Nosewicz Zdzisław
Zdzisław Nosewicz (ur. 1934, Podświle) – syn kierownika poczty. 10 lutego 1940 został deportowany z Niecieczy wraz z dziadkiem Antonim Domańskim, osadnikiem wojskowym, babcią Kamilą Domańską i bratem Januszem Nosewiczem do posiołka Obirkowo w wołogodzkiej obłasti. Dziadek, któremu amputowano odmrożoną stopę, zajmował się końmi, pracującymi w lesie. Zdzisław Nosewicz chodził do rosyjskiej szkoły. Po śmierci dziadków i brata trafił jesienią 1944 roku do polskiego Domu Dziecka w miejscowości Boticha. W maju 1945 przyjechała po niego ciotka Czesława Domańska, która zabrała go do Wilna. Zdzisław Nosewicz został repatriowany razem z rodzicami w maju 1946 roku, rodzina zamieszkała w Inowrocławiu – tu ukończył szkołę podstawową i liceum im. Kasprowicza. W latach 1953-58 studiował leśnictwo w Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu, w latach 1958-1967 pracował jako stażysta, a potem adiunkt (zastępca nadleśniczego) w Nadleśnictwie Kartuzy. Był nadleśniczym w nadleśnictwach Wieżyca i Mirachowo. Od 1 kwietnia 1971 do przejścia na emeryturę 30 czerwca 2000 pracował jako nadleśniczy Nadleśnictwa Kartuzy.
więcej...
mniej
[00:00:10] Autoprezentacja boh. urodzonego w 1934 r. w Podświlu w woj. wileńskim.
[00:00:25] Ojciec był kierownikiem poczty. W Podświlu była strażnica KOP. Gdy ojciec awansował, rodzina przeprowadziła się do Wilna. Pradziadek ze strony ojca był gajowym w Rosji carskiej. Rodzina matki pochodziła z gminy Ulan koło Łukowa. Dziadek walczył w czasie wojny 1920 roku, potem zdobywał Wilno jako podkomendny gen. Żeligowskiego. Dziadek dostał ziemię w Niecieczy koło Lidy – przydział działek.
[00:05:00] Boh. jako student leśnictwa pojechał w rodzinne strony dziadka Antoniego Domańskiego i spotkał krewnych, którzy opowiedzieli o jego młodości. Dziadek hodował konie i bydło, boh. jeździł z nim na targ do Lidy. Dziadek, mający koncesję na sprzedaż alkoholu i tytoniu, był właścicielem sklepu w osadzie. Przed wybuchem wojny był zamożnym gospodarzem. Wstępując do Legionów dziadek sprzedał gospodarstwo w gminie Ulan.
[00:09:20] Ojciec był kierownikiem poczty granicznej w Podświlu. W miejscowości była strażnica KOP. Placówka pocztowa obsługiwała wojsko oraz miejscową ludność. Matka sprzątała urząd pocztowy, listonosz pracował na pół etatu, a ojciec dostarczał listy do strażnicy. Ojciec jeździł służbowym rowerem, pewnego dnia trafił do gospodarstwa dziadka Domańskiego, który miał trzy córki. Matka lubiła szyć, skończyła szkołę krawiecką w Lidzie.
[00:13:00] Ojciec awansował i rodzina w 1936 r. przeprowadziła się do Wilna. Gdy wybuchła wojna, matka zawiozła boh. i brata, który miał 11 miesięcy, do dziadków, wierząc, że dzieciom będzie lepiej w dostatnim gospodarstwie. Ojciec mimo działań wojennych nie chciał opuścić placówki pocztowej w Wilnie, dopiero Rosjanie go stamtąd wyrzucili. Ojciec, znający litewski, rosyjski i białoruski, został po tygodniu z powrotem zatrudniony na poczcie. Po utworzeniu republik Nieciecz znalazła się na terenie Białorusi, a Wilno na Litwie i matka miała trudności z przekroczeniem granicy i zabraniem dzieci.
