Dzięgielewska Wincentyna
Wincentyna Dzięgielewska z d. Stranc (ur. 1936, Konstantynówka) pochodzi z rodziny osadników wojskowych na Wołyniu. Podczas „rzezi wołyńskiej” uciekła wraz z rodzicami do Łucka, część krewnych zginęła zamordowana przez ukraińskich nacjonalistów. W 1944 roku po wkroczeniu Armii Czerwonej jej ojciec został powołany do wojska, brał udział w walkach o Kołobrzeg. Latem 1945 rodzina przyjechała do Polski i osiedliła się w Szczytnie. W 1950 roku w wieku 14 lat Wincentyna wyjechała do Olsztyna i podjęła naukę w Liceum Pedagogicznym. W 1955 roku zdała maturę i zgodnie z nakazem pracy została nauczycielką w szkole w Bartoszycach. W 1956 roku wyszła za mąż, a rok później urodziła córkę. Rodzina przeprowadziła się do Krawczyk, gdzie mąż został kierownikiem siedmioklasowej szkoły. W 1959 roku małżeństwu urodził się syn. Jesienią 1972 przeprowadzono się z Bartoszyc do Węgorzewa. Wiosną 1973 w wyniku choroby nowotworowej zmarł mąż. W 1992 roku pani Wincentyna przeszła na emeryturę.
more...
less
[00:00:07] Autoprezentacja boh. urodzonej w Konstantynówce na Wołyniu.
[00:00:40] Rodzice byli rolnikami. Dziadkowie byli zamożni i kupili im gospodarstwo. Dom dziadka Rogacza był pokryty blachą, matka miała sześciu braci, babcia zmarła, gdy boh. miała sześć lat. Jeden z braci był kowalem, drugi – Paweł Rogacz – kierownikiem punktu mleczarskiego, został zamordowany przez Ukraińców. Jego dwumiesięczne dziecko zabito uderzeniem o piec.
[00:03:15] Wspomnienie dziadka Stanca, który hodował konie dla wojska, miał dwie żony i dużo dzieci. W jego domu zatrzymywali się goście, np. ksiądz – wiadomości z książki napisanej przez kuzyna Walczaka. Dziadek pomagał sąsiadom i dzięki temu przeżył, po ostrzeżeniu uciekając z rodziną do Dubna. Następnej nocy sąsiad, Ukrainiec, który go ostrzegł, został zamordowany wraz z całą rodziną przez swoich rodaków. Gdy weszli sowieci, rodzinę Walczaków wywieziono do Archangielska, udało im się dostać do Armii Andersa i ewakuować do Anglii. Kuzyn był prezesem londyńskiej Polonii, po latach odwiedził miejsce swojego zesłania, ale po obozie nie było śladu.
[00:07:35] Przedstawienie rodziców: Anny i Stanisława Stranców. Ojciec potrafił szczepić drzewka, a matka była krawcową – sad założony przez ojca. Osadnicy wojskowi także mieli sady, przy drogach na Wołyniu rosły czereśnie. Po ucieczce z Konstantynówki do Łucka mieszkano w piecu na terenie cegielni. Ojciec nie mógł wytrzymać w Łucku i pewnego dnia pojechał do Konstantynówki. Tam na podwórku sąsiada Ukraińca zostawił wóz i konia, gdy przyjechała banda szukając go, ukrywał się w ziemiance, gdzie przechowywano żywność. Wieczorem na piechotę wrócił do Łucka. O pewnych sprawach rodzice nie mówili przy dzieciach. [+]
[00:13:05] Po zakończeniu wojny rodzina na dworcu w Łucku czekała na wyjazd – pilnowanie roweru. Na stolnicy matka napisała nazwisko Stranc i oparła ją o rzeczy, by dzieci się nie zgubiły. Podeszła Ukrainka z kanką, w której był barszcz szczawiowy, ale matka nie miała zaufania do kobiety i nie wzięła zupy. [+]
[00:14:47] Po zakończeniu wojny matka poszła z dziećmi do miasta i boh. pierwszy raz w życiu piła lemoniadę – jej kolor. Okrzyki „Hura!” z głośników na ulicach. [+]
[00:15:40] Przed ucieczką do Łucka matka, ciotka i dzieci nocowały w zbożu. Ojciec był gdzieś koło gospodarstwa. Drogą jechały wozy – rozmowa matki z ciotką. Po tej nocy ciotka zabrała matkę z dziećmi do miasta, a ojciec został w gospodarstwie. W Łucku także Ukraińcy napadali na Polaków, opowiadano, że złapanych członków bandy powieszono na jednym z placów. [+]
[00:17:40] Po wyzwoleniu ojca zabrano do wojska, a matka musiała wyżywić trójkę dzieci. Atmosfera strachu – reakcja na odgłosy wystrzałów w Sylwestra. Ludzie chowali się w przewodach kominowych pieca, gdzie było dużo pcheł. Matka zbierała piołun, by zabezpieczać dzieci przed insektami. Jedzenie zostawiane przez matkę, gdy wyjeżdżała na zarobek – chleb i słonina konserwowana w soli. Matka zbudowała piec i sama piekła chleb. Ze wsi zabrano krowę i rodzina miała mleko.
