Tomaszewski Grzegorz cz. 1
Grzegorz Tomaszewski (ur. 1939, Lwów
właśc. Grigorij Żukow, urodzony w 1938 r. we wsi Latigowo koło Witebska), więzień KL Auschwitz-Birkenau nr 149894. Jego ojciec Awwakum Żukow był partyzantem sowieckim, dowódcą oddziału w lasach w okolicy rodzinnej wsi Latigowo. W 1942 r. dom Żukowów spalili Niemcy i od tej pory mieszkali oni w prowizorycznym szałasie w lesie. Awwakum Żukow zginął w 1943 r. z rąk niemieckich. Grisza Żukow został przywieziony do KL Auschwitz transportem ludności białoruskiej z Witebska 9 września 1943 r. wraz z matką Anną Żukową, babką, dwiema siostrami i bratem. Najmłodsza siostra, Alinka, zginęła w obozie jako pierwsza 17 grudnia 1943. W tym samym miesiącu zmarła mama, Anna Żukowa. Po jej śmierci Grisza zachorował, zabrano go do obozowego szpitala. W 1944 r. Ninę i brata wywieziono wraz z innymi dziećmi białoruskimi do obozu w Potulicach koło Bydgoszczy, a następnie do Konstantynowa koło Łodzi. Po wyzwoleniu obozu w Konstantynowie żołnierze radzieccy zabrali dzieci do Związku Radzieckiego. Babcia dzieci prawdopodobnie zginęła w Auschwitz. Grisza do wyzwolenia przebywał w Birkenau, w obozowym szpitalu. Opiekowała się nim więźniarka z Warszawy Anna Duracz. W pierwszych dniach lutego 1945 r. został wywieziony w większej grupie dzieci do Krakowa. 2 marca 1945 r. siedmioro dzieci z Białorusi, w tym również Griszę, przeniesiono do domu dziecka w Harbutowicach pod Krakowem, a następnie do prewentorium Bucze Harcerskie w Górkach Wielkich koło Skoczowa. W 1946 r. Grisza i pozostałe sześcioro dzieci z Białorusi przyjęły chrzest w miejscowym kościele parafialnym. Sądownie nadano im nową tożsamość. Grisza otrzymał imię i nazwisko Grzegorz Tomaszewski, sztucznie też ustalono jego datę i miejsce urodzenia. W Skoczowie pozostał do 1947 r. Potem przebywał w kolejnych domach dziecka i pogotowiach opiekuńczych w Katowicach, Czarnowąsach koło Opola i Głuchołazach. W wieku 17 lat ukończył szkołę zawodową w Raciborzu. Pracował na gospodarce, później w cukrowni w Kietrzu, a od 1964 r. w głuchołaskim oddziale Dolnośląskich Zakładów Białoskórniczych Renifer. W 1958 r. ożenił się z Haliną Jamrozik (zm. 2016), doczekali się dwójki dzieci (córka Gabriela po mężu Gerlicka i syn Andrzej), wnuków Sylwii, Natalii i Emilii oraz prawnuków Oliwii i Adriana. W 2008 r. na zaproszenie redakcji programu „Żdi mienia” („Czekaj na mnie”) pojechał z synem do Moskwy. W studiu telewizyjnym nastąpiło spotkanie z siostrą, młodszym bratem i liczną rodziną. Dotarł też wówczas do swoich oryginalnych dokumentów metrykalnych. Źródła: Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu (https://cdim.pl/wydarzenia/grzegorz-tomaszewski-grisza-zukow/ - dostęp: 21.07.2024), wywiad własny.
more...
less
[00:00:07] Boh. pochodzi ze wsi Latygowo położonej na terenie obecnej Białorusi. Miał pięć lat, gdy wywieziono go do Oświęcimia.
[00:00:35] W 1941 r. Niemcy napadli na Związek Radziecki. Mężczyzn zmobilizowano do wojska. Ojciec przed wojną był buchalterem, w domu było sześcioro dzieci. Ojciec utworzył oddział partyzancki i poszedł do lasu. Podpalano domy, by partyzanci nie mieli się gdzie ukrywać. Ojciec przyszedł pewnego dnia i uprzedził rodzinę, że dom zostanie spalony. Do szałasu w lesie zabrano krowę, barana, jedzenie. Mieszkano tam półtora roku. W spokojniejsze dni babcia chodziła do wsi po żywność. W początkach 1943 r. represje niemieckie na wsi się nasiliły. Kazano się ludziom stawić na łące celem przesiedlenia, wcześniej ich spisywano.
