Czarnik Oskar cz. 2
Oskar Stanisław Czarnik (ur. 1937, Lwów) spędził dzieciństwo we Lwowie, gdzie w 1940 roku jego ojciec został aresztowany przez sowietów i zamordowany na Łubiance w Moskwie. Matka po aresztowaniu męża uciekła ze Lwowa. Gdy wróciła po zajęciu miasta przez Niemców, została aresztowana i wywieziona do obozu w Niemczech. W obozie poznała obywatela Francji, z którym zawarła związek małżeński i na stałe osiadła we Francji. Pan Oskar pozostawał przez okres wojny pod opieką babki i jej siostry. Po śmierci babci i zakończeniu wojny repatriował się z siostrą babci, pod opieką której pozostawał w Polsce. W 1962 roku ukończył studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 60. i 70. pracował jako nauczyciel w liceum ogólnokształcącym w Tłuszczu oraz w Technikum Odzieżowym w Warszawie. W latach 1969-72 był zatrudniony w Wydawnictwach Handlu Zagranicznego. W latach 1978-2008 pracował w Bibliotece Narodowej, od 2001 roku jako kierownik Instytutu Książki i Czytelnictwa BN. W 1980 roku został przewodniczącym komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. Po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany w ośrodkach internowania w Białołęce i Jaworzu, zwolniony w kwietniu 1982. Po 1984 działał w Duszpasterstwie Środowisk Twórczych w Warszawie oraz Duszpasterstwie Internowanych i Uwięzionych. W latach 1986-1989 należał do Rady Duszpasterstwa Ludzi Pracy przy kościele św. Klemensa w Warszawie. W latach 1989-1990 był wiceprzewodniczącym Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Kobyłce, a w latach 1990-1994 radnym. W latach 1995-2004 pracował jako nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Łódzkim, od 2005 roku jest związany z Akademią Świętokrzyską im. Jana Kochanowskiego w Kielcach. Jest autorem wielu książek. W 2005 uhonorowany odznaką Zasłużony Działacz Kultury, a w 2014 odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności. [Na podstawie: Wikipedia, wywiad własny]
more...
less
[00:00:10] W sprawie zdradzenie ojca boh. opiera się na pogłoskach. Mówiono, że jeden ze współpracowników ojca był szantażowany przez NKWD i donosił. Mężczyzna został potem aresztowany i rozstrzelany – rozważania na temat winy. W dokumentach NKWD powoływano się na zeznania innych osób. Nie można winy przypisać jednej osobie.
[00:03:20] W pierwszych dniach okupacji niemieckiej otwarto wiezienia i ludzie szukali zwłok swoich bliskich. Niektóre ofiary męczono przed egzekucją. Był upał, z więzień wydobywał się odór. Zwłoki pochowano w zbiorowych mogiłach.
[00:05:20] Niemcy dokonali mordu na profesorach Uniwersytetu Lwowskiego i innych uczelni, zginął także Tadeusz Boy-Żeleński. Boh. opiekowała się Łucja Żulińska, chodziła z nim na długie spacery. Na Podwalu był skwer. Boh. i jego opiekunka spotykali tam babcię i Marusia, z którym boh. bawił się w piaskownicy. Potem dotarła wiadomość, że kolega i jego babcia zostali zamknięci w getcie. Boh. nie rozumiał tego. Rok później docierały wiadomości o egzekucjach Żydów, które przerażały pięcioletniego boh. Grupy Żydów pędzono na rozstrzelanie na górę Kortumową i na Kajzerwald. Widział, jak prowadzono przez Podwale na Kajzerwald gromadkę Żydów, w tym kobiety i dzieci. W obiegu nie było terminu „Zagłada” i boh. nie rozumiał o co chodzi, ale przerażały go wiadomości o egzekucjach.
[00:10:30] Boh. jeździł z opiekunką tramwajem do przedszkola sióstr zmartwychwstanek, które mieściło się na rogu ul. Łyczakowskiej i Krupiarskiej. Wychowawczynie początkowo chodziły z dziećmi na spacery na pobliski Kajzerwald, potem przestały to robić. Boh. miał kolegów w przedszkolu, występował w przedstawieniu.