[00:21:55] Przed ucieczką z domu boh. wiedziała, dlaczego rodzina wyjeżdża – szybsze dorastanie w okresie nieszczęść. Jechano do Łucka drogą między łanami zbóż. Boh. widziała lasek, z którego wybiegł człowiek machający ręką, by się zatrzymać. Kobiety zatrzymały wóz, mężczyzna obejrzał jadące osoby, a potem odszedł – podejrzenie, że czekano na kogoś innego. [+] Boh. urodziła się w sierpniu 1936 r. i w chwili ucieczki miała 7 lat.
[00:24:10] Z domu nie zabrano ubrań, matka uszyła dzieciom koszulki z płótna. Gdy matka z dziećmi mieszkała w Łucku, ojciec został zabrany do wojska i był w Sumach, gdzie służył w łączności. Brał udział w walkach o Kołobrzeg. Po powrocie do domu nie opowiadał o wojnie, wspominał tylko epizod, gdy znalazł zwłoki wiszące na płocie. Po wojnie ojciec był w wojsku w Warszawie i matka jeździła do niego z Mazur.
[00:28:15] Strach przed bandami – rozmowy dorosłych. Gdy ojciec pojechał z Łucka do Konstantynówki, zobaczył, że sad zniszczono – wykopane drzew. Mordowano Polaków dla idei oraz z powodu chciwości [+]. Boh. czytała, że jeśli Ukrainiec chciał zamieszkać w polskim domu, musiał go najpierw rozebrać i na nowo zbudować. Obecnie w miejscu Konstantynówki rośnie las. Boh. mieszkała w Szczytnie, po siódmej klasie poszła do Liceum Pedagogicznego w Olsztynie. Siostra była w domu dłużej i lepiej poznała historię rodziny.
[00:30:40] Siostra opowiadała, że dwie siostry ojca wyszły za Ukraińców. Ciotka Kazia z mężem wyjechała w głąb ZSRR, a ciotka Lucyna została spalona żywcem razem z mężem. Trzy inne siostry wyszły za osadników wojskowych. Podnoszona przed wojną kwestia wynaradawiania Ukraińców.
[00:33:10] Mężczyzn zabierano na front i ewakuację z Wołynia organizowały kobiety. Rodzina boh. jechała w bydlęcym wagonie razem z pięcioma innymi rodzinami. Transporty na Śląsk były złożone z wagonów węglarek. Przesiedleńcy mogli zabrać dobytek i zwierzęta, w wagonie ustawiono piecyk-kozę. Matka miała dwóch braci, których nie zabrano do wojska i wujowie pilnowali dobytku w czasie podróży – przywiezienie krowy i konia. Pewnej nocy boh. obudził hałas, okazało się, że matka walczy z maruderem-Węgrem i udało jej się wyrzucić napastnika z wagonu.
[00:37:00] W Szczytnie obydwaj wujowie poszli do miasta w poszukiwaniu domu. Znaleźli ulicę domków jednorodzinnych, w których zamieszkało wiele rodzin z transportu. Były to domki pracowników browaru. Ulicę Suwalską zwyczajowo do dziś nazywa się „Wołyń”. Z Łucka wyjechano latem 1945 r., gdy zamieszkano w Szczytnie zaczynały dojrzewać porzeczki. Na Wołyniu porzeczek nie znano, rosły natomiast czereśnie.