[00:15:38] 10 lutego 1940 boh. został deportowany razem z bratem i rodziną dziadka. Do domu weszli enkawudziści, którzy dali rodzinie dwie godziny na spakowanie. Babcia spakowała rzeczy w koce, dziadek wychodząc z domu założył dopasowane wojskowe buty i odmroził nogi w drodze na Syberię. Po dotarciu na miejsce zesłania okazało się, że w rany wdała się gangrena. Dziadka zabrano do szpitala, gdzie ucięto mu palce, a potem stopę. Boh. i babcia trafili do osady w tajdze. Początkowo jechano pociągiem w bydlęcych wagonach, raz na dobę zatrzymywano się i uzupełniano drewno na opał do piecyka-kozy, dawano też wodę. [+]
[00:20:40] [Przerwa techniczna, wyciemnienie]
[00:20:59] Deportowano też córki dziadka z rodzinami. Jedna z ciotek zdemontowała kratę w oknie, wyskoczyła z pociągu i udało się jej uciec, mąż i czterej synowie pojechali na zesłanie. Ciotka wróciła do Niecieczy, razem z bratem należała do Armii Krajowej. Pewnego dnia złapano ich, ciotkę rozstrzelano, a wujkowi udało się uciec. Mąż ciotki i czterej synowie trafili do Armii Andersa. Wuj wysłał list z Egiptu do matki boh., który po latach odnalazł kuzyna w Nowej Zelandii
[00:27:02] W czasie podróży jedzono żywność zabraną z domu: suchary, masło, słoninę. Gdy zaczęła się wojna, ludzie zaczęli gromadzić suchary. Na postojach wydawano zupę. Pociągu pilnowało NKWD. Potrzeby naturalne załatwiano do dziury wyciętej w podłodze. Boh. do dziś ma na ręku bliznę po dotknięciu do piecyka w wagonie. Atmosfera w czasie podróży. Transport dojechał do Wołogdy, stamtąd zesłańcy szli korytem zamarzniętej rzeki. Dzieci i tobołki jechały na saniach. Droga w głąb tajgi – zapamiętane obrazy. Z przodu kolumny jechał kołchoźnik, który znał drogę, z tyłu trzej strażnicy. Zesłańcy dotarli do osady i zamieszkali w baraku. W transporcie było ok. 120 dzieci w wieku 7-14 lat. [+]
[00:35:50] Do posiołka zesłańcy dotarli pod koniec marca, wiosna w tych okolicach zaczynała się w połowie maja. W osadzie był punkt sanitarny, w którym pracowała pielęgniarka. Naczelnikiem osady był Rosjanin, brygadami roboczymi pracującymi w lesie zarządzali brygadziści. Zesłańcy dostali piły, siekiery i bosaki, którymi można było bronić się w razie ataku niedźwiedzia. Zesłańcy musieli zbudować chaty, stawiano w nich gliniane piece, na których sypiano.
[00:39:46] Boh. przebywał w posiołku Obirkowo w wołogodzkiej obłasti – położenie Obirkowa, klimat. Osady budowano na wzniesieniach, by nie zagrażały im wiosenne powodzie. Przez cały rok na brzegu rzeki składano drewno, które wiosną spławiano. Gdy rzeka wracała do koryta, w zagłębieniach zostawały ryby, które zesłańcy wybierali koszami [+]. Po ukończeniu 14 lat trzeba było pracować w tajdze, ścięte drzewa ściągano końmi nad brzeg rzeki. Jeszcze współcześnie wyławiano drewno pływające w morzach.
[00:46:10] Za pracę w tajdze robotnik, który wykonał normę, dostawał 800 gram chleba. [00:46:25] [Przerwa techniczna, wyciemnienie]
[00:46:39] Dziadek, któremu amputowano stopę, opiekował się końmi pracującymi przy zwózce drewna. Babcia zmarła jesienią 1940 r., boh. i jego młodszym bratem opiekowali się sąsiedzi. Dzieci i ludzie starsi, którzy nie pracowali, dostawali 400 gram chleba. Zesłańcy mieli ogródki, w których rosły warzywa. Gdy przychodziły paczki z UNRRA dzielono je między zesłańców – rozdzielanie mąki i ubrań.
[00:51:17] Niektóre rodziny miały kozy, które jeden ze starszych zesłańców wypasał w tajdze. Dzieciaki, w tym boh., pomagały przy pasieniu kóz. Raz w roku zabijano kozły i jedzono mięso. Polowano też w tajdze. Sposoby łapania małych ptaków, które potem pieczono [+]. Niekiedy topiono krowy pasące się na nadrzecznych łąkach. Na zimę budowano szałasy dla kóz – podchodzenie wilków do osady.
