Kowal Maria
Maria Kowal z d. Sieczka (ur. 1943, Łuck) urodziła się w łuckiej katedrze na Wołyniu w czasie trwającej wokół rzezi wołyńskiej. Jej rodzice zostali ostrzeżeni przed nadciągającym niebezpieczeństwem i w ostatniej chwili udało im się uciec razem z dziećmi. Wcześniej banderowcy pomordowali jedenastu członków ich rodziny, m.in. jej dziadka i babcię. Po 6 tygodniach od porodu, rodziców pani Marii z dziećmi wysłano na przymusowe roboty do Niemiec, gdzie pracowali przy pochówku ofiar bombardowań oraz przy wydobyciu węgla. Po wyzwoleniu wyemigrowali do USA, gdzie pani Marii ukończyła szkoły i pracowała w rachunkowości. W 70 urodziny odwiedziła z synem swoją rodzinną wieś Pendyki, która obecnie już nie istnieje, została zrównana z ziemią. Jedyną pamiątką po zamordowanych dziadkach jest wyniesiony przez jej ojca z rodzinnego domu po dokonanej już rzezi - obraz św. Antoniego, do którego ramy wykonał dziadek. Obraz wisi do dziś w sypialni pani Marii.
more...
less
[00:00:45] Maria Sieczka-Kowal przyszła na świat w 1943 r. na Wołyniu, w katedrze w Łucku, w której jej rodzice ukrywali się przed banderowcami. Wieś Pendyki, w której mieszkali, została zaatakowana. Jej dziadkowie mieszkali w Pieńkach. 26 marca nastąpił atak banderowców i dziadków zamordowano. Babcię znaleziono pod domem, została zabita kołkiem od płotu, w obu rękach trzymała córki, również pomordowane. Obok dziadków mieszkała ciocia z wujkiem i czwórką dzieci. Do komina wsadzono im słomę i podpalono - cała rodzina udusiła się w piwnicy.
[00:03:10] Sąsiadka z dzieckiem również została zabita. Dziadek miał astmę, nie mógł uciekać przez las. Ukrył się w latrynie, dostał kulę, która przeszła przez deski. W ciągu jednej nocy z rodziny boh. zostało zamordowanych 11 osób. Zabito też dwóch wujków, z których jeden był kaleką. Mordy rodziny boh. miały miejsce pod koniec marca 1943 r.
[00:04:30] W razie niebezpieczeństwa we wsi uderzano w szyny, aby obudzić i ostrzec mieszkańców. 15-lestni wówczas brat Janek pierwszy usłyszał ostrzeżenie i obudził całą rodzinę. Matka była wtedy w 8 miesiącu ciąży z boh., brat Antoś miał 9 lat, Ludwik - 13. Wszyscy zaczęli uciekać w tym, co mieli na sobie. Ojciec chciał zaprząc konia do wozu, żeby wziąć pierzynę dla żony, ale koń przestraszył się ognia z podpalonej wsi i poniósł. Rodzina uciekła pieszo do lasu, dotarli do Cumania oddalonego o ok. 20 km.
[00:06:30] W Cumaniu zaczęła się zbierać cała ich wieś. Ukrywali się tam 2 dni, niektórzy miejscowi przynosili im jedzenie. Ojciec z wujkiem i jednym mężczyzną wrócili do wsi. Znaleźli zabitych dziadków i resztę rodziny. Ojciec wszedł do domu i zabrał dokumenty oraz obraz św. Antoniego. Obraz ten wisi do dziś u boh. w sypialni, to jedyna pamiątka boh. po dziadkach.
[00:08:00] Ludzie, którzy chowali się w Cumaniu zostali ostrzeżeni przez proboszcza, że zbliżają się banderowcy. W ucieczce pomogli żołnierze niemieccy, którzy przewieźli część osób, głownie kobiety i dzieci, do Łucka. Proboszcz został do końca i nie zdążył uciec – banderowcy podcięli mu gardło i wrzucili do rowu, żeby umarł. Mężczyźni ze wsi znaleźli go i zabrali do szpitala. Przeżył, ale do śmierci ok. 1965 r. nie mógł już mówić.
[00:10:00] Ludność ukryła się w Łucku. W łuckiej katedrze ojciec boh. przygotował dla żony łóżko wyścielane słomą i tam boh. przyszła na świat [5 czerwca 1943]. 13-letni brat Ludwik był przy matce, pomogły jej również zakonnice. Po porodzie ciocia dała swoją chustkę, w którą nowonarodzona boh. została owinięta. Rodzina została na miejscu przez następne 6 tyg. Potem Niemcy wywieźli całą rodzinę boh. (z braćmi i siostrą Helą) do ciężkiej pracy w niemieckim obozie pracy przymusowej. Matka kopała groby dla niemieckich żołnierzy. Hela miała ok. 19/20 lat, pomagała mamie.