[00:40:47] We wrześniu [1945] boh. poszła do szkoły. Wcześniej matka zapisała ją do szkoły w Łucku, ale boh. nie chodziła tam. Przodkowie boh. handlowali obrazami i przybyli na Wołyń z poznańskiego.
[00:42:38] Sytuacja po przyjeździe do Szczytna – zajęcie domu. W dole po gnojówce znaleziono naczynia kuchenne. Przed zamkiem leżała pryzma kostki granitowej, z której potem ułożono jezdnię. W drodze do szkoły boh. mijała groby radzieckich żołnierzy na wale. Po utworzeniu cmentarza wojennego szczątki przeniesiono. Boh. zaczęła naukę od drugiej klasy – powód pójścia boso do szkoły. Gdy otwarto szkołę koło browaru, boh. tam się przeniosła – pomoc z zagranicy: zupa, tran. Po wojnie chorowano na gruźlicę i choroby weneryczne – badania dzieci.
[00:50:50] Dzieciaki bawiły się w ziemiankach po żołnierzach radzieckich. Matka uszyła boh. torbę do szkoły z tektury, pisano z drugiej strony druków. W Szczytnie była księgarnia, ale tam było drogo. Boh. zastanawiała się, dlaczego na mapach są napisy po rosyjsku, a nie po polsku.
[00:51:53] Ojciec wrócił z wojny w 1946 r., w tym czasie mieszkano przy ul. Suwalskiej 13. Matka jeździła do niego w odwiedziny do Warszawy. Ojciec wrócił z otwartą gruźlicą i długo przebywał w szpitalu i sanatorium. W domu miał oddzielny pokój. W tamtych czasach nie było w Polsce streptomycyny, ojciec zdobył adresy sióstr, które wyszły z ZSRR z armią Andersa i trafiły do Anglii – przysłanie antybiotyku, który pomógł ojcu.
[00:54:20] W 1957 r. ojciec złożył podanie z prośbą o możliwość spotkania z rodziną i władze zezwoliły mu na wyjazd do Anglii. Tam widział się z rodziną Walczaków. W tym czasie urodziła się córka boh. i ojciec przywiózł wnuczce ubranka.
[00:55:35] Pewnego dnia w wakacje boh., uczennica piątej klasy, dowiedziała się od sąsiadek, że ktoś ze szkoły jej szukał. Matka dbała o schludny wygląd dzieci. Boh. poszła do szkoły i dowiedziała się, że z Francji przyjeżdżają polskie dzieci na obóz zorganizowany w domu dziecka. Szukano dla nich dzieci do towarzystwa i boh. znalazła się w tej grupie. Zorganizowano wycieczkę do Uniwersytetu Mazurskiego.
[00:58:15] W klasie byli Mazurzy, którzy mieli polskie nazwiska, np. Urszula Trzaska, Hanna Dylewska, Heniek Napiwodzki. Dzieci mazurskie ładnie mówiły po polsku, siedziały w ostatnich ławkach. Rówieśnicy traktowali ich jak Niemców. Koleżanka Irma Kornowska mieszkała niedaleko boh.
[01:00:10] Wielu sąsiadów pracowało w rolnictwie narzekając na kamieniste pola – ziemie na Wołyniu. Matka kontraktowała buraki cukrowe i len – pomoc sąsiedzka. Boh. pomagała w pracach polowych – zbiory lnu. Dzięki tym uprawom w domu był cukier i materiał na ubrania.
[01:03:20] Boh. mając 14 lat wyjechała do Olsztyna, by uczyć się w Liceum Pedagogicznym. Młodsza siostra urodziła się w 1938, a brat w 1940 r.
[01:04:00] W klasie byli Mazurzy, dzieci z Warszawy, w tym Edek Szafrański, Basia Gadomska, córka pilota. Nauczycielka, pani Dziubińska, także była warszawianką. Wspomnienie kolegi Stanisława Juszczuka, który był jeszcze biedniejszy niż boh. Po latach spotkała go w Bartoszycach, gdzie dostała nakaz pracy. Juszczuk był przez wiele lat dyrektorem domu dziecka. W mieście były dwa domy dziecka. O jednym z nich Igor Newerly napisał książkę „Archipelag ludzi odzyskanych”. Dziewczynki Mazurki czesały się w charakterystyczny sposób formując lok na czubku głowy, starsze Mazurki wiązały chustki inaczej niż kobiety z Wołynia.