[00:11:58] W tym czasie pojawiła się matka Halszka Czarnikowa, która w czasie okupacji sowieckiej uciekła do Warszawy. Boh. chodził z matką na spacery. Niemcy ją aresztowali i wysłali do obozu pracy w Arnstadt w Turyngii i pracowała tam trzy lata w fabryce amunicji.
[00:13:05] Grupę Żydów na egzekucję prowadzili konwojenci, ale boh. nie wie, czy byli to Niemcy cz Ukraińcy. W tamtym czasie nie odróżniał mundurów.
[00:14:20] Franciszka Huk, gospodyni w domu babci, co jakiś czas jeździła do rodzinnej wsi Czyszki oddalonej od Lwowa o 14 km. Mieszkali tam tylko Polacy, mężczyźni należeli do samoobrony podporządkowanej Armii Krajowej. Podobnie było w dwóch pobliskich wioskach: Biłce Szlacheckiej i Biłce Królewskiej. [Boh. prezentuje mapę z lat 30. i wskazuje Czyszki oraz Biłki – porównanie ze współczesną mapą].
[00:19:50] Wiosną 1944 zaczęły się zrzuty dl Armii Krajowej. Samoloty startowały z Brindisi na południu Włoch i miały polskich nawigatorów. Okolice wsi Czyszki i las Dąbrowa były jednym ze zrzutowisk AK. Boh. słyszał relacje naocznych świadków: Franciszki Huk i Zbigniewa Zwarycza. W okresie Wielkanocy 1944 przyszedł sygnał o zrzucie dla partyzantów z Czyszek i obydwu Biłek. Po deszczach rzeka Marunka wezbrała – prowizoryczny mostek z wrót od stodoły. Po udanym zrzucie podzielono broń i furmanki się rozjechały. W tym momencie nadleciały bombowce sowieckie, jeden z nich zrzucił bomby na Marunkę. Czasem podczas zrzutów wiatr niósł zasobniki (na spadochronach) w inne miejsca. Zwarycz opowiadał, że członkowie samoobrony w Winnikach wychodzili na łąki i przejmowali zasobniki zwiane w ich stronę. [+]
[00:25:25] Większość mieszkańców Czyszek i obu Biłek przeżyła wojnę dzięki samoobronie, która była ogniwem Armii Krajowej. Franciszka Huk pochodziła z Czyszek, jej mąż zginął. Po przejściu frontu w 1944 r. oraz w 1945 r. był w rodzinnym domu Franciszki Huk.
[00:27:00] Jesienią 1944 młodych mężczyzn wcielano do armii Berlinga. Mieszkańców Lwowa i okolic nie wcielano do 2 Armii, ale do 1 Armii jako uzupełnienie. Starszy brat kolegi Mariana Wojnowskiego trafił do 1 Armii i walczył na warszawskiej Pradze, zginął w okolicach Legionowa. Stanisław Tas, brat Franciszki Huk, był w 1 Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Chłopcy z uzupełnienia tworzyli odrębną kompanię, ich dowódcą był Rosjanin noszący polski mundur. Dowódca zorientował się, że jego podkomendni mieli już do czynienia z bronią, uprzedził ich, by nie mówili o tym, że byli w polskiej partyzantce. Stanisław Tas brał udział w walkach o Wał Pomorski, zdobywał Kołobrzeg i Berlin.
[00:29:42] Boh. był w Czyszkach kilka miesięcy po alianckim zrzucie. We Lwowie chodził do przedszkola. W tym czasie zmarła babcia Teresa Czarnikowa i boh. zajmowała się Łucja Żulińska [jej siostra], wspierała ich Franciszka Huk. Chłopca zapisano do Krucjaty Eucharystycznej, organizacji dla dzieci i młodzieży działającej przy kościele Bernardynów. Wiosną 1944 boh. miał 6,5 roku. Zbliżał się front, nasiliły się bombardowania miasta i uznano, że trzeba przyspieszyć dzieciom I Komunię. Przygotowania odbywały się w kościele Bernardynów. Uroczystość odbyła się w lipcu 1944, słychać już było dudnienie armat. Po uroczystości odbyło się przyjęcie. Tramwajem pojechano na przedmieście do sióstr zakonnych. Każde dziecko dostało kubek kakao z cukrem i dwie bułeczki maślane. Dwa dni później na ulicach Lwowa toczyły się walki.