[00:04:22] Niemcy jeździli konno i szukali rodzin mieszkających w lesie. Pewnego dnia przyjechało dwóch żołnierzy. Matka zobaczyła ich i ukryła się w lesie. Babcia udoiła im mleka do manierki i żołnierze odjechali. Trzy dni później znów przyjechali Niemcy, którzy kazali rodzinie stawić się na polanie koło drogi. Było tam dwóch esesmanów, jeden z nich spisywał nadchodzących ludzi. Matka dowiedziała się, że ojciec został zabity, ale nie powiedziała o tym dzieciom. Zgromadzone osoby załadowano na dwie ciężarówki. Matka posadziła boh. na kabinę samochodu. W Witebsku ludzi spisywano, a potem wsadzono do wagonów bydlęcych – panujące warunki. Myślano, że to przesiedlenie do innego miasta. Nocą dojechano do oświetlonego miejsca. Boh. myślał, że to miasto, ale było to obóz w Brzezince – szczekanie psów. [+]
[00:10:32] Ludzi wprowadzono do obozu. Kazano im zostawić tobołki przed pójściem do łaźni. Matka poszła tam, ale boh. czuł, że nie powinien wchodzić do środka i kucnął koło schodów. Po jakimś czasie usłyszał krzyki, wołanie i wszedł do przedsionka łaźni. Za stołem siedziało dwóch esesmanów, którzy kazali mu stanąć pod ścianą i myślał, że go rozstrzelają. Z łaźni wyszli ludzie i boh. znalazł matkę. Przy drodze był rów z wodą, grupa szła przez mostek koło krematorium nr 3. Koło krematorium nr 2 budowano baraki drewniane – panujące warunki.
[00:17:18] Rano przyszła esesmanka, która kazała ludziom wyjść przed barak. Za stołami siedzieli pisarze, kazano więźniom podchodzić rodzinami i tatuowano im numery na rękach – numer obozowy boh. Więźniów zaprowadzono do baraku murowanego i dano pryczę przy oknie. Matkę zabrano do baraku dla kobiet, z boh. i siostrą, która miała 18 miesięcy, została babcia. Starszego brata i siostrę gdzieś zabrano i boh. nie miał z nimi kontaktu. Po latach odnalazł ich dzięki programowi telewizyjnemu „Żdi mienia – zerwane więzi”. Rodzeństwo było w Moskwie.
[00:20:30] Boh. dzielił pryczę z babcią i siostrą, rodzice nie mogli odwiedzać dzieci. Matka przyszła pewnego dnia do chorej córki. Boh. myślał, że przyniosła jakiś owoc, ale to były lekarstwa. Matka przyszła też innego dnia i upadła w baraku. Niemiecka strażniczka zawiadomiła jakieś służby, przyszli dwa więźniowie z platformą na dwóch kółkach. Boh. nie widział, co się stało z matką, bo z baraku nie wolno było wychodzić. Trupy zmarłych nocą wyrzucano z baraku. Był luty, a boh. rano wyszedł na bosaka i w stojącej obok szopie znalazł stertę trupów – jego reakcja. [+]
[00:24:52] Z budek wartowniczych strzelano do więźniów. Boh. wrócił do baraku płacząc. Na drugi dzień dostał gorączki i babcia odprowadziła go do rewiru. Okazało się, że to szpital doktora Mengele. Boh. położono na pryczy, zjawił się lekarz i pielęgniarka. Podawano mu lekarstwa. Prawdopodobnie boh. przeznaczono do zniemczenia. Gdy po jakimś czasie wychodził ze szpitala, nie oddano go babci, tylko opiekunce Annie Duracz, która zabrała go do swojego baraku. Potem dołączono go do grupy dzieci. Okazało się, że gdy był w szpitalu, zmarła jego babcia i siostra.
[00:28:17] W baraku dziecięcym dzieci selekcjonowano i zabierano do zniemczenia. Dzieci uczono piosenek niemieckich. Boh. chodził do baraku Anny Duracz. W 1944 r. okolice baraku dziecięcego przyszła jedna z matek, która pytała boh. o swoje dziecko – zastrzelenie kobiety przez strażnika. Matkom nie pozwalano na kontakty z dziećmi. [+]
[00:31:00] Anna Duracz dostawała paczki, jej ojciec miał po wojnie ulicę swojego imienia na Żoliborzu [Teodor Duracz]. Niemcy nie mogli go złapać, więc aresztowali jego żonę i córkę, które były razem w baraku. Paczki przychodziły do wybuchu powstania w Warszawie. Boh. dostawał chleb z marmoladą. Gdy pewnego dnia przyszedł, Anna Duracz powiedziała, że już nie dostaje paczek. Odpowiedź boh. na propozycję bycia jego matką.