[00:12:00] Ojciec kopał węgiel ze starszym synem Jankiem. Boh. zostawała w obozie pod opieką 9-letniego brata Antosia. 13-letni Ludwik dostawał od Niemki z kuchni kartki na jedzenie. Niemka wiedziała, że opiekują się małym dzieckiem w baraku i czasem dawała kaszę manną, żeby boh. też mogła coś zjeść. Antoś miał kolegę, który również miał pod opieką młodszą siostrę. Podczas nalotów chłopcy ukrywali swoje siostry w rowie i nakrywali je gałęziami, aby ochronić od bomb. Jak rodzice znajdowali potem boh. w rowie, była mokra i krzyczała z głodu.
[00:14:50] W niemieckim obozie dotrwali do końca wojny. Obóz był w miejscowości Raisdorf k. Kilonii (Kiel). Po wojnie rodzice nie mieli dokąd wracać - ich dobytek, ziemia i dom zostały zniszczone. Po jakimś czasie brat Ludwik dostał się do USA dzięki Kongresowi Polsko-Amerykańskiemu, który pomagał ludziom po wojnie. Ludwik zaczął chodzić do szkoły wieczorowej, dostał się do pracy na farmie w stanie Wisconsin. Poznał tam sąsiada swojego pracodawcy, z którym się zaprzyjaźnił.
[00:17:00] Sąsiad ten finansował rodziców, brata Antosia i boh., gdy przyjechali do Ameryki. Siostra Hela spotkała w obozie swojego przyszłego męża i wzięli ślub. Kiedy z mężem dołączyła do rodziny w Ameryce, miała już dwóch synków, jeden z nich urodził się w obozie [w Majerwiku]. Na początku rodzina boh. mieszkała w Chicago w małym mieszkaniu. Opis pierwszego mieszkania i zmiana mieszkania po przyjeździe siostry.
[00:20:00] Z Niemiec niebawem przyjechał brat Janek. Najstarszy brat, Władziu, został początkowo wysłany do łagru radzieckiego, gdzie był bity i głodzony. Dla rodziny boh. najgorszym obozem był ten w Raisdorf / Kilonii, gdzie rano rodzice dostawali tylko czarną kawę i kawałek chleba, a po pracy zupę z brukwi. W zupie były robaki, ale jedzono ją, bo nic innego nie było.
[00:22:55] W USA boh. poszła do szkoły w Wisconsin, znała wtedy tylko jedno słowo po angielsku – sleep, spać. Miała 6 lat, zakwalifikowała się do klasy drugiej. Rodzice pracowali początkowo w Wisconsin, żeby spłacić pieniądze, które ludzi pożyczyli im na podróż do USA. Po kilku miesiącach przenieśli się do Chicago, boh. wróciła do szkoły i została najlepszą uczennicą.
[00:25:00] W pokoju, w którym mieszkała z rodzicami było radio. Jako dziecko wierzyła, że w pudełku radia mieszkają mali ludzie, którzy śpiewają. Nie miała żadnych zabawek, używała wyobraźni. Boh. ukończyła szkołę powszechną w 1958, rozpoczęła szkołę średnią. Chciała być pielęgniarką, ale w 1962 r. studia były dość drogie i nie miała pieniędzy na szkołę. Po szkole średniej pracowała jako sekretarka - recepcjonistka.
[00:27:00] Pracowała jako sekretarka, ale pomagała księgowej w rachunkach, do czego miała zdolności. Jak księgowa zachorowała, zastępowała ją. Wieczorem studiowała rachunkowość. Pracowała w tej firmie kilka lat, spotkała męża. Była trzy razy w ciąży, donosiła tylko jedną – urodził się Antoś. Mąż boh. zmarł 9 lat temu na otępienie naczyniowe [ang. vascular dementia] i nie dożył 50. rocznicy ślubu. Boh. na swoje 75. urodziny odwiedziła Polskę i rodzinę.