[00:56:52] Do grupy drwali podeszły dwa niedźwiedzie, przed zwierzętami broniono się hałasem i bosakami. Przed napaścią Niemiec na Związek Radziecki myśliwi mogli mieć broń i polować w tajdze, po wybuchu wojny broń odebrano – wspomnienie myśliwego, który niósł pięć upolowanych głuszców.
[00:59:45] W soboty pracowano trochę krócej – spotkania zesłańców. Nie było nafty, więc chaty oświetlano łuczywem. Podczas spotkań śpiewano, w święta wystawiano jasełka. Czasem organizowano zabawy razem z kołchoźnikami, zdarzały się wtedy bójki, spory rozsądzał naczelnik. On także pilnował zesłańców, którzy nie mogli iść do innych miejscowości bez przepustki.
[01:03:40] Dziadek zmarł z powodu gangreny, a młodszy brat na tyfus i boh. został sam. W 1944 r. załatwiono mu miejsce w polskim domu dziecka. Boh. chodził do rosyjskiej szkoły, a polskiego uczyły go nauczycielki w domu dziecka.
[01:05:38] Najgorszą karą było pozbawienie części przydziału jedzenia, czasem karano aresztem. Dopóki żyła babcia, boh. nie zaznał głodu, potem był permanentnie głodny. W Wigilię 1944 otrzymano większe porcje – reakcja dzieciaków. Jeden ze starszych chłopaków ukradł chleb młodszemu koledze [+].
[01:10:32] [Przerwa techniczna, wyciemnienie]
[01:13:13] Chleb był wynagrodzeniem za pracę, po żniwach dawano zesłańcom trochę kaszy lub mąki. Dzieci od 7 do 14 roku życia chodziły do rosyjskich szkół. W osiedlach położonych z dala od kołchozów organizowano naukę w miarę możliwości. W kołchozach były szkoły i chodziły do nich dzieci zesłańców. Boh. nauczył się czytać i pisać po rosyjsku, dopiero w 1944 r. w domu dziecka uczył się czytać i pisać po polsku. Boh. nawet chodząc do szkoły miał dużo wolnego czasu, więc pomagał w pasieniu kóz, łowiły ryby, zbierał maliny i jagody, a także pokrzywy, lebiodę i skrzyp – zupa z pokrzyw i kotlet z lebiody. Kradzieże z kołchozowych pól – wiosną 1945, gdy obsiano pola kołchozowe pszenicą, dzieci z domu dziecka wybierały i jadły ziarno z bruzd.
[01:19:19] Zesłańcy trafili do posiołka w końcu marca [1940] i przez pierwszy miesiąc budowali sobie chaty. Potem wszyscy powyżej 14 roku życia pracowali w tajdze. Dzieciaki zajmowały się szukaniem pożywienia. Babcia wymieniała rzeczy przywiezione z domu na jedzenie. Babcia zmarła jesienią 1941 r., do wybuchu wojny z Niemcami rodzice przysyłali paczki – babcia prosiła w liście o cukier dla wnuka Januszka. Dziadek zmarł z powodu gangreny w 1943 r., niedługo potem brat zachorował na tyfus i także zmarł. Po latach boh. był na zjeździe wychowanków syberyjskich domów dziecka – rozważania na temat zgonów wśród zesłańców, których chowano na cmentarzu w tajdze.
[01:25:00] W 1944 boh. trafił do polskiego domu dziecka zorganizowanego przez Wandę Wasilewską, trzy nauczycielki były Polkami. Dzieci z placówki namawiano, by przyjęły obywatelstwo rosyjskie, ale nikt się na to nie zgodził. Koledzy boh. wrócili do Polski.
