie klubu żeglarskiego.
[00:13:40] Pozycja boh. w zakładzie. Dyrektor zazwyczaj pracował przy otwartych drzwiach, gdy były zamknięte, nie miał prawa wejść do jego gabinetu nawet dyrektor działu. Ruchem zarządzała boh. Na dyżur do dyrektora mógł przyjść ze swoją sprawą każdy pracownik. Na wejście do gabinetu oczekiwano w sekretariacie. Interesantów zapisywano do księgi, musieli powiedzieć, w jakiej sprawie przychodzą. Czasem ludzie przychodzili ze sprawami rodzinnymi, domowymi. Gdy dyrektor zasłabł, pogotowie lotnicze zabrało go do Poznania, zrobiono wszystko co można, potem żył jeszcze 12 lat, ale już nie był świadomy tego, co się dzieje. Następny dyrektor odszedł z powodu nowotworu. Dyrektora Misiora boh. znała wcześniej i też się jej dobrze pracowało. Ten dyrektor był rygorystyczny i miał inne podejście do ludzi, ale boh. miała z nim dobre relacje. Wzorował się na swoim poprzedniku i o wiele rzeczy pytał – zmiana systemu zarządzania. Dyrektor Starzyński ostatnie lata życia spędził w domu, przychodziła do niego opiekunka.
[00:19:13] Boh. nie pamięta wizyt milicjantów, funkcjonariuszy SB, w zakładzie, nie przychodzono też z Komitetu PZPR, być może spotykano się w innym miejscu. Boh. dobrze wspomina tamte czasy, uważa, że ludziom żyło się łatwiej – pomoc zakładu pracy w załatwieniu np. pobytu w szpitalu. Refleksja na temat współczesnej służby zdrowia. Przy zakładzie była przychodnia zdrowia, w której przyjmowali specjaliści, także dentysta. Obecnie w Bielawie tylko jeden dentysta świadczy usługi w ramach NFZ, pozostałe gabinety są prywatne. Leczenie dla bogatych. Nie rozmawiano o SB i nikt nie donosił.
[00:22:56] Pracownicy kradli, np. wychodzili z zakładu owinięci tkaninami. Mimo to zakład świetnie funkcjonował. Dział eksportu był bardzo duży, produkty trafiały niemal na cały świat – chorągiewki na globusie. Boh. nie wie, skąd przychodziła bawełna do produkcji. Rzadko chodziła na przędzalnię, bo bardzo się tam kurzyło. Były wypadki w zakładzie, w tkalni i wykończalni, gdzie były kadzie z chemikaliami, ale boh. żadnego nie widziała.
[00:24:55] Rodzina matki przyjechała ze Stanisławowa, tam matka (ur. 1922) ukończyła szkołę średnią. Dziadek, z zawodu maszynista parowozu, był w czasie repatriacji chory na astmę i zmarł w 1947 r. Matka miała złe wspomnienia związane z Ukraińcami. Mieszkanki okolicznych wiosek ukraińskich przywozili żywność do Stanisławowa. Matka słyszała o rzeziach Polaków, na Ziemie Zachodnie przyjechano w 1945 r. Matka dobrze wspominała swoje dzieciństwo na Kresach – gdy dojeżdżała pociągiem do szkoły, maszynista nie odjechał bez niej. Matki nie dotknęła wojna, rodzina był dobrze sytuowana, nie uciekano z domu. Dziadkowie matki mieli restaurację – kultywowane zwyczaje.
[00:31:20] Rodzina matki została wypędzona przez Rosjan, zapakowano ich do wagonów bydlęcych i wywieziono do Ząbkowic, a zamieszkali w Grodziszczu. Brat matki po wojnie mieszkał w Krakowie i był złotnikiem. Przed wojną babcia dostała w prezencie ślubnym cukiernicę, która obecnie znajduje się w posiadaniu boh. Matka źle wspominała Ukraińców i Rosjan, wolała Niemców i Austriaków.