[00:33:12] W czasie kilkudniowych walk boh. był w piwnicy domu, ukryty w pustej skrzyni na ziemniaki. Z Niemcami walczyli żołnierze Armii Czerwonej oraz Armii Krajowej w ramach akcji „Burza”. Niemcy chcieli w sklepie w kamienicy ustawić karabin maszynowy, by ostrzeliwać ulicę Halicką, ale szybko się wycofali. W piwnicy używano lampy karbidowej i świec, była maszynka spirytusowa, na której gotowano wodę. Do centrum miasta weszli Rosjanie. Boh. z babcią [Łucją Żulińską] i Franciszką Huk wrócił do mieszkania na drugim piętrze – uderzeniu pocisku w dach domu – skutki wybuchu.
[00:37:20] Gdy wyzwolono miasto, szkoły rozpoczęły działalność. Program nauczania dostosowano do potrzeb propagandy sowieckiej. Babcia nie posłała boh. do szkoły, ale była dyplomowana nauczycielką, seminarium nauczycielskie skończyła przed wybuchem I wojny. Boh. uczył się w domu i już sam czytał. Brał udział w spotkaniach członków Krucjaty Eucharystycznej, prowadził je o. Feliks Kędzierski – informacje o spotkaniach przywódców mocarstw w sprawach granic. Pewnego dnia o. Kędzierski powiedział, że musi wyjechać, a Polacy prawdopodobnie zostaną wypędzeni ze Lwowa. O. Kędzierskiemu udało się uciec do Krakowa.
[00:40:50] Mówiono o ewakuacji – zapisy na wyjazd do Polski, ale istniała też możliwość pozostania we Lwowie. Należało zgłosić się do władz sowieckich, oddać dotychczasowe dokumenty i przyjąć sowiecki dowód osobisty. W tym czasie zaczęła się wywózka, o której niewiele wiadomo. Podobnie jak niewiele wiadomo o deportacjach Polaków z lat 1936-37. Kolejna fala deportacji zaczęła się pod koniec 1944 r. i trwała jeszcze po 1946 r. Wyłapywano żołnierzy polskiego podziemia i ludzi ich wspierających, którzy trafiali do łagrów i na zesłanie. Wywożono także Ukraińców, nie tylko tych związanych z UPA. Deportowano rodziny podejrzane o jakąkolwiek działalność na rzecz Polski. Do polskojęzycznej szkoły uczęszczał chłopiec, jego matka była wdową. Pewnego dnia kolega zniknął, okazało się, że w mieszkaniu mieszka ktoś inny, a kobietę z synem wywieziono. Kobieta była żoną oficera zamordowanego w Katyniu, w czasie I okupacji władze to przegapiły, a po wojnie wywieziono ich do Kazachstanu. Łucja Żulińska, opiekunka boh., zwlekała z wyjazdem, ale w końcu się zdecydowała.
[00:46:40] Gdy trwały przygotowania do przyspieszonego bierzmowania, władze zaczęły zamykać polskie kościoły. Wcześniej kościoły greckokatolickie zamieniono na prawosławne, księża, którzy nie chcieli przejść na prawosławie, zostali wywiezieni. Zlikwidowano też unię ormiańską i w katedrze ormiańskiej zrobiono magazyn. Kościoły rzymskokatolickie zamieniano na domy pionierów, kina, magazyny zbożowe. Dowiedziano się o zamknięciu kościoła Bernardynów. Nie było już o. Feliksa Kędzierskiego. Na wieczorną mszę przyszedł tłum ludzi. Ojcowie bernardyni byli już spakowani. Część książek nie zmieściła się w skrzyniach, ministranci stali na podeście i rzucali książki w tłum, by nie dostały się w ręce sowietów. Boh. bawiła akcja rzucania książek. [+]
[00:50:05] Była otwarta katedra rzymskokatolicka i boh. był tam ministrantem. Chłopcy odkryli, że można wejść na strych katedry. Znaleziono tam śpiące nietoperze, które łapano do pudełek i potem wypuszczano na ulicy. Za Teatrem Wielkim było targowisko zwane „Paryżem”. W domu było wiele przedwojennych widokówek i boh. sprzedawał je sowietom – duma z zarabianych pieniędzy.
