Nagel Edmund
Edmund Nagel (ur. 1933, Załęże, gm. Przodkowo) wychował się we wsi, rodzinie i kulturze kaszubskiej. 1 września 1939 roku został postrzelony, co spowodowało trwały bezwład jednej nogi. W niemieckiej szkole był bity za używanie języka kaszubskiego. Świadek „marszu śmierci” z obozu Stutthof - jego matka karmiła przechodzących więźniów, a wraz z inną kobietą wydostała z marszu śmierci ks. Franciszka Gruczę. Po wkroczeniu Rosjan pan Edmund został wyrzucony z domu do piwnicy - w mieszkaniu stacjonował sowiecki sztab, a w piwnicy w zamurowanym pomieszczeniu przez cały ten czas ukrywało się przed Rosjanami siedem kobiet.
more...
less
[00:00:07] Bohater urodził się w 1933 r. w Załężu w rodzinie rolników, posiadali 20 ha ziemi. Podczas I w. ś. ojciec nauczył się weterynarii lecząc konie i pomagał we wsi jako weterynarz. 1 września 1939 r. boh. bawił się z bratem na podwórku w kopanie okopów. Do Załęża wkroczyli Niemcy, nadleciały samoloty. Zaczął się ostrzał z ziemi i powietrza podczas którego boh. został trafiony w biodro. Szpital zajęty przez niemieckie wojsko nie przyjmował dzieci. Ojciec opatrzył boh. ale wdało się zapalenia szpiku kostnego i niedowład nogi. Pół roku leżał w łóżku. Do 1952 r. chodził o kuli.
[00:05:10] Pod koniec 1941 r. boh. rozpoczął szkołę w Załężu. Chodziły do niej dzieci niemieckich osadników oraz sąsiadów, którzy podpisali folkslistę. Koledzy ze szkoły chodzili w żółtych mundurach, byli „hajotami” [Hitlerjugend]. Część ludności polskiej wysiedlono, sąsiedzi pojechali do obozów i na roboty. Rodzinę boh. zostawiono ponieważ ojciec jako weterynarz pomagał Niemcom zajmować się końmi i bydłem. „Pod koniec” podpisał folkslistę aby dostać przydział jedzenia dla dzieci. Starsze rodzeństwo boh. wyjechało i nie miał kto pracować na roli.
[00:06:55] Najstarszy brat Benedykt był w „Gryfie Pomorskim” i ukrywał się aby nie trafić do Wermachtu. Do domu przychodził nocami. Czasem pomagał rodzicom - kiedy kosił przebierał się, zakładał suknie i brał kosz. Drugi brat był na robotach u Niemca. Ze względu na młodszego o 6 lat brata boh., Benedykta nazywano w domu Józefem, żeby dziecko nie wygadało się przed obcymi. Zniemczony sąsiad wypytywał o Benedykta.
[00:09:00] Dobre stosunki rodziców z niemieckimi osadnikami, ojciec był im potrzebny. Synowie sąsiadów chodzili w mundurach Hitlerjugend. W szkole dzieci polskie rozmawiały po kaszubsku. Niemiecki kolega poskarżył się na boh. i nauczycielka (Gertruda Maschke) zaczęła boh. „bić i znęcać się”. Od bicia kijem przez nauczycielkę boh. puchły ręce. Biła też i wyzywała innych Polaków. W drodze ze szkoły boh. był przez chłopców z Hitlerjugend „bity do krwi”. Raz po ataku starszy brat niósł go do domu na plecach.
[00:12:15] „Marsz śmierci” więźniów KL Stutthof. Boh. widział kolumny kobiet i mężczyzn idące od „Piotrkowa w kierunku Pomieczyna”. Matka wyniosła pokrojony chleb, kawę i karmiła ich. Niektórzy pilnujący esesmani dopuścili więźniów do jedzenia, inni nie. „To było ciężkie przeżycie” [wzruszenie boh.] Marsz szedł w marcu, była „chlapanina”, wygląd więźniów. Ludzie ciągnęli sanki z jedzeniem dla psów, które skakały na tych, co nie mieli siły iść. Pilnujący brali słabych na bok, rozstrzeliwali i porzucali po drodze. Ojcu boh. kazali zebrać trupy. Zwiózł je saniami w kierunku Łebna, gdzie zostały pochowane. Marsz szedł kilka dni, boh. obserwował go z okna, dom leżał 60 metrów od szosy. [++]
[00:15:00] Mama wyniosła więźniom w koszu pokrojony chleb, ugotowała też kartofle, które brali na drogę. Zaparzyła kawę z mlekiem, dała kubki. Jeśli pilnujący Niemcy pozwolili na posiłek, kolumna więźniów zatrzymywała się i po zjedzeniu ruszali dalej. Boh. nie był świadkiem rozstrzeliwań. Jako dziecko był poruszony widokiem wycieńczonych ludzi.[+]
[00:17:00] Po noclegu więźniów w kościele w Przodkowie, na ławkach pozostały wyryte nazwiska. Mama boh. z p. Królik, akuszerką, uratowały z marszu śmierci znajomego księdza F. Gruczę - wyprowadziły go z kościół w Przodkowie. W Pomieczynie, żonie i sąsiadom udało się przekonać pilnujących i wyprowadzić z kościoła Jana Dąbrowskiego, sąsiada mieszkającego w Załężu.[+]
[00:21:30] Boh. chodził o kuli i pasał z bratem krowy. W Hopach przecinali linie telefoniczne i druty zasilające reflektory niemieckie. Znajomy łączył po nich druty, ale nigdy ich „nie zakapował”.