[00:33:30] W Świebodzicach mieszka wielu Cyganów. Boh. zna zamożnych Cyganów, ciotkę Edyty Górniak. Poprzedni burmistrz Świebodzic faworyzował ludność romską. Na przeciwko sklepu boh. był punkt wydawania paczek, podjeżdżali tam „biedni” Cyganie mercedesami. Boh. szukając mieszkania w Świebodzicach znalazła coś w dzielnicy cygańskiej – rozmowa z synem pani Górniakowej. Do sklepu przychodziło wiele Cyganek, klientki Polki zachowywały się gorzej, Cyganki nie kradły. Relacje z wójtem romskim.
[00:38:00] W Bielawie mieszkało wielu Żydów. Boh. pamięta z dzieciństwa sklepy żydowskie. W czasie nagonki na Żydów większość wyjechała, w szkole prześladowano żydowskie dzieci. Znajomy technik dentystyczny, pan Lew, wyjeżdżając do USA proponował boh. swój gabinet. Kolega z ogólniaka namawiał ją na wyjazd do Chicago, potem do niej pisał. Rodzina chłopaka prowadziła cukiernię i dobrze im się wiodło. Boh. stykając się z Żydami była za mała, by interesować się ich wojennymi losami. W szkole miała kolegów Żydów, w latach 50., gdy była w podstawówce, nasiliły się ich prześladowania. Niewidomy Żyd miał liczną rodzinę, ci wyjechali z Bielawy prawie jako ostatni – zachowanie polskich sąsiadów. Boh. do dziś na koronę założoną przez dentystę doktora Tenenbauma.
[00:44:05] Boh. wyszła za mąż w 1967 r., wesele było w mieszkaniu. Między pokojami były dwuskrzydłowe drzwi. Sąsiedzi udostępnili swoje mieszkanie i goście weselni mieli do dyspozycji całe piętro. Poprawiny były w domu męża. Teść był znaną osobą, posłem przez dwie kadencje. Wzięto ślub cywilny i kościelny. Ojciec boh. należał do partii i chodził do kościoła, boh. była u pierwszej komunii. Do komitetu partii chodzono załatwiać różne sprawy, boh. była u sekretarza PZPR, który jej pomógł.
[00:48:20] Boh. była sekretarzem ZSL w rejonie i wyjeżdżała na konferencje do Wałbrzycha. Poznała działacza Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, starszego pana, który zaproponował jej wyjazd na wycieczkę do ZSRR. Boh. pojechała z kilkuletnią córką, były w Irkucku i nad Bajkałem i na pochodzie pierwszomajowym na Placu Czerwonym. Rok wcześniej była Olimpiada i po przylocie do Moskwy nocowano w ośrodku olimpijskim. Pochód szedł przez kilka godzin i nie można było wyjść z tłumu ludzi, za cywilami stali uzbrojeni żołnierze. Zwiedzanie Moskwy, wieczorem pojechano na objazd miasta – liczba budynków w typie warszawskiego Pałacu Kultury. Potem poleciano do Irkucka i mieszkano w luksusowym hotelu – handel z pokojówkami. Masła podawanego gościom nie było w irkuckich sklepach. Autokarami pojechano nad Bajkał – przelot nad tajgą, wizyta w wiejskim sklepie, żebrzące dzieci. Wspomnienie filmu „Doktor Żywago”. Boh. poleciała na Wielkanoc do syna mieszkającego w Szwecji. Szef pozwolił mu korzystać z drewnianego domu w lesie. Był kwiecień, ale leżał śnieg – kwitnące żonkile – nawiązanie do Syberii.
[00:59:47] Syn, Wojtek Malinowski, wyjechał do pracy w Szwecji i trafił do rolnika mającego fermę kur. Synowa była oczarowana Szwecją, więc wyjechała cała rodzina. Wnuki poszły tam do szkoły. Boh. fotografowała krajobrazy, niestety zdjęcia przepadły po zgraniu do komputera – pasja fotografowania. Na zakończenie szkoły boh. dostała aparat „Druh”, robiła zdjęcia koleżanek.