[00:53:15] Przygotowania do wyjazdu na Ziemie Zachodnie. W tamtym czasie pojęcia „Warszawa”, „Kraków” były dla boh. abstrakcyjne, dla niego Polska to był Lwów, a wyjazd kojarzył się z podróżą do obcego kraju. Pewnego dnia usiadł przy oknie wychodzącym na ul. Halicką i płakał – reakcja na wiadomość o wyjeździe. Boh. i babcia chodzili regularnie na cmentarz Łyczakowski i doglądali grobów rodzinnych, przed wyjazdem zabrano trochę ziemi z grobu rodzinnego oraz z Cmentarza Orląt [wzruszenie boh.]. [+]
[00:55:47] W ostatnich miesiącach przed wyjazdem władze dokwaterowały marynarza Saszę z żoną Zoją i rocznym dzieckiem. Relacje były dobre, obie strony traktowały się przyjaźnie. Nie zniszczono gazowni i w mieszkaniu był gaz, po roku od przejścia frontu przywrócono elektryczność. W mieszkaniu wisiały różne obrazy religijne, w tym duży obraz Matki Boskiej. Gdy pakowano obrazy, Zoja poprosiła babcię i Franciszkę Huk, by zostawić Matkę Boską. Powiedziała Franciszce, że w czasie wojny była żołnierką na pierwszej linii frontu. Podczas ataku została ranna i upadła na ziemi niczyjej, między okopami sowieckimi i niemieckimi. Zoja, wychowana w duchu ateizmu, miała prawosławną babcię i od niej nauczyła się modlić. Ranna modliła się do Matki Boskiej i ukazała się jej postać kobiety, podobna do tej na obrazie, która powiedziała, że przeżyje. I tak się stało. Po demobilizacji Zoja wyszła za Saszę. Obraz Matki Boskiej zostawiono w mieszkaniu.
[00:59:43] Pewnego dnia do Saszy przyszli koledzy – rozmowa z Franciszką o wyjeździe za San. Wielu Rosjan, którzy osiedli we Lwowie, spolonizowało się.
[01:00:30] Wyjeżdżano jednym z ostatnich transportów w lipcu 1946 r., większość transportów odjechała wiosną. Czekano na dworcu towarowym na podstawienie wagonów. Były to wagony bydlęce, które miały dziury w dachu i w podłodze. W wagonie było 5-6 rodzin. W czasie podróży dzieciaki po skrzyniach wchodziły pod dach wagonu i wyglądały przez dziury. Pociąg wielokrotnie się zatrzymywał i podróż trwała długo. Stano m.in. przed przejściem granicznym w Medyce. Jechano linią szerokotorową i wagonami sowieckimi. W tym czasie z Górnego Śląska jechały do Związku Radzieckiego transporty węgla. Dojechano do śląskich Pyskowic i tam rozdzielono transport do polskich wagonów towarowych. Większość skierowano do Opola, Wrocławia, inne wagony do Poznania i ten kierunek wybrała rodzina boh.
[01:04:18] Po dwóch dniach dojechano do Poznania. Ogłoszono, że postój będzie trwał dwa dni, więc boh. wyszedł do miasta – wrażenia, Lwów jako miasto do kochania, a Poznań do podziwiania. W Poznaniu znów rozdzielono transport i pojechano do Bydgoszczy. Tam miała miejsce przesiadka do ciuchci wąskotorowej i tak dojechano do Gościeradza koło Koronowa.