[01:07:55] Przy Suwalskiej mieszkał wuj, który był kowalem, niektóre z kobiet podjęły pracę w roszarni lnu. W gospodarstwach trzymano krowy, świnie, kury.
[01:09:16] Gdy jechał pociąg z przesiedleńcami, przy torach stali ludzie, którzy przyglądali się podróżnym – wzajemne obawy. Pewnej nocy po przyjeździe do Szczytna boh. obudził hałas. Okazało się, że poprzedniej nocy sąsiadowi zginął koń. Wołyniacy nie zamykali chlewów, ponieważ w ich stronach nie było kradzieży, nie było też bójek na zabawach. Z Kurpiów i Mazowsza przyjeżdżano na szaber. Chłopak wracający nocą do domu zobaczył skradzionego konia i zaalarmował mieszkańców. Złodzieja złapano i położono na bronie leżącej zębami do góry. Po rozprawie ze złodziejem skończyły się kradzieże.
[01:13:20] Boh. pojechała na egzamin do Olsztyna z dwiema koleżankami z ul. Suwalskiej. W liceum była specjalizacja z rosyjskiego, a boh. chodziła wcześniej na dodatkowe lekcje. Egzamin zdawało wiele osób, boh. i jej koleżanki zdały go. Liceum założyła działaczka mazurska Maria Zientara-Malewska. Boh. dostała miejsce w internacie, który mieścił się przy Dworcu Zachodnim, szkoła była przy Dworcu Głównym, tu także mieściła się stołówka i odrabiano lekcje. Warunki w internacie. Szkoła była koedukacyjna, ale chłopcy mieli oddzielny internat. Przez cztery lata nauki boh. miała stypendium.
[01:18:35] Boh. rozpoczęła naukę w 1950 r. Szkoła była świecka i działał w niej Związek Młodzieży Polskiej. Boh. należała do ZMP, ale nie odbywały się zebrania organizacji. Na stadionie Leśnym ćwiczono układy gimnastyczne przed pochodami 1-majowymi. Boh. czasem wagarowała nad Łyną. W 1950 r. olsztyńska Starówka była w gruzach, potem zaczęto ją stopniowo odbudowywać. Uczniom nie wolno było chodzić do kościoła, w niedzielę do południa odbywały się zajęcia w szkole, czas wolny był od godziny 16. W tygodniu czas wolny był w godz. 14-16. W szkole był chór, który śpiewał podczas uroczystości w mieście. Występowano także w Teatrze im. Jaracza. Nauczycielka muzyki uczyła śpiewu z nut. Boh. dzięki temu prowadziła potem w szkole wychowanie muzyczne oraz chór. Inspektorem szkolnym był kolega, który skończył to samo liceum i po latach porównywał boh. do licealnej nauczycielki muzyki.
[01:24:00] Po śmierci Stalina w korytarzu wystawiono jego portret i warty – panująca atmosfera, w tamtych czasach nie znano rozmiarów zbrodni stalinizmu.
[01:25:10] Gdy boh. była w III klasie, szkoła musiała zwolnić jedno piętro, ponieważ miało tam być dwuletnie studium nauczycielskie – likwidacja liceów pedagogicznych. Boh. zdała maturę w 1955 r. Uczniów rozesłano do liceów w okolicy, do Bartoszyc, Giżycka. Boh. została w Olsztynie, jej klasa liczyła 28 osób – nakazy pracy po ukończeniu szkoły. Boh. i koleżanka Marysia wybrały powiat bartoszycki – zawiadomienie o spotkaniu zapoznawczym dla nowych nauczycieli organizowanym przez inspektorat szkolny. Przyjazd do Bartoszyc – spotkanie z inspektorem. Boh. dostała legitymację służbową i miała ulgę na przejazdy kolejowe. W trakcie spotkania odwiedzono szkoły, w których młodzi nauczyciele mieli pracować.
[01:30:50] Nauczyciele wiejscy dostawali węgiel, nie płacili za mieszkanie i światło. Boh. dostała pokój, ale kierowniczka szkoły, pani Przybyłkowa, mieszkająca z mężem i synem, przyjęła ją do swojego domu. W szkole organizowano klasy V-VII. Do odległych o 20 km Bartoszyc jeżdżono furmankami po ławki, stoły, tablice. Młodsze klasy uczyły się w budynku poniemieckim, a starsze klasy w pałacu, którego dach przeciekał – konieczność chodzenia w gumowcach.