[01:05:44] Pierwszy ciucholand był w Domu Ludowym w Bielawie. Budynek należał do Kółka Rolniczego, odbywały się tam dożynki, zabawy sylwestrowe. Potem boh. przeniosła się do hali sportowej w centrum miasta, ubrania leżały na stołach do tenisa. Część rzeczy wisiała na wieszakach rozwieszonych na drabinkach. Hala miała 400 metrów powierzchni i była wypełniona towarem. Tir przywoził 14 ton odzieży. Początkowo rzeczy wyrzucano z worków na stoły i sprzedawano na wagę. Kupujący znajdowali w kieszeniach pieniądze, zegarki. [+]
[01:08:10] Potem magazyn był w pomieszczeniach, w których wcześniej hodowano kurczęta – sortowanie rzeczy. Boh. zaczęła wyjeżdżać po towar do Niemiec i w sortowni miała możliwość wyboru. W jednym rogu hali leżały rzeczy należące do właścicielki interesu, Hanny, która była milionerką. Po dwóch latach boh. zdobyła jej zaufanie. Wcześniej spano w busie na parkingu, zimą z sufitu zwisały sople. Nad hurtownią były pokoje i potem tam się zatrzymywano. Za pieniądze znalezione w rzeczach kupowano jedzenie. Przed świętami boh. po raz pierwszy widziała dekoracje świąteczne – jarmark. Potem jako pierwsza w Świdnicy wieszała w oknach dekoracje.
[01:14:00] Hanna wybudowała fabrykę, w której sortowano metale kolorowe i sprzedawano BMW. Kupiła zamek i zlikwidowała sortownię odzieży. Hanna była rodowitą Niemką, wyjechała ze Śląska przed wojną, a jej siostra po wojnie – nauka polskiego. Hanna zaproponowała boh., by została u niej jako osoba do towarzystwa – podjęta decyzja. Maria, siostra Hanny, odwiedziła boh. w Polsce. Hanna miała syna biznesmena, a córka Marii pracowała w Bundestagu.
[01:19:35] Ubrania, których nie sprzedano, wysyłano do Afryki. Kontakty nawiązano przez czarnoskórą służącą w domu syna Hanny. Służąca urodziła córkę i syn Hanny został chrzestnym, potem zabrał dziewczynkę do Niemiec, by zapewnić jej lepsze wykształcenie.
[01:22:15] Do Niemiec jeżdżono przez Pilzno – podróże zimą. Na początku tir z miasta Straubing (w Bawarii) przyjeżdżał raz w miesiącu. Pierwszy raz boh. sama po towar pojechała autami z przyczepami, potem od pani Hanny kupiła busa i jeździła po towar co dwa tygodnie. Do busa mieściła się tona ubrań. Do przewozu odzieży potrzebne było zaświadczenie z ochrony środowiska z Warszawy. Początkowo można było wwozić wszystko, potem weszły przepisy o sortowaniu, spodnie, bluzki, kurtki musiały być oddzielnie. Nie wolno było wwozić bielizny, więc ją przemycano.