[01:27:30] Gdy boh. dostał miejsce w domu dziecka, naczelnik wyznaczył jednego z furmanów, by go zawiózł. Przebycie 70 kilometrów trwało cały dzień. W sierocińcu było ok. 120 wychowanków, z powodu ogrzewania tylko dwóch pomieszczeń wszyscy musieli się tam skupić. Boh. był zawszony i nocował sam w sali, która nie było ogrzewana. Rano wykąpał się w łaźni, a jego ubrania wygotowano, dopiero wtedy dołączył do dzieci. Pomimo ogrzewania w sypialniach było zimno, więc spano po kilku na jednej pryczy. W domu dziecka dawano dwa posiłki dziennie. Dom dziecka mieścił się w drewnianym budynku – trudności opałowe. Najstarszy wychowanek miał 12 lat. Nocą załatwiano się do kadzi, która stała w sali, potem dyżurni wynosili ją w pole i tam opróżniali. Boh. był w domu dziecka od sierpnia 1944 do maja 1945 r. [+]
[01:34:18] Krewni byli w oddziale AK „Ragnera”, którzy działał w okolicach Lidy. Ciotka była sanitariuszką i łączniczką. Po zajęciu terenów przez Armię Czerwoną dowódca dał podkomendnym fałszywe dokumenty, zalecał też wstąpienie do polskiego wojska i przejście na zachód. Ciotka pojechała do Wilna, gdzie mieszkali rodzice boh., ojciec przyjął ją do pracy na poczcie. Wuj Piotr Domański wstąpił do 2. Armii WP jako Piotr Stankiewicz, gdy szukano kandydatów na oficerów zgłosił się. W czasie szkolenia nie przyznał się, że przed wojną skończył gimnazjum w Wilnie. Wuj został porucznikiem, po wojnie był dowódcą Straży Granicznej w Mielnie. Sytuacja po latach na pogrzebie wuja, gdy proboszcz ujawnił jego prawdziwą tożsamość.
[01:39:46] Wielu członków rodziny należało w czasie okupacji do oddziałów Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. Dom matki był bazą, gdzie każdy mógł się zatrzymać, zjeść i zmienić ubranie. Siostra matki wyszła za Białorusina, miała gospodarstwo koło Lidy i pomagała rodzicom boh. mieszkającym w Wilnie. Po zajęciu Wileńszczyzny przez Armię Czerwoną krewni wyjechali do Polski.
[01:41:15] Matka została w Wilnie i szukała sposobu na zabranie syna z Syberii. Różni ludzie, w tym dzieci i młodzież, szli za frontem w drodze na zachód. Dzieci łapano, umieszczano w domach dziecka i odwożono na wschód. Ciotka zgłosiła się do jednego z domów dziecka i miała pojechać do Wołogdy z kilkoma chłopcami jako konwojentka. W dniu wyjazdu okazało się, że chłopcy uciekli, ale dyrektor poradził, by ciotka skorzystała z wyrobionych papierów i pojechała sama. Gdy dotarła na miejsce na początku maja [1945], okazało się, że lód na rzece topnieje i nie można się przeprawić. W drugiej połowie maja rzeka była spławna, między Wołogdą a Totmą kursował parowiec. Ciotka dotarła do domu dziecka i rozpoznała bratanka po dwóch bliznach opisanych przez matkę. Kierowniczka domu dziecka poczęstowała ciotkę i boh. obiadem. Wszyscy wychowankowie odprowadzali go drogą przez tajgę. By zabrać boh., ciotka wykorzystała jedno z pozwoleń wydanych przez NKWD – droga do Totmy, gdzie ciotka kupiła bilety na statek do Wołogdy – nocleg w hotelu. [+]
[01:50:00] W czasie rejsu do Wołogdy parowiec zatrzymywał się i pasażerowie przynosili drewno opałowe na pokład. W Wołogdzie był problem z noclegiem. Na targu spotkano kobietę, urzędniczkę, która pozwoliła przenocować w swoim pokoju w urzędzie. Na dworcu Białoruskim w Moskwie była kontrola, ciotka nie miała dokumentów na przejazd boh., który wszedł na dworzec z grupą sowieckich generałów. Droga z Moskwy do Mińska – zniszczenia miasta w czasie działań wojennych. Generałowie jadący z Syberii wyszli z pociągu bez mundurów i udali się do bufetu – bijatyka z miejscowymi. Podróż z Wołogdy do Wilna trwała 10 dni. Do Wilna przyjechano nad ranem i boh. poszedł z ciotką do Ostrej Bramy, by podziękować za powrót do domu. [+]
[01:53:04] [Przerwa techniczna, wyciemnienie]
[01:53:25] Rodzice wystąpili o zgodę na repatriację i czekano na nią rok. Przed wojną rodzina mieszkała przy ul. Kalwaryjskiej, po spaleniu domu przeniesiono się na Werkowską – droga do domu, spotkanie z matką. Boh. był zawszony, więc pobyt w domu rozpoczął od kąpieli i zmiany odzieży. Rodzice nic nie mówili, tylko mu się przyglądali. Po śniadaniu na stole zostały okruchy chleba, które boh. zebrał i zjadł [wzruszenie]. [+]
[02:00:40] Boh. wrócił w maju [1945], zapisano go do pobliskiej litewskiej szkoły, ale nie znał języka i radził sobie tylko na matematyce – przeniesienie do dalej położonej szkoły polskiej. Boh. musiał przemykać opłotkami, unikając uczniów rosyjskich szkół, którzy bili przechodzących Polaków. Rosjanie prześladowali także Litwinów. Gdy do miasta wrócił litewski pułk, żołnierzy bardzo szybko wysłano na Daleki Wschód.