[00:34:07] Wieczorem do baraku przyszedł Niemiec i zabrał troje dzieci, w tym boh. Doprowadzono ich do budynku koło krematorium nr 3 – lepsze jedzenie. W budynku mieszkał palacz z krematorium. Po kilku dniach przyszło dwóch lekarzy – po zmierzeniu temperatury okazało się, że boh. jest chory. Zdrowe dzieci zabrano do łaźni, ubrano w nowe rzeczy, a rano wywieziono. Boh. obudził się, był sam, więc zaczął płakać. Przyszedł do niego wartownik, który dał mu ciastko i starał się go uspokoić. Gdy w budynku były dzieci, palono w kuchni, gdy boh. został sam, już tego nie robiono i było tam zimno. Palacz zabrał go do krematorium, gdzie widział stertę zwłok do spalenia. Boh. spał przy piecu krematoryjnym. [+]
[00:42:00] Na drugi dzień jeden z więźniów odprowadził boh. do szpitala doktora Mengele, gdzie przeprowadzano na nim eksperymenty medyczne. Kładziono mu coś na oczy, by zmienić ich kolor. Boh. był rudawym blondynem i chciano zrobić z niego Aryjczyka. Eksperymenty opisywała potem jedna z pracownic szpitala, pani Apolonia. Boh. chorował na tyfus, anemię, wszawicę. O eksperymentach na boh. napisała Anna Duracz w swojej książce „Przekaz oświęcimski” [jedną z trojga autorów książki jest Romana Duracz, matka Anny]. Pomieszczenie doktora Mengele było oddzielone płótnem i nie widziano co się tam dzieje, ale słyszano krzyki i płacz. Pielęgniarki starały się uratować boh. Gdy nie było Mengele, podkradano krew z jego zapasów i podawano boh.
[00:46:55] Gdy boh. odżył, dołączono go do grupy dzieci. Pewnego wieczoru przyszła Anna Duracz pytając o niego, ale już go tam nie było, ponieważ zabrano go do zniemczenia. Dzieci oddawano rodzinom niemieckim, ale boh. był w złym stanie zdrowia i do wyzwolenia był w grupie dzieci. Rano była gimnastyka przed barakiem i boh. znów zachorował. Gdy więźniowie szli do sprzątania, przydzielono go do pomocy więźniarce sprzątającej latrynę. Na końcu latryny była zrobiona przez więźniów kryjówka, w której kobiety w ciąży ukrywały się przed pójściem do pracy. Zimą trupy wyrzucane przed barak zbierano na platformę, którą przewożono je do specjalnych komórek-trupiarni. Latem zawożono zwłoki bezpośrednio do krematorium. W Brzezince były cztery krematoria. Pomoc więźniarce pracującej w latrynie – odniesienie miski z zupą.
[00:53:30] Innego dnia boh. przydzielono więźniowi, który pracował przy dezynfekcji odzieży. Jego zadaniem było podawanie metalowych wieszaków. Obok był barak, w którym mieściła się szwalnia. Naprawiano tam ubrania, które potem wysyłano na front.
[00:55:35] Boh. był świadkiem wysadzania krematoriów w 1944 r. Poszedł tam i widział zniszczony budynek. W czasie śnieżycy boh. i kolega postanowili się schronić do baraku opuszczonego przez więźniów. Na niektórych pryczach leżały zwłoki. Boh. położył się pod kocem i słyszał, jak miski plądrują szczury. Rano wrócił do swojego baraku. [+]
[00:59:00] Po wyjściu z rewiru doktora Mengele boh. zaprowadzono do baraku dziecięcego – gimnastyka poranna. Boh. był chory, w ustach miał glisty. Jeden z Żydów nauczył dzieci jeść dżdżownice, które łapano po deszczu. Jedzono trawę, papier gazetowy. Boh. miał dużą anemię. [+]
[01:01:25] W chwili wyzwolenia boh. siedział koło baraku i widział miotające się w powietrzu balony zaporowe, słyszał strzały. Z obozu już pouciekali ważniejsi Niemcy. Zostały dzieci i więźniowie, którzy nie mogli chodzić. Wcześniej więźniów wyprowadzano z obozu. Boh., myśląc że to wyzwolenie, podszedł do jednej z grup i stanął razem z dorosłymi. Ktoś go stamtąd zabrał. Rosjanie przyjechali samochodami do obozu i ktoś krzyknął, że przywieźli chleb. Boh. pobiegł tam na bosaka i dostał pół bochenka. Razem z kolegą wszedł na najwyższą pryczę, chłopcy zjedli ile mogli, a resztę chleba schowali. Rano okazało się, że myszy wygryzły w nim tunele, ale to im nie przeszkadzało i zjedli go. [+]
[01:05:36] W obozie w Brzezince przebywano jeszcze dwa tygodnie. Boh. jedną noc spał w kuchni. Potem dzieci przewieziono o do głównego obozu w Auschwitz. Boh. poszedł do łaźni i widział wodę kapiącą z pryszniców. Przyjechała po dzieci pani Bunsch-Konopka. Furmanką pojechano do Krakowa. Dla dzieci ugotowano grochówkę, pani Bunsch-Konopka poszła po łyżki, zanim wróciła zupę zjedzono rękami. Po posiłku dzieci wsadzono na wóz i pojechano do Harbutowic.
more...
less