[01:24:42] Gdy skończyły się wyjazdy do Straubing, jeździła do Frankfurtu nad Menem. Tam szefem hurtowni był Czech, który lubił alkohol, więc przywoziła mu coś z Polski. Dostawała dzięki temu towar z dobrych dzielnic, czyste rzeczy z szaf, od których pachniało w aucie. U Hanny odzież dezynfekowano – zapachy w ciuchlandach. Czech został postrzelony przy okazji jakichś porachunków i potem jeździł na wózku, a interes przejęła jego żona. Warunki współpracy się pogorszyły i towar był kiepski – sortowanie na zewnątrz, a nie w hali. Powstało dużo sklepów i boh. zrezygnowała z wyjazdów biorąc towar we Wrocławiu, ale były to bardzo przebrane rzeczy. Najlepsze były pierwsze transporty z Niemiec, ludzie kupowali workami, do kasy stały długie kolejki. Klienci kradli i boh. zatrudniła ochroniarza, byłego boksera – przypadek kobiety w czterech spódnicach. Pomimo kradzieży wychodzono na swoje. [+]
[01:29:33] Potem w Świebodzicach także dochodziło do kradzieży. Początkowo towar metkowano metkownicą – przeklejanie metek – inne sposoby kradzieży. W Bielawie w hali sportowej kradły także osoby zamożne. Boh. zatrudniała mężczyzn do pilnowania. Pan Wiesio z Ząbkowic zajmował się tylko spodniami i garniturami, chodził z centymetrem krawieckim na szyi i potrafił dobrać klientowi odpowiedni rozmiar. Pan Wiesio przez kilka lat dojeżdżał do pracy, gdy przychodził towar, dostawał gratis ubrania dla córki. Za niewielką kwotę kupował rzeczy, które potem jego żona pielęgniarka sprzedawała w szpitalu. Koło hali sportowej była jadłodajnia i tam pracownicy jedli posiłki. Boh. zatrudniała pięć osób, kuzynka męża robiła kawę i kanapki pracownikom.
[01:34:10] Hala sportowa należała do Urzędu Miasta. Mąż boh. był działaczem, po rozwodzie wypowiedziano jej lokal dając cztery dni na wywiezienie towaru. Boh. wynajęła magazyn od Spółdzielni Społem, a ubrania sprzedawała w handlu obwoźnym. Jeździła do Paczkowa, Łagiewnik, wynajmując pomieszczenia na krótki czas. Zwolniło się pół piętra w Domu Towarowym i tam się przeniosła.
[01:37:25] W 2000 r. boh. zachorowała i zlikwidowała duży sklep. W małym sklepie pracowała pracownica, nie miał kto dowozić towaru – koniec działalności, przejście na wcześniejszą emeryturę.
[01:38:45] W latach 80. ludzie kupowali wszystko. Koło Domu Ludowego był duży parking, na zakupy przyjeżdżano z całego powiatu. Z transportu 14 ton 3-4 tony nie nadawały się do sprzedaży. Towar wyrzucano z worków na stoły i dopiero przy kasie boh. wiedziała, co ludzie kupują. W ciuchlandzie widziała po raz pierwszy body dla dzieci, a tego w Polsce nie było. Wśród rzeczy były też kołdry, pierzyny, kombinezony i buty narciarskie. Wyrobienie marki sklepu w Świebodzicach – zyski z handlu, wykruszenie się konkurencji. Sklep boh. nazywał się „Kupciuszek”. Obecnie dobrym sklepem jest Box Style w Dzierżoniowie, sklep ma oddział w Bielawie i Nowej Rudzie, ale tam trafiają już przebrane rzeczy. Boh. nie umie kupować w „normalnych” sklepach.
[01:47:24] Boh. dobrze zarabiała i podróżowała, dwa razy do roku odwiedzała Polanicę. Przez pierwsze lata dorabiała się, gdy kupiła mieszkanie w Świdnicy nie miała mebli, spała na workach z ciuchami i materacu. Często zmieniała samochody.
[01:49:13] Boh. jak przedsiębiorca nie odczuła zmiany systemu w 1989 r. Nie kombinowała i kontrole przechodziła pozytywnie. Chodziła na wybory, ale nie pamięta tych w czerwcu 1989, obecnie bardziej interesuje się polityką. W czasie prowadzenia firmy nie musiała dawać łapówek. Gdy nawiązywała współpracę z hurtownią, przywoziła na start słodycze, alkohol, ale nie pieniądze. Jeżdżąc do Niemiec przywoziła Hannie polskie kryształy a jej siostrze żywność: salceson, kaszankę.