[02:03:13] Wpływ pobytu na zesłaniu na dalsze życie boh., jego postawę życiową. Boh. jako dziesięciolatek kradł i dopiero rodzice go tego oduczyli – zasady dotyczące kradzieży. W 1946 r. przyjął pierwszą komunię w kościele św. Rafała. Boh. chciał pracować w leśnictwie. Zdał maturę z dobrym wynikiem i namawiano go na różne studia, ale wybrał leśnictwo, choć w tamtych czasach pracownicy leśni niewiele zarabiali. Swojemu pierwszemu szefowi, Jerzemu Walkowskiemu, powiedział o pobycie na Syberii. Dyrektor Walkowski pozwolił mu wybrać miejsce pracy i boh. podjął pracę w Nadleśnictwie w Kartuzach.
[02:07:55] Boh. ukończył liceum im. Kasprowicza w Inowrocławiu. Do tej samej szkoły chodził Józef Glemp, który miał dobre wyniki jako oszczepnik. Boh. studiował leśnictwo w Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu. Dyrektor Walkowski, który go zatrudnił, także pochodził z Wileńszczyzny. W Nadleśnictwie Kartuzy pracował 42 lata, od 1958 do 2000 roku.
[02:11:05] Boh. zaczynał pracę w leśnictwie w 1958 r. jako stażysta, potem był adiunktem czyli zastępcą nadleśniczego. W 1967 został nadleśniczym Nadleśnictwa Wieżyca, po roku przeniesiono go do Mirachowa. Po czterech latach został nadleśniczym w Nadleśnictwie Kartuzy, do którego przyłączono nadleśnictwa w Wieżycy i Mirachowie.
[02:14:57] Lasy Państwowe wróciły do przedwojennej struktury, początkowo pracowali tylko leśnicy wykształceni przed wojną. W leśnictwie były niewielkie zarobki i do pracy nie przychodzili absolwenci techników leśnych. Relacje z władzami – traktowanie leśników jako „czarnej reakcji”, wspomnienie zebrania w Gdańsku z przedstawicielem PZPR. Gdy boh. przyszedł do pracy, opowiadano mu o wcześniejszych polowaniach z pepeszami. Rodziny leśników zajmowały się rolnictwem, uprawiano zboża i len, hodowano żywiec – sprzedaż płodów rolnych.
[02:22:50] Zmiany w Lasach Państwowych od 1958 roku – ustawa z 1991, poprawa wynagrodzenia spowodowała napływ młodych kadr. Przełożeni boh. kończyli przed wojną Politechnikę Lwowską, Uniwersytet Poznański – poziom gospodarki leśnej. Robotnicy leśni pochodzili z kaszubskich wsi, w czasie żniw i wykopków pracowali w swoich gospodarstwach. Wielodzietność rodzin wiejskich – na zabawę choinkową wynajmowano największą salę w Kartuzach. Boh. odwiedzał swoich pracowników i znał warunki w jakich żyją.
[02:28:26] Boh. został postrzelony w oko śrutem w czasie polowania i ma problemy ze wzrokiem. Żona pochodziła z rodziny leśnika, przed wojną pracownika Nadleśnictwa Kartuzy, zięć jest komendantem Straży Leśnej, córka księgową w nadleśnictwie. Współczesne związki boh.-emeryta z leśnictwem.
[02:32:14] Refleksje na temat życia na zesłaniu i postawy boh. wobec brata, który do śmierci nie nauczył się chodzić. Wspomnienie drogi z ciotką pieszo przez tajgę – spotkanie z młodą Ukrainką, pomoc Rosjanki, która pozwoliła przenocować w biurze.
więcej...
mniej