Okulicz Jan
Jan Okulicz (ur. 1946, Łotowiany) pochodzi z rodziny polskiej, osiadłej na 30-hektarowym gospodarstwie na Litwie Kowieńskiej. W maju 1948 rodzina została deportowana do posiołka Tajożnoje w Krasnojarskim Kraju, gdzie pracowali przy wyrębie tajgi. Po roku spędzonym na zesłaniu zmarł 7-letni brat Kazimierz. Reszta rodziny w grudniu 1956 roku repatriowała się do Polski i osiedliła w Gdyni.
more...
less
[00:00:07] Boh. urodził się w 1946 r. w Łotowianach na Litwie. Jego ojciec posiadał duży majątek, który po wojnie został prawie w całości skonfiskowany. Rodzina zachowała przepisowe 15 ha ziemi i znalazła się na liście do wywózki. Kiedy w nocy z 21 na 22 maja 1948 r. przyszło po nich NKWD, boh. miał dwa lata, a jego młodsza siostra osiem miesięcy. Kapitan „okazał się człowiekiem” i dał im dłuższy czas na spakowanie. Zawieziono ich 30 km na dworzec i załadowano do pociągu jadącego na Sybir. Trafili w rejon mański Kraju Krasnojarskiego do pasiołku Tajożnoje, poczta Oresznoje [Oreshnoye].
[00:04:30] Rodzina początkowo mieszkała z innymi zesłanymi w zastępczym pomieszczeniu, w którym później mieściła się szkoła. Czekali na ukończenie budowy baraków, po jakimś czasie w nich zamieszkali. Na zsyłce spędzili ponad 8 lat, w grudniu 1956 r. wrócili do Polski.
[00:05:50] Położenie posiołka: tajga, góry Sajany. W okolicy biegła kolejka wąskotorowa zrobiona w latach 1937-38 przez zesłańców fińskich. Wzdłuż trasy zakładano różnej wielkości posiołki. Zesłańcy wycinali las, pnie ładowano na wagony, dowożono do rzeki Many i dalej spławiano do rzeki Jenisej.
[00:07:30] Boh. miał siostrę i trzech braci, z których jeden po roku na zsyłce zmarł. Oprócz rodziny w baraku mieszkała jeszcze znajoma z trojgiem dzieci, które ojciec boh. wziął pod opiekę. W 1953 r. dołączył do niej zwolniony z Magadanu mąż i zamieszkali w pomieszczeniu obok. Obie rodziny wracały razem do Polski. Znajoma z mężem zamieszkali w Ostródzie, rodzina boh. – w Gdyni.
[00:09:00] W kołchozach można było znaleźć pracę i żyło się inaczej niż w posiołku, w którym możliwy był jedynie wyrąb lasu i tym zajmował się ojciec boh. Bracia byli o 10 i 13 lat starsi od boh., po ukończeniu 15 roku życia musieli pracować. Mam boh. nie pracowała, ale pomagała znajomej, która zabrała na zsyłkę maszynę do szycia i razem szyły.
[00:10:15] Zanim ojciec rozpoczął pracę przy wyrębie lasu, pasł krowy. Nie było łąk, więc wypasał je w lasach. Najmłodszy brat zachorował i po roku zmarł. Boh. przeżył „dzięki śmierci Stalina”, ponieważ w czerwcu [1953] zachorował i musiał mieć operację wyrostka - załatwienie jej byłoby wcześniej niemożliwe. Ojciec załatwił też zastrzyki z penicyliny.
[00:12:30] Zesłańców nikt nie pilnował i nikt nie próbował uciekać - najbliższa trasa kolei transsyberyjskiej biegła w odległości ok. 80 km. Drogi były przejezdne jedynie latem, w zimie leżały dwa metry śniegu a mrozy dochodziły do 50 stopni. Dzieci chodziły do szkoły, jeśli temperatura spadała poniżej 42 st. mrozu mogły zostać w domu.
[00:13:40] Pracujący zesłańcy dostawali wynagrodzenie za pracę i rozliczali się na miejscu. Do wagonów, którymi wieziono ludzi, doczepiano wagony z drzewem. Wypadek brata: drzewo uderzyło w wagon i złamało bratu nogę. Operację w Krasnojarsku źle przeprowadzono i dopiero po powrocie do Polski brat został wyleczony.
[00:14:45] Każda rodzina miała swój ogródek, sadzono w nich ziemniaki, bo możliwości kupowania jedzenia były ograniczone. Jedyny sklepik w okolicy miał słabe dostawy, a duże kolejki. W Gdyni mieszkało trzech braci mamy i dzięki wysłanemu przez nich zaproszeniu rodzice z dziećmi mogli wrócić do kraju. Boh. miał wówczas ok. 10 lat. Zamieszkali w Gdyni. Obecnie z całej rodziny żyje boh. i jego brat.
[00:16:50] Droga do Polski. Boh. po operacji [wyrostka] miał problemy z pamięcią i nie pamięta szczegółów podróży. Rodzinę zawieziono 80 km samochodem do stacji kolejowej w Kamarczadze, potem ok. 2 tygodni jechali pociągiem do Terespola, a stamtąd do Gdyni. Początkowo musieli się rozdzielić pomieszkując u rodziny, z czasem dostali swoje mieszkanie i zamieszkali razem.
[00:18:20] Na zesłaniu w domu rozmawiano po polsku i litewsku, a w szkole obowiązywał język rosyjski. Po przyjeździe do Gdyni w grudniu [1956] boh. już od stycznia [1957] poszedł do polskiej szkoły. Miał kłopoty z językiem, ale z czasem je nadrobił. W tamtych czasach nie mówiło się swobodnie o doświadczeniach zesłania.
[00:20:50] Na wygnaniu „żyło się, aby przeżyć”. Podstawą wyżywienia były kartofle. Przydział chleba. Kontakt z rodziną pozostawioną na Litwie był rzadki, z czasem większość jej członków wyjechała do Polski.
[00:22:40] Brat boh., który umarł na Syberii, miał w chwili śmierci 5 lat i został pochowany 5 km od Oresznoje w Narwie, gdzie był szpitalik. Większość osób rodzin znajomych przeżyła, ale wśród reszty zesłanych śmiertelność na zesłaniu była duża.
[00:23:50] W posiołku wszystkie „dni były jednakowe”. Święta obchodzono skromnie. Wśród zesłanych były różne narodowości – Grecy, Niemcy, Litwini, Ukraińcy, Tatarzy, Polacy i in. Nie dochodziło do kradzieży, bo „nie było co kraść”.
[00:26:20] Powojenne wywózki, starania boh. o ich nagłośnienie. [boh. pokazuje na zbliżeniu mapy położenie miejsca zesłania] Pasiołek Tajożnoje leżał 2 km w kierunku południowo-wschodnim od miejscowości Oresznoje.
more...
less