[01:06:10] Najmłodszą siostrą babci Teresy Czarnikowej i opiekunki boh. Łucji Żulińskiej była Paulina Żulińska. Paulina była wysportowaną dziewczyną, jeździła konno. Gdy wybuchła I wojna, zatrudniła się jako sanitariuszka w szpitalu I Brygady Legionów. W 1918 r. podjęła pracę w szpitalu Wojska Polskiego. W czasie wojny polsko-bolszewickiej Paulina, która umiała jeździć konno i strzelać, zgłosiła się na pierwszą linię frontu i została żołnierką 1 pułku szwoleżerów. Jej dowódcą był, pochodzący z Radzymina, rotmistrz Juliusz Dudziński. Pułk brał m.in. udział w wyprawie kijowskiej. Po wojnie Dudziński wrócił do Radzymina, gdzie mieszkała jego żona i dwóch synów, a Paulina wróciła do Lwowa. Po śmierci żony Dudzińskiego Paulina za niego wyszła. W tym czasie, po powstaniu państwa polskiego, Niemcy wyjeżdżali z Pomorza, sprzedawali swoje majątki i Dudziński kupił 100 hektarów w Gościeradzu. Ziemia orna stanowiła połowę, reszta to było łąki, zagajniki nad Brdą. W latach 30. Dudziński prowadził działalność polityczną, był posłem na Sejm – jego poglądy.
[01:11:15] Juliusz Dudziński nie wierzył w wybuch wojny i 1 września [1939] był w Gościeradzu. Znajomy pan Wiśniewski uprzedził go, że niemiecka „piąta kolumna” umieściła go na pierwszym miejscu listy działaczy polskich, których trzeba natychmiast rozstrzelać. Dudzińscy wyjechali razem z Wiśniewskimi. Juliusz chciał odszukać 1 pułk szwoleżerów. Po kilku dniach dojechano do Warszawy, nie było tam już rządu ani Sejmu. Pojechano dalej w kierunku Lwowa. W Lublinie Juliusz z dwoma starszymi synami Jurkiem i Mirkiem zaczął organizować oddział rozpoznawczy z żołnierzy z rozbitych oddziałów. Oddział brał udział w walkach w obronie Lublina i stoczył zwycięską potyczkę z Niemcami – okoliczności śmierci Juliusza Dudzińskiego. Jurek i Mirek Dudzińscy dotarli do Lwowa, dzięki ojcu boh. wyjechali na Węgry i trafili do polskiego wojska we Francji.
[01:14:02] Paulina z dziećmi Tadeuszem i Teresą dostała się w okolice Krakowa i tam w dworze Morstinów spędziła większą część okupacji. Tadeusz był w partyzantce i po wojnie znalazł się na Zachodzie. Paulina i Teresa oraz matką Łucją Żulińską seniorką wróciły do Gościeradza wierząc, że władza komunistyczna nie potrwa długo. W czasie okupacji w majątku gospodarzyli Niemcy. Paulina wierzyła w powrót Jurka, Mirka i Tadeusza, którym chciała przekazać gospodarstwo.
[01:15:32] Gospodarstwo Dudzińskich leżało 2 km od wioski, po sąsiedzku było gospodarstwo Łobodowskich. Boh. w czasie okupacji nie chodził do szkoły. Razem z opiekunką wybrał się do czteroklasowej szkoły w Gościeradzu, gdzie przeegzaminował go nauczyciel pan Meise [?], który przyjął go do trzeciej klasy. Po skończeniu czterech klas był uczniem siedmioklasowej szkoły we Wtelnie. Dojeżdżał tam ciuchcią.
[01:16:50] Na Pomorzu władze Polski Ludowej nie parcelowały gospodarstw powyżej 50 hektarów – inna miara parcelacji. Zaczęła się nagonka na właścicieli dużych gospodarstw, tzw. kułaków, wrogów klasowych. Paulina Dudzińska próbowała gospodarzyć, ale nie znała się na tym. Trudno było o pracowników – kłopoty z podatkami. W Radzyminie mieszkała rodzina Juliusza Dudzińskiego, z którą utrzymywano kontakty. Gospodarstwu w Gościeradzu groziła licytacja. Paulina wydzierżawiła je PGR-owi, a rodzina wyjechała do Radzymina do Frydrykiewiczów.