[00:22:20] Boh. dwukrotnie stał „pod murem i miał być rozstrzelany”. Jego mama bardzo dobrze mówiła po niemiecku. Kiedy Niemcy celowali w boh., chwyciła za ich karabin krzycząc „das ist mein sohn”. Drugi raz, kiedy kaleki boh. biegł po polu, strzelał do niego niemiecki policjant. Matka zakazała mu strzelać i po raz drugi uratowała syna. [+]
[00:24:15] Niemcy przychodzili do gospodarstwa rodziców, aby zliczać stan trzody chlewnej i kur. Część drobiu rodzina ukrywała w skrzynkach w lasku. Niemcy zwalczali „czarny ubój”, za samowolne świniobicie trafiało się do Stutthofu. Rodzice mieli dużo dzieci i w ukryciu zabijali świnie, których wcześniej nie dali Niemcom do policzenia. Okupant zabrał też wirówkę do mleka i tromle [wałki]. Rodzina wirowała mleko nielegalnie. [+]
[00:26:10] Ucieczka brata przed Niemcami. Brat dołączył do organizacji podziemnej „Gryf Pomorski” i ukrywał się. „Gryf” miał bunkry w lasach pod Gdynią. W jednej wsi Niemcy wrzucili granaty i „wytłukli wszystkich w bunkrach”, brat boh. ocalał, bo nie przebywał w wysadzonych pomieszczeniach. O działalności w „Gryfie” brat nie opowiadał ani podczas wojny, ani po niej – „każdy miał swoje przeżycia”. [+]
[00:28:50] 19 marca 1945 w Przodkowie pojawiły się cztery radzieckie czołgi. Podczas ostrzału ucierpiały szkoła i okoliczne domy, m.in. dom sąsiada Filipa, który został zabity radzieckim pociskiem. Słowa czerwonoarmisty do matki boh.: „wyście na nas jeszcze będziecie przeklinać”. [+]
[00:31:30] Rosjanie wypędzili rodzinę do piwnicy, a w domu urządzili sztab. Mieli radiostację i dane o ruchach na froncie. Jeden z radzieckich żołnierzy odmówił oddania swojego zbioru zegarków drugiemu sowieckiemu żołnierzowi i został przez niego zastrzelony na podwórku. Strzelający poszedł z ukradzionymi zegarkami na front w stronę Gdańska i tam zginął.
[00:33:50] Rosjanie dobrze traktowali rodzinę boh. Pytali o dziewczyny. Sąsiadki ukryły się przed Rosjanami w zamurowanym pomieszczeniu piwnicy boh., przez otwór podawano im jedzenie. Boh. z rodziną spał w innej części piwnicy, trwało to tydzień. Kiedy Niemcy stacjonowali na ich podwórku i gotowali dla swoich wojsk, dzielili się jedzeniem z gospodarzami. Rosjanie nikogo nie częstowali. Dziewczyny ukrywały się w piwnicy do momentu odejścia Rosjan i wyprowadzenia się radzieckiego sztabu. [+]
[00:36:00] W czasie wojny w domu boh. ukrywała się ciotka Krynicka, wysiedlona przez Niemców z gospodarstwa wraz z rodziną. Obok domu boh. ewakuowali się uciekinierzy z Prus Wschodnich, jechali wozami „furmanka za furmanką”. Zatrzymywali się na noc w domu boh. i jechali dalej. Pośród uciekinierów był parobek, Polak z Warszawy, który uciekł Niemcom i został w domu boh. Po paru dniach przyszli esesmani, wyprowadzili go i rozstrzelali za stodołą. Esesmani mówili po polsku, okazało się że byli Ukraińcami. Brat boh. z „Gryfu” był w domu. Ukrył się na strychu, ponieważ zaczęli go szukać.
[00:41:30] Nikt w okolicy nie przechowywał uciekinierów z marszu śmierci. Postać sąsiada, „zniemczonego Kaszuba”. Folksdojcze mieli „lepsze przydziały jedzenia”.
[00:42:45] W 1947 roku boh. poszedł do 3-4 klasy polskiej szkoły. Umiał pisać jedynie po niemiecku. Szkoła, w której realizował klasę siódmą, mieściła się dwa kilometry od domu, jeździł rowerem. Po jej ukończeniu ok. 1949 roku zaczął pracę w spółdzielni inwalidów w Gdańsku, gdzie uczył się krawiectwa.
[00:44:55] Powojenny, zrujnowany Gdańsk. W maju 1945 boh. z ojcem wybrał się na gdańską Olszynkę – była zalana, bo Niemcy przerwali wały Motławy. Spalone czołgi, trupy żołnierzy radzieckich i niemieckich. Ulice Gdańska. [+]
[00:47:35] Szkoła i praca boh. po wojnie. W wieku 18 lat boh. zgłosił się do Akademii Medycznej w Gdańsku na konsultację z prof. H. Kanią, chirurgiem. Lekarz obiecał mu „że jeszcze będzie tańczył”. Boh. przeszedł kilka operacji, po których leżał jedenaście miesięcy w akademii. Dostał protezę. Dwuletnia nauka w technikum radiowym w Poznaniu, nieukończona z powodu braku funduszy. Po powrocie do Gdańska boh. zamieszkał u siostry na ul. Partyzantów. Zgłosił się jako uczeń do „Fotoplastyki” – Wojewódzkiej Spółdzielni Fotografów w Sopocie i tak zdobył zawód. Pracował tam osiem lat.
[00:59:50] Robił zdjęcia „po zabawach, karnawałach”. Początkowo pracował na radzieckiej lustrzance „Smiena”, później za zarobione pieniądze kupił nowy aparat i lampę błyskową. Praca zawodowa boh.
more...
less