[01:33:05] Zakupy można było zrobić w odległych o 6 km Galinach, tam też odbierano pobory. Boh. pojechała rowerem po wypłatę dla czwórki nauczycieli – kwestia zaufania. W ostatniej klasie liceum jedna z koleżanek ukradła drugiej pończochy nylonowe i została za to wyrzucona ze szkoły. Poczucie humoru państwa Przybyłków.
[01:35:50] Do szkoły przyjeżdżał inspektor – powody wizyt, koleżanka Mazurka zauważyła, że inspektor przyjeżdża do boh. Wesele odbyło się w klasie, zorganizowała je pani Przybyłkowa. Dopiero niedawno boh. poznała kulisy przygotowań do wesela. W tym czasie boh. bolał ząb i przyszły mąż musiał ją zawieźć do dentysty do Bartoszyc. Ślub brano w listopadzie 1956 – reakcja matki.
[01:38:14] Po ślubie mieszkano w internacie w Bartoszycach. Do Bożego Narodzenia boh. pracowała jeszcze w szkole w Śmiardowie, potem podjęła pracę w szkole nr 1 w Bartoszycach. Mąż chciał hodować pszczoły i marzył o pracy w małej wiejskiej szkole – przeprowadzka do Krawczyk, gdzie mąż został kierownikiem siedmioklasowej szkoły. Mąż założył we wsi szkołę rolniczą dla młodzieży po podstawówce – konieczność posiadania uprawnień do przejęcia gospodarstwa rolnego.
[01:41:20] Córka urodziła się w 1957, a syn w 1959 r. Mężowi zaproponowano powrót do Bartoszyc i objęcie stanowiska wiceprzewodniczącego Powiatowej Rady Narodowej. Przewodniczący wywodził się z PZPR, jego zastępca mógł być z ZSL. Zapisał się do partii, gdy pracował w mazurskiej wsi. Gdy boh. pracowała na wsi, już nie mieszkali tam Mazurzy, mieszkańcom proponowano wstępowanie do spółdzielni produkcyjnych – atmosfera na wsi, antagonizmy.
[01:43:22] Mąż otworzył szkołę dla mieszkańców. Kupił telewizor, który odbierał tylko stację radziecką z Kaliningradu. Boh. była tłumaczką podczas oglądania programów. Po trzech latach wyjechano do Bartoszyc, gdzie rodzina dostała mieszkanie.
[01:45:30] Boh. rozpoczęła pracę w szkole ćwiczeń przy liceum. W mieście było liceum pedagogiczne dla Polaków i drugie dla Ukraińców. Klasa boh. miała zajęcia w budynku liceum ukraińskiego. W 1947 r. na teren powiatu przesiedlono ludzi z Bieszczadów. Społeczność ukraińska jest liczna, ma swoją cerkiew. Nauczyciele ukraińscy przychodzili na lekcje boh. i obserwowali metody nauczania. W szkole ukraińskiej uczyli także Polacy, boh. nie była świadkiem konfliktów.
[01:48:30] W pokoju nauczycielskim szkoły ukraińskiej zaczęły ginąć pieniądze i trwało to długo. Jednej z nauczycielek zginęła cała pensja. Pewnego dnia matematyk wszedł do pokoju nauczycielskiego w czasie lekcji i zastał listonosza z ręką w kieszeni czyjegoś palta. Listonosz przynosił do szkoły gazety i korzystał z okazji.
[01:50:30] Boh. zachorowała, jesienią 1972 przeprowadzono się z Bartoszyc do Węgorzewa. W Węgorzewie są lasy sosnowe i piaski, ten klimat bardziej jej sprzyjał. Boh. pracowała w szkole nr 2, córka nie chodziła na religię – naciski ze strony księdza. Jesienią 1972 zamieszkano w nowym mieszkaniu. Mąż źle się czuł i trafił do szpitala, okazało się, że ma nowotwór. Leżał w klinice w Białymstoku, zmarł wiosną 1973 r. – uroczysty pogrzeb. Charakter męża i jego podejście do ludzi. Boh. po śmierci męża zachęcała dzieci do nauki.