[01:19:43] W Radzyminie boh. skończył szkołę podstawową. W siódmej klasie jego wychowawczynią była Irena Śliwczyńska, Polka z Kijowa, która tam przeżyła rewolucję bolszewicką, rządy Denikina, rządy Petlury i wkroczenie polskiego wojska. Nauczycielka opowiadała o tym, mówiła o terrorze białych i czerwonych. Wiosną 1951 r. Irena Śliwczyńska wywołała boh. po przerwie. Powiedziała, że przyjechał pan z Wołomina i pyta o boh. i jego ojca. Boh. powiedział jej prawdę i uzgodniono wersję dla władz – ojciec był lekarzem, w czerwcu 1941, w czasie strzelaniny, wezwano go do pacjenta i zginął na ulicy. Tę opowieść ułożoną z panią Śliwczyńską boh. opowiadał przez dziesięciolecia i to kłamstwo weszło mu w krew. Prawie w nie uwierzył. Tę wersję podał w czasie egzaminu na studia i wtedy, gdy jechał do Francji w odwiedziny do matki.
[01:24:35] Boh. uczył się w gimnazjum, jego szkolna młodość była burzliwa. W pierwszej połowie lat 50. była silna propaganda komunistyczna. Przynależność do ZMP była obowiązkowa. Tradycja wyniesione z domu a propaganda. Radzymin w czasie okupacji był siedzibą obwodu AK Rajski Ptak – tradycje partyzanckie. Na dzień przed wybuchem powstania warszawskiego Radzymin został zajęty na krótko przez Armię Krajową. Żywe były także echa partyzantki antykomunistycznej, która działała w okolicy. W Wołominie była konspiracja szkolna – tajne organizacje uczniowskie.
[01:28:40] Paulina Dudzińska i jej siostra Łucja Żulińska prosiły boh., by nie wstępował w szkole do tajnej organizacji. Chłopak przez jakiś czas wierzył, że komunizm to dynamiczna siła, która podbije większą część świata – rozczarowanie Zachodem – rozmowy z Ireną Śliwczyńską, nadzieje na przemiany wewnątrz ruchu komunistycznego.
[01:31:08] Na boh. wywarły duży wpływ dwie osoby. Jedną z nich był ksiądz Bronisław Bozowski, rezydent u sióstr wizytek w Warszawie. Ksiądz Bozowski był niezależny w swoich poglądach. Przekonywał boh., że miłosierdzie boże może ogarnąć największych grzeszników. Relacje ks. Bozowskiego z dygnitarzami z kurii. Boh. zdawał maturę w 1955 r., w tym czasie prymas Wyszyński był internowany w Komańczy. Drugą ważną osobą był Zygmunt Trociński, polonista w liceum w Radzyminie. Przyjaźń z nim trwała, gdy boh. skończył szkołę i studiował. Trociński pochodził z Podlasia i pamiętał prześladowania unitów przed I wojną światową. Był członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej. Dzięki niemu boh. zrozumiał, że komuniści zawłaszczyli słowa „socjalizm” i „lewica”, ale nie są lewicą ani socjalistami, reprezentują sowiecki aparat terroru. Polska lewica miała inny rodowód – przykłady. Rozróżnienie między ruchami lewicowymi i prawicowymi.
[01:36:22] Boh. poznał księdza Bozowskiego przez siostry zmartwychwstanki. Żyła jeszcze Barbara Żulińska, zakonnica, zmartwychwstanka, rodzona siostra Teresy, Łucji i Pauliny. Boh. i ks. Bozowski bywali u zmartwychwstanek na Żoliborzu. Wpływ ks. Bozowskiego na boh. Gdy otwierano Muzeum Dzierżyńskiego w Warszawie, przyjechała z Moskwy Zofia Dzierżyńska. Spotkała się z księdzem Bozowskim i poprosiła o modlitwę i mszę za męża. Ksiądz odprawił u wizytek mszę za Dzierżyńskiego, zwiedził także poświęcone mu muzeum.