[01:53:35] Rozstanie z mężem nie było trudne, boh. długo do tej decyzji dochodziła. Podejmowała próby, ale rozwodowi sprzeciwiała się jej matka. Potem decyzję podjęła z dnia na dzień i nigdy tego nie żałowała – odzyskanie poczucia własnej wartości. Czasem celowo zmieniała auta, by pokazać, że dobrze jej się powodzi. Dzieci wobec rozwodu rodziców, pomoc synowi. Boh. w czasie rozwodu zrzekła się swojej części majątku na rzecz dzieci. Mąż bardzo kochał żonę i nie chciał rozwodu – mowa boh. w sądzie. Odeszła z domu mając tylko w torebce utarg z tego dnia. W tym czasie ojciec już nie żył i zamieszkała u matki, potem wynajęła mieszkanie w Świdnicy. Na wakacje jeździła z córką do Międzywodzia, a latem do Karpacza. Po sprzedaży busa kupiła kawalerkę w Świdnicy i mieszkała tam wiele lat, potem przeprowadziła się do Świebodzic. W każdym miejscu zaczynała od początku urządzając nowe mieszkania w różnych stylach.
[02:02:50] Stan zdrowia boh. – życie po diagnozie. Przez pierwsze pół roku boh. miała depresję. Była wcześniej bardzo energiczną osobą, lubiła być w ruchu. Potem sytuacja się unormowała. Po zmianie leku boh. zaczęła się gorzej czuć i zmieniła lekarza – pogorszenie stanu zdrowia. Lecznicze skutki wyjazdów nad morze, wspomnienie wyjazdu do Rzeszowa. Boh. nie ma znajomych w Bielawie – poczucie osamotnienia a choroba. Krewni mają cukiernie w Warszawie, sprawy rodzinne – kontakt z Instytutem [Pileckiego]. Córka i jej znajomość Warszawy.
more...
less
The library of the Pilecki Institute
ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa
Monday to Friday, 9:00 - 15:00
(+48) 22 182 24 75
The library of the Berlin branch of the Pilecki Institute
Pariser Platz 4a, 00-123 Berlin
Pon. - Pt. 10:30 - 17:30
(+49) 30 275 78 955
This page uses 'cookies'. More information
Ever since it was established, the Witold Pilecki Institute of Solidarity and Valor has been collecting and sharing documents that present the multiple historical facets of the last century. Many of them were previously split up, lost, or forgotten. Some were held in archives on other continents. To facilitate research, we have created an innovative digital archive that enables easy access to the source material. We are striving to gather as many archives as possible in one place. As a result, it takes little more than a few clicks to learn about the history of Poland and its citizens in the 20th century.
The Institute’s website contains a description of the collections available in the reading room as well as the necessary information to plan a visit. The documents themselves are only available in the Institute’s reading room, a public space where material is available free of charge to researchers and anyone interested in the topics collected there. The reading room also offers a friendly environment for quiet work.
The materials are obtained from institutions, public archives, both domestic and international social organizations, as well as from private individuals. The collections are constantly being expanded. A full-text search engine that searches both the content of the documents and their metadata allows the user to reach the desired source with ease. Another way to navigate the accumulated resources is to search according to the archival institutions from which they originate and which contain hierarchically arranged fonds and files.
Most of the archival materials are in open access on computers in the reading room. Some of our collections, e.g. from the Bundesarchiv, are subject to the restrictions on availability resulting from agreements between the Institute and the institutions which transfer them. An appropriate declaration must be signed upon arrival at the reading room in order to gain immediate access to these documents.
Before your visit, we recommend familiarizing yourself with the scope and structure of our archival, library and audio-visual resources, as well as with the regulations for visiting and using the collections.
All those wishing to access our collections are invited to the Pilecki Institute at ul. Stawki 2 in Warsaw. The reading room is open from 9–15, Monday to Friday. An appointment must be made in advance by emailing czytelnia@instytutpileckiego.pl or calling (+48) 22 182 24 75.
Please read the privacy policy. Using the website is a declaration of an acceptance of its terms.