[00:29:20] Życie rodziny na Wołyniu. Swoich dziadków nie poznała, bo zostali zabici przed jej urodzeniem. Nazywali się Marianna Bąk z d. Pastuszek, dziadek miał na imię Franciszek. Zginął w wieku 72 lat, babcia był rok młodsza. Ukradziono boh. możliwość poznania dziadków. Zastrzelony wujek był kaleką, miał na imię Mieczysław. Ciocia Stefania była jedną z czworga dzieci. Ciocia Władzia miała w chwili śmierci 31 lat, ciocia Marianna została zabita z babcią. Ewa Szymańska opisuje członków rodziny boh. w książce. Wujek Stasiek uciekł i był potem w Łucku. Ciocia Stefania została zaduszona z resztą rodzeństwa i z sąsiadką.
[00:32:00] Wujek Stasiek wrócił do wsi 2-3 lata po zamordowaniu dziadków boh., nadal były tam ich kości, nikt ich nie pochował. Zebrał kości dziadków z okolicy domu, włożył do worka i zakopał. Znalezione w latrynie zwłoki dziadka [chorego na astmę] były okradzione z butów. Dziadek miał zawsze w kieszeni obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Jak wujek Stasiek był w Łucku, spotkał Ukraińca, który miał na sobie buty dziadka. Wujkowi powiedział, że je znalazł. Wujek Stasiek odparł, że zrobił te buty dla swojego ojca i zaczęli się bić. W mundurze Ukraińca znalazł też obrazek Matki Boskiej, który dziadek nosił przy sobie. Pobicie [zabicie] Ukraińca przez wujka. Ucieczka wujka do ZSRR.
[00:35:00] Założenie przez wujka drugiej rodziny. W 1965 r. matka boh. znalazła wujka Stasia przez Czerwony Krzyż i nawiązali korespondencję. Matka dała córce wujka dolary w prezencie ślubnym, potem kontakt z wujkiem się urwał.
[00:36:40] Wieś rodzinna na Wołyniu była w przeważającej części zamieszkała przez Polaków. Nie rozmawiano nigdy, co się stało z resztą polskich mieszkańców. Rodzice mówili, że byli też dobrzy Ukraińcy. Historia boh. była opisywana w polskiej gazecie w Chicago, dzięki czemu odnalazła się pani, która była sąsiadką rodziców w Pendykach, w czasie ataku banderowców miała 16 lat. Nazywa się Stasia Kozak. Ona również mówiła, że byli dobrzy Ukraińcy.
[00:39:00] Na rodzinę boh. napadli banderowcy. Pani Stasia pamięta atak i fakt, że przed napadem na wioski odbyło się zebranie i część mężczyzn wiedziała, że atak na ludność nastąpi. Banderowcy zaczęli mordować od wsi Pieńki, dziadkowie boh. zginęli jako jedni z pierwszych. Potem bandyci z UPA przeszli mordować do Pendyk.
[00:41:30] Boh. poznawała stopniowo historię ataków banderowskich. Wie, że współczesne pokolenie Ukraińców nie robi tego, co robili ich przodkowie, ale nadal dostaje dreszczy, gdy słyszy ukraiński język. Od mordu minęło 75 lat. Zdaniem boh. nie można tego zapomnieć, nie da się wymazać tej historii. Dziwi się, że w polskiej szkole tak mało o tym uczono. Kuzyn boh. odnalazł na facebook’u Jerzego Pastuszka, który mieszka w Zamościu i którego dziadek był sąsiadem rodziców na Wołyniu.
[00:44:00] Boh. rozmawiała z p. Pastuszkiem, który dał boh. kontakt do Tadeusza Niewczasa mieszkającego k. Lublina. Pan Niewczas ma 88 lat, okazało się, że jest chrześniakiem matki boh. Miał 13 lat w momencie ataku banderowskiego na wieś, pamięta ten atak. Boh. ma spotkać się z p. Jerzym i z p. Niewczasem.
[00:46:00] Podczas swojej urodzinowej wizyty z synem w Łucku boh. odwiedziła pokój, w którym przyszła na świat 70 lat wcześniej. Było to dla niej bardzo silne przeżycie. Wieś Pendyki została przez Rosjan zrównana z ziemią, nie ma już wsi, ludzie pokazywali im, gdzie była. Pendyki były bardzo małą wsią, zamieszkałą przez 8-9- rodzin. Z rąk UPA zginęło ¾ ludności, z samej rodziny boh. 11 osób.
[00:49:30] Jak boh. jechała z synem po okolicy, natrafiła na pomnik. Myślała, że to pomnik upamiętniający ofiary rzezi dokonanej przez UPA. Okazał się jednak być pomnikiem wzniesionym na cześć banderowców. Współczesne pomniki na Ukrainie postawione banderowcom i brak pomników upamiętniających ich ofiary. Kościół i cerkiew.
more...
less