[01:40:35] W maju 1955 boh. zdał maturę. W latach szkolnych często jeździł na Dolny Śląsk, gdzie mieszkała rodzina Franciszki Huk. Część mieszkańców Czyszek osiedliła się koło Przemyśla we wsi Walawa, opuszczonej przez Ukraińców. Ci mieszkańcy Czyszek wierzyli w powrót do rodzinnej wsi. Inna część mieszkańców Czyszek wyjechała na Dolny Śląsk. Boh. spędzał wakacje w Woskowicach – opis okolicy. Dzięki zmartwychwstankom jeździł do Doboszowic, gdzie proboszczem był ksiądz Stanisław [Antoni] Kamiński pochodzący z Wołynia. Ksiądz niewiele mówił o wydarzeniach na Wołyniu. Miał dwie starsze gospodynie, jedna była Polką, a druga Ukrainką. Na Dolnym Śląsku boh. spotykał sporo Ukraińców, którzy w czasie repatriacji podali się za Polaków i wyjechali na Ziemie Zachodnie, by nie mieszkać w sowieckiej Ukrainie.
[01:44:20] W 1955 r. boh. zdał maturę. Egzaminy na studia były jesienią. We wrześniu przyjechał do Warszawy i dostał się na polonistykę. Boh. był ostatnim rocznikiem, który podlegał weryfikacji politycznej. Do 1955 r. dokumenty absolwentów liceów, którzy chcieli studiować w Warszawie, nie trafiały na uczelnię, ale do Urzędu Powiatowego w Wołominie. Tam weryfikowała je specjalna komisja, w której był przedstawiciel ZMP, UB i partii. Prześwietlano przeszłość kandydatów na studia. Gdy komisja uznała, że absolwent pochodzi z podejrzanej rodziny, np. ojciec był kułakiem albo w jakiś sposób działał przeciwko władzy ludowej, dokumenty odsyłano do szkoły. Dokumenty boh. przeszły weryfikację w Wołominie i dopuszczono go do egzaminów. W październiku 1955 został studentem.
[01:46:32] W czasie okupacji niemieckiej matka wróciła do Lwowa, ale nie mieszkała w domu babci Czarnikowej, tylko u swoich rodziców, dziadków Chmielowskich. Matka odwiedzała boh. i zapamiętał ją. Do Lwowa przyjechała pod koniec lata 1941, a aresztowano ją wiosną 1942. Boh. nie wiedział, czy przychodziły od niej jakieś wiadomości z obozu. Rodzina wiedział, że ją wywieziono.
[01:49:00] Niemcy podczas okupacji nie ingerowali w praktyki religijne. Siostry zmartwychwstanki mogły prowadzić przedszkole. W czasie okupacji sowieckiej siostry zostały wypędzone z klasztoru i dwie zakonnice przez jakiś czas mieszkały u babci. Boh. i babcia chodzili na msze do katedry ormiańskiej.
[01:50:22] 9 maja 1945 w mieście była strzelanina, fajerwerki, mówiono, że wojna się skończyła. W tym czasie mocno odczuwano sowiecką okupacją. Trwały aresztowania i wywózki. Pewnego dnia na placu Kapitulnym boh. widział biegnącego młodego człowieka, za którym biegło dwóch enkawudzistów krzyczących „szpion, szpion!”, potem padły dwa strzały. Pod koniec 1945 r. miały miejsce rewizje z w mieszkaniach. W domu był boh. i babcia, enkawudziści kazali otworzyć szafę. Gdy przyszli drugi raz, boh. spał i obudził się, gdy stał nad nim żołnierz z bronią. Przestraszony boh. uderzył głową w kolbę karabinu.
[01:53:28] W chwili śmierci Stalina boh. był uczniem gimnazjum. W szkole słuchano transmisji uroczystości pogrzebowych z Moskwy. Po jakimś czasie uczniowie zaczęli się wiercić, chichotać i polonista doniósł na nich władzom partyjnym. Potem wzywano rodziców na przesłuchania do Komitetu Miejskiego PZPR. Był tam m.in. ojciec kolegi Wojtka Głowackiego, zarzucano mu, że źle wychował syna. W czasie żałoby na porannym apelu kolega, przewodniczący ZMP, zarządził minutę ciszy dla uczenia Stalina – reakcja uczniów, wybuch śmiechu.
[01:56:50] Boh. ma w domu ziemię zabraną ze Lwowa. Trochę wysypał podczas pogrzebu Łucji Żulińskiej w Radzyminie. Miejsca, z których brano ziemię przed wyjazdem ze Lwowa.
more...
less