[01:56:15] Boh. prowadziła szkolny chór, który liczył ponad 80 dzieci. W 1975 r. po reformie administracyjnej Węgorzewo znalazło się w województwie suwalskim. Kuratorium oświaty wysłało boh. na Kongres Kultury Polskiej, gdzie była jedyną reprezentantką województwa. Chór zajął pierwsze miejsce w konkursie wojewódzkim w Suwałkach. Za otrzymaną nagrodę boh. zorganizowała chórzystom wycieczkę do Olsztyna. Tłumaczenie dzieciom, gdzie zaczyna się ojczyzna. W czasie zwiedzania miejsca bitwy chórzystki złapała ulewa. Po przyjściu do autobusu boh. kazała się rozebrać podopiecznym – wygląd autobusu. Gdy odsłaniano pomnik na Polach Grunwaldzkich, męża zaproszono na uroczystości i boh. pojechała z nim. Innym razem podczas wycieczki boh. zorganizowała kolację dla dzieci, którą zjedzono na parkingu.
[02:02:10] Po śmierci męża boh. nie chciała jeździć do rodziny, by nie rozmawiać o tym, co się stało. Pojechała na kolonie z młodzieżą szkół średnich z Kętrzyna. Kwestia odpowiedzialności opiekunów wobec rodziców – sprawa dziewczyny, która wymykała się z namiotu do chłopaka. Pewnego lata boh. był kierowniczką kolonii. W czasie obiadu rozmawiano o wielkościach porcji – kromka chleba dla boh. Jedna z nauczycielek poszła z grupą do lasu, osa użądliła jednego z chłopców, który miał alergię – wyjazd Syrenką na pogotowie w Bartoszycach – rozmowa z lekarką. Jednej z dziewczyn zginął srebrny łańcuszek, pamiątka po babci. Boh. powiedział o tym na apelu i łańcuszek się odnalazł. Stosowane metody wychowawcze. Przed wyjazdem do domów okazało się, że niektóre dzieci mają różyczkę – lekarz z pogotowia po badaniach orzekł, że ktoś przyjechał chory na obóz i dzieci już wychodzą z choroby.
[02:11:03] Boh. została dyrektorką szkoły, z tego stanowiska odeszła na emeryturę w 1992 r. Powody problemów z kadrą pedagogiczną – kwestia służebności nauczycieli wobec dzieci. Boh. współcześnie spotkała się ze swoją uczennicą, która też prowadziła niewielki chór stosując jej metody. Wpływ na wychowanków. Boh. znalazła pewnego dnia portfel należący do emerytki, szukając jej spotkała dawnego ucznia-chórzystę.
[02:15:20] Córka pracowała w spółce polsko-chińskiej, gdy wyjeżdżała na placówkę w Szanghaju chciała zabrać dzieci i pracodawca zgodził się na to. Boh. poleciała jako opiekunka wnuków – wspomnienie podróży. W Szanghaju uczyła dzieci rosyjskiego – system edukacji. Rozważania na temat języka rosyjskiego i tego, czy jest potrzebny w dzisiejszych czasach.
[02:19:28] W domu nie rozmawiano o wydarzeniach na Wołyniu. Rodzice mieli nadzieję, że wrócą „na swoje”. Boh. rozmawiała z dziećmi o przeszłości rodziny – literatura na temat Wołynia. Mąż znał jej historię. Rodzina jeździła Syrenką, w wakacje wyjeżdżano ze znajomymi, którzy zostali wysiedleni z Bieszczad w 1947 r. Podczas podróży mąż widział schron „bandytów”. Boh. była w miejscu śmierci gen. Świerczewskiego.
[02:23:35] Stosunek boh. do wojny na Ukrainie – konflikt polsko-ukraiński współcześnie. Wspomnienie nalotu na Łuck. Położenie geograficzne Ukrainy a wydarzenia historyczne – wojny w dawnych czasach, powinności chłopów wobec wojska.
[02:27:40] Przeżycia z Wołynia powracały do boh. w snach – sny o chowaniu się. Kwestia przebaczenia i pamięci oraz zaufania. Boh. ma koleżanki Ukrainki, wysiedlone z Bieszczadów. Opinia na temat Ukraińców, refleksje na temat Wielkiego Głodu